17 października 2013

Blazers znowu lepsi od Jazz

Blazers@Jazz 99-92

Damian Lillard i Mo Williams rzucili razem 39 punktów, grając przez dłuższy czas obok siebie na pozycjach 1-2. Dwóch combo-guardów, którzy wymieniali się rozgrywaniem piłki, rzutami za trzy i wjazdami pod kosz, zagra ze sobą na pewno więcej minut w regular season, zwłaszcza, że Terry Stotts coraz częściej - trochę nieśmiało - idzie w stronę small-ballu, rezygnując z prawdziwego SF. W sytuacji gdy Dorrell Wright zagrał tylko 14 minut i rzucił trójkę na początku spotkania, a Nicolas Batum jakimś cudem wciąż ma wstrząs mózgu, w 43 minucie przy wyniku 85-84 dla Blazers i zaraz po trójce na -1 Lestera Hudsona (kto?), coach Blazers zagrał Matthewsem na trójce i frontcourtem Freeland-Lopez, który od 30 października zagra ze sobą na treningu, przy +30 z kimkolwiek, albo w sytuacji kiedy roster Blazers będzie składał się z 7-8 zdrowych gracz. 


*

Ostatnie pięć minut Blazers wygrali 14-8. Faktem jest, że po masie rzutów wolnych w końcówce. Kluczowe było trafienie Mo Williamsa za dwa, tuż po przerwie na żądanie, potem Robin Lopez miał pudło z Enesem Kanterem na piłce, które na szczęście wymazał zbiórką i celną dobitką. Blazers byli wtedy +4, ale Gordon Hayward trafił oba wolne po faulu Lopeza, a na wypieszczony fadeaway Lillarda odpowiedział Derrick Favors, który cały mecz panoszył się w pomalowanym zbierając 17 piłek. Jazz po festiwalu nie trafionych rzutów wzięli czas, a następnie licząc, że może jednak uda się wygrać ten-w-*****-mam-mecz, przejechali się na lay-upie Lillarda. Dagger na cztery punkty przewagi i 1:45 do końca, byłby pewnie zwykłym rzutem w RS, ale Jazz przez cały mecz nie wyglądali dobrze w ataku. 

*

Wreszcie na tablicach dobrze zagrał Robin Lopez, który miał 13 zbiórek w tym, aż 6 ofensywnych i 13 punktów z 11 rzutów. Natomiast boli jedna rzecz. W pierwszej kwarcie był tłem dla Enesa Kantera. Nie pamiętam dokładnie, ale Turek miał wtedy 16 punktów z 27 Jazz. Wszystkie zdobył w pomalowanym kiedy krył go Lopez. Defensywnie było lepiej niż w ostatnich dwóch spotkaniach, ale to cały czas nie jest wyczekiwany rim protector.. Do początku sezonu pozostały Blazers trzy spotkania z Clippers, King i Warriors. Trzy ciężkie matchupy dla Lopeza, po których zaczniemy się zastanawiać czy przyszły offseason - być może już luty - znowu będzie naznaczony kolejką po centra. 

*

Thomas Robinson zagrał słabo, jednak ciągle był wstanie zebrać 6 piłek w tym 3 w ataku. LaMarcus Aldridge nie zbierał i nie rzucał za trzy. Miał 16 punktów w 26 minut, głównie z mid-range i spod kosza. Wes Matthews trafił dwie trójki, w tym jedną po fancy podaniu w kontrze od Mo Williamsa, ale wciąż jest w połowie drogi do formy z ubiegłego sezonu. Mo Williams był 8/13, Lillard 7/20, Claver i Leonard nie istnieli, a Will Barton oddał 10 rzutów z których trafił 4. Blazers byli lepsi na tablicach, ale mieli 18 strat po których oddali 22 punkty. 

Następny mecz w piątek z Clippers o 4:30, plus obowiązkowo Bill Simmons, Jalen Rose i goły Bill Walton zapowiadają sezon PTB.


2 komentarze: