8 stycznia 2014

McCollum bez debiutu, Blazers z porażką


Wrzuciłem to zdjęcie, bo mecz z Kings, którzy są: a) drugim najgorszym teamem na zachodzie b) tankują i c) mają Rudy'ego Gay'a; z naszej fanowskiej strony był zły. Zima jest zła. Z drugiej strony Damian Lillard w ostatniej minucie czwartej kwarty mógł to samo zrobić w środku Sleep Train Arena. Te 89 punktów w czwartej kwarcie, jasne może dobrze się bawiłeś, są złe. Zima jest zła. Na szczęście za oknem, oprócz kilku małych fanbojów Gay'a - jakkolwiek niepokojąco to brzmi - odtwarzających 32 punkty z 16 rzutów - jest słońce, które ratuje ten dzień.


Blazers oddali w paint zaskakująco mało, bo 44 punkty. Boogie Cousins był zbyt dobry pod koszem (35/13), żeby pozwolić frontcourtowi Portland na lepszą obronę, która i tak  nie wyglądał źle. Robin Lopez (18/7) miał dobry mecz na obu końcach boiska, Freeland miał dwie zbiórki w ataku w 9 minut i nie przeszkadzał, ale Meyers Leonard i gwiazda tego bloga - Thomas Robinson, mieli 7 fauli przy 5 zbiórkach i szkodzili. Leonard w tym sezonie miał jeden dobry mecz, a w zasadzie jeden dobry garbage-time z Bobcats (10/8) i w żadnej minucie tego sezonu nie przekonuje do siebie, tak jak robił to w ostatnich meczach Blazers w sezonie 2012/2013. Robinson - huge fan - był dzisiaj równie koszmarny co Leonard i poza jedną zbiórką w ataku w ostatnich minutach, po której Mike Rice piał hustle play T-Rob nie istniał, dodatkowo robiąc Kings sześć rzutów wolnych w czwartej kwarcie.

Oba teamy stawały na linii 86 razy. To nie jest dobre dla żadnych oczów o 4 nad ranem. Kings trafili pięć wolnych więcej i możesz dodawać to do wyniku myśląc co by było gdyby, ale pierwsza piątka Blazers grając po 38-39 minut oprócz Lillarda trafiał na 40% z gry. Aldridge trafił tylko 4 rzuty z 13 z mid-range. Batum był mało widoczny i oddał tylko 7 rzutów (11pts/11reb/5ast), a Wesley Matthews był 1/7 za trzy. Blazers zagrali na 43% skuteczności z gry i 37% za trzy. To był drugim mecz z rzędu w którym Portland mieli problemy z rzutami i drugi, który skończył się po gonionym crunch-time.

Blazers mieli w pewnym wczesnym momencie meczu 11 punktów przewagi, grając jeszcze dobre spotkanie. Czwartą kwartę zaczęli jednak z siedmioma punktami straty do Kings i zaledwie 13 rzuconymi w trzeciej części. Mogliśmy się spodziewać, że Portland będa gonić, ale wtedy Rudy Gay przestał być Rudym Gay'em robiąc wspólnie z Derrickiem Williamsem i Cousinsem run 14-5. Rzucił 9 punktów pod rząd i Kings byli blisko czegoś pomiędzy blowoutem, a wyrwaniem serca mając 16 punktów przewagi na 10 minut do końca. Jeszcze gorzej było po faulu Robinsona na Williamsie, na około 7 minut na zegarze, bo Kings wyszli sobie na największą w meczu przewagę 19 punktów, ale to wszystko mogło skończyć się jednym wielkim tchórzostwem w końcówce.

Damian Lillard miał 7-13 za trzy, 41 punktów w tym 26 w czwartej kwarcie, gdzie sam gonił wynik trafiając dwie trójki w pięć sekund, tym samym Lillard był tylko jeden rzut od remisu z Kings (116-119). Blazers przy ostatnich posiadaniach Kings musieli faulować i na sześc sekund do końca mieli cztery punkty przewagi po dwóch celnych rzutach wolnych Thomasa. Lillard nie trafił trudnego rzutu za trzy, Matthews faulował Williamsa, który zrobił 0/2 z linii i Blazers w ostatnich akcji znowu liczyli na hot Lillarda, ale ta trójka niestety nie wpadła. Czwarta porażka w ostatnich sześciu meczach. 

Dzisiaj Magic w Rose Garden. 4:00. Must win, niekoniecznie must see.

4 komentarze:

  1. Sosna198206:53

    Portland ewidentnie idzie drogą mistrzów! Miami też przegrali w tym sezonie z Philą i w SacTown. Ale to oczywiście ironia. Jest źle. Kilku graczy obniżyło poziom z późnego listopada (Matthews, Aldridge). Uważam, że taki mecz z Orlando u siebie Stotts powinien wykorzystać na danie odpoczynku Matthewsowi. Powiniem wstawić do piątki Williamsa, dać pograć McCollumowi a Matthewsa ograniczyć do max 12 minut. Batum z kontuzją też powinien trochę więcej czasu posiedzieć na ławce. Nawet kosztem grania na styk. Rezerwowym dobrze zrobi jak pograją trochę o wynik a nie tylko w garbage time.
    A co się tyczy naszych rezerw podkoszowych to wiele bym dał by ujrzeć w naszych barwach K. Garnetta. Ciekawe co by mogło skusić BKN do wypuszczenia Garnetta. Leonard + Robinson + Williams + ewentualnie pick? Garnett pewnie by się zgodził z uśmiechem na ustach. Portland z pewnościa jest bliżej pierścienia niż Prokhorow.

    OdpowiedzUsuń
  2. pete19:40

    Matthews wyglada na zmeczonego tylko w ataku. w obronie to dalej ten sam gosc i swietny poziom. pomijajac kwestie za kogo, to po co Garnett w Portland? Te 12 milioniow mozna wydac w lepszy i bardziej obiecujacy sposob.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sosna198220:21

    Pomysł z Garnettem wziął się stąd, iż uważam, że PTB na pewno wejdą do Ósemki wielce prawdopodobne, że bedą nawet w pierwszej czwórce Zachodu ale wg mnie nie jest to jeszcze drużyna która może zdobyć tytuł. A gra się w tej lidze dla pierścienia. Myślę, że doświadczenie KG mogło by okazać się bezcenne by Portland było już teraz gotowe na mistrzostwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doświadczenie jak najbardziej, tylko co Blazers musieli by puścić w drugą stronę? Trade z udziałem Mo, T-Roba i Leonarda jest OK w TradeMachine, ale żaden GM ligi nie odda - starego, ale jednak - Garnetta za, z całym szacunkiem, szrot. Kompletne sci-fi dla mnie. IMO Blazers mają nikłe szanse na update składu w tym oknie. Musieliby pozbyć się kogoś z S5, albo znaleźć jakiś rolesów w tankujących teamach, które mogą sobie pozwolić na przejęcie kontraktów spadających po tym sezonie. W PTB taki status ma Lopez, Williams, Barton i Watson. Potencjał na wymianę widzę tylko w Lopezie oraz Williamsie i potrafię sobie wyobrazić jakich graczy mogą za nich dostać...

      Usuń