29 listopada 2015

2 razy tak z L.A. Lakers



Lakers (2-13) @ Blazers (7-10) 96-108

TrailBlazers w Rose Garden znowu wygrywają. Tym razem padło na Lakers, z którymi graliśmy prawie back-to-back (przedzielonym przykrą porażką z Chicago w  crunch-time, kiedy Lillard nie trafił wolnego na 20 sec. przed końcem meczu). Dzisiejszy mecz wyglądał bardzo podobnie do poprzedniego spotkania granego w Los Angeles - szybkie objęcie prowadzenia, przez cały mecz utrzymywanie sporej przewagi i zakończenie go właściwie przed czasem, przy biernej co do chęci wygrywania postawie naszych oponentów. Powiedzmy sobie otwarcie - L.A.Lakers to najgorsza drużyna, z którą przyszło nam się potykać jak do tej pory w tym roku. Ale takich drużyn (oprócz Philadelphi 0-76'ers) zbyt dużo już później nie będzie. 

21 listopada 2015

Powrót do domu i wygrana


Clippers (6-6) @ Blazers (5-9) 91-102


TrailBlazers wrócili do domu po morderczej serii 5 wyjazdowych meczów oraz co gorsza serii 7 kolejnych porażek. Co gorsza? Można by  już teraz zacząć się zastanawiać (choć nie minął jeszcze miesiąc rozgrywek), czy nie lepiej dla drużyny w poszukiwaniu nowego młodego talentu nadal przegrywać, na co wskazywało kilka ostatnich meczy, a zwłaszcza ten w Houston, który nasi pupile przegrali tak frajersko, że pojawiły się już głosy o ukrytym tankowaniu. Blazers jednak dla poprawy humoru samym sobie, kibicom, nam zarówno tym piszącym, jak czytającym bloga, i wszystkim wciąż jeszcze oglądającym mecze PTB zrobili psikusa i wygrali mecz z Los Angeles Clippers. 

19 listopada 2015

Czwarte kwarty...

Blazers (4-9) @ Rockets (5-7) 103-108

Na szybko.

Siódma porażka z rzędu, pierwsza w tym sezonie po dogrywce, które w poprzednich latach Blazers regularnie wygrywali. Do znudzenia będziemy przypominać i liczyć czwarte kwarty, które gracze Terry'ego Stotts przegrywają. Blazers na ostatnie 12 minut wychodzili z 15 punktami przewagi. Prowadzili 76-61, Allen Crabbe rzucił 15 punktów z 9 rzutów, przeciętni Lillard i McCollum trafili tylko 1 z 6 rzutów za trzy punkty, ale Rockets trafiali jeszcze mniej, jeszcze rzadziej, bronili tak samo słabo - w drugiej kwarcie, kumulacji wszystkiego co w Houston złe, Rox zdobyli tylko 13 punktów.

Ale przyszła czwarta kwarta i James Harden z 17 punktami, faulami, wracaniem z Rockets do życia. Nowego życia, z nowym trenerem, z nowymi pomysłami - Ty Lawson zaczął mecz na ławce, nie zagrał ani minuty w czwartej kwarcie, Ariza krył najlepszego gracz drużyny przeciwnej, Clint Capela miał minuty w crunch-time.

Rockets prowadzeni przez Hardena szybko zaczęli mecz od nowa. Zrobili run 20-7 grając Jamesem Hardenem w post-up na Allenie Crabbe'ie, który odgrywał na obwód (2 trójki Brewera) i C.J McCollumie, który dostał prosto w twarz spin przez lewe ramie i dwa punkty. Blazers prowadzili ośmioma.

Po timeoucie Terry Stotts miał bardzo dobrą zagrywkę na rzut z prawego rogu, ale Aminu nie trafił, po zbiciu piłki przez Masona Plumleego nie trafił też McCollum i James Harden przeszedł znowu do postup i wymusił faul. Trafił oba rzuty wolne, Rockets przegrywali już tylko 6 punktami, na parkiecie pojawił się Clint Capela, z którym Rockets są lepsi niż z Dwightem Howardem i który zdobył po stracie backcourtu Blazers dwa punkty spod kosza.

Rockets wracali, Hardena cały czas krył Crabbe, który przegrywał w post-up - może Mo Harkless nie powinien schodzić z parkietu za McColluma? Gra na dwóch niskich skrzydłowych? Harkless-Aminu? Gracze o dłuższych ramionach?

W każdym bądź razie Blazers grali nisko - Aminu na czwórce - Terry Stotts nie reagował na 8 punktów z rzędu Rockets i Blazers nie trafiali rzutów z rogów po podaniach podwajanego Damian Lillarda.

Na 5:45 Corey Brewer miał swoją pierwszą akcję w czwartej kwarcie, po której Blazers spuścili głowy:

Damian Lillard trafił oba rzuty wolne, McCollum ważną trójkę i w dwóch posiadaniach Blazers odskoczyli na 7 punktów. Rockets zostało jednak 5 minut na odrobienie strat. Mason Plumlee podał z high-post tak do grającego więcej bez piłki Lillarda - pomysł Terry'ego Stotts na wyjście z podwojeń - jak podwał już w tym sezonie (+9 Blazers). Był faul w ataku Hardena, 2 na 2 z linii Plumleego, ten mecz nie mógł się nie skończyć dobrze.

Jednak 2 ostatnie minuty z wynikiem 92-85 dla Blazers zaczęły się od kolejnego niecelnego rzutu, kolejnych rzutów wolnych Rockets, ale też Lillard czuł crunch-time i broniących agresywnie Rockets i tak sobie Jamesa Hardena, zaskoczył drivem na 7 punktów przewagi, która utrzymała się do ostatniej minuty.

Howar i Harden zdobyli 5 punktów, Aminu nie trafił trzeciego rzutu za trzy w tej kwarcie i po rzutach wolnych Hardena i Aminu właśnie, stał się Corey Brewer:

W dogrywce Blazers trafili 2 rzuty, Hardena znowu krył Allen Crabbe, przy 106-101 dla Houston nie było już czego zbierać.

Porażka numer 9, 13 miejsce w Konferencji Zachodniej. LSU Bena Simmonsa gra dzisiaj mecz.

17 listopada 2015

Druga przegrana z San Antonio Spurs


Zanim mecz. Szukamy blogerów. Jeśli chcesz u nas pisać, zgłoś się w komentarzach lub napisz do nas maila - blazerspl@gmail.com.
-
Portland Trail Blazers przegrali 6 mecz z rzędu, czwarty mecz w ciągu sześciu dni i nie tyle co byli zmęczeni, ale mieli absolutnie zero argumentów przeciwko Spurs, którzy najpierw w obronie, a później w ataku, robili odpowiednio z atakiem i obroną Blazers, to co do końca sezonu obejrzymy jeszcze kilkadziesiąt razy. Nie było Blazers w ofensywie w pierwszej połowie - 28 punktów - nie było Blazers w ataku w kolejnej już czwartej kwarcie - 20 punktów. Doprowadzili do crunch-time, po tym jak przegrywali nawet 14 punktami, ale pick-and-rolle/popy Manu Ginobili - LaMarcus Aldridge, jak za dobrych lat w Portland wygrały Spurs mecz, który i tak nie powinien kończyć się tak późno. 

W pierwszej piątce wyszedł Chris Kaman i rozumiem ten ruch. Stotts musiał matchupować się z dwójką Aldridge - Duncan chcociaż w taki sposób, aby na starcie meczu nie tracić szans w każdym aspekcie - nawet tym fizycznym. Masa Chrisa Kamana i resztki obrony miał na odpowiednim poziomie zatrzymać grający w post-up frontcourt Spurs, który zdobył w tym meczu 16 punktów z 16 rzutów. Udało się to Blazers, bo Aldridge i Duncan mieli tylko 12 kontaktów z piłką w post-up. Natomiast zupełnie nie radzili sobie Blazers pod obręczą, bliżej kosza, gdzie stracili aż 32 punkty - 36 z całego paint - "broniąc" froncourtem Kaman-Plumlee lub Davis-Vonleh. Niestety, żaden z tych dwóch lineupów Blazers nie pomaga. 

Nie rozumiem natomiast dlaczego Chris Kaman oddał 7 rzutów, dlaczego dostawał podania na blok, dlaczego to on i Plumlee byli pierwszymi opcjami Blazers w pierwszych 3-4 minutach meczu.

Al-Farouq Aminu gra dobry sezon; zdobywa 13 punktów, zbiera 7 piłek, ale w tej drużynie tyko dwóch graczy może kreować własny rzut kozłując jeden na jeden: Lillard i McCollum. Aminu stracił dzisiaj piłkę 3 razy, średnio popełnia 2 straty na mecz, ma tyle samo asyst co strat i za często ze spot-up shootera przechodzi w gracza, który nie potrafi podać w pick-and-rollu, który nie jest dobrym penetrującym, który ma problemy nawet z kozłem - sprawia wrażenie chaotycznie panującego nad piłką gracza. Na pewno są to pozostałości po Nicu Batumie, pewne setplays wymagają niskiego skrzydłowego na piłce, ale czy Blazers faktycznie potrzebują innych ball-handlerów niż dwójka podstawowych guardów? Nie miałbym nic przeciwko i nie będę miał, jeśli Aminu poprawi kozioł, jeśli wyniknie z tego więcej podań do strzelców bez krycia, jeśli pojawi się dwójkowa gra z wysokimi. Póki co, to trening; trochę przeszkadzający Blazers element.

Blazers nie przegrywają przez to meczów, ale tracą sporo punktów w tranistion i po stratach, kiedy ich najlepszy obrońca wraca do obrony jako ostatni, bo zakozłował się w rogu, lub nie trafił po penetracji.

Było sporo dobrej obrony z obu stron, ale też mnóstwo złego ataku. C.J McCollum atakował pick-and-rolle po których wychodził w góre i oddawała rzut, ale nie trafiał ich. Podobnie jak rzutów po penetracjach - tylko 1 celny z 3 - i ulubionych floaterów.

Damian Lillard cały czas gra z uwierającym kciukiem prawej dłoni. Trafił 10 z 21 rzutów, tylko 1 z 4 rzutów za trzy punkty, miał 6 asyst i 7 zbiórek, ale w crunch-time dostał dwa bloki - najpierw od Tima Duncana, później od Kyle'a Andersona  - i w ostatnich trzech minutach, gdy Blazers zbliżyli się po rzucie Masona Plumleego na 3 punkty, nie trafił ani razu.

Spurs skończyli mecz runem 10-2. Najpierw Aldridge postawił zasłonę Ginobiliemu jakiej nie stawiał nawet w Portland i Manu trafił z lewego skrzydła na +5. Później równie fatalny w crunch-time McCollum zrobił/popełni/rzucił air-balla i znowu dwójka Manu-Aldridge wypracowała rzut z mid-range - Blazers podwoili wtedy Aldridge'a, zrobili to kilka razy w meczu. Spurs prowadzili siedmioma. Penetrującego Lillarda zablokował Duncan i na 1:10 Manu Ginobili trafił ze szczytu za 3 punkty na 10 punktów przewagi. Blazers mieli minutę na cud, ale Lillard w back-2-back penetracji dostał kolejny blok i na 12 sekund Kawhi Leonard, który wcześniej w trzeciej kwarcie miał idealnie czysty dunk nad Masonem Plumleem, trafił za trzy punkty.

Noah Vonleh zagrał 22 minuty, ale był niewidoczny w ataku - trafił jeden rzut za trzy punkty - i bardzo, bardzo przeciętny w obronie. Boris Diaw, geniusz Boris Diaw grał hand-offy z Tonym Parkerem i parę razy łapał piłkę na szczycie, robił pump-fake, przechodził do kozłowania tyłem do kosza, spychał obrońcę pod obręcz, tam robił up-and-under i zdobywał punkty (12, 5/8)

Cliff Alexander miał 3 minuty niepewności i przyzwyczajanie się do gry w NBA. 0 punktów, 0 zbiórek; negatywny highlight początków kariery, kiedy wpadli na siebie on i Plumlee w walce o uciekająca piłkę. Alexander potrzebuje czasu, dużo, dużo rozegranych minut i być może gry na środku parkietu albo obok Meyers Leonarda, bo gra Lillarda i McColluma - chociaż obaj odnajdują się w panującym w paint tłoku - cierpi gdy spacing Blazers ogranicza dwójka wysokich bez rzutu.

To już 8 porażka Blazers i trzymajmy kciuki za bardzo wysoki pick w drafcie?

W środę o 2:00 Blazers zagrają w Houston z Rockets.

16 listopada 2015

Nic Batum ponad Blazers



 

Blazers (4-7) @ Hornets (5-5) 94:106


Nie udało się Blazers przerwać serii 4 porażek. Detroit, Denver, San Antonio, Memphis, dzisiaj Hornets z Nickiem Batumem okazali się. za mocni. W tych niełatwych dla Francji dniach, koszykarze z tego kraju odnajdują chyba dodatkową motywację do gry, skoro Kevin Seraphin rzuca przeciwko Anthony'emu Davisowi 12pkt...

14 listopada 2015

Kolejna bolesna porażka



Blazers (4-6) @ Grizzlies (4-6) 100:101

Są rzeczy, niestety, ważniejsze niż następny mecz i kolejna bolesna porażka Blazers. Ale spróbujmy. Obie ekipy przystępowały do spotkania w nie najlepszych humorach. Goście po trzech przegranych z rzędu , bez kontuzjowanego Meyersa Leonarda, Grizzlies z bilansem 3-6, który gromadził na głową Davida Joergera coraz więcej ciemnych chmur. Dla jednych i drugich mecz miał być sposobnością do przełamania kryzysu.

12 listopada 2015

Powrót Aldridge'a. Porażka z San Antonio Spurs


To trzecia porażka z rzędu Portland Trail Blazers i trzecia kolejna czwarta kwarta, która stety albo i nie, przegrała mecz Blazers. Na 5 minut do końca Spurs prowadzili spokojnymi 10 punktami, ale wcześniej przy tylko 7 punktach straty C.J McCollum i debiutujący Gerald Henderson jeszcze walczyli trafiając rzuty z półdystansu. Nie mogli jednak wygrać tego meczu sami. Zniknął Damian Lillard, który w pierwszych trzech kwartach zdobył 19 punktów (w całym meczu 22, 7-19 z gry), Meyers Leonard wybił po przerwie bark i nie wrócił do końca meczu - może nie wróci już w tym roku kalendarzowym - a Mason Plumlee, który nie tak do końca fatalny mecz skończył z 9 punktami i 9 zbiórkami miał dwa "goaltendings" w dwie minuty czwartej kwarty, po których Spurs zdobyli pięć punktów (gdzieś tam jeszcze był faul na Manu Ginobilim). Tak się tankuje mówiliby Blazers, gdyby tankowali.

Przez całą pierwszą połowę Damian Lillard, który większość meczu grał bez paznokcia na prawym kciuku, C.J McCollum i Meyers Leonard byli atakiem Blazers. Backcourt zdobył 25 z 46 punktów zespołu, Leonard 7 punktów z 4 rzutów i to, razem z dobrą obroną, razem z niezłym Edem Davisem, który wyrywał zbiórki w ataku, trzymało Blazers w meczu. Pierwsza kwartę przegrali 24-28, drugą już 22-30 i na przerwę schodzili z 12 punktami straty. Blazers grali solidnie w obronie, ale mid-range atak Spurs, który nie rzuca za trzy i chce wygrać mistrzostwo, trafił wtedy 59% rzutów z gry i dostawał się na linię, tak jak przez cały mecz powinni robić to gracze Terry'ego Stottsa. Przez 24 minuty tylko Damian Lillard oddawał rzuty wolne (3), których - kciuk/paznokieć - nie trafiał.

Było dużo mismatchy i cross-matchy zanim ten mecz zamienił się w wolną pogoń po przerwie. Kawhi Leonard na zmianę krył C.J McColluma i Damiana Lillard, Manu Ginobili trafił 1, może 2 rzuty w izolacji z Edem Davisem z boku parkietu, Tony Parker przegrywał pojedynki z C.J McCollumem. Ale 3. obrona ligi Gregga Popovicha wyjęła z tego meczu Al-Farouqa Aminu i rzuty za trzy punkty ze szczytu. Bronili w pick-and-rollu Lillarda i McColluma zupełnie odcinając ich od pull-up jumperów z "top-of-the-key". Blazers trafili co prawda 9 rzutów za 3 punkty, ale oddali ich tylko 22 - najmniej w sezonie. Backcourt Blazers miał przewagę nad obroną Spurs tylko gdy któregoś z nich krył Tony Parker.

Aminu trafił 4 z 11 rzutów i Spurs pokazali, że robienie z niego gracza z piłką, w ogóle oddawanie mu piłki jest złym pomysłem. Zmuszeni przez obronę, Blazers oddali sporo rzutów w ostatnich sekundach akcji. Mieli tylko 9 start, może 1 błąd 24 sekund - ogólnie mecz był czysty, trzymał dobre tempo - ale z 88 rzutów, aż 61 kontestowała obrona Spurs. Nie grało się lekko nawet tym, którzy potrafią zdobywać punkty w tłoku czy przez ręce.

Blazers mieli 10 zbiórek w ataku, zdobyli aż 19 punktów drugiej szansy, 16 po kontrach, ale nie potrafili punktować w ataku pozycyjnym. Ich ruch piłki szukał tylko rąk, a nie wolnych pozycji.

Po przerwie Blazers zaczęli odrabiać starty. Zrobili run 20-8 podkręcając tempo. Aminu zdobył wtedy 9 punktów trafiając 2 rzuty za 3 punkty, Lillard trafił 2 z 3 rzutów za trzy punkty, a cała drużyna zaczęła grać agresywniej i dostawać się na linię. Blazers trafili 7 z 10 rzutów wolnych i na 5 minut do końca kwarty doprowadzili do remisu 66-66.

Na to wszystko odpowiadał LaMarcus Aldridge, ale Mason Plumlee miał sekwencję życia:

Aldridge, który podzielił publiczność na tych "boo" i "dziękujemy, że byłeś z nami" zdobył 23 punkty z 18 rzutów w klasycznym dla siebie i dla Portland występie z mid-range, post-up i grą pick-and-pop z Tonym Parkerem. Tęsknisz?

W trzeciej kwarcie, zaraz po zejściu do szatni Meyersa Leonarda Terry Stotts z konieczności przeszedł w smallball. Spurs zrobili to samo i na parkiecie mieliśmy matchupy Davis-Aldridge i Henderson-Leonard. 

Gerald Henderson w swoim debiucie zdobył 12 punktów z 10 rzutów rozgrzewając się w pierwszej połowie na czwartą kwartę, kiedy trafił wszystkie 4 rzuty i próbował wyciągnąć to spotkanie. Blazers jednak nie odrobili 6 punktów starty do Spurs po trzech kwartach i z każdą kolejną minutą wyglądali gorzej. Nie potrafili wykorzystać złych powrotów do obrony Spurs, mieli tylko jeden przechwyt, nie atakowali szybkim wyprowadzaniem piłki spod własnego kosza. Grali w wolnym jak na niskie ustawienie tempie, oddając naprawdę ciężkie rzuty, nie kończąc spod obręczy. Przegrywali 10, 12 punktami, a próby doprowadzenie do crunch-time skończyły się na rzucie za trzy punkty McColluma na 3:30 do końca, bo minutę później Spurs prowadzili ju 109-99 i było po meczu. 

Mecz z Grizzlies w Memphis w piątek o 3:00

10 listopada 2015

Dlaczego Blazers?





Teraz napiszę to co mnie już gniecie od kilku dni...
8 meczy. 10 % RS. Nasi wysocy. s5 według mr Terry Stotts and Neil Olshey...
MEYERS LEONARD. 5 w całym sezonie, słownie (pięć) zbiórek ofensywnych gracza, 0,6 zbiórki ofensywnej na mecz i 3,8 zbiórek ogólnie. Gracz ma 215 cm wzrostu i zbiera średnio 3,8 piłki w meczu, co daje mu 118 miejsce w całej NBA..
MASON PLUMLEE, nieco lepiej, 17 OFR, co daje 2,1 ORPG (ofensywna zbiórka na mecz) i 7,8 RPG (zbiórek na mecz) i to przy wzroście 211 cm..., porównajcie do innych centrów...
ED DAVIS. Gracz, który jest na boisku mniej niż połowę czasu niż ci dwaj wymienieni mistrzowie, ale ma następujące staty: 2 zbiórki ofensywne na mecz i  7,5 zbiórki w meczu, gdzie średnio gra tylko 20 minut...
NOAH VONLEH. 5 w całym sezonie zbiórek ofensywnych, 2,6 RPG na mecz przy 13 minutach gry...
Najlepiej zbierającym w drużynie jest zawodnik z poz nr 3 A.F. Aminu - 8,1 RPG.

Do czego zmierzam? Podsumowując te statystyki i ogólny obraz gry, współczując bardzo serdecznie Lillardowi, McCollumowi i niskim skrzydłowym stwierdzam, że dopóki to (co napisałem powyżej) się nie zmieni, nie zamierzam juz nigdy więcej....

PS. 13.11. 2015r.
Właśnie widzę, że Meyers "The Legend" :) wypadł ze składu, więc jest szansa, że za chwilkę przeproszę się z tym zespołem, zobaczymy co trener na to

Blazers łapią doła w górach Colorado


Blazers(4-4)@Nuggets(3-4) 104:108

Mecze dzień po dniu nie są zapewne najprzyjemniejszą częścią pracy koszykarza NBA.  Gracze Blazers po dojmującej porażce u siebie z Detroit zamiast leczyć splin domowymi sposobami musieli udać się w gości do Denver. I wiadomo było, że albo pogłębią swoja depresję, albo ewentualnym zwycięstwem odbudują  morale zdewastowane przez spółkę Drummond&Jackson.

9 listopada 2015

Niewiarygodna porażka z Pistons



Przez 36 minut Trail Blazers mieli wszystko aby wygrać ten mecz. Mieli pull-up jumpery Lillarda, McColluma i Allena Crabbe'a z półdystansu po pick-and-rollach. Mieli akcje pick-and-pop z trafiającym niekontestowane trójki Meyersem Leonardem. Mieli ekstra podania od Masona Plumleego, obronę od Al-Farouq Aminu i nawet Noah Vonleh nie był najbardziej znerwicowanym graczem na parkiecie. Po pierwszej połowie Blazers prowadzili 57-47 i przez kolejne 12 minut zwiększali swoją przewagę do 14, do 16 i do 18 punktów, by koniec trzeciej kwarty nieco zwolnić, ale i tak prowadzić 13 punktami. Nic nie zapowiadało przegranej.

Blazers grali sporo akcji dribble pitch, sporo pick-and-rolli i sporo trafiali nawet po penetracjach, gdzie guardzi umiejętnie unikali zasięgu ramion skaczącego Andre Drummonda. Po fantastycznych i niemal bezbłędnych 12 minutach od Damiana Lillarda, Blazers pracując do tego bardzo dobrze w obronie prowadzili 32-23, kończąc pierwszą kwartę runem 12-2.

Andre Drummond w samej pierwszej kwarcie miał 10 zbiórek, w tym 4 na atakowanej desce. Terry Stotts zareagował dosyć szybko i od mniej więcej połowy pierwszej kwarty po rzutach graczy Pistons, w paint znajdowało się co najmniej 4 zawodników Blazers, momentami nawet wszyscy - od guardów po centów - walczyli z Drummondem w paint, ale ten jeśli nie skakał, to po prostu wyciągał ręce na 27 zbiórek w całym meczu, w tym 9 w ataku - Plumlee i Leonard zrobili choke pod obiema tablicami (razem mieli 7(!) zbiórek). Pistons wzięli pole trzech sekund od Blazers i zdobyli tam 54 ze swoich 120 punktów, mając aż 18 zbiórek w ataku i 27 punktów z ponowień, po których albo dobijał Drummond albo Pistons rzucali za trzy punkty.

Obrona Blazers wyglądała naprawdę dobrze przez około 38 minut. Nie wymuszali strat, ale poza oddawaniem punktów spod obręczy, pracowali na dystansie (7-19 za trzy Pistons w 3 kwartach) gdzie backcourt Jackson - Pope zatrzymali na 10 celnych rzutach z 25 oddanych. Do tego ich obrona w pick-and-rollu była lepsza niż dobra - wiedzieli kiedy zrobić switch z boku parkietu, wiedzieli kiedy wyjść wyżej gdy Jackons grał pick-and-pop z Ersanem Illyasową (6 punktów, 2-5 z gry). Wiedzieli, że Marcus Morris będzie przechodził do low-post - trafił 2 z 6 rzutów z obu bloków - że zdobywa tam 1 punkt na posiadanie i że mogą z tymi rzutami żyć.

Wielką siłą Blazers w tym sezonie, jest zatrzymywanie większych runów przeciwników. Gdy Pistons zdobywali 5-7 punktów z rzędu, natychmiast odpowiadali szybką serią dwóch rzutów za trzy punkty, albo kilkoma rzutami po koźle z mid-range. Mieli po prostu odpowiedź na większość tego co robili gracze Stana Van Gundy'ego... aż do czwartej kwarty.

Jeszcze zanim Blazers oddali 41 punktów w ostatnich 12 minutach ich egzekucja w ofensywie po raz kolejny wyglądała fantastycznie. 6 atak w NBA - zdobywają 104.5 punktów na 100 posiadań - rzucał dużo z mid-range i za trzy i trafiał. Tak wyglądał ich shotchart po trzech kwartach:

Damian Lillard rzucił wtedy 21 punktów z zaledwie 9 rzutów. Allen Crabbe był perfekcyjny: 6-6 i 13 punktów, Meyers Leonard zdobył 17 punktów i trafił 3 z 5 rzutów za trzy punkty. Blazers przez dobrych kilka minut w trzeciej kwarcie klepali pick-and-pop Lillard/Leonard, który albo otwierał niekontestowane trójki dla centra, albo prowadził Lillarda do rzutów z mid-range i penetracji. Pistons nie mieli na to odpowiedzi, aż do połowy trzeciej kwarty gdy zaczęli Lillard podwajać. Zrobili to tylko dwa razy, ale Blazers nie zdobyli wtedy punktów. 

Po trzeciej kwarcie 92-79 i tutaj naprawdę nie mogło wydarzyć się nic złego.

C.J McCollum rzucił 18 punktów z 17 rzutów, ale nie trafił żadnej trójki. Grał przeciwko rezerwowym lineupom Pistons i przeciwko Steve'owi Blake'owi, który wrócił do Rose Garden z klasyczną do siebie linijką: 3 punkty, 3 asysty oraz złą obroną. McCollum punktował na Blake'u i to na nim zdobył swoje jedyne punkty w czwartej kwarcie. 

Na 9 minut do końca spotkania Blazers prowadzili 9 punktami. 

Przez poprzednie 36 minut dbali o piłkę, podawali ją sobie - mieli 22 asysty przy 38 celnych rzutach - popełnili tylko 13 start. W czwartej kwarcie mieli ich aż 10, co zupełnie rozstroiło ich atak, a powroty do obrony tylko pokazały dlaczego Blazers oddają prawie 20 punktów po stratach. Reggie Jackon był fantastyczny w transition, na każdym metrze kwadratowym Rose Garden. Trafił 10 z 11 rzutów, punktował po pull-upach - po właśnie takim rzucie na ponad 5 minut do końca Blazers prowadzili tylko 4 punktami. Minutę później po 8 czy 10 czy 13 - to bez znaczenia - punktach z rzędu point guarda Detroit był już remis.

Blazers jeśli nie tracili piłki, to oddawali złe i pochopne rzuty. Nie było w  tym meczu crunch-time, nie było w tym meczu, w jego końcówce dobrych decyzji Terry'ego Stottsa. Aż przez 9 minut grał dwójką wysokich, którzy za wolno wracali do obrony i dopiero na 2:40 do końca, Stotts po raz pierwszy w tym meczu zagrał smallballem z Meyersem Leonardem na pozycji numer pięć. Blazers przegrywali już jednak 11 punktami po potężnym runie 30-6 i brakowało im cierpliwości w tworzeniu akcji, w rozsądnym prowadzeniu posiadań. Każdy gracz oddawał złe rzuty, i tylko Lillard oraz Plumlee w czwartej kwarcie dostali się po razie na linię. Zabrakło Blazers wszystkiego, zabrakło tych Blazers z pierwszej, drugiej i trzeciej kwarty, a próbujący się ratować Stotts zaczął nawet "hackować" Andre Drummonda. Było już jednak za późno.

To trzecia porażka Blazers w tym sezonie. Kolejny mecz dzisiaj w Denver o 3:00.

6 listopada 2015

Blow out z Memphis


Memphis (3-3) @ Portland (4-2) 96-115


Po raz kolejny zastanawialiśmy się, jak w meczu TrailBlazers wypadnie nasz obwód (o którym już wiemy, że decyduje o wyniku), jak wysocy (którzy grają w kratkę) oraz jakie warunki postawi nam drużyna przeciwna. Tymczasem w meczu back-to-back, który zapowiadał się na naprawdę trudny i do przerwy był dosyć wyrównany, Portland odpaliło wszystkie swoje atuty i w drugiej części spotkania odjechało przeciwnikom w siną dal, po raz kolejny potwierdzając, że tutaj nie będzie tankowania. Nie, jeśli w składzie jest taki twardziel, jak Damian Lillard. 

5 listopada 2015

Wygrana w Salt Lake City



Portland Trail Blazers pokonali Utah Jazz 108-92 i wygrali trzeci mecz w tym sezonie. Po bardzo wolnym spotkaniu w tempie 96 posiadań, bez przechodzenie do transition (tylko 12 punktów Blazers w kontrach), zdobywania punktów po stratach - 9 strat Jazz, 19 Blazers ale aż 6 Lillarda - i nieregularnego up-tempo, Blazers mają trzy zwycięstwa w pierwszych pięciu meczach sezonu.

Blazers mają jeden z 10 najszybszych ataków w NBA, ale nie było w tym meczu fajerwerków. Damian Lillard i C.J McCollum rzucili razem 62 punkty (Lillard - 35, McCollum 27) z 39 rzutów. Trafili 8 z 16 rzutów za trzy punkty (reszta zespołu 3/9), ale nie było to tak efektowne jak pierwsza kwarta McColluma z Pelicans, i tak jak mogłoby być gdyby oba zespoły grały ten mecz w Rose Garden.

Blazers przez 48 minut mieli mecz pod kontrolą. Od pierwszej do ostatniej kwarty. Nawet na 6 minut do końca spotkania gdy Jazz z 13 punktów straty zbliżyli się na 7. Po time-oucie Terry'ego Stottsa, Damian Lillard trafił pull-up jumpera, następnie Aminu zagrał bardzo dobrą obronę na Gordonie Haywardzie - wymusił stratę i faul - a na celny rzut Rodney'a Hooda odpowiedział C.J McCollum. Blazers do końca meczu nie oddali prowadzenia. Blokowali każdy run Jazz, każdy moment, który zapowiadał punktowy zryw graczy Quina Snydera. Z nawiązką odpowiadali na każdą stratę punktów, robiąc spokojny blowout. 

W końcówce pierwszej kwarty Meyers Leonard opadając po rzucie stanął na stopę Trevora Bookera i skręcił prawą kostkę. Zastąpił go Ed Davis i Terry Stotts grał więcej minut klasycznym smallballem, z Aminu i Moe Harklessem na pozycjach numer cztery. To nie byli szybsi Blazers. Stali tak samo szeroko, ale grali lepiej w obronie z Davisem na środku niż z którymś z dwójki Leonard - Plumlee.  Lepiej rotowali, lepiej przemieszczali się z paint na obwód, Ed Davis czyścił błędy Lillarda i McColluma.

Plan na mecz zakładał przechodzenie pod zasłonami stawianym point-guardom Jazz, ale Raul Neto trafił 2 z 3 rzutów za trzy punkty w pierwszej połowie, a Trey Burke w trzech ostatnich meczach trafił 53% wszystkich swoich rzutów i po pierwszej kwarcie Blazers bronili pick-and-rolli tak jak zwykle. Damian Lillard jednak nie musiał pracować w defensywie tak ciężko jak w poprzednich czterech meczach, ponieważ grę w ataku brał na siebie Gordon Hayward, którego Al-Farouq Aminu i Mo Harkless (15 punktów i 10 zbiórek) ograniczyli do 7 celnych rzutów z 20 oddanych.

Dobry mecz zagrał Mason Plumlee. Na 12 punktów i aż 16 zbiórek w matchupie przeciwko Rudy'emu Gobertowi i Derrickowi Favorsowi. Trafił jednak tylko 2 z 9 rzutów wolnych, i skuteczność z linii, nie tylko jego, ale całej drużyny staję się kolejnym problemem.

Blazers wymuszali faule penetrując pod obręcz w zasadzie każdym graczem. Oddali 30 rzutów spod samej obręczy, zdobyli 44 punkty w paint i prawie, prawie zdominowali tam frontocurt Jazz. Gobert i Favors mieli co prawda 6 bloków, ale spacing Blazers - bardzo pozytywna rzecz na przestrzeni pięciu spotkań - który Stotts utrzymywał niską piątką (oprócz fragmentu gdy na parkiecie przebywali w tym samym czasie Davis i Plumlee) skutecznie wyciągał ich z paint. Dużo szczęście mieli Blazers, że Derrick Favors i Utah Jazz nie potrafili punktować w post-up przeciwko froncourtowi Aminu-Davis czy Harkless - Plumlee. Wtedy ten mecz mógłby potoczyć się zupełnie inaczej. Brakowało agresji zarówno ze strony Jazz jak i Blazers.

Blazers nie mieli problemu z obroną wolno grającego ataku Jazz. Zatrzymali ich na 37.5% skuteczności, na tylko 5 trójkach i na 9 asystach przy 33 celnych rzutach. Atak Quina Snydera wyglądał źle, w porównaniu z tym co już w tym sezonie Jazz zdążyli pokazać. Nie było idealnego niemal timingu w setplayach, egzekucja zagrywek trenera Snydera była na bardzo niskim poziomie. Jazz wykonali mnóstwo podań, ale nie potrafili przekuć ich na asysyty. 

To nowośc, że Ci Blazers potrafią wygrywać mecze przy pomocy obrony (chociaż nawet w tym meczu łatwo gubili krycie), ale też Terry Stotts zrobił kawał dobrej skautingowej roboty, czytając zagrywki Jazz na mid-range jumper Gordona Haywarda. 

Atak Blazers to cały czas atak Lillarda i McColluma. Zależy od tego co ta dwójka zrobi z piłką. McCollum nie miał problemów z mijaniem w pick-and-rollu obrońcow i trafaniem floterów nad rękoma Rudy'ego Goberta czy pull-up jumperów. Damian Lillard był in-the-zone cały wieczór trafiając przez ręce, po koźle, penetrując. Byli agresywni po zasłonach wysokich graczy i samolubni. Raz jeszcze poszli w izolacje. Tylko 7 asyst od tej dwójki, tylko 11 asyst całego zespołu. 

Defensywnie natomiast backcourt Blazers potrzebuje jeszcze albo naprawdę wysokich celów i słusznej motywacji, albo lepszych weteranów na ławce, albo bardzo dobrych trenerów od obrony. Zastanawiam się czy Terry Stotts mógłby na przykład zaczynać mecze z Harklessem albo Crabbem w piątce na pozycji numer 2 i w stuprocentach przejmować rezerwowe matchupy właśnie McCollumem.

Pozostali gracze byli mało widoczni. Allen Crabbe nie trafił rzutu, Noah Vonleh w 13 minut nie zrobił nic. Kaman, Montero, Frazier, Connaughton nie zagrali ani minuty.

Dzisiaj o 4:30 kolejny meczy. W Portland, Blazers zagrają z Memphis Grizzlies.

3 listopada 2015

Kiedy Lillard staje się wilkiem



Blazers (2-2)@ Wolves(2-1) 106:101

Zaczęło się pięknie i wzruszająco od wizualno-muzycznego wspomnienia zmarłego w ubiegłym tygodniu Flipa Saundersa. To jedno z tych wspaniałych doznań estetycznych, których za wszelką cenę chcielibyśmy uniknąć... Potem był mecz.

1 listopada 2015

Długa droga przed Blazers

Suns (2-1) @ Blazers (1-2) 101-90

Długa droga przed Blazers jawi się jeszcze w przebudowie drużyny. To, co mamy teraz, ten nie najgorszy zaciąg z tegorocznego off-season, nie wystarczy na wygrywanie dużej ilości meczy, z tego powodu, że nasz team jest niezbilansowany. Obwód (przynajmniej w ataku) funkcjonuje nieźle, choć gdy nie będzie trafiał jak natchniony, mecze będziemy przegrywać. Bo nie mamy w drużynie wartościowych wysokich.