30 kwietnia 2016

Witamy w drugiej rundzie


Clippers @ Blazers 103-106

Witajcie w drugiej rundzie! PTB pokonali Clippers w must-win meczu, choć nie przyszło im to wcale tak łatwo, jak można by się spodziewać. A można było po łatwej wygranej w LA, zapowiedziach sztabu medycznego LAC oraz nastrojach wśród kibiców i fachowców. Wręcz przeciwnie, mecz wyrwany, wyszarpany w samej końcówce ze stawiającymi zacięty opór gośćmi prowadzonymi przez Doca Riversa. Pod nieobecność Paula i Griffina pałeczkę przejęli Jamal Crawford i grający z rozbitym łukiem brwiowym A. Rivers. Ta ekipa, którą wszyscy skazywali na pożarcie, pożreć się nie dała. Obejrzeliśmy więc horror z sukcesem w tle. Taka rzeczywistość RipCity.

28 kwietnia 2016

Mecz 5: BEAT LA

Blazers @ Clippers (3-2) 108-98

Losy rywalizacji tej pary rozstrzygnęły (?) się w gabinetach lekarskich. Wtorkowo-środowe kontuzje dwóch podstawowych graczy Clippers to koniec ich marzeń o dalszej walce w Play Off. Kto, jak nie fani Portland TrailBlazers, mogą lepiej zrozumieć ten ból. Oden, Roy, czy ostatnio Matthews to nazwiska, które nie pozwalają cieszyć się z cudzego nieszczęścia.

26 kwietnia 2016

Game 4. Al-Farouq Aminu i Blazers wracają do gry




Clippers @ Blazers(2:2) 84:98

Którzy Blazers są prawdziwi,  bladzi, jakby onieśmieleni swoja obecnością w Playoffs 2016 z pierwszych dwóch meczów, czy może Ci agresywni i pewni siebie ze zwycięskiej soboty? Odpowiedź na to pytanie mieliśmy otrzymać w meczu nr 4.

24 kwietnia 2016

Wiktoria


Clippers (2-1) @ Blazers (1-2) 88-96


Wydawało się, że będzie jak przed rokiem - że Trail Blazers nie podniosą się, że poddadzą mecz i oddadzą go w sferze 1. mentalnej, 2. fizycznej pod koszem (bo wiecie, że naszymi TAM gwiazdami są Plumlee i Davis) jak rok temu z Memphis oraz 3. na obwodzie, gdzie obrońcy stopują nasz duet Lillard-McCollum. Tym razem było inaczej, Tym razem wygraliśmy mecz, a pomogli nam chyba dziennikarze NBA, którzy dzień wcześniej wybrali CJ-a na MIP sezonu. I to zrobiło różnicę.

21 kwietnia 2016

Mecz 2: Na Zachodzie bez zmian

Blazers @ Clippers (0-2) 81-102
Minus dwadzieścia w niedzielę, minus dwadzieścia jeden w środę. Tak na razie wygląda rywalizacja, która przed pierwszą rundą zapowiadała się na najbardziej ekscytującą.

18 kwietnia 2016

Game1: Trail Blazers zaczęli od porażki



Portland Trail Blazers przegrali pierwszy mecz z Los Angeles Clippers 95-115. Damian Lillard rzucił 21 punktów, CJ McCollum nie trafił 10 z 13 prób, a fatalni starterzy nie mieli wsparcia z ławki - poza Geraldem Hendersonem. 28 punktów Chrisa Paula, który raz jeszcze wszedł do głowy Damian Lillarda i bawił się na zasłonach. Kilka dunków i 19 punktów Blake'a Griffina oraz bardzo dobra obrona Clippers na każdym zawodniku z Portland.

Ktoś powie: to jeden mecz, jedna porażka, ale jeśli Trail Blazers chcą przeżyć w tej serii muszą wygrać drugie spotkanie i pokazać, że hmm... są w stanie zagrozić Clippers, a co najmniej prowadzić wyrównaną walkę przez 48 minut - nie przez większość pierwszej połowy, bo to żadne pocieszenie. Nie wydaje mi się, że przy stanie 0-2 Trail Blazers wygrają 2 mecze w Rose Garden. Nie z zespołem, który przeważa talentem i matchupami i nie na tak niskim - momentami żenującym - poziomie intensywności w obronie. To było widać i to - razem z defensywnym schematem Doca Riversa - zrobiło Los Angeles Clippers pierwszy mecz.

Lillard przegrał z Chrisem Paulem, CJ McCollum z JJ Redickiem, Maurice Harkless i Al-Farouq Aminu z Blake'iem Griffinem, ale też w obronie na high-screens wysokich Clippers dla rozgrywającego - tutaj pole do popisu dla Terry'ego Stottsa: czy ustawić ice, czy może zmieniać krycie, czy bronić bardzo wysoko, wreszcie jak w tych akcjach reagować na JJ Redicka na słabej stronie.

Cały talent Blazers przegrał z talentem Clippers i to będzie się powtarzać. Dlatego tak istotne będą usprawnienia coacha Stottsa, wielkie mecze graczy, po których oczekujemy wielkich spotkań - Lillard - lepszej gry na wielu płaszczyznach od zawodników drugiego planu - chociażby CJ McCollum - i przede wszystkim obrony. Agresywnej i mądrej.

Bez wymuszonych zmian krycia, bo Lillard wie, że nie da rady zatrzymać CP3, który zaraz zrobi cross w prawo i trafi pull-up z mid-range. Nie. Zmian krycia pełnych chęci do gry 1 na 1 w obronie, takich w których zawodnik A nie odpuszcza nawet jeśli będzie z góry skazany na porażkę w konkretnym mismatchu. Tego nie było, a co ważniejsze i niepokojące - nie ma tego od jakiegoś czasu. Cały czas typuję szalone 4-2 dla Trail Blazers, ale rzeczywistość jest taka, że bez jechania na tyłkach, bez bardzo dobrej obrony na pozycjach 1-2, ta seria skończy się szybciej niż chyba wszyscy zebrani tutaj chcemy.

Do poprawy obrony, ale też atak. Clipps skutecznie zostawiali bez krycia Aminu, który trafił tylko 3 z 12 rzutów, a gracz, który go krył pomagał przy każdym pick-and-rollu, przy każdej próbie ścięcia, przy każdej próbie gry na jeden krótki i szybki kontakt. Blake Griffin nie musiał wychodzić poza promień 5 metrów od obręczy, tym samym DeAndre Jordan wysoko bronił ball-handlerów Blazers. Stotts próbował ratować mecz swojego zespołu, ale też występ Aminu, więc ten grał z piłką i nie był zagrożeniem, stawiał zasłony i nie był zagrożeniem. Ani w rollu, ani tym bardziej jako pick-and-pop opcja. Duża szansa i to nie dobrze dla tego zespołu, że nie trafiający spot-up rzutów Aminiu, na dodatek pozbawiony wartości w defensywie - nie dał rady na Blake'u Griffinie (cały zespół nie dał, bo zmieniali kryci na pickach Griffina) straci w kolejnych meczach kilka minut na rzecz... no właśnie kogo?

Motion-offense Blazers zniknęła w tym meczu. Bez ruchu, bez spacingu w wielu posiadaniach, bez planu B, C, D, E i tak dalej. Jakby jeden prosty pick-and-roll miał pokonać obronę, która w pięciu broniła czterech graczy, a nawet 3, bo podobnie jak Aminu Clippers potraktowali Masona Plumleego.

Terry Stotts nie odpoczywa i bierze się do roboty. Mam nadzieję, że psycholog zespołu również, bo 21/8 Lillarda nie pomogło drużynie tak, jak 21/8 point-guarda w NBA powinno.

Mecz numer dwa w czwartkowy poranek o 4:30.

15 kwietnia 2016

Never doubt RipCity



To był fantastyczny sezon w wykonaniu Portland Trail Blazers.
Po letniej rewolucji w składzie nikt nie przypuszczał, że Lillard, z czterema nowym partnerami u boku, osiągnie bilans 44-38 i wejdzie do playoff z 5. pozycji przed Dallas, Memphis i Houston. No, prawie nikt.  Czy to sprawa genius loci (jako jedyny z nas dotknął/powąchał atmosfery w Moda Center), czy nadprzyrodzonych mocy, w każdym razie...

 
Z kolei w zabawie we wróżby na 20 pytań najlepszy okazał się @Behemot, który udzielił 15. poprawnych odpowiedzi, jako jedyny przewidział, że LaMarcus Aldridge zostanie wybuczany w Moda Center oraz, że na mecze Blazers będzie przychodzić mniej widzów niż w ubiegłym roku.
 
Sezon regularny, to zaskakująco miła, ale jednak  przeszłość. W niedzielę start zmagań z Los Angeles Clippers. Trzy porażki z ekipą CP3, z których- ta -zabolała najbardziej, nie napawają optymizmem. Portland nie ma odpowiedzi na Blake Griffina, ale ten, po kontuzji, pod względem fizycznym, nie wygląda dobrze. JJ Redick nie musi uciekać obwodowym Blazers w nieskończoność.  DeAndre Jordana można hackować już od początku meczu;)Allen Crabbe i Gerald Henderson z ławki rezerwowych  mogą zrobić różnicę. Choć wielu ekspertów to właśnie w parze Blazers- Clippers widzi szansę na najbardziej zażarty pojedynek w I rundzie tegorocznych playoff, nie będzie łatwo. Portland  wypada zaskakująco blado przeciwko LAC w rzutach za trzy punkty, trafiając zaledwie 28,6%, przy średniej 37,1% w całym sezonie. Rywal rzuca z 35% skutecznością. Ludzie Stottsa wygrywają za to na deskach 49:46 i w zdobyczach z paint 40:34. Jakkolwiek na to nie spojrzeć przed nami emocjonujące dni:
 
 
 
 
 
A jak Wy widzicie szanse Blazers na drugą rundę przeciwko Golden State Warriors?
 
Pamiętajcie, "Never doubt RipCity"

14 kwietnia 2016

Ostatni mecz w sezonie zasadniczym


Denver (33-49) @ Portland (44-38) 99-107


Ostatni mecz w sezonie zasadniczym nie przyniósł spodziewanych emocji, a to z powodu wcześniejszej porażki Dallas u siebie z rezerwami San Antonio, co oznaczało dla nas pewne miejsce nr 5 na zachodzie oraz wymarzoną (?) pierwszą rundę z LAC. Dlaczego Dallas przegrali, tego nie wiemy, może są tak słabi, a może nie wierzyli w Memphis ani Denver. Tak czy inaczej zawodnicy Portland mieli ten wynik w głowach, co nie przełożyło się na większą intensywność gry. W takiej sytuacji Blazersi zagrali dla kibiców. A Damian Lillard miał okazję pobić kilka rekordów.

10 kwietnia 2016

Fatalna porażka z Wolves i jej konsekwencje


Wolves (28-52) @ Blazers ( 43-38) 106:105

Po dzisiejszych wydarzeniach w Portland można by napisać jak:
1.  Niechlujny mecz zagrali Blazers- 17 strat wobec 11 rywali, ze wspomnę tylko o Aminu znów dryblującym na własnej połowie, czy obrońcach nie potrafiących  dostarczyć piłki do post.
2.  CJ McCollum, w kolejnym już meczu, źle prowadzi grę, kompletnie nie panując nad wydarzeniami na parkiecie i przeciwnik w drugiej kwarcie odjeżdża Blazers, dzisiaj była to Minnesota
3. Jak ławka rezerwowych, tym razem, nie pomogła-34:23 dla zmienników Wolves
4. Ed Davis stracił panowanie nad strefą pod koszową, dając Townsowi, Diengowi czy Muhammadowi okazję do zbyt wielu punktów z ponowień
5. N.Bjelica z 11 punktami (2/3 za trzy), z ławki, przypomniał, że jeszcze nie raz zatęsknimy za naszą kontrowersyjną stretch-4
6. Andrew Wiggins przez cały mecz mordował bezkarnie Blazers z półdystansu
7. Solidny mecz zagrał Mason Plumlee-15pkt, 15 zbiórek. Bez jego obecności na parkiecie zdychała obrona( patrz pkt 4), niedomagał też atak. W kluczowym momencie, na półtorej minuty przed końcem, przy sześciopunktowej stracie, wygarnął piłkę z rąk T. Prince'a i przywrócił Blazers do gry.
8. W decydującym momencie  drużyna popełnia błąd pięciu sekund, nie potrafiąc wprowadzić piłki do gry ( bohater pkt. 7) 
 
Mimo tego wszystkiego Blazers mogli wygrać ten mecz, bo Damian Lillard, przypomniał wszystkim, co stworzyło jego pozycje w tej lidze. Niestety później Karl Anthony Towns zdobył, być może, najłatwiejszego game winnera w życiu. I nie jest już tak istotne dlaczego Terry Stotts w tej ostatniej akcji, nie zdecydował się rzucić przeciwko KAT-owi ( okrutna kompatybilność akronimu z  tym co zrobił Blazers) kogoś wyższego, niż Al.-Faraouq Aminu. Portland doznali fatalnej porażki, biorąc pod uwagę okoliczności w jakich się to dokonało i, co gorsza, perspektywę walki o 5. pozycję w playoff.
 
 
Teraz już nie wszystko zależy od  PTB. Pierwsza runda z LAC zostanie zapewniona jeśli Blazers wygrają z Denver, a Dallas przegra choć 1 z 3 meczów. Grają z LAC, UTA na wyjeździe oraz  SAS u siebie. Równy bilans obu ekip premiuje Mavs, maja z nami tie-breakera. Wydaje się, że wszystko będzie decydować się w Salt Lake City, gdzie Jazz będą walczyć o wejście do playoff. Ani Clippers, ani też Spurs nie mają tak istotnej motywacji. Zagrożenie ze strony Memphis jest mniejsze, bo nawet wobec porażki Blazers z Nuggets musieliby zwyciężyć LAC i GSW w meczach wyjazdowych. Spadamy na 6. pozycję, jeśli nie damy rady w ostatnim meczu, a Mavs zaliczą co najmniej 2-1. Fatalna noc przeciwko KAT&Wiggins Co. skomplikowała sytuację, ale nie przekreśliła szans na upragnione(?) 5. miejsce. Będzie o wiele łatwiej jeśli Blazers nie prześpią ostatniego meczu sezonu, tak jak zrobili to dzisiaj.
 
 

7 kwietnia 2016

Witamy w play-off


Oklahoma (54-25) @ Portland (43-37) 115-120

W 80-ym meczu sezonu zasadniczego Portland Trail Blazers zakwalifikowali się do rozgrywek post-season 2015-2016 i będą walczyć o tytuł mistrza NBA w play-off. Zawdzięczamy to nie tylko zwycięstwu nad OKC, ale tez porażce Houston Rockets. Pierwszym rywalem będzie albo dzisiejszy oponent, albo Los Angeles Clippers. Raczej nie grozi nam całkowite załamanie formy w ostatnich meczach i eksplozja talentu Dallas bądź Utah, przez co unikniemy mocnych GSW i SAS. Choć ci inni też są mocni.

6 kwietnia 2016

Sweep z Sacramento

Portland (42-37) @ Sacramento (31-47) 115-107

 

Udało się wygrać bardzo ważny mecz w Sacto, co oznacza nie tylko sweep na Królami w tym sezonie (4-0), ale też utrzymanie przewagi nad goniącymi Utah, Dallas i Houston. No i wciąż jeszcze myślimy o dogonieniu Memphis, obawiając się jednak bardziej Duranta i Westbrooka w pierwszej rundzie niż CP3 i Blake'a. Czy słusznie, to się okaże. Konfrontacja z LAC w dużej mierze zależy od głowy Damiana Lillarda, z kolei z OKC więcej będzie zależeć od obrony. Tymczasem Memphis wygrywa swój mecz, odsyłając Chicago na ryby. Końcówka sezonu coraz bardzie ciekawa.

4 kwietnia 2016

Dystans do Mistrza

Blazers (41-37) @ Warriors (69:8) 111:136
Czwarty pojedynek Portland TrailBlazers z najlepszą obecnie (słowo "obecnie" tutaj bardzo istotne, bo wcale nie jestem pewien czy sytuacja nie zmieni się jeszcze w tym sezonie) drużyną ligi był - wbrew końcowemu wynikowi - najbardziej wyrównany, i najbardziej miarodajny w odpowiedzi jak dużo dzieli jeszcze nieopierzonego, acz ambitnego młokosa od statecznego Mistrza. Nie jest to dylemat jakoś bardzo martwiący fanów drużyny z Oregonu, bo przed sezonem jeżeli już zadawano sobie jakieś pytania, to o dystans do drużyn, które obecnie znajdują się za plecami Portland.

3 kwietnia 2016

RozŻARzone głowy

Heat (44-32) @ Blazers (41:36) 93:110
Miami Heat osłabione brakiem Wade'a i Bosha nie stanowili większej przeszkody dla rozpędzonych w pogoni za piątą lokatą Konferencji Zachodniej - Blazers.

Tylko przez 14 minut goście dotrzymywali kroku zespołowi Stottsa. Przez 10 minut drugiej kwarty, prowadzona przez McColluma drużyna rzuciła rywalowi 39 punktów, tracąc 17. Losy meczu się rozstrzygnęły. Zbilansowany atak (McCollum, Lillard, Henderson, Plumlee, Crabbe, Harkless) i wystarczająco przyzwoita na osłabionego przeciwnika obrona - w pełni wystarczyła. Kibice Blazers tym razem mogli spokojnie rozkoszować się drugą połową meczu. A emocji w tym sezonie, i co za tym idzie nerwów, z pewnością będą mieli jeszcze aż nadto.
Największe owacje w Moda Center otrzymał Chris Kaman po swojej rozkoszująco eleganckiej akcji podkoszowej.

Blazers "dobili" do 41 zwycięstwa. Tyle samo mają Memphis. Z marszu mecz w Golden State, z trochę rozkojarzonymi porażką z Boston - Wojownikami. Nie wiadomo czy zagra Bogut.

ptb

2 kwietnia 2016

Z wizytą w Detroit


 
Miałem nie pisać relacji, ale jako, iż znów mam 2 godziny oczekiwania na samolot po spóźnieniu na właściwy to trzeba czas zagospodarować

Po „wielce” interesującej wizycie w Milwaukee, gdzie tylko się utwierdziłem w przekonaniu, iż NBA nie jest dla mnie, jeżeli chodzi o coś innego niż Portland Trail Blazers zjawiam się w Cleveland, gdzie po kilku zaplanowanych wydarzeniach pozostaje mi do dyspozycji cały dzień do zagospodarowania. Jako, iż pogoda jest tego dnia parszywa i spacerek po mieście raczej nie nastraja optymistycznie sięgam po telefon- pojawia się opcja Detroit-Dallas. Cóż wszystko składa się, aby jednak ten mecz zobaczyć ponieważ

  1. Pada bez ustanku
  2. Pierwsze spojrzenie na wypożyczenie samochodu i nagle oferta „Last Minutes” i to nie byle jaka- jeden dzień w cenie warszawskiego rowerka miejskiego. Dodatkowo żaden Opel Corsa tylko…. Dodge Charger. Tego nie można odpuścić.
  3. Do Detroit jest około 2,5 jazdy. Nie jest źle a już w tym wozie to naprawdę rewelacja. Dodatkowo w USA są dwa wielkie plusy przemieszczania się w ten sposób. Pierwszy, mniejszy, to oczywiście drogi. Drugim pozostają…. Stacje radiowe. Naprawdę. Ilość rockowego i metalowego grania jest ogromna a jakość….. o ile w Polsce nie mogę słuchać nawet znanych rockowych stacji tak tam żyć nie umierać. Przepaść.
  4. Pojedynek Dallas żywo mnie interesuje z powodów PTB. Dodatkowo Detroit też walczy o play-off więc zapowiada się całkiem dobry mecz
  5. Zobaczenie Iron-mana nie chodzi piechotą podobnie jak bluzganie Feltona. Dodatkowo gdzieś tam będzie się szwendał Blake
 


Tak więc ruszam, a po drodze bilety. Ceny umiarkowane- drożej niż w MIL o wiele taniej niż w RIPCITY. Oczywiście, aby tak pięknie nie było w Detroit warunkiem wstępu jest bilet wydrukowany a nie w aplikacji internetowej więc nie mogę tego zostawić tak na ostatnią chwilę. Kupuję na 2 godziny przed meczem rząd 11 centralnie za koszem, wiec miejsca wydają się atrakcyjne. Cena 50$ plus od razu 14$ za parking. Hala Pistons jest daleko na peryferiach i tam nie ma innej możliwości dotarcia jak samochód a gdzieś stanąć trzeba- już raz mi chłopcy z Chicago samochód odholowali w czasie tego wyjazdu
 


 

Przybywam na około 5 minut przed rozpoczęciem meczu i zanim zaparkowałem oraz wszedłem to akurat była prezentacja. Podobnie jak w MIL oglądam ją z góry i udaje się, tym razem bez Coli i frytek, na swoje miejsca. Widoczność rzeczywiście bardzo dobra. Zasiadam wśród gangu Detroit- grupka 8 zakapiorów o średniej wadze 120kilo. Szybkie przywitano w stylu „jo jo Man” i gramy. Nie oceniaj jednak ludzi po wyglądzie. To nie żaden gang. Każdy z grupki ma ukryte zdolności trenerskie i o dziwo każdy zajmował się innym tematem. Ten najbliżej mnie to znawca rzutów osobistych, który dawał dokładne rady Drummondowi. Przeważnie z wiadomym skutkiem co kończyło się ostrą wiązanką w jego kierunku. Kolejny to mistrz rozwiązań defensywnych, trzeci oraz czwarty udzielali się głównie w rozgrywkach ofensywnych kiwając głową kiedy piłka trafiła według nich tam gdzie miała trafić. No i ja w środku…



O publice- jak byłem tutaj podczas meczu Portland, a wtedy DETROIT grało piach to atmosfera była jak w Milwaukee. Teraz? Nie wiem czy wybrałem sektor kibolski, z gangiem na czele, ale doping i okrzyki są żywiołowe. Podoba mi się to. Mecz się o wiele lepiej przeżywa niż mega piknik w MIL. Jako, iż jestem w rzędzie 11 to nawet mam obsługę kelnerską. Gang bierze browarki ja wodę, bo auto (tramwajem raczej nie przyjechali). Może oni o to nie dbają, ja tam wolałbym nie iść za kratki. Generalnie atmosfera jest mocno ok., zapełnienie na dolnych sektorach z 90% na górze 60-70%. Wygląda to nieźle
 
 

Meczyk tym razem nawet oglądam, niestety lub stety Dallas wciąż prowadzi, ale szykuje się zacięta końcówka. Jak Detroit dochodzi na remis to gang szaleje na trybunach a wraz z nim 80% hali. Później jednak sprawy w swoje ręce bierze Iron- Man i jest po czemu. Generalnie to WES ma totalne ADHD to co on wyrabia na tym parkiecie to kosmos

Z ciekawostek: W drugiej kwarcie mamy rozdanie kuponów loteryjnych. Gang o mało się nie zabija o nie, przychodzi do naszego rzędu maskotka Detroit i wybiera jakaś dziewczynkę dwa miejsca dalej. Członek gangu jednak chyba nie zrozumiał tego przekazu bo kupon sobie zatrzymał zamiast podać dalej. To co wydarzyło się zaraz po tym z lekka mnie zaskoczyła- otóż maskotka Detroit tak dopierdzieliła planszą gościowi, iż ja bym się poważnie po tym ciosie nie podniósł. Gang zamarł, ale potraktowali to finalnie jako żart. Kupon finalnie przekazano
 
 


W przerwie mieliśmy występ jakieś gwiazdy raperskiej, oprócz tego w przerwach o dziwo mało dziewczęcych tańców, a te o dziwo były urodziwe.

Osobny temat to Cuban. Gość naprawdę przeżywa te mecze. Siedział przy ławce i cieszył się po wygranej jak dziecko. Przy okazji dyskutował z trybunami. Zejście Dallas do szatni to akurat mój sektor, więc prawie przybijam piątkę z Wesem i gwizdam na kontuzjowanego Feltona. W sumie Dallas mnie nie irytuje- wolę ich niż Houston w play-off
 

Podróż powrotna to jeszcze nocna wizyta w Detroit, ale niech was plotki nie zmylą. To naprawdę fajne miasto i pomimo wielu opuszczonych budynków jest tutaj bezpiecznie. Znajduje nocną knajpkę, kolacja, przy okazji spoglądanie na Boston z GSW i przy super muzyce o 3 melduje się w Cleveland.
 
 
Lucero


1 kwietnia 2016

W pogoni za Niedźwiadkami

Celtics (43-32) @ Blazers (40:36) 109:116
Dzień wcześniej fani Blazers otrzymali prezent od Willa Bartona, który z niewielką pomocą kolegów, pokonał Memphis Grizzlies, co znacznie urealniło perspektywę awansu na 5 miejsce w Konferencji Zachodniej. Warunkiem niezbędnym jest jednak regularne wygrywanie w Moda Center. A zadanie wcale nie było łatwe, bo przeciwnikiem jest taki wschodni odpowiednik Blazers – Celtowie z Bostonu. Czyli drużyna, której też niewielu wyrokowało przed sezonem walkę o czołową ósemkę, a oni zaczynają nawet myśleć o pozycji numer 3. Ścisk na Wschodzie jest jednak jeszcze większy niż w bardziej nas interesującej Konferencji, stąd determinacja obu stron - kończącego miesiąc marzec - pojedynku była nad wyraz widoczna. W Polsce był już kwiecień i wiele aspektów meczu wskazywało na Prima Aprilis.