15 stycznia 2014

Blazers chcą bronić. Dzisiaj mecz z Cavs

Portland Trail Blazers wracają dzisiaj meczem z Cleveland Cavaliers po czterodniowej przerwie, potrzebnej nie tylko ze względu na zbliżające się cztery mecze z Top8 zachodu w pięć dni, ale też z powodu dwóch ważnych rzeczy, które w najbliższym czasie mogą zrobić z Blazers jeszcze lepszy team walczący, już nie o przetrwanie pierwszej rundy, ale o finał konferencji. Ten bardzo optymistyczny scenariusz może skończyć się klapą, ale z drugiej strony w maju, Portland mogą przestać być snem i już na poważnie wejść w rozmowy czy ta drużyna może wygrać cztery mecze w ostatnich dwóch rundach z Thunder, Spurs, a później z Pacers lub Heat?

Zachód jest silny, ale już teraz wybiegamy w przyszłość licząc, ze nadmierna pewność siebie nie będzie grała przeciwko Blazers (mecze z Suns, Kings, 76ers), ale stanie się kolejnym, być może najważniejszym elementem na boisku i w szatni, który każdy z graczy, w każdym kolejnym meczu, będzie musiał wykorzystać jeszcze lepiej niż dzień-dwa wcześniej, opierając się zmęczeniu oraz zwątpieniu w siebie i zespół. To najgorsze co może stać się z Blazers w postseason, gdzie droga do każdej rundy będzie wymagająca.

Blazers kończąc sezon regularny w pierwszej połówce czołowej ósemki, w półfinale prawdopodobnie wpadną na kogoś z dwójki Thunder/Spurs zakładając, że te dwa teamy nie wtopią w pierwszej rundzie. Kończąc sezon dzisiaj, Blazers mieliby przewagę parkietu w dwóch pierwszych seriach grając kolejno z Dallas i Thunder lub Warriors, a przy porażce Spurs np. z Clippers, Portland graliby każdy siódmy mecz w Rose Garden, gdzie szanse na wygraną rosną proporcjonalnie do krzyku ludzi w środku.

Wracając do przerwy. Blazers w cztery wolne dni pracowali nad obroną. To bardzo dobra wiadomość z każdego punktu widzenia, która trafiła do nas w jeszcze lepszym momencie, bo tuż przed meczami z czołówką. Wielokrotnie pisaliśmy, że Blazers muszą nauczyć się bronić na poziomie – może na początek – przyzwoitym. Na takim, który jeszcze nie wygra im spotkania, ale przy słabym dniu w ataku, zdecydowanie pomoże, a w tym sezonie to bardzo rzadki widok, zwłaszcza, że w większości spotkań Blazers na tyle dominowali w ofensywie, że w obronie wyglądali wręcz na szukających odpoczynku snując się na obwodzie czy odpuszczając w paint.

Brakowało skupienia. To słowo klucz używane przez Stottsa, Damian Lillarda i Nicolasa Batuma, mówiącego też, że kilka miesięcy temu Blazers mieli jeden z gorszych treningów, gdy ćwiczyli obronę.

“That was probably our worst practice of the year,” - Nicolas Batum

Przed sezonem Terry Stotts chciał wprowadzić w Blazers podobne schematy obronne, które stosowali Dallas Mavericks, gdy Stotts był asystentem Ricka Carlisle'a. Mavs bronili strefą. To samo miało definiować defensywę Blazers, ale po tych złych tragicznych practise, Stotts odpuścił dalsze próby zrobienia poważnej obrony w Portland jeszcze przed rozpoczęciem sezonu.

“Training camp was a one-and-done day, I didn’t want to touch it because that day didn’t work out very well.” - Terry Stotts

Oglądając Blazers w tym sezonie możemy w jasny sposób określić ich sposób bronienia, zmieniający swoje priorytety zależnie od przeciwników i ich sposobów na zdobywanie punktów. W większości spotkań, Blazers starają się wymuszać głównie rzuty za trzy, kontestować każdą próbę i naciskać na piłkę licząc na stratę i punkty w kontrze. To wszystko działa z różnym skutkiem. Częściej zawodzi i Blazers oddają mnóstwo punktów wyglądając źle i soft głównie w paint, gdzie - jak dobrze wiesz – dzieje się wystarczająco dużo tragedii.

Blazers poprawiając obronę mogą stać się, jak już pisałem wcześniej, bardzo dobrym zespołem z zagrożeniem po obu stronach, wyglądając o niebo lepiej niż w ostatnich dziesięciu spotkaniach (5-5). Tylko same zapewnienia typu „pracujemy, focus, focus, focus” są gówno warte i jeżeli w styczniu nie zobaczymy ani jednego meczu w którym Blazers grają bardzo dobrą obronę, zostając jednocześnie przy swoim ofensywnym flow, będziemy mogli panikować. Pierwsza okazja dzisiaj o 4:00.

Druga rzecz, a właściwie człowiek. C.J McCollum ma za sobą dwa mecze w NBA i papiery na granie. Pytaniem jest czy Stotts planuję grać nim w parze z Damianem Lillardem?

Nie widzieliśmy jeszcze takiego ustawienia, a tuż po drafcie – chociaż jeszcze przed podpisaniem Williamsa – tych dwóch combo-guardów bardzo dobrze panujących nad piłką miało być głównym ustawieniem backcourtu, przy odpoczynku Wesleya Matthewsa. Póki co, w dwóch meczach (Orlando i Boston), McCollum grał głównie z Williamsem jako drugim obrońcą i ani razu nie prowadził ofensywy. To dość zrozumiała decyzja Stottsa, który nie będzie ryzykował i wystawiał od razu McColluma na jedynce, mając Lillarda i Williamsa z ławki, więc tym bardziej ciekawi fakt braku lineupu z Lillardem i McCollumem na obwodzie.

Odpowiadając na pytanie. Tak, Stotts prędzej czy później zacznie grać tą dwójką obok siebie. Blazers zyskali gracza na 20-25 minut, lubiącego catch-and-shoot, będącego też spot-up shooterem, dość dobrą obrońcą z presją na piłce. Zadaniem Stottsa od debiutu, a sięgając wcześniej od momentu ligi letniej, jest wprowadzenie McColluma w system gry i przestawienie go na pozycję numer dwa, pozbywając go jednocześnie kontaktu z piłką. To nie będzie problemem, zważywszy na IQ McColluma i fakt, że w college'u też miewał mecze gdzie grał na obu pozycjach.

To jak Stotts zacznie rozdzielać minuty dla czterech graczy na obwodzie, gdzie tylko Wesley Matthews nie będzie grał jako rozgrywający, tylko pozytywnie może odbić się na zdrowiu. Blazers już teraz są w o niebo lepszej sytuacji niż w ubiegłym sezonie, gdzie Lillard był liderem całej NBA w minutach per mecz i dodanie McColluma na stałe do 10-11 osobowej rotacji (Dorrell Wright w końcu wróci) powoduje, że Blazers mają jeden problem z głowy.

C.J McCollum w najnowszym rankingu Rookie Ladder jest „just missed the cut”.

Z wiadomości bieżących, bo trochę przysnęliśmy w ostatnich dniach.

LaMarcus Aldridge chce zostać w Portland. Bardzo dobra informacja wymazująca drame z lata.

Mo Willimas nie podejmie opcji na przyszły sezon i zostanie wolnym agentem.

Robin Lopez może mieć problemy z plecami. Od kilku dni widzimy Lopeza leżącego przy ławce, prawietak cool jak Larry Bird. Blazers chyba nie mówią nam prawdy, ale sam Lopez twierdzi, że jest ok.
"It’s preventative. I’m fine." - Robin Lopez

Twitter

2 komentarze:

  1. Anonimowy22:35

    Ale proszę dopisać dlaczego Mo chce zostać FA, bo to jest najważniejsze i najlepsze ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Behemot22:50

      Liczy, że dostanie więcej, od Blazers (MLE? Oby nie.), albo kogokolwiek innego. Lub tyle samo, ale chociaż na więcej lat.

      "W większości spotkań, Blazers starają się wymuszać głównie rzuty za trzy, kontestować każdą próbę i naciskać na piłkę licząc na stratę i punkty w kontrze." - no nie wiem czy się z tym zgodzę. Raczej głównie pilnują linii za 3 odpuszczając pomalowane (czytaj: zostawiają Lopeza 1 na 1 bez podwojeń).
      Kto by rozgrywał w duecie Lillard / CJ? Zakładając, że w S5 gra WM, Lillard resztę minut musi grać z rozgrywającym i może stąd CJ gra z Mo?

      Usuń