24 stycznia 2014

Dzień w którym LaMarcus Aldridge uciszył lud

Nuggets (20-21) @ Blazers (32-11) 105-110

Miał 44 punkty. Kenneth Faried i J.J Hickson byli jak dwójka liliputów próbująca wiązać Tego Dużego ciężkim sznurem przez 48 minut.

Reggie Miller mówi dużo, mówi inaczej, często jest powodem numer jeden podczas szukania przycisku zamknij się mute, ale jego Top3 kandydatów do MVP tego sezonu, to Kevin Durant, LeBron James i LaMarcus Aldridge. W lidze bez dwóch pierwszych i Paula Georga, być może bez zdrowego Chrisa Paula, LaMarcus Aldridge jest MVP.

Nie piszę tego jako fan Blazers, bo a) daleko mi do utożsamiania się z jakąkolwiek drużyną oddaloną o Atlantyk, do tego stopnia, żeby bić do nieprzytomności b) to tylko sport, ale pominięcie – już definitywnie – najlepszego PF w lidze do All-Star Game, jaki by ten Mecz Gwiazd nie był, jest paranoją. Wiem, że tam ma być show. Wiem, że Blake Griffin swoim wizerunkiem dunkera XXI – to tragiczne, że, strzelam, połowa „fanów” NBA myśli Griffin=KIA=Dunk – jest daleko przed każdym wysokim zachodu, ale czy Kevin Love to sportowo lepszy wybór niż Aldridge?

Już nie. Był w ubiegłym roku.

Sam fakt, że ludzie nie potrafią docenić gracza będącego dużą częścią wydarzenia pt. Portland Trail Blazers”, nie świadczy dobrze o roli ligi w kwestii promowania najciekawszych historii kolejnych dni, tygodni. To może być strzał w stopę nawet gdy trenerem Zachodu zostanie Terry Stotts, który nie wygląda na fana dużych minut kogokolwiek z Blazers, jeśli nie jest to mecz sezonu regularnego.

Aldridge zagra w ASG jako rezerwowy i dla Blazers jest to sytuacja win-win. Przedstawiciel drużyny w All-Star Game to jakaś tam promocja dla koszykówki z Portland, a z drugiej strony – przy wybraniu Terry'ego Stottsa – paradoksalnie odpoczynek, bo Stotts na pewno ograniczy jego minut. Szkoda tylko, że ludzie to ignoranci.

Blazers wygrali mecz przez szczęście i przez większą intensywność w obronie, która w pewnym stopniu szczęściu pomogła. Nuggets mieli w czwartej kwarcie mnóstwo strat, które wynikały z presji obrońców na piłkę. Nie widzieliśmy długo u Blazers tak dobrej, jak na ten team obrony, ale też, to Nuggets przyczynili się do pomeczowego obrazu gry w defensywie Blazers, którzy mieli siedem przechwytów i wymusili aż 19 strat Denver.

Damian Lillard był poza grą i w pierwszej połowie Ty Lawson miał kilka penetracji w paint, które po raz 43 w tym sezonie pokazały jak Blazers w pomalowanym bronią. W trzeciej i czwartej kwarcie Terry Stotts powoli wprowadzał mismatche przy kryciu backcourtu Nuggets i już w ostatnich minutach, Lawsona kryli na zmianę Batum i Matthews, a Lillard kręcił się w okolicach Randy'ego Foya.

Blazers mieli w nogach cztery mecze w pięć dni. Widzieliśmy to już w meczu z Thunder gdzie problemy ze zmęczeniem i koncentracjąprzegrały im mecz w crunch-time. Zresztą dzisiaj Blazers mogli zrobić to samo drugi raz z rzędu, ale...

Nuggets w crunch byli sloppy.

Trafili tylko trzy rzuty w ostatnich dwóch minutach i po 10/18 za trzy w trzech pierwszych kwartach, w ostatnich minutach nie trafili żadnej próby z dystansu. Blazers z Wesleyem Matthewsem na obwodzie zniszczyli ball-movement Nuggets i ich flow, które do 36 minuty zrobiło im 91 punktów.

Terry Stotts przed ostatnią częścią powiedział, że offense is fine. Tak, ale nie na tym poziomie, na który Blazers zwykli bywać szczególnie w Rose Garden. Ich 4-18 za trzy (2-4 McColluma) to była druga najgorsza skuteczność zza łuku w tym sezonie i Blazers od początku roku, aż tak bardzo, nie imponują dyspozycją z dystansu. To wciąż najlepszy team w ilości zdobywanych punktów na mecz, per 100 posiadań z tempem w Top10 ligi, ale na przestrzeni ostatnich trzech spotkań (1-2) brakowało im punktów zza łuku.

Na 9:20 do końca C.J McCollum trafił za trzy na 95-93 i od tego momentu, aż do końca meczu, tylko LaMarcus Aldridge zdobywał punkty. Blazers uruchamiali go głównie po lewej stronie – tak samo jak w meczu z Rockets, ale wtedy Aldridge nie miał swojego dnia– w mid-post i ich ofensywa w całości opierała się na posiadaniach Aldridge'a, który w ostatniej minucie zdobył 8 punktów. Wszystkie z linii rzutów wolnych i przy okazji dobrzy ludzie na trybunach, trzeci raz w tym sezonie, krzyczeli M-V-P. 

Nuggets mieli około 40 sekund na zdobycie punktów, przegrywając tylko jedenym punktem. Ty Lawson nie trafił z prawego łokcia, a głupiutki J.J Hickson niepotrzebnie faulował Aldridge'a. Blazers wyszli na +3 i musieli bronić ostatniej akcji. Damian Lillard krył Randy'ego Foya, który grał z nim 1 na 1 na dalekim szczycie i chciał zrobić to samo co Lillard np. w Cleveland. Brian Shaw nie był szczęśliwy, ale Nuggets mieli jeszcze raz piłkę z boku, która wyszła na aut po kontakcie z Aldridgem.

Wilson Chandler nie trafił floatera i było po meczu.

Blazers mają tylko jeden dzień przerwy. W sobotę z Timberwovles w Rose Garden zaczynają kolejne back-2-back.

Twitter

1 komentarz:

  1. Anonimowy15:48

    http://www.blazersedge.com/2014/1/24/5342934/jjs-face-when-dame-dunked

    OdpowiedzUsuń