23 stycznia 2015

Aldridge wypada na 6-8 tygodni, kontuzja nadgarstka Nicolasa Batuma

Zanim o porażce z Boston Celtics (whaaaat?). Porażce po najbardziej gównianym game-winnerze w historii ligi, krótki update o kontuzjowanym LaMarcusie Aldridge'u. Blazers stracili ciało i dusze tego ataku na 6-8 tygodni z powodu zerwania więzadła w lewym kciuku. To lewa ręką, więc stabilizatory i medycyna XXI wieku może pozwolą mu wrócić nieco wcześniej. Niemniej, to uderzenie w ciemnej alejce od łysych ludzi z Golfa i strata 23 punktów na mecz, 10 zbiórek i lepszej z sezonu na sezon obrony. Nie wiedziałem, że w kciuku można coś zerwać.

Blazers do conajmniej końca stycznia będą grali bez Freelanda, Lopeza i Aldridge'a. A i nie wiadomo co z nadgarstkiem Nicolasa Batuma przez który nie dokończył dzisiejszego meczu. Damian Lillard, nie wiem czy wreszcie ma drużynę dla siebie, ale ten poziom, nie taki znowu dobry w ostatnich meczach, musi wznieść bardzo wysoko. To co grał na początku tego roku, na przełomie 2014 i 2015 z obroną, 30 punktami w meczu, Usagem na poziomie - nie oszukujmy się - ballhoga. 

Ten team do powrotu Lopeza będzie grał w 6-7, może w 8. Jeśli Neil Olshey potrzebował odpowiedniego momentu na wzmocnienie drużyny, to czas nastał. Granie Willem Bartonem, pardon, sixthmanem Willem Bartonem będzie śmieszne. Nie oglądałem meczu z Celtics, ale to piąta porażka w ostatnich sześciu spotkaniach i w tej serii Blazers tracą ponad 104 punkty na 100 posiadań, zdobywając niecałe 100. Ujemny Net Rating to trzecia dziesiątka ligi. Nie ma śmiechu.

Pierwszorundowy pick nadchodzącego draftu to asset, którego trzeba użyć. Już nie chodzi mi o Wilsona Chandlera, chociaż jeśli Batum wypadnie na kilka tygodni, to ten trade będzie no-brainerem. Neil Olshey wreszcie ma co robić.

Ale. Dobra wiadomość jest taka, że Blazers na razie nie wypadną poza Top4 zachodu, bo Thunder wciąż tracą do lidera dywizji 8 spotkań. Nawet jeśli ten team nie będzie miał dodatniego bilansu do przerwy na Mecz Gwiazd, a zapowiada się jakieś 3-8, 4-7 głównie z silnymi drużynami z konferencji wschodniej to paradoksalnie spadek już po tej nocy z niewygodnego 2 miejsca - zakładając, że Spurs zostaną tam gdzie są  - na trzecie, aktualnie daje ukochanych Houston Rockets, ewentualnie Los Angeles Clippers. Z dwojga złego, lepiej grać z Jamesem Hardenem niż Greggiem Popovichem.

Inna sprawa, że już w końcówce lutego i na początku marca, Blazers tylko z kontuzjowanym Aldridgem będą musieli walczyć o ponad 50 zwycięstw i wcale nie jest wykluczone, że gdy Aldridge wróci do gry Blazers będą 1-2 spotkania przed albo i za Thunder i realnym celem będzie walka o miejsca 5-7.

Terry Stotts pewnie pójdzie w smallball z Dorellem Wrightem na czwórce, będzie kombinowała z Victorem Claverem, który nagle zagrał 12 minut w meczu bez garbage-time. Thomas Robinson dostanie największą szansę w życiu, żeby grać na 8 punktów i 10 zbiórek z obroną w post-up. Na pewno cieszy się Meyers Leonard, nieco mniej Wesley Matthews, którego czeka przejmowanie niskich skrzydłowych przeciwnych drużyn, podobnie Damian Lillard, który przestanie chillować w obronie. 

W związku z utratą 90% gry w post-up zespołu i rzutów z mid-range, Blazers musza zmienić swoją ofensywę, tak żeby nie wymuszać trudnych rzutów i nie przechodzić do jeszcze gorszych izolacji. To mógł robić Aldridge'a, reszta korzystała z podwojeń, które generował. Teraz, jeśli Stotts wciąż chciałby mieć furtkę i gracza, który ładnie wychodziłby z double-team, może dodać więcej pick-and-rolli na lewej/prawej stronie, ale zanim rywale uznają to za jakiekolwiek zagrożenie i zaczną trapować ball-handlera, to jeden: minie trochę czasu, dwa: Damian Lillard będzie musiał przekonać się do większej ilości akcji z Kamanem, czy pick-and-pop'ów z Leonardem. To nie są super opcje w ataku, ale na pewno ratujące ledwo dyszącą ofensywę Blazers.

Też nie jest tak, że podwojony Lillard w każdej sytuacji zdąży podać piłkę. Nie wiemy jak Lillard zachowuję się z dwoma graczami obok siebie, bo tak naprawdę rywale rzadko kiedy bronią w ten sposób point guarda z Portland.

Może to dobry moment, żeby wrócić do gry Chrisem Kamanem z ławki? To rozdzielenie efektywnych pick-and-rolli Blake-Kaman nie było dobrym pomysłem, ale jednym logicznym wyjściem. Kaman bez Blake gra w post-up i tyle. Z nim dodatkowo roluje do kosza, ich gra wygląda lepiej, Blake nie musi już grać w ekstremalnie rezerwowym lineupie z McCollumem i Robinsonem gdzie kozłuję piłkę przez linię środkową i na tym kończy swój udział w akcji. Wydaję mi się, że Stotts przynajmniej musi spróbować wrócić do tego co na początku sezonu wyglądało - jak na ich możliwości i nasze oczekiwania - imponująco. Nawet kosztem Robinsona lub Leonarda w pierwszej piątce, a nawet ich obu.

Ciężkie czasy w Portland, po tym jak rok temu tylko Aldridge opuścił większą liczbę spotkań. Neil Olshey jest na misji, Terry Stotts jest na misji i cały zespół jest na misji, żeby wygrywać jakieś mecze. Spodziewajmy się, że będzie ciężko, ale w tych okolicznościach wygranie kilku spotkań do All-Star Weekend będzie sukcesem. No i Damian Lillard może być w MVP mode. 

6 komentarzy:

  1. Behemot10:54

    Dawne demony wracają, obyśmy nie musieli się martwić o play off. Idę się schować do jakiejś ciemnej dziury. Dziękuję, dobranoc.

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy18:03

    Moim zdaniem wystawianie Kamana z ławki nie jest najlepszym pomysłem. Niech zostanie tak jak jest

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy21:08

      Bo dzieki niemu, tj. jego super kozłowi pod koszem przed rzutem, mamy możliwość notowania ponad 10 strat na mecz. Idąc dalej mamy duże szanse poza wypadnięcie z czwórki i unikniecie SAS.

      GO KAMAN GO!!! I jeszcze Nicolas dorzuci swoje 0 pkt i jedziemy....
      Karol PTB ;)

      Usuń
  3. Zauważcie Panowie że od kiedy Kaman wskoczył do pierwszej piątki w koszykówkę przestał grac Blake. Brak jego rozegrania, pick&rolli, asyst a nawet punktów z mid range po zasłonach. Tak grał z Kamanem, a teraz grają w jednej drużynie ale nie razem i jest totalna klapa. Blake kompletnie nie może znaleźć wspólnego języka z Leonardem i Robinsonem. Nie mamy Blake'a w zespole. Oznacza to bezpośrednio, że całe rozegranie musi ciągnąć Lillard, co powoduje, że jest zajechany, ledwo robi bokami i nie ma siły na crunch time. Wstawienie Kamana do s5 było największym błędem Stottsa do tej pory i całkowicie rozwaliło ładnie wcześniej budowany obraz gry

    OdpowiedzUsuń
  4. L-train ma w dupie takie kontuzje i bedzie gral.... ;)

    OdpowiedzUsuń