24 stycznia 2016

Pożegnanie Kobe'ego Bryanta




Lakers (9-37) @ Blazers (20-26) 103:121

Los Angeles Lakers, przeczołgani dzień wcześniej przez Spurs, zawitali do Oregonu. Był to mecz szczególny, bo ostatni w Portland, schodzącego ze sceny Kobe'ego Bryanta. Przez wiele lat swojej wielkiej kariery zadał on Blazers niemało krzywd. Zdobywał średnio 27.9 pkt, 17 razy w Rose Garden, a potem w Moda Center rzucał gospodarzom co najmniej 30 punktów. Ale jego Lakers wygrali tutaj tylko 6 z 31 gier. Przebieg dzisiejszych wydarzeń potwierdził tylko, że Portland było najtrudniejszym terenem dla Los Angeles w erze Bryanta.

 
Gwiazda Lakers żegna się z NBA, w sobotę powiedziała do widzenia Portland. 10 punków w 18 minut przy akompaniamencie buuuuczących fanów Blazers bądź skandujących "Kobe, Kobe!!!", zwiezionych, chyba autobusami, specjalnie na tę okazję wielbicieli "Black Maby". Dzisiaj ta liga ma już innych bohaterów, są być może wśród nich aktualni liderzy Rip City. CJ McCollum i Damian Lillard byli zabójczo skuteczni przez cały wieczór- 65%FG. Zaczęli mocno od strzałów zza łuku(solidarnie  po dwa razy). Do tego obrona gości nie zamierzała stawiać większych przeszkód i Blazers ustawili sobie ten mecz już w pierwszych 12 minutach.
 
15 punktów przewagi wypracowane niezbyt wielkim nakładem sił, lekko się gdzieś rozproszyło. A to Meyers Leonard nie zmieścił się w boisku, by zaraz potem nie trafić osobistego, a to Allen Crabbe postawił nieumiejętnie zasłonę i Lakers po jedynej udanej dla siebie  tego dnia sekwencji, w postaci trójek R. Kelly'ego, L.Williamsa i A. Browna, wyrzeźbili "zaledwie" dziesięciopunktowy deficyt.
 
Tylko 4 minut potrzebowała para Lillard -Plumlee, aby na początku drugiej połowy przywrócić właściwy porządek na parkiecie. Ten pierwszy w dwóch kolejnych posiadaniach zdobył 5 punktów, podstawowy center Blazers  dwukrotnie finalizował akcje pick-n-roll, w obu przypadkach łapiąc jeszcze obrońców Lakers na faule, które skutecznie zamieniał na punkty. Na koniec tego wycinka  gry trójkąt: Lillard-Plumlee- Vonleh zakończony, tradycyjnym już jednoręcznym dunkiem Noah. Po time-oucie dla Byrona Scotta, "trójka" Clarksona, jako miła odmiana, w tej bez planu, ambicji, chaotycznie, grającej ekipie. Tymczasem Lillard nie zwalniał, trafiał skąd tylko zechciał. Przy rzutach trzypunktowych miał tyle czasu, że spokojnie mógł przemyśleć materiał na swój debiutancki album. W sumie 36 punktów, 5 asyst, bez straty, w niespełna półgodziny. Ostatnia kwarta, przy ponad dwudziestopunktowym prowadzeniu mogła się już odbyć bez jego udziału.
 
Wyniku bezpiecznie przypilnował drugi z "bliźniaków", 7 z 28 punktowego dorobku wystarczyło na przekonywające zwycięstwo. Ani nieskuteczny tego dnia Meyers Leonard 1/6, ani Allen Crabbe zwiększą liczbą irytujących fauli-5, niż celnymi rzutami-3, nie mogli już zepsuć egzekucji na Lakers.
Damian Lillard- CJ McCollum to za trudna kombinacja dla zagubionych LAL. Wszyscy zwolennicy tezy, że utalentowaną drużynę może poprowadzić nawet czyjaś teściowa, patrząc na to jak poczynaniami Clarksona, Russella, Rundle'a steruje Byron Scott, powinni chyba dokonać autoanalizy . Mason Plumlee-13 pkt, 8zb., 6 as. zdominował, za szybko starzejącego się Roya Hibberta. Noah Vonleh, w coraz bardziej optymistycznym połączeniu obrony i ataku, zaliczył rekordowe dla siebie 11 punktów. Gerald Henderson przez 3/4 spotkania wypełniał skutecznie jumperami przestrzeń powietrzną w strefie obronnej przeciwnika, będąc najpewniejszą bronią wśród rezerwowych. Ostatnie 240 sekund tego meczu mógł Terry Stotts rozegrać dublerami. Chris Kaman trafił 9 raz w tym sezonie. To wszystko wystarczyło na odniesienie 26. domowego, zwycięstwa nad drużyną Kobe'ego Bryanta. Cieszmy się, więcej nie będzie.

We wtorek znacznie trudniejsze wyzwanie- DeMarucus Cousins, który dzisiaj na Indianie zrobił rekordowe 48 punktów, i jego coraz bardziej playoffowi Kings.

11 komentarzy:

  1. Super relacja, zwlaszcza wstep

    Za to ich kocham, cale to RIPCITY. Jedyna publika ktora nie podlizuje sie chociazby takiemu Brayantowi. Pełen szacun

    OdpowiedzUsuń
  2. Behemot11:29

    Teraz na tapecie dyskusje o wymianie CJ za Okafora (blazersedge.com). To akurat bym raczej zrobił. Zresztą tak czy siak będzie ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  3. pdxpl15:57

    O ile wymiana Love-CJ z punktu widzenia interesów Blazers jest kompletnie bezsensowna, to już Okafor wydaje się "wart mszy". Problemem pozostaje jego dojrzałośc emocjonalna i etyka pracy. Talent i upside ogromny, chyba brałbym;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy16:48

    Jestem fanem raczej Noela ale jakby padło na Okafora to .. chyba cieszył bym się jeszcze bardziej. Z Vonleh za 2 - 3 lata to była by moc ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tank or no tank

    http://www.csnnw.com/blazers/lillards-us-against-everybody-includes-unexpected-opponent-blazers-fans

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy19:04

    Okafor to łakomy kąsek ale mimo wszystko szkoda by było CJ-ja.
    Panowie podajcie plusy i minusy takiej ewentualnej wymiany


    LaMarcus

    OdpowiedzUsuń
  7. Behemot22:12

    Plusy:
    - dostajesz na lata nieprzeciętnie ofensywnie utalentowanego centra, który powinien regularnie wymagać podwajania, do tego nie będzie raczej czarną dziurą w obronie;
    - rozwiązujesz problem Lillarda i CJ'a razem tyłu mogąc dodać doillarda lepszego obrońcę (chociażby Crabbe'a);
    - dostajesz 2 dodatkowe lata podstawowego gracza na rookie contract (CJ już za rok zgarnie wielką kasę).
    Minusy:
    - koszykarsko chyba żadnych (wiadomo tracisz z tyłu w ataku, ale wg mnie tyle samo albo i więcej zyskujesz z przodu);
    - wrzucasz do szatni kogoś kto bije ludzi na ulicach, a oddajesz gościa z klasą;
    - robisz transfer zapewne wbrew Lillardowi, który pewnie chce widzieć CJ'a u boku;
    - oddajesz mojego ulubionego gracza w tym zespole ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy06:12

      "- wrzucasz do szatni kogoś kto bije ludzi na ulicach, a oddajesz gościa z klasą;
      - robisz transfer zapewne wbrew Lillardowi, który pewnie chce widzieć CJ'a u boku;"

      No własnie te czynniki mogą byc wazne atmosfera w szatnijest bardzo to nie byle co.Mielismy juz kilku łobuzów którzy psuli atmosfere.

      LaMarcus

      Usuń
    2. Wezmy Okafora, Grifina i blagajmy o powrot Lopeza- bedziemy miec najbardziej wyjebista druzyna w walkach ulicznych

      Usuń
  8. Pewnie zaraz zostanę wychłostany ale uważam, że branie Okafora za CJ na tym etapie to najlepsze co może nas obecnie spotkać. Po pierwsze lepiej rokuje na przyszłość a po drugie gorzej na ten sezon. A im gorzej w tym sezonie tym większe szanse na lepsze jutro. Podwójna korzyść :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy18:25

    Stawiam na CJ-ja


    LaMarcus

    OdpowiedzUsuń