BLAZERS (4-2) @ PACERS (4-3) 103:93 |
W Indianapolis TrailBlazers mieli walczyć o dobry październik i rozpoczęcie sezonu. Początki były w kratkę - skuteczni PTB wygrali z LAL i SAS. Potem niespodziewana (jak się okazuje, bo Washington są w dołku) porażka z WAS. Jednak w wyjazdowej sesji na wschodzie Stanów nie jest źle, bo z tarczą wracają z Orlando i Indiany. Jedynie Miami zgotowało gościom piekielny Żar. Dziś o dziwo w głównych rolach nie wystąpili liderzy - cichy Damian i mający problemy z ustabilizowaniem celności CJ. Dziś zagrali rezerwowi.
Jak spojrzeć na statystyki (bez oglądania meczu) wszystko wydaje się jasne.Rezerwowi i Aminu zrobili mecz. Ale w trakcie zawodów nie do końca tak wyglądało i nie tylko statystyka plus minus oddaje sens wydarzeń na boisku. Choć trzeba przyznać, i to będzie też pewnie punktem odniesienia do wyniku meczu, że ilość punktów zdobytych przez rezerwowych gości i gospodarzy zdecydowała.
To co widzieliśmy od początku to przewaga obrony nad atakiem. Indiana koncentrowała się głównie na aktywnej obronie i próbach grania szybkiego łatwego ataku. Rzeczywiście ich obwodowi wszędobylscy obrońcy mocno uprzykrzali Lillardowi i McCollumowi. Indianie nie szło za bardzo w ataku pozycyjnym, więc wynik był niski i oscylował wokół remisu. Portland ma na pewno lepszych strzelców. Indiana obronę. Oladipo nie grał w ataku przez trzy kwarty meczu. Wyglądało to na słabe zawody z obu stron.
Z pierwszej naszej piątki wiedzieliśmy, że Jake Layman to nie to i wychodzi tylko w tym celu, by dać drużynie więcej opcji w drugim i trzecim ustawieniu. Ale że Nurkić obecnie też nie nadaje się, to lekkie zaskoczenie. Nurkić jest nieobecny mentalnie, wolny, mało zaangażowany i dynamiczny, niecelny. Szybko łapie faule i gotuje mu się w głowie. A już wystarczą trzy nieskuteczne, dobrze zagrane ale nieskończone akcje w ataku i blok, by zniknął z meczu. Tak było w Miami, tak było i dziś. Pamiętamy, że Nurkić dopiero co podpisał długi kontrakt. Syndrom?
Ale z drugiej strony mamy za to na parkiecie więcej Zacha Collinsa. Drugoroczniak gra w tej chwili swoją najlepszą koszykówkę w życiu. Dobrze ustawia się w ataku i zwłaszcza wie co robić z nogami w obronie. Potrafi uciec na obwód po zasłonie i trafić trójkę. Potrafi też zagrać pick&rolla z rolowaniem kończonym oburęcznym wsadem, co widzieliśmy dziś dwa albo trzy razy. Pewnie łapie piłkę, choć czasem też zgubi się na parkiecie.
Dobrze w sumie że tak szybko wyszedł Meyers Leonard, bo mieliśmy w trzy minuty jego występu one-man show. Trzy faule, dwie straty i jego krzesełko nie zdążyło jeszcze ostygnąć, jak wrócił. Pokazał się Caleb Swanigan. Ruszyło. Bez kompleksów wyszedł, zaczął dobrze zastawiać deskę, zbierał większość piłek w defensywie, a w ataku radził sobie nadzwyczaj dobrze w sferze podkoszowej. Wynik meczu podskoczył na początku drugiej kwarty do 13 pkt.
Rezerwowy unit oparty na rozegraniu Turnera gra podobnie jak podstawowy skład. Dużo hand-off, ścięć po zasłonie na skrzydło, szukanie czystej pozycji za 3. Gdy dzisiaj obrońcy Indiany byli skupieni na bieganiu po obwodzie i odcinaniu obrońców od rzutów dystansowych, ET1 penetrował pomalowane, skąd zdobył w końcu serię ważnych punktów. Trafił trójkę - dawno nie widziane. Z kolei obserwuję Setha Currego, gdy on nie może jeszcze znaleźć swojego miejsca na parkiecie, a trenerzy jakoś nie bardzo chcą mu w tym pomóc. Szuka czystych pozycji do rzutu, mało znajduje. Sporo za to biega, i w ataku, i w obronie.
Faktem jest że rezerwowi Indiany nie bardzo mieli coś do zaproponowania, a sabonis to nie ten Sabonis. Przewaga na korzyść Portland miażdżąca. Gdy wróciły podstawowe piątki, gospodarze szybko odrobili straty, a nawet wyszli na kilku-punktowe prowadzenie. Po przerwie jednak po tej chwilowej zapaści Blejzersi opanowali nerwy, poustawiali szyki i zaczęli regularnie budować przewagę. Mało rzucał i trafiał Damian Lillard, dziś bardzo cichy, wycofany, widać nie w pełni sił, z dolegliwością. Choć do jego gry na piłce w koźle nie mogliśmy się przyczepić. Christian James nie może ustawić celownika z dystansu, a i spod kosza zdarza mu się przestrzelić łatwego lay-upa. Nie jest w pełni formy, poczekajmy.
Pomimo tego PTB zbudowali 10 punktową przewagę i trzymali ją do samej końcówki meczu. Dipo zacząć trafiać dopiero w IV kwarcie, gdy mecz w zasadzie był już rozstrzygnięty. Na jego pull-upy Portland znajdowało zawsze jakąś odpowiedź. Początkowo kilkukrotnie Collins (brawo!), potem Damian, McCollum też. Wynik cały czas był stabilny i nie widać było w Indianie wielkiego parcia na odrobienie strat. Choć starał się Oladipo.
Wszyscy w Portland bardzo dobrze rzucają wolne, jest to najlepszy team w tym aspekcie w lidze. To dobrze, bo znaczy, że strzelcy są, nadgarstek jest, trzeba tylko pracować nad organizacją gry i eliminowaniem strat- tego jest za dużo. W końcówce za trzy najpierw Collins, potem McCollum, a na koniec wynik zamroził trójką Lillard. Mecz nie był wielkim spektaklem, a niski deficyt punktowy to bardziej indolencja strzelecka rywala tego dnia (41%) niż wybitna obrona gości. Collins i Swanigan pociągnęli grę Blazers pod koszem. Collins coraz pewniej puka do drzwi trenera. Co dalej pierwsza piątko? Zobaczymy w Houston.
Spodziewajcie się dzisiaj na stronie jeszcze jednego tekstu
OdpowiedzUsuńZnowu był w ameryce?
Usuń18 strat? Wyglądało to tragicznie dzisiaj i z taką koncentracją Krzysiu Paweł ich zabije dzisiaj. Muszą się obudzić.
OdpowiedzUsuńKilka przemyśleń po meczu:
OdpowiedzUsuń1. Nie skreślałbym Nurkica tak szybko bo on się przyda w meczach z tymi wszystkimi drągalami co nie potrafią rzucać typu DAJ, McGee, Drummond, Adams. OK, Hassan go zgwałcił ale jako masa pod kosz będzie jeszcze potrzebny. A na tych wyciągających spod kosza mamy chyżonogiego Collinsa.
2. Stotts wreszcie zauważył, że nie ma co męczyć Nurkicia bieganiem i dał pobiegać Leonardowi
3. Biggie jest trochę rozedrgany ale nie ma się co dziwić skoro mało co gra. Jeśli nabierze stabilności to może być miazga pd koszem. Oby Stotts miał plan by teraz jego wprowadzać i się go trzymał.
4. Zach długo wchodzi w mecz. Pierwsze kilka akcji nerwowych a im dalej tym lepiej. Powinien zadomowić się w 4 kwartach.
5. Blazers wygrywają gdy Turner gra dobrze
Posadzenie Nurka na ławce spowoduje tylko to, że jeszcze mocniej przestanie się starać(przerabiali to w Denver). Albo znaleźć złoty środek na boisku, albo sprzedać za SF 3andD.
UsuńDenver to nie Portland
UsuńNurek powinien dalej wychodzić w S5 bo się chłop złamie. Stotts lubi takie zagrywki. Tylko niech sobie spokojnie 4 kartę ogląda z ławki.
Usuńlucero - czy mógłbyś rozwinąć swoją tezę? Oczywiście, że PTB to nie DN, ale gdzie widzisz różnice, które zmieniają sytuację Nurka?
Usuńjack jack - mam dokładnie takie samo zdanie. Choć osobiście zauroczenie Stottsem mi minęło.
Wydaje mi sie (ale tylko wydaje), iz Nurek znalazl w Portland przystan. Na Denver narzekal ogolnie a ponadto nie lubi sie z jego ziomkiem
UsuńW Portland ma Lillarda, ktorego szanuje a Lillard mu juz przemowi do rozsadku. Ponadto jak na niego patrze to widze ze gosc sam sobie zdaje sprawe, iz daje ciala i chyba nie jest az tak wkurzony na grzanie lawki
Grzejąc ławę w 4 kwartach mocno reaguje na każdy kosz Blazers, więc chyba póki co nie ma problemów a'la Denver.
UsuńNie zgadzam się, ale każdy ma orawo do swojego zdania. W Denver początkiwo też było super, a z Jokiciem przestał sympatyzować, gdy ten wygryzł go ze składu.
UsuńLillard i jego osobowość jest słabym punktem mojej wersji, ale zobaczymy jak ewentualne przesiadywanie na ławce wpłynie na podejście Nurka. Oby dalej pracował nad obroną i dawał double-double.
Swanigan wrocił do domu , do Indiany i zagrał najlepszy mecz w karierze, w NBA. Brawo!:)
UsuńJa lecę na rewanż do Portland w marcu,ktoś dołancza?
OdpowiedzUsuń