Strony

9 listopada 2018

Dobry Start

CLIPPERS (6-5) & BLAZERS (9-3) 105:116

Los Angeles Clippers. Drużyna która przeobraziła się przez ostatnie lata całkowicie, zarówno kadrowo, jak i pod względem stylu gry. Ich postawa w Moda Center wskazuje, że już trzeba się z nimi liczyć w wyrównanej rywalizacji na Zachodzie.


LAC są argumentem dla tych, którym obecni Blazers zaczynają się nudzić. Ale nie czas na te rozważania, bo ten sezon, w odróżnieniu od poprzednich, czerwono-czarni zaczęli bardzo dobrze. Jak to przełoży się na formę w kluczowych kwietniowo-majowych konfrontacjach będzie wskazówką, czy nie lepiej iść drogą tej strawniejszej drużyny z Miasta Aniołów. 
Blazers mieli dzisiaj wszystko, co zwyczajowo potrzebują do zwycięstwa: skutecznych Lillarda i Damiana, dobrą obronę Aminu, walczących pod koszem Nurkicia i Collinsa, ale także Leonarda i Swanigana (zbiórki wygrane 53-41), solidną ławkę rezerwowych z aktywnym Turnerem. Ale i tak Clippersi walczyli do ostatnich minut (minuty?) o wywiezienie z Moda Center zwycięstwa.
Rozpoczęło się od zbilansowania Wielkiej Trójki: Lillard, CJ i Nurkić rzucili solidarnie po 8 punktów i Blazers wyszli na kilkupunktowe prowadzenie, które utrzymywało się przez cały mecz. Rywalizacja ławek rezerwowych mogła okazać się kluczowa, bo LAC jest w tym elemencie jeszcze lepsze od tak miłych naszym oczom dokonań zmienników w Portland. Stotts zaryzykował tym razem ze Swaniganem, który wyglądał słabo. Ale ma on to, czego nie ma w drużynie praktycznie nikt (poza Lillardem) - zupełnie nie przejmuje się głupimi błędami i robi swoje - w końcu i on dwa razy odnalazł się pod koszem.
Mądrze grał Turner, pewnie zapamiętamy go z "autowej" asysty:
Nurkić przez długi czas unikał fauli, ale jak już złapał to trzy po kolei pod koniec drugiej kwarty, co skwitował spojrzeniem ku niebiosom, bo na życzliwość sędziów liczyć nie może. Ktoś, może Caleb, ale raczej Damian, przemówił mu jednak do rozumu, że z faulami tez można grać, a limit pięciu nie oznacza dożywotniej dyskwalifikacji, a jedynie odpoczynek w danym meczu. Clippersi polowali na niego, złowili go jeszcze raz w trzeciej kwarcie, ale wytrzymał do przedostatniej minuty gry, wydatnie przyczyniając się do utrzymywania prowadzenia (chyba kilka razy był remis). Dobrze funkcjonuje z Bośniakiem - Collins.
Chyba będzie można takie rozwiązanie częściej stosować, a przy rosnącej formie Leonarda i Swanigana - może nawet jako ustawienie wyjściowe.
Meyers zagrał dzisiaj dobrze w obronie, co chyba zdziwiło nawet rywala. To on blokiem i trójką wyprowadził Blazers na dwucyfrowe prowadzenie. Nurkić poprawił osobistymi i było już +13. Rywal walczył - chyba ma to we krwi. Wsad Collinsa, trójka Aminu, wjazd Turnera - w tak zbilansowany sposób oszczędzający najważniejsze zasoby, Blazers próbowali powstrzymać walczące Los Angeles Clippers. Gdy już nie było co oszczędzać: dwa razy CJ i w ostatniej minucie Lillard odbierając Clippersom nadzieje.
Wcześniej Lillard bardziej wojował z sędziami niż z Clippersami, ale przy okazji w tej wściekłości coś trafiał.
Jak ktoś liczył na polskie akcenty - to MG nie może odnaleźć się w nowym klubie.
Teraz całe, pełne, dwa dni odpoczynku (także dla nas) i kolejny ciężki rywal. CELTICS.

2 komentarze:

  1. pdxpl17:29

    dobrze widzę, na zdjeciu Harry Glickman? 94 lata, szacunek

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam z niecierpliwością kolejny podcast, a w nim koledzy handlujący McCollumem za jakiegoś "kogokolwiek".
    Ja natomiast odszczekuję biadolenie a'la Davisless... Mam nadzieję, że nieodwracalnie-uwielbiam się mylić w tę stronę.
    Naprawdę Panowie-w koszykówce nie ma fachowców..tylko pseudoproroctwa

    OdpowiedzUsuń