Za McColluma przewodem

HAWKS (15-33) @ BLAZERS (31-20) 111:120

Damian Lillard opuścił 24. mecz w karierze. W roli naturalnego zastępcy samca alfa wystąpił oczywiście McCollum. Zadanie wypełnił, zaliczył triple-double, prowadząc Blazers do wygranej nad Atlantą Hawks.

Przez ponad 40 minut wynik meczu był sprawą otwartą. Na 7 minut przed końcem Blazers prowadzili zaledwie jednym punktem, ale 3 strzały zza łuku Setha Curry'ego oraz  mid-range C.J-a. wyjaśniły sprawę po myśli gospodarzy. 

Portland zaczęło mocno od 12 punktów McColluma w 12 minut. Cała ekipa miała wówczas 68% z gry. Ale 10-punktowa przewaga została utracona zaraz na początku drugiej kwarty. Znów nikt nie bronił rzutów trzypunktowych, rezerwowe ustawienie z Turnerem zrobiło 7 strat i 0 punktów. C.J. miał chwilę przestoju. Najlepszy był Aminu. 64:63 dla Atlanty i nerwy

Zawiedziony rezerwami Stotts nie używal ich w q3 prawie w ogóle. Swoją szansę dostał tylko Layman, ale i on dzisiaj ssał. Odpowiedzialność wzięli liderzy. Bardzo dobrze wyglądał powracający do s5 Harkless. Przebudził się Jusuf Nurkić, w pierwszej połowie, tęskniący za pick-n-rollami z Lillardem, teraz wystrzelił na 6 punktów i okazał trochę twardości w obronie. Po chwilowej zapaści na właściwą ścieżkę, wprost do triple -double, powrócił McCollum

Blazers weszli w ostatnią część z niewielką przewagę. 30 meczów, kiedy po 36 minutach byli na prowadzeniu, rozstrzygali na swoją korzyść. Seria została wydłużona. Udało się przetrzymać wzmożenie Trae Younga ( 10 punktów z 30 w bieda crunch-time). I choć po trójce 42-letniego Vince'a Cartera Hawks mogli mieć jeszcze nadzieję, to nie są przecież zespołem, który- w styczniu 2019, chce i musi umierać  dla zwycięstw.  Może właśnie dla tego przez kluczowe  5 minut zdobyli 2 punkty, a  Seth Curry-22 punkty, 4/8 za trzy oraz McColluma 28/10/10 mogli doprowadzić Portland do szczęśliwego końca.  Wyróżnienia dla efektywnych Moe Harklessa-16 i Aminu-17 punktów. 

Hawks są lepszym zespołem niż wskazywałby na to ich bilans. Trae Young, John Collins to talenty wokół których w Georgii może powstać dobra drużyna. Ale w Atlancie chcą więcej, więc tankują. Sukces w spotkaniu z czymś takim to obowiązek. Blazers zadanie wypełnili. Teraz kilka dni odpoczynku, zwłaszcza dla rzekomo kontuzjowanego kolana Lillarda. W czwartkowy poranek meczem z Jazz RipCity zakończy bardzo udany dla siebie styczeń.