GRIZZLIES (31-47) @ BLAZERS (50-28) 89:116 |
Drugie z rzędu triple-double Evana Turnera, double-double od Damiana Lillarda oraz Enesa Kantera zapewniły Blazers 50. wygraną w sezonie, tym razem nad przetrzebionymi Grizzlies.
Mniej więcej przez 20 minut tego spotkania to, co zostało z koszykarskiego Memphis stawiało w Portland zaskakująco dzielny i skuteczny opór.
Justin Holiday, Julian Washburn, Delon Wright oraz okruchy z lat świetności Chandlera Parsonsa na "dzień dobry" załadowali gospodarzom 6 trójek. Blazers przez zbyt długo w trybie " samo się wygra" albo zbyt statyczni, albo nadreaktywni, chaotyczni i byle jacy, z aż 8 stratami do przerwy. Jeszcze na 5 minut przed zmianą stron goście prowadzili 40:30. Ale końcówka należała do Kantera i Lillarda. Zrobili 15 z 22 punktów drużyny i wszystko wracało powoli do przedmeczowych wyobrażeń, o szybkim i przekonującym zwycięstwie.
Na otwarcie trzeciej części piorunujący run 7:0, który ostatecznie załamał Grizzlies. Nie to, żeby Blazers epatowali jakoś szczególnie formą. To rezerwy rezerw gości zaczęły grać zgodnie z oczekiwaniami Rip City. W 12 minut zdobyły 10 punktów z 19 prób. 38% Portland też nie powalało, ale czego nie trafiali zostało zbierane przez Kantera. 5 z jego 11 zbiórek zdarzyło się po atakowanej stronie parkietu. Turecki center robił co chciał pod koszem, zdobył 8 punktów i to dzięki jego efektywności Damian Lillard nie musiał tyrać do samego końca.
3 straight 20-10 games for @enes_kanter, tying the longest streak of his career 💪 pic.twitter.com/P4PcvFNI21— Trail Blazers (@trailblazers) 4 kwietnia 2019
Z pierwszej piątki w dwunastominutowym garbage pojawił się tylko Hood. Emocje ograniczały się to obserwowania Evana Turnera usiłującego wyrobić brakujące mu do triple double asysty. Udało się, najpierw Collins ze szczytu, a potem:
— Trail Blazers (@trailblazers) 4 kwietnia 2019
13-12-11. Kolejny świetny występ Turnera. Nie tylko dobra dystrybucja, ale zwyżka formy strzeleckiej. W ostatnich minutach był bezbłędny, to na jego rzutach z półdystansu oparty był atak. W Minneapolis i dzisiaj rzucał dwunastokrotnie, pomylił się RAZ. To jest ta wersja The Kidet, która mógłby ułatwić Blazers co nieco w playoffach.
Nie jakoś szczególnie urodziwe, ale obowiązkowe zwycięstwo, nad zdziesiątkowanym rywalem, stało się faktem. Wspomniany Turner, Lillard, któremu zabrakło 3 zbiorek do triple double oraz Kanter-turecka bestia pod koszem to główni producenci wygranej nr:
Niestety Rockets zniszczyli Clippers, teraz przed nimi łatwe kąski w postaci Knicks i Suns. Trudno oczekiwać, że uda się wyszarpać tę 3. pozycję. Wiele wskazuje , że playoffy zaczną Blazers od spotkań z Jazz. Ale zanim się o tym przekonamy należy do kończyć sezon regularny. Przed nami weekendowy dwumecz z Nuggets.
CJ McCollum czuje się z każdym dniem lepiej, zaczął uczestniczyć w grach 3-on-3. Poleci do Denver, na razie w roli obserwatora.
Ktos nam zamienil Evana?
OdpowiedzUsuńZ Houston nie ma już szans- zabrakło tego nieszczesnego Detroit. Ale wciąż możemy powalczyć z Denver, tyle ze trzeba wygrać u nich....
zabrakło 2-3 win z pierwszej części sezonu. u siebie 1 pkt z Denver i LAC z winy Stottsa. Z OKC z winy Silvera/kalendarza, gdzie wszystkie praktycznie b2b były na wyjazdach
UsuńCiężko w to wierzyć... ale wygrywając do końca wszystko skończymy na #2 seed. No nic... dopóki piłka w grze wszystko jest możliwe
OdpowiedzUsuńTrzeba się oswajać z 4 miejscem i Jazz w 1 rundzie. By wyprzedzić Rockets trzeba wygrać wszystko do końca. By wyprzedzić Nuggets poza tym, że trzeba wszystko wygrać to trzeba liczyć, że Jazz wygrają z Nuggets. Za dużo tego.
OdpowiedzUsuńTrzeba dojechać z tym co jest do końca bez kontuzji zamiast bić się o wyższe miejsce z przetrzebionym składem.Potem zmieniłbym przede wszystkim trenera. Za "nie jakoś szczególnie urodziwe zwycięstwa"... #stopbullshit ;)
OdpowiedzUsuńAbstrahując od tego, że można niby zająć wyższe miejsca wygrywając wszystko do końca... Ci Jazzmani to nie jest wcale taki straszny matchup. Co prawda nie ma porównania do Goberta w strefie podkoszowej... ale nawet jak Nurkić był zdrowy i grał Gobert wygrywał z nim podkoszowo. A w tym wysoko wygranym meczu końcem stycznia Nurek nawet nie grał. Główną robotę w tamtym meczu zrobiła dwójka Lillard - CJ. A nawet jeśli CJ, który wróci po kontuzji nie będzie od razu w optymalnej formie, wcale nie jesteśmy straceni. Hood, Curry - dużo wnosili. Chimeryczny Aminu też czasami się budził. Zestawienie Kanter - Collins wyglądało czasami naprawdę solidnie... To nie muszą być tak złe playoffy jak malowaliśmy je jeszcze po meczu z Nets ;)
OdpowiedzUsuńTa ciekawostka, że hala Nuggets jest na wysokości Śnieżki na pewno nie ułatwi gry. Na miejscu Stottsa posadziłbym Lillarda na nadchodzący mecz, ale co ja tam wiem.
OdpowiedzUsuńZach pograł sobie na środku i od razu wykręcił miłe dla oka cyferki.
OdpowiedzUsuńtutaj prawdopodobne rozstawienie na PO https://twitter.com/JacobEGoldstein/status/1113821301473517569
OdpowiedzUsuńJazz to chyba nie jest taki zły przeciwnik. Lillard nie powinien mieć jakoś wybitnie ciężko.
OdpowiedzUsuńUstawienie obrony w decydującej, ostatniej akcji w obronie w meczu z Denver całkowicie dyskwalifikuje Stottsa jako coacha - w PO znowu będzie sweep, mam nadzieję że to koniec Stottsa w PTB
OdpowiedzUsuńRaf44
Lillard 39min 3-14/2 0-6/3. I po co?
OdpowiedzUsuńZapytaj geniusza taktyki Stottsa
OdpowiedzUsuń