Spurs (40-15) @ Blazers (36-18) 117-122
Blazers do wczoraj notowali przeciwko Spurs bilans 17-4 (w ciągu ostatnich 6-ciu sezonów), wygrywając ostatnie cztery spotkania. Do wczoraj także Blazers byli jedyną ekipą w lidze, która każde spotkanie rozpoczynała tą samą S5.
Niekończące się problemy gwiazdy PTB z pachwiną zaowocowały jednak ostatecznie tygodniową przerwą w treningach i absencją we wszystkich spotkaniach, jakie pozostały do rozegrania w lutym. Wczoraj także niespodziewanie wypłynęła informacja o kontuzji kostki Meyersa Leonarda. Finalnie, nasza wyjściowa piątka wyglądała następująco:
Lillard-Matthews-Batum-Wright-Lopez.
Stotts miał w tym meczu spore pole do popisu, jeśli chodzi o ułożenie rotacji w drużynie.
Gdy w pierwszej kwarcie doszło do pierwszych zmian, naszym oczom ukazał się następujący line-up: Lillard-Williams-McCollum-Claver-Robinson. To się dopiero nazywa small-ballowe ustawienie. Podczas wspólnych 3 minut grania tym ustawieniem Blazers zanotowalio 1/5 z gry i dorzucili stratę. Na szczęście Terry Stotts w porę się opamiętał i po chwili wypuścił na parkiet Matthewsa, a w drugiej połowie gry takim ustawieniem już nie próbował.
Prawdopodobnie z powodu braku zmiennika na pozycjach 4/5 Thomas Robinson musiał rozpoczynać mecz z ławki (Stotts nie chciał, by grac na deskach siadła, gdy obaj gracze dostaliby kilka minut na odpoczynek), a w wyjściowej piątce zobaczyliśmy Dorrela Wrighta, którego w takiej właśnie roli strech-four wielu widziało przed sezonem. Musze przyznać, że wyglądał całkiem nieźle w ataku. Kryty rzez Borisa Diawa i jego nadwagę, mógł się w miarę swobodnie poruszać po obwodzie i szukać okazji rzutowej. W pierwszej kwarcie wyglądał nawet całkiem nieźle w ataku, a cały mecz zakończył mając na koncie 10 punktów (2/4 za 3) i 5 zbiórek (w tym 3 ofensywne). Niestety gra w defensywie stała na zupełnie innym biegunie. Wright zupełnie nie radził sobie zarówno z większym od siebie Diawem,który przestawiał pod koszem jak chciał, ani także z Bellinellim, który raz po raz uciekał mu na zasłonach. +/- z Wrightem na parkiecie to -15.
Świetnie wyglądał za to po wspomniany wyżej Thomas Robinson. O jego zapale do gry i energii, jaką daje tej ekipie napisaliśmy już wiele w tym sezonie i również w tym spotkaniu nie zawiódł fanów. W 22 minuty wykręcił 10 punktów (4/7 z gry) i zebrał 9 piłek. Blazers z nim na parkiecie byli +12.
Moja prywatna teza: Portland byli w tym meczu o jednego podkoszowego, grającego z ławki od zwycięstwa nad Spurs. Gdyby dostępny był Meyers Leonard lub Olshey sprowadził kogoś na 10-dniowym kontrakcie Blazers wygraliby ten mecz. Robinson wyszedłby w S5,a Diaw musiałby się męczyć z nim ,zamiast raz po raz przestawić w pomalowanym Wrighta.
Póki co jednak:
Co zrobi Olshey? Aldridge będzie pauzował jeszcze przez 4 spotkania, a nie w każdym nasze small-ball'owe ustawienia będą miały rację bytu, jak chociażby w meczu z Timberwolves(23 lutego), gdzie Kevin Love usmaży zapewne zarówno Robinsona, jak i Wrighta. Blazers potrzebują podkoszowej masy w trybie natychmiastowym i jeśli nie poprzez wymianę, to chociaż na 10-dniowym kontrakcie (Joel Przybilla, Kwame Brown, Lou Amundson?)
Obie drużyny wykorzystywały pustki pod koszem przeciwnika i widzielismy nadspdoziewanie dużej penetracji w wkonaniu Blazers i Spurs.O ile 42 punkty zdobyte w paint przeciwko Blazers nie dziwi, bo do tego już przywykliśmy, to aż 52 w wykonaniu graczy z Oregonu
Blazers mieli jeszcze okazję w końcowych sekundach spotkania,by grać na remis i dogrywkę. Przy +3 dla Spurs Splitter spudłował spod kosza, ale Lopez,który zebrał piłkę, podając do Lillard rzucił ją wprost w ręce przeciwnika. Następnie Lillard wywalczył z Bellinellim jump-ball, ale walkę przegrał. Green trafił 2 osobiste i było po meczu, mimo iż Lillard trafił nawet trójkę w formie buzzer-beatera
Damian Lillard zdobył 31 punktów, trafiając 13/21 z gry i rozdając 6 asyst, grając jak na lidera przystało.
Przed Blazers spotkanie z Jazz (21. lutego) i Timberwolves (23.). Oba mecze rozgrywane w Moda Center.
PS: Victor Claver zawsze ma takie zacięcie do walki wypisane na twarzy, czy tylko, gdy dostanie kilka minut gry w spotkaniu?
@jjmirowski
Nic nie zrobił,czyli bez niespodzianek.
OdpowiedzUsuńNie miał za bardzo czym handlować. Myślę że potrzebny jest jakiś 10 dniowy kontrakt dla podkoszowego. Przybilla? Gej Collins?
OdpowiedzUsuńZastanawiam się tylko czy Hawes nie był do wyjęcia. Poszedł bardzo tanio.
OdpowiedzUsuńGlen Davis dogadał się w sprawie wykupienia kontraktu z Magic. Obrońca z niego żaden, ale doszłoby kilka kilogramów pod kosz. Inna sprawa, że Blazers powinni szukać raczej 10-dniówek,bo Freeland i Aldridge przecież w końcu wrócą
OdpowiedzUsuń