Timberwolves (27-19) @ Blazers (38-18) 97-108
Długo czekałem na taki mecz. Mimo iż w drugiej kwarcie Blazers przegrywali już 18-oma punktami, powrócili do gry po fantastycznym pogoni, prowadzonej przez Damiana Lillarda i Thomasa Robinsona.Thomasa Robinsona!
Cóż to był za występ drodzy Państwo. 14 punktów i 18 zbiórek!
Podczas oglądania pierwszej połowy strasznie raziła mnie w oczy bierność niektórych graczy Blazers na obu tablicach. Timberwolves raz po raz wznawiali akcję po skutecznej próbie zbiórki w ataku. W samej tylko pierwszej połowie zanotowali aż 11 zbiórek ofensywnych, a w całym meczu 21.
Przy nieobecności Aldridge'a i problemach z plecami Robina Lopeza (czemu Blazers nie chcą wypuścić oficjalnej informacji o jego zdrowotnych problemach? Przeciez nie jest tajemnicą, że Lopez miewa bóle pleców już od początku kariery, w Suns) wielką rolę odegrał właśnie Robinson.
Spędził na parkiecie 34 minuty, podczas których trafił 6/13 z gry i zanotował 7 ofensywnych zbiórek i dwa fantastyczne bloki.
Robinson był świetny w walce na obu tablicach, całkiem skutecznie bronił przeciwko Kevinowi Love (a według nba.com/stats jako rim-protector zatrzymał swoich rywali na 25% z gry), ale problemem znów był jego zasięg rzutu. Oddał aż 5 prób z półdystansu i wszystkie spudłował. Wyglądał w tym spotkaniu świetnie i miał prawo oddać kilka bonusowych prób (season high - 13 prób rzutowych), ale powinien raczej szukać okazji do penetracji (T-Rob potrafi bardzo dobrze, jak na swoje warunki fizyczne, panować nad piłką w koźle) lub gry post-up. Inna sprawa, że to dopiero jego drugi sezon w NBA i chłopak ma jeszcze czas się przyuczyć. Tym bardziej, że grając na uniwerku w Kansas jego jump-shot wyglądał całkiem nieźle.
18 zbiórek, w tym 7 ofensywnych - to najlepsze wyniki w tym sezonie NBA, wśród wszystkich graczy wchodzących z ławki. Brawo!
Kolejne świetne spotkanie rozegrał Damian Lillard, który mimo problemów z faulami zdobył 32 punktów z 17 rzutów. Trafił także 5/8 za 3,świetne wykorzystując fakt, że kryjący go Ricky Rubio przechodził pod zasłonami i dawał mu notorycznie w każdej akcji 1-2 metry wolnej przestrzeni. Step-back, bucket!
W ostatnim wydaniu RipCity Report (polecam sprawdzić) Joe Freeman zwrócił uwagę na brak maksymalnego zaangażowania Nicolasa Batuma w ataku. Tym bardziej, że wraz z kontuzja Aldridge'a "do wzięcia" zostało około 20 rzutów na mecz i ktoś, obok Lillarda musi wziąć na barki ciężar gry. Podobny wydźwięk miały Wasze komentarze do relacji z meczu z Jazz. Batum świetnie odpowiedział na zarzuty krytyki: zdobył 22 punkty, 10 zbiórek i zanotował 3 bloki.
Terry Stotts rozpoczął mecz z Dorrellem Wrightem na czwórce, ale szybko zrezygnował z tego pomysłu (fizyczność i siła Wrighta << fizyczność i siła Kevina Love) i ostatecznie Wright spędził na parkiecie tylko 6 minut. Swoja szansę otrzymał za to Victor Claver, który w 24 minuty gry zanotował 5 punktów i 5 zbiórek. Jak na pierwszy "prawdziwy" występ całkiem przyzwoicie.
Zapewne widzieliście juz recap z meczu/lub cały mecz, ale polecam poniższe wideo z najlepszymi akcjami Blazers:
Przed Blazers jeszcze prawdopodobnie 2 spotkania bez udziału LaMarcusa Aldridge'a: wyjazdowe spotkanie z Nuggets 25. lutego i dzien później w Moda Center podjęcie Jasona Kidda i jego Brooklyn Nets.
@jjmirowski
Wielkie Łał dla T. Robinsona. W końcu oprócz energii dał TBlazers jakże potrzebne zbiórki i punkty
OdpowiedzUsuńzajebista czapa i wogóle jak T-Rob miałby regularne takie mecze to chandlowałbym LMA.A co...
OdpowiedzUsuńZanim zaczniesz kupować i sprzedawać popraw ortografię :)
OdpowiedzUsuńUważam, że warto wykorzystać dobrą formę Robinsona by dać oddech kontuzjowanemu Lopezowi. Jak tylko wróci LMA to dajemy go na 5 a Robinson niech wychodzi jako 4. A Lopez ogony w kilku meczach, by dociągnął do końca sezonu.