7 kwietnia 2014

Play off wracają do Portland

New Orleans (32-45) @ Blazers (50-28) 94-100

Tak, to już oficjalnie. Playoffy wracają do Oregonu po 3 latach. Było to w zasadzie wiadomo już wcześniej, ale po zwycięstwie 100-94 nad Pelicans i porażce Memphis pewne jest, że Grizzlies nas nie wyprzedzą. Co teraz? "Walka" o miejsca 5-8, ze wskazaniem na 5. Jeszcze kilka dni temu można było mieć nadzieję nawet na rozstawienie nr.4, ale zaprzepaścili to Blazers w słabym meczu przeciwko Suns oraz wczoraj w nocy Denver, którzy pomimo prowadzenia 8 pkt  nie potrafili już w końcówce zdobyć punktu z gry a R. Foye na 10 sec. przed końcem nie potrafił trafić osobistego, co zapewniłoby im zwycięstwo w Houston. Niestety Rakiety rozstrzelały ich w końcówce oraz dogrywce i w ten sposób nie mamy już raczej co liczyć na wyższy numer niż 5.

Mecz z Nowym Orleanem nie stał na olśniewającym poziomie, a w zasadzie w I połowie to był senny i słaby występ gospodarzy. Oprócz Matthewsa (21 pkt na dobrej w końcu skuteczności 7/13 i 3 razy za 3) Blazers nie bardzo błyszczeli w ataku, a wobec słabej braku obrony wynik do przerwy brzmiał 48-55. 

Swoisty impuls dał znowu z ławki mój "ulubiony" gracz Meyers Leonard - impuls mam nadzieję skuteczny dla trenera Stottsa. Robin Lopez musiał usiąść za szybkie faule na A. Davisie, wszedł Meyers i w ciągu 1 minuty Pelikany rzuciły 7 pkt - wszystkie spod nosa Leonarda, który w obronie wygląda gorzej niż dziecko we mgle. W niecałe 4 minuty z wyniku +/-0 zrobiło się -10 - wszystko za sprawą Leonarda. W ten sposób widać było jak na dłoni, że zejście bądź absencja nawet jednego zawodnika  w rotacji Blazers powoduje - i wielokrotnie w tym sezonie powodowała - dramatyczne pogorszenie jakosci gry i potrzebę gonienia wyniku. Dzisiaj się udało, ale ile było wcześniej takich meczy, w których już nie zdążyli? Za wystawianie Leonarda w tym sezonie jak dla mnie Stottsowi należy się solidna rózga.

W drugiej połowie TrailBlazers przycisnęli w obronie i przede wszystkim nie pozwolili Pelikanom na bezkarne wjazdy tak jak w pierwszej połowie pod kosz. Błyskawicznie odrobili straty i  wyszli na prowadzenie w III kwarcie nawet 12 pkt. Przewagę tę bezpiecznie utrzymali prawie do końca spotkania. Jeszcze raz Nowy Orlean zerwał się w samej końcówce, kiedy już wszyscy byli pogodzeni z wynikiem, ale dojście na 3 pkt na pół minuty przed końcem to było wszystko, na co ich było stać.

Oprócz Mathewsa solidne cyferki wykręcili LA (25 pkt i 18 zbiórek) i Lillard (20 pkt, 9 na 19 z gry). Batum rzuca z naprawdę dobrą skutecznością około 50% i na miejscu Stottsa dałbym mu więcej prób rzutów kosztem Aldridge'a i Lillarda, kiedy im nie idzie. Robin Lopez wobec szybkich fauli w tym meczu za bardzo nie pograł, ale przyzwoicie zastępował go na pozycji stretch four D. Wright. 14 punktów w całym meczu zdobyła ławka Portland - te cyferki wyglądają przerażająco wobec zbliżających się play-off.

Jakie konkluzje przed drugą rundą? Będzie ciężko przeciwko Houston, którzy mają przewagę parkietu i J. Hardena. Trzeba zatrzymać Brodacza - to zadanie dla sztabu trenerskiego Portland na najbliższe dni. Kolejny niezbędny ruch to odsunięcie Leonarda i granie V. Claverem, który na pewno (stawiam dolary przeciwko orzechom) nie wypadnie gorzej. Barton - czy naprawdę jest lepszy od debiutanta McColluma, który nawet nie miał szans w tym sezonie, żeby się pokazać?

Czego zabrakło do rozstawienia przed play-off? Konsekwencji z I części sezonu i determinacji oraz zdrowego i w miarę pełnego składu. Portland nie byli wymieniani przed sezonem jako faworyci i mieli się bić o rozgrywki PO. W związku z tym początek sezonu im wypalił, bo walczyli na maxa o osiągnięcie tego celu - jak największej ilości wygranych. Potem zaczęli przegrywać końcówki, bo nie mieli tego instynktu zabójcy - po osiągnięciu wysokiego bilansu poczuli, że są wysoko, a to ich uśpiło. Do tego doszły kontuzje - ale tego przecież nie da się uniknąć - a Portland wydają się taką "układanką", że jak wyleci jeden nawet element, to pozostałych puzzli w całość nie ułożysz. Przynajmniej Stotts nie umiał. Miejmy nadzieję, że wróci w formie Freeland - zbawcą bym go nie nazwał, ale przynajmniej nie będzie powodu, by na ławce trzymać Leonarda.

14 komentarzy:

  1. Behemot16:20

    W grę wchodzą jeszcze Clippers, gdyby GSW wyprzedziło Blazers. Houston jest trochę zagadką, nie wiadomo w jakiej formie/zdrowiu wrócą Howard i Beverly. Harden i Parsons regularnie ostatnio grają po 40 + minut, oby odbiło im się to czkawką w I rundzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. pdxpl20:16

    Blazers osiągnęli to co przed sezonem nie wydawało się ani trochę pewne. Plan został wykonany z nadwyżką. Teraz HOU albo LAC. Oglądalem ostatnio obie ekipy. I gdyby brać pod uwagę aktualną formę to Blazers nie mają szans. Możemy liczyć tylko na kontuzje kluczowych graczy przeciwnikow, ale nie chcialbym wygrywać w ten sposób. Jestem pesymistą obstawiam 1:4 z HOU i 1:4 z LAC

    OdpowiedzUsuń
  3. Behemot20:22

    Ja myślę, że będzie znacznie bardziej wyrównana seria. Zarówno z Rockets, jak i Clippers.

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy23:32

    Tak jak Behemot. Od kiedy mam przed oczami Lillarda zabojce w koszulce 'Don't doubt me'...to jestem spokojny, ze nie odpuszcza. Pewny jestem Lillarda, Batuma, .... Aldriga, Lopeza..... Robinsona (w tej kolejnosci)..Mathewsa...
    Najlepiej jakbym przeczytal jeszcze nagłowki :"Myers Leonard got a flu. Absent for 6 weeks",

    Licze na eksplozje Lillarda, Robinsona...niesamowita obrone Batuma. Nie znam sie na koszykówce, ale mam przeczucie, że to oni będą głównymi aktorami (na pewno mentalnie sa najsilniejsi z naszej ekipy).

    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pdxpl09:12

      Lillard to nie poziom Hardena czy Paula. Co zrobili z nim Dragic i Bledsoe to było az nadto widać ostatnio. Lill to nie slaby kreator gry, egzekutor ktoremy idzie albo bardzo dobrze albo fatalnie. Ciekawe ile zyskalby LMA gdyby miał u boku kogos w typie Conley'a czy Teague?

      Usuń
    2. Behemot09:44

      Ej pdx, ja Cię proszę, Ty nie bluźnij ;). Gdzie Teague, a gdzie Lillard. Nawet jeśli Teague trochę lepiej kreuje partnerów to Lillard stanowi takie zagrożenie z dystansu, że Aldridge'owi bez wątpienia gra się z nim na parkiecie dużo, dużo łatwiej. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że gdybyś zamienił tych rozgrywających nie byłoby w tym roku play offs.

      Usuń
    3. pdxpl20:06

      Ciekawe dlaczego nie odniosles sie do Conley'a tylko uderzyles w slabsze ogniowo mojej argumentacji?;) ja bym tam w lato handlowal Lillardem;)

      Usuń
    4. Behemot21:26

      Bo się wystawiłasz z Teaguem ;) Conley to wyśmienity gracz, podobnie zresztą jak Lillard. Tu można już próbować dyskutować. Blazers z nim to byłby na pewno zupełnie inny zespół, co jednak nie znaczy lepszy. Rozumiem, że chcesz złożyć ofertę Atlancie? ;P

      Usuń
  5. Anonimowy23:34

    Ps. I bardzo sie ciesze z pary z HOU. To bedzie 4-3 i pare dogrywek.
    Dla kogo nie wiem. ;)

    K.

    OdpowiedzUsuń
  6. Sosna198206:14

    Congratulation Blazers!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Andrew21:47

    Z HOU 4-2, a Claver będzie naszą supertajną bronią :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Behemot23:25

    Tym razem ja opiszę ostatnie spotkanie. Mecz był z Kings, a oto mój pełny raport z tego co się wydarzyło:
    http://instagram.com/p/mmLWwwqWCJ/#

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pdxpl11:57

      a tu osobisty wkład M. Leonarda w to zwycięstwo(tak od 27sek.)http://www.youtube.com/watch?v=o3Km3mfYplE&feature=youtu.be
      po prostu bomba! szkoda, ze kosztuje to nieco ponad 2mln za sezon. Ale co tam instytucja wiejskiego głupka nie narodziła sie dzisiaj...

      Usuń
    2. Anonimowy12:22

      W końcu coś robi dobrze!!!

      Usuń