Nie za wiele ekscytujących rzeczy zafundowali nam Blazers w tym meczu. Najlepiej, na szczęście, wygląda końcowy wynik. Jest coś fajnego w zwycięstwie, które przez większą część gry nie wydawało się oczywiste, a wprost przeciwnie, patrząc na to co wyprawiało Portland's starting five, można było w nie wątpić. Do czasu aż na parkiecie nie objawił się... Steve Blake
Nie dojechali, tak najkrócej można określić postawę backcourtu Blazers w pierwszej połowie. Damian Lillard 2/8, Wes Matthews 1/3. Obaj swoje pierwsze punkty zdobyli dopiero w drugiej kwarcie, nie wysilając się też za bardzo w obronie, gdzie hasał Rajon Rondo (10 pkt do przerwy).
Straszne męki przeżywał również Aldridge. To nie był jego mid-range game. Próbował atakować obręcz, niestety z Sullingerem bądź Olynykiem na plecach nie wychodziło mu to najlepiej. W sumie tylko 4/13. O dziwo najwięcej energii wykazywał rekonwalescent Batum. Jego 8 punktów z rzędu w pierwszej kwarcie powstrzymało wczesny run Celtics. Kolejne osiem dołożył very solid big guy Chris Kaman i jakoś doczłapaliśmy się do przerwy ze stratą tylko pięciu punktów.
Nie sądzę, aby w szatni Terry Stotts zechciał posłużyć się wójcikowym "dobra panowie, kiełbasy do góry i j.... frajerów", ale cokolwiek to było, podziałało właściwie na uśpiony w pierwszej połowie organizm Blazers. I choć Lillard z Matthewsem rozpędzali się baaaardzo wolno( w 3q wykombinowali aż 3 puknty) zdarzenia na parkiecie obrały korzystny dla Portland kierunek A to co zrobił S. Blake było jego najlepszym eventem odkąd po raz kolejny postanowił wejść do tej samej rzeki.
Wes Matthews powiedział po meczu, że Steve był przebiegły tak jak zawsze. A tego dnia w Massachusetts dodatkowo skuteczny na 11 punktów z 8 rzutów i 5 asyst. A gdyby jeszcze w dwóch przypadkach podkurczył palce stóp długie dwójki zamieniłyby się w zdobycze trzypunktowe.
Wydobyta z letargu, przez przebiegłego Steve'a, ofensywa Blazers zagrała w drugiej połowie na blisko 53% skuteczności, Boston zaś szczezł na 38%. W miarę upływu czasu coraz lepiej radził sobie Aldridge finiszujący z 20 punktami i 14 zbiórkami. To wartościowa linijka, biorąc pod uwagę fakt, że LMA był dzisiaj jakiś taki sztywny w... łokciu. Swoje 5 minut sekund miał też niewyraźny tego dnia Matthews( 10 pkt z 7 rzutów) Na trzy minuty przed końcem przy stanie 89-82, kiedy to Celtics wykonywali właśnie swój run/ łabędzi śpiew, odpalił przesądzającą o zwycięstwie trójkę
Skończyło się dobrze coś, co od początku nie wyglądało najlepiej. Dzisiejszą wygraną należy więc przyjąć z całym dobrodziejstwem inwentarza, a więc z plagą strat, marazmem liderów, niestabilną ofensywą i nonszalancją/bylejakością w obronie.
Słowa uznania dla rezerwowych. To był ich dzień. Otrzymali nieoczekiwanie pole do popisu od starterów i nie zawiedli. Dobra gra S. Blake'a, Ch. Kamana to już stały trend. A. Crabbe i J. Freeland dorzucają swoje trzy grosze. Ławka Blazers wychodzi z niebytu i to szybciej niż można było przypuszczać. Kolejny sprawdzian już dzisiaj z "tankistami" z miasta braterskiej miłości.
Ps1 A jesli przegrają z 76-ers? Ale będzie wstyd!!! Boję się...naprawdę. A może to tylko ten brak słońca...
Ps2 W tekście za słabo to wyartykułowałem: Chris Kaaaaaman jest wielki!!!! I nawet nie musicie zaglądać do statystyk
Ps2 W tekście za słabo to wyartykułowałem: Chris Kaaaaaman jest wielki!!!! I nawet nie musicie zaglądać do statystyk
Też się boje, że dziś Philly się przełamie... i to z nami :)...
OdpowiedzUsuńStatystycznie rzecz biorąc są bardzo blisko rekordu NBA, jeśli chodzi o najgorszy start.
"Nic nie może przecież wiecznie trwać...."
K.
Nie krakać :)
OdpowiedzUsuńNie ma szans, w tym sezonie nie będziemy mieć tak głupich porażek a to dlatego ze mamy Blaka oraz Kamana
Kaman, nasz wielki człowiek z lasu :) Świetny występ.
OdpowiedzUsuńZ Philly przegrali w zeszłym roku i to chyba nawet u siebie, więc wątpię żeby chcieli to powtórzyć.
to był mój pierwszy mecz w tym sezonie z uwagi na normalną porę transmisji. Blake i Kaman- profesorowie, przy nich nawet wright stara się coś ugrać. S5 bardzo ospale, może nie mieli motywacji. Durant i spółka coraz bardziej są w lesie, póki co sezon zaczął się idealnie dla nas (szkoda tylko CJ).
OdpowiedzUsuńNa dzień dzisiejszy dobrze wykorzystujemy przewagę wzrostu-jeśli taką mamy- na boisku.Dobrze wygląda nie tylko gra Kaman-Blake,ale też nieźle wychodzi współpraca Chrisa z LA i RoLo.I fakt,że dotrzymujemy kroku rywalowi grając drugą piątką. Wreszcie nasi rezerwowi to nie tylko garbage-time.Ave Blazers
OdpowiedzUsuńRIPCITIZEN