24 listopada 2014

Steve Blake i zwycięstwo w Bostonie



Nie za wiele ekscytujących rzeczy zafundowali nam Blazers w tym meczu. Najlepiej, na szczęście, wygląda końcowy wynik. Jest coś fajnego w zwycięstwie, które przez większą część gry nie wydawało się oczywiste,  a wprost przeciwnie, patrząc na to co wyprawiało Portland's starting five, można było w nie wątpić. Do czasu aż na parkiecie nie objawił się... Steve Blake

Nie dojechali, tak najkrócej można określić postawę backcourtu Blazers w pierwszej połowie. Damian Lillard 2/8, Wes Matthews 1/3. Obaj swoje pierwsze punkty zdobyli dopiero w drugiej kwarcie, nie wysilając się też za bardzo w obronie, gdzie hasał Rajon Rondo (10 pkt do przerwy).

Straszne męki przeżywał również Aldridge. To nie był jego mid-range game. Próbował atakować obręcz,  niestety  z Sullingerem bądź Olynykiem na plecach nie wychodziło mu to najlepiej. W sumie tylko 4/13. O dziwo najwięcej energii wykazywał rekonwalescent Batum. Jego 8 punktów z rzędu w pierwszej kwarcie powstrzymało wczesny run Celtics. Kolejne osiem  dołożył very solid big guy Chris Kaman i jakoś doczłapaliśmy się do przerwy ze stratą tylko pięciu punktów. 

Nie sądzę, aby w szatni Terry Stotts zechciał posłużyć się wójcikowym "dobra panowie, kiełbasy do góry i j.... frajerów", ale cokolwiek to było, podziałało właściwie na uśpiony w pierwszej połowie organizm Blazers. I choć Lillard z Matthewsem rozpędzali się baaaardzo wolno( w 3q wykombinowali aż 3 puknty) zdarzenia na parkiecie obrały korzystny dla Portland kierunek  A to co zrobił S. Blake  było jego najlepszym  eventem odkąd po raz kolejny postanowił wejść do tej samej rzeki.

Wes Matthews powiedział po meczu, że Steve  był przebiegły tak jak zawsze. A tego dnia w Massachusetts dodatkowo skuteczny na 11 punktów z 8 rzutów i 5 asyst. A gdyby jeszcze w dwóch przypadkach podkurczył palce stóp długie dwójki zamieniłyby się w zdobycze trzypunktowe. 

Wydobyta z letargu, przez przebiegłego Steve'a,  ofensywa Blazers zagrała w drugiej połowie na blisko 53% skuteczności, Boston zaś szczezł na 38%. W miarę upływu czasu coraz lepiej radził sobie Aldridge finiszujący z 20 punktami i 14 zbiórkami. To wartościowa linijka, biorąc pod uwagę fakt, że LMA był dzisiaj  jakiś taki sztywny w... łokciu. Swoje 5 minut sekund miał też niewyraźny tego dnia Matthews( 10 pkt z 7 rzutów) Na trzy minuty przed końcem przy stanie 89-82, kiedy to Celtics wykonywali  właśnie swój run/ łabędzi śpiew, odpalił przesądzającą o zwycięstwie trójkę

Skończyło się dobrze coś, co od początku nie wyglądało najlepiej. Dzisiejszą wygraną należy więc przyjąć z całym dobrodziejstwem inwentarza, a więc z plagą strat, marazmem liderów, niestabilną ofensywą i nonszalancją/bylejakością w obronie. 

Słowa uznania dla rezerwowych. To był ich dzień. Otrzymali nieoczekiwanie pole do popisu od starterów i nie zawiedli. Dobra gra S. Blake'a, Ch. Kamana to już stały trend. A. Crabbe i J. Freeland dorzucają swoje trzy grosze. Ławka Blazers wychodzi z niebytu i to szybciej niż można było przypuszczać. Kolejny sprawdzian już dzisiaj z "tankistami" z miasta braterskiej miłości. 

Ps1 A jesli przegrają z 76-ers? Ale będzie wstyd!!! Boję się...naprawdę. A może to tylko ten brak słońca...

Ps2 W tekście za słabo to wyartykułowałem: Chris Kaaaaaman jest wielki!!!! I  nawet nie musicie zaglądać do statystyk

5 komentarzy:

  1. Anonimowy10:02

    Też się boje, że dziś Philly się przełamie... i to z nami :)...
    Statystycznie rzecz biorąc są bardzo blisko rekordu NBA, jeśli chodzi o najgorszy start.
    "Nic nie może przecież wiecznie trwać...."

    K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie krakać :)

    Nie ma szans, w tym sezonie nie będziemy mieć tak głupich porażek a to dlatego ze mamy Blaka oraz Kamana

    OdpowiedzUsuń
  3. Behemot10:57

    Kaman, nasz wielki człowiek z lasu :) Świetny występ.
    Z Philly przegrali w zeszłym roku i to chyba nawet u siebie, więc wątpię żeby chcieli to powtórzyć.

    OdpowiedzUsuń
  4. kalinowski198711:11

    to był mój pierwszy mecz w tym sezonie z uwagi na normalną porę transmisji. Blake i Kaman- profesorowie, przy nich nawet wright stara się coś ugrać. S5 bardzo ospale, może nie mieli motywacji. Durant i spółka coraz bardziej są w lesie, póki co sezon zaczął się idealnie dla nas (szkoda tylko CJ).

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy16:08

    Na dzień dzisiejszy dobrze wykorzystujemy przewagę wzrostu-jeśli taką mamy- na boisku.Dobrze wygląda nie tylko gra Kaman-Blake,ale też nieźle wychodzi współpraca Chrisa z LA i RoLo.I fakt,że dotrzymujemy kroku rywalowi grając drugą piątką. Wreszcie nasi rezerwowi to nie tylko garbage-time.Ave Blazers
    RIPCITIZEN

    OdpowiedzUsuń