Terry Stotts to bezczelny geniusz.
Blazers na 5 sekund przed końcem spotkania przegrywali trzema punktami, ścierając się bardziej z 35% z gry w drugiej połowie niż Oklahomą City Thunder, prowadzona przez kapitana Westbrooka, który do tej akcji miał bezbłędny mecz i drugi raz w tym sezonie przestawiał Lillarda w post-up.
To była akcja z playoffów 2014 i meczu numer sześć z Houston Rockets. To samo miejsce z boku, to samo ustawienie na przeciwległej stronie i ta sama bezradność obrońców. Lillard kryty przez Westbrooka po prostu wyszedł po piłkę i nie wrócił. Dla Thunder, którzy prowadzili w tym mecz 13 punktami, a w czwartej kwarcie na 2 minuty do końca 10, crunch-time był złą wiadomością. I nie dlatego, że Russell Westbrook mógł wtedy grzać się i robić złego-siebie. Damian Lillard naprawdę, naprawdę nie lubi przegrywać.
Blazers zagrali bez Nicolasa Batuma, który ma kłopoty z prawym nadgarstkiem. To paradoksalnie dobra wiadomość, bo Allen Crabbe daje póki co tyle samo drużynie w obronie i ataku, a dla Batuma to szansa na powrót do pełnej sprawności i rozpoczęcie sezonu od nowa. Wrócił LaMarcus Aldridge, ale w meczu pojawił się dopiero w crunch-time. Rzucił 25 punktów z 28 rzutów, miał 9 zbiórek, rozciął w pierwszej kwarcie powiekę - czuł dyskomfort przez resztę spotkania - a na 10 sekund do końca meczu wdał się w malutki brawl z Sergem Ibaką, po którym obydwaj zostali wyrzuceni. To były jedyne emocje w dodatkowych pięciu minutach, które przejeli Wesley Matthews i THIS GUY!
Blazers na przerwę schodzili z 11 punktami przewagi po blowoucie w drugiej kwarcie (35-17). Lillard trafił wtedy 6 z 8 rzutów, 4 z 5 rzutów za trzy na 19 punktów. Powrócił do swojej gry z debiutanckiego roku i ani razu w tej części meczu nie dostał się pod kosz. Rzucał z mid-range, po stepbackach, był 4 na 4 ze szczytu, gdzie trafił jeden z rzutów z prawie 10 metrów, odpowiadając publiczności na boooo po flopie. Pal licho, że nie bronił, a właściwie bronił tak jak w pierwszym meczu tego sezonu.
Terry Stotts reagował i w drugiej kwarcie, gdy Thunder grali jednocześnie Westbrookiem i Jacksonem, Lillard z Matthewsem zamienili się kryciem. To pomogło, bo Westbrook nie miał tak dużej swobody na zasłonach, Matthews zazwyczaj przechodził pod, wymuszając zawsze zdradziecki jumper Westbrooka. Po raz kolejny wyszło jak duże problemy w tym elemencie defensywny ma Lillard. Niemniej jednak w takich meczach z takim rzutem, obrona nie jest highlightem.
Lillard wszedł w ostatnie 3 minuty meczu z 24 punktami, wcześniej równając do poziomu drużyny w trzeciej kwarcie, w której C.J McCollum i Wesley Matthews zdobyli 11 z 19 punktów Blazers, a LaMarcus Aldridge nie trafiał kontestowanych prób (19 z 28 w całym meczu). W ostatnie 90 sekund Lillard rzucił 9 z 13 punktów zespołu na 33 punkty w 40 minut, 10 asyst i tylko 2 starty.
Blazers po pierwszej kwarcie w której ufali rzutowi Aldridge'a (2-7 z gry), kolejną zaczęli grając super szybkie motion offense. Zagrali tak 3, może 4 posiadania, ale wkrótce powrócili do standardowego tempa. To ciekawostka i dowód, że Terry Stotts mocno pracuje nad ulepszaniem drużyny. Jednak z drugiej strony obrona Blazers nie zachwyciła i wyglądała źle od samego początku. Aldridge pomagał przy pick-and-rollach gdy przesuwały się one bliżej kosza, zostawiając Ibakę w mid-range i na dystansie. Zwykle sprawnie rotował pomiędzy swoim graczem na 6-7 metrze, a pomocą w pomalowanym, jednak tego wieczoru był za wolny - Ibaka trafił 5 z 10 niekontestowanych rzutów (7-14 w całym meczu).
Wesley Matthews rzucił 22 punkty trafił 5 trójek i miał kluczowy przechwyt na minutę do końca, który poprowadził do kontry i celnego rzutu za trzy Damiana Lillarda. Allen Crabbe miał 5 punktów, 4 zbiórki i 2 przechwyty i kilka niezłych posiadań w obronie na przykład na Anthonym Morrowie. Joel Freeland, Chris Kaman i Thomas Robinson zebrali w sumie 20 piłek. Steve Blake skończył mecz z podbitym prawym okiem, 5 punktami i 5 asystami, a Dorell Wright przez 7 minut grał jak stretch-four w niskim ustawieniu, którym Blazers wygrali dogrywkę.
Jeszcze raz Grinch. Dzięki Brooklyn!
Święta tuż tuż, dlatego chcemy złożyć wam najserdeczniejsze życzenia. Zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń i jeszcze więcej takich rzutów. Również dziękujemy, że drugi sezon z rzędu jesteście z nami, doceniacie nas i współtworzycie ten blog. Dziękujemy za aktywność w komentarzach i za rosnącą z dnia na dzień liczbę wyświetleń, to motywuję oraz sprawia, że robimy to z przyjemnością. Wesołych Świąt!
Również wesołych Swiąt
OdpowiedzUsuńA co do meczu to powiem jedno- czas chyba dla zdrowia zajac się szachami albo cos w tym stylu. Ja nie wiem jak oni wyszli z tego w ostatnich 90 sekundach 4Q
Grinch zimnokrwisty.
OdpowiedzUsuńMa ktoś z Was może linka który ktoś z komentujących wrzucił w okresie przerwy między sezonami z jego wielkiego rzutu(to była komplikacja taka) z meczu z Houston? Był on wrzucony na vimeo bodajże.
Wesołych Świąt i dużo wygranych meczów w Nowym (i jeszcze starym) Roku
Ta dokładnie, dzięki Piotrek
OdpowiedzUsuńA ja życzę żebyśmy więcej nie musieli oglądać takich rzutów każdy mecz +20 i jedziemy po mistrza
OdpowiedzUsuńStrasznie niesprawiedliwe, że Blazers nie zagrają podczas dzisiejszych, świątecznych spotkań - mam nadzieję, że NBA się zreflektują w przyszłym roku :)
OdpowiedzUsuńPorównanie obu rzutów:
OdpowiedzUsuńhttps://vine.co/v/OXLthKmLp02
Polecam filmiki tego autora
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=QPE2qMDmU_A
Panowie, koledzy!
OdpowiedzUsuńZycze Wam wszystkich wesolych i pogodnych swiat Bozego Narodzenia.
Abysmy razem dotrwali po tych wielu, wielu latach...do finalu konferencji ...a nawet może czegos więcej :-).
Wesolych Swiat!!!
Karol
Btw: Komentator się pytał Damiana o gest ze zdjęcia w powyższym artykule.
OdpowiedzUsuńDamian powiedział, że pokazywał kolegom, iż "This is Lillard Time"...:-)))
Karol,