Portland (0-1) @ Golden State (1-0) 109-121
Ok. Doczekaliśmy się. Play-offy czas zacząć. Wielkanoc wieczór, siedziba - canal plus, kawiarnie, puby, restauracje, dyskoteki, i-maxy, bo: wszyscy kochają Portland i chcą skopać dupsko/zmęczyć/osłabić - (niewłaściwe skreślić) Wojowników. Wszyscy, tzn ci, którzy nienawidzą GSW i hejtują Kevina Duranta. My i tak swoje wiemy i kochamy czerwono czarne ying-yang zawsze i bez względu na rywala. Teraz w tych play-offach Portland mogą liczyć na nieco więcej sympatii z uwagi na rywalizację z głównymi faworytami do tytułu.
Pierwszy mecz w Golden State zaczął się nieciekawie w momencie prezentacji obu drużyn. Nieciekawie dla Portland, bo Jusuf Nurkić, a zatem Deus ex Machina i zbawiciel Oregonu in spe, wystąpił w gustownym garniturze. Wiadomo więc, że dalej będziemy ciągnąć Opowieść o Braku Centra w sytuacji, gdy winter is coming. Zestaw pierwszopiątkowy zaskakuje. Terry Stotts wysyła do walki wszystkich najlepszych swych zawodników, bez względu na przyspawanie do pozycji. Lillard-McCollum-Turner-Harkless-Vonleh. Patrząc na zestaw drugogarniturowy już w myślach zakładamy, że rotacja będzie raczej wąska. Czyli all or nothing at all.
Ale nawet to nie zakładało jeszcze takich składów w odpowiednich momentach meczu na parkiecie, jakie zafundował Portland jego trener. Super-hiper-extra small-ball. W pewnym momencie najwyższym graczem w rotacji Blazers był Evan Turner. Byliście na to gotowi? Nie wiem, czy Steve Kerr był, ale wyglądało to nowofalowo. Play-offy, czyli szukanie przewag tam, gdzie przeciwnik się nie spodziewa. I jeszcze jedna prawda objawiła się nam w tę Wielkanoc - ogromna różnica między rolami poszczególnych zawodników w RS a w PO, rozdzielając kadrę na gwiazdy et cohortes. Jeszcze jeśli ktoś miał wątpliwości co do tego, że wszyscy oni oprócz Lillarda i McColluma są tylko zadaniowcami, to ten występ wybitnie to objawił.
Trzeba przyznać - Blazers zagrali świetny mecz. Mimo porażki, pomimo nierównych sił, mimo gry na wyjeździe. Grał głównie obwód, ale jak grał! Lillard pokazywał, że jest cesarzem drużyny, a McCollum - jej prawdziwym generałem. Nie trzeba było nawet za bardzo zaciskać kciuków, pomimo braku wzrostu gra w ataku szła płynnie, a obrońcy grali skutecznie. Zwłaszcza McCollum, który po prostu przechodził samego siebie. Było tempo, były hand-off i zasłony, były skuteczne jumpery i floatery. Nawet kilka efektownych penetracji (wtedy jeszcze się udawało). Wynik i gra obwodu Portland zaskakiwał kibiców gospodarzy. To, czym Portland zaskoczyli pozytywnie, zwłaszcza w pierwszej połowie, to ruchliwa obrona. Bardzo dobre szybkie ręce obrońców wymusiły sporo strat i chyba dzięki temu wynik był na plus.
Świetnie grał jednak Kevin Durant, swoje Stefek, a Draymond Green to jest bestia. Taki Green w Portland odmieniłby oblicze ziemi. Tej ziemi. Nie mieliśmy nic do zaproponowania wśród skrzydeł i wysokich. Nie to, że wysocy grali źle. Ich po prostu nie było. Żaden wysoki nie zameldował się dziś na apelu (przecież Leonard to nie wysoki, nie żartujmy). Ale gwiazdy ciągnęły i nawet komentatorzy C+ (zazwyczaj na nie, jeśli chodzi o drużynę z Portlandu) byli nimi oczarowani. Charmant.
Bardzo dobra druga kwarta, a także końcówka trzeciej - wszystko to - oprócz tego, że widział Pan, że to było dobre - pozwoliło Portland trzymać wynik wokół remisu. Brawo dla Stottsa za spuszczenie ze smyczy uwiązanych ogarów Napiera i Connaughtona. Występ Aminu litościwie pomińmy milczeniem, przejadł się zgniłymi jajami. Crabbe zawiódł. Nad Meyersem nie będziemy się złościć, on po prostu nie jest graczem poziomu NBA. Ten występ dokładnie to uwypuklił - dziurawe ręce, straty, źle ustawiał się na parkiecie, nie miał pozycji do rzutu.
To co działało przez trzy kwarty, zawiodło. Nie bądźmy zdziwieni. Nie da się na takiej intensywności grać meczu przeciwko GSW. Zwłaszcza nie było już szybkości w obronie - i to dotyczy całego zespołu. Liderzy też już nie trafiali tak jak na początku. Zmęczenie. Coś, co niestety wielu z nas podejrzewało już w trakcie zawodów. Też tak układaliście możliwe scenariusze? Hero-ball do końca i game winner za trzy w ostatniej akcji meczu? Czy raczej realnie - gospodarze przycisną w obronie i trzeba będzie poddać mecz. No to właśnie tak wyszło. Ale ja nie mam pretensji o to do drużyny. Zrobili co mogli. Zagrali świetne zawody. Zabrakło materiału.
PTB nie mieli odpowiedzi na Kevina Duranta. Nie mieli nawet podróbki kogoś takiego jak Draymond Green. Co za obrona. A i w ataku nie próżnował. Skrzydłowi nie mogli już od początku spotkania przebić się w pomalowanym przez ten las rąk. Nawet Vonleh sam na sam jakby z koszem.
W IV kwarcie rajdy obrońców kończyły się tak samo. I nie było już nikogo.
Jak by nie poszło to ja bym chciał zobaczyć Nurkicia w starciu z GSW. Chciałbym zobaczyć te pick&rolle kończone do obręczy. Te posiadania w post przeciwko Pachulii. Tę może chociaż próbkę ochrony obręczy? Czekamy na decyzję sztabu medycznego. Hero-ball nie wystarczy.
Gratulacje dla CJ I Lillarda. Znamienne zdanie, ze reszta to zadaniowcy I lawka.
OdpowiedzUsuńMFA
Było ciekawie i dzięki za walke, ale niestety bez Nurka ta rywalizacja zakończy się na 99% bilansem 4:0.
OdpowiedzUsuń~Danio
Ja się tylko pytam, raz -dlaczego Turner postanowił zostać liderem drużyny w czwartej kwarcie?
OdpowiedzUsuńDwa - całe internety cieszyły się, jaki mundry ten Harkless, że zarobił 500.000. Wszystko fajnie - rykoszet w postaci 1na6 w pierwszym meczu playoffs. Brawa za profesjonalizm. Wyobrażacie sobie, żeby coś takiego zrobił Westbrook? Ja też nie.
Nad Mayersem nie chce mi się nawet znęcać. Podziękować Stottsowi, że go więcej nie wpuścił. I mam nadzieję, że nie wpuści go do końca serii.
Aminu, wydaje mi się, że poważnie podszedł do sprawy i postanowił rzucanie cegieł zza łuku. Zamienił na kijek, trudno. Słabo.
CJ i Lill są mega, tu nie ma wątpliwości.
I że Green jest mega, to też chyba oczywiste.
Mam nadzieję, że seria będzie nadal taką walką, bo to się naprawdę ogląda wspaniale.
Turner rzucał bo Bros byli już wyczerpani i podwajani/ potrajani. ET1 był jedynym od którego nasi liderzy dostali konkretną pomoc. Aminu musi wrócić, zabrakło go w obronie. Nie czepiajmy się Crabbe'a jeszcze w piątek był w protezie. Jest lepiej niż można było oczekiwać. Dobrze byłoby zobaczyć nurkicia jak wyglądałby na tle greena.
OdpowiedzUsuńByli podwajani, zgoda. Nie mogę przejść obojętnie nad sytuacją, kiedy na 3 minuty do końca Turner olał Lillarda, wyciągającego ręce po piłkę (to było pod naszym koszem, po niecelnym rzucie Osiołka) i przebiegł w szalonym tempie przez całe boisko. Wpadł w las rąk pod koszem i wyrzucił piłkę w trybuny. O to mi chodzi. Lillard rozgrywał raz lepiej, raz gorzej (przez podwajanie właśnie), ale jak wyciąga ręce do Turnera, to ten ma obowiązek mu piłkę oddać.
OdpowiedzUsuńAleż to będzie za sezon-dwa drużyna(Z takim Whitesidem lub KATem)!!!
OdpowiedzUsuńPrzeciez jest BosnianBeast
UsuńO KAT - cie myslalem ostatnio . Pasowalby idealnie. Dalbym za niego wiele
UsuńMFA
Turner zagrał bardzo dobrze. Robił to co powinien, odciążał bliźniaków, nie ceglił, walczył. Za to Aminu tragedia, jak śnięty.
OdpowiedzUsuńTurner grał bardzo dobrze, a na koniec przegrał mecz.
OdpowiedzUsuńTo mieliśmy buzzer-beatera?
UsuńMieliśmy jeszcze chwilę, żeby zagrać ze trzy ustawione akcje. To nie jest liceum, że gość postanawia, że teraz on poprowadzi.
UsuńWłaśnie dlatego, że to nie liceum, a liderzy byli wyeksploatowani Stotts prawdopodobnie uruchomił wariant B. Trudno przypuszczać, że jak sugerujesz była to samowolka turnera
UsuńJeśli się przyjrzysz akcji na 3min do końca, zwróć uwagę, że Lill wyciąga ręce po piłkę po zbiórce Turnera, a ten udaje, że go nie widzi i biegnie na pałę przez całe boisko. Na koniec wbiega pod kosz we wszystkich, łacznie z Harklessem i wyrzuca piłkę w trubuny. To było zagranie prosto z liceum. Stotts nie jest Popem. Stotts jest miękką bułką z biedronki, dlatego takie sytuacje mają miejsce. Dlatego Mayers gra, Harkless olewa, a Aminu rzuca.
UsuńBył czas, żeby grać.
Pół drużyny tam się zachowuje, jak w liceum.
Kto to ten KAT?
OdpowiedzUsuńKarl Anthony Towns.Center Minessoty Timberwolwes.Fakt, dobry;)
UsuńClydeSzamoT
Tak myslalem...a bedzie do wziecia?
UsuńCzłowieniu, a kto tu nie był do wzięcia wg szanownych komentatorów. Whiteside, Cousins ustawiają się w kolejce do Oregonu. jak 2 sezony temu, kiedy rozjechała się cała piątka. Śnijcie dalej...
UsuńOczywiście, że nie będzie do wzięcia. Koledzy wyżej trochę popłynęli.
UsuńTamta drużyna z roku na rok robiła postęp. Myślę, że gdyby szefom PTB nie włączył się tryb oszczędzania i nie sprzedaliby Batuma, LaMarcus by nie odszedł, to w zeszłym sezonie, albo najdalej w tym gralibyśmy o mistrza, a nie walczylibyśmy do końca o playoff. A teraz tym małolatom płacą chyba podobne pieniądze...
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o obecną ekipę, to jeśli Lillard i MacCollum dalej będą tak grać, Nurkić będzie zdrowy, to ktoś znany do nas przyjdzie, bo będzie się chciał załapać na sukces. Aminu faktycznie zagrał dzisiaj słaby mecz, ale to on powinien grać w pierwszej piątce, bo jest obecnie naszym najlepszym skrzydłowym.
Pozwolę sobie nie zgodzić się z Tobą w kwestii Aminu.
UsuńWyznacznikiem szans w zawodowej koszykówce NBA jest umiejętność realizacji założeń trenera poprzez egzekwowanie wyznaczonych zagrywek (summarum), ponieważ - w przynajmniej poważnych drużynach - w ten właśnie sposób realizuje się potencjał talentu graczy tam zgromadzonych (patrz filozofia gry by Gregg Popovich).
W skrócie można to określić jako warunek sine qua non (gdzie non oznacza tylko jedno - wpadnie albo nie) do uzyskania płynności sposobu rozgrywania piłki. Osoby, które pilnie śledzą rozgrywki PTB doskonale wiedzą o czym mowa. Flow.
Płynność gry. Zespół jest potencjalnie tak silny (albo tak słaby) jak jego najgorsze ogniwo. Jeśli choćby jeden gracz w rotacji, jeżeli drużyna ma za zadanie realizację zagrywki na kilku co najmniej graczach (albo nawet wszystkich, choćby mieli stać w rogach boiska) gubi rytm i łamie sens zagrywki, to koniec.
Powołuję przykład PTB, ponieważ od X sezonów (od zawsze skoro go zobaczyłem) klasycznym przykładem gracza, który nie łapie flow, jest M. L. z nr. 11. Zawsze wszystko spowalnia i gubi, ponieważ gros zagrywek PTB opiera się na płynnym ruchu piłką, gdzie wszystko musi mieć swój rytm.
To samo niestety dotyczy Aminu. Wódz nie łapie flow, łamie tempo i wprowadza chaos swymi ruchami ciała. Chciałby umieć zagrać kozłem, ale nie umie. Zamiast rzucać z pozycji statycznej, wdaje się w dryblingi i gubi rytm. W tym aspekcie mam głęboko w dupie, że ponoć jest dobrym obrońcą. To nic nie znaczy, jeśli jego udział w posiadaniach ofensywnych sprowadza się do kroków bądź wpychania się na kosz przy asyście trzech obrońców
Idealne podsumowanie gry Aminu. Wielki chaos.
UsuńZupełnie odwrotnie Napier. Byłem pod wrażeniem jak płynnie wszedł w grę.
No i właśnie to. W czwartej kwarcie, jak trochę odjechali, przestaliśmy realizować założenia i zaczęliśmy grać chaos.
UsuńLillard z CJ byli zmęczeni po 3 kwartach. Wyszli w składzie Napier-CJ-Crabbe-Aminu-Vonleh. CJ stracił, Crabbe nie trafił 2 razy, Aminu nie trafił 2 razy. Wszedł Lillard za Napiera, Turner za Aminu i Harkless za Crabbe. Nie trafił Harkless, Vonleh, CJ, Lillard stracił piłkę i już było po zawodach. Przez pierwsze 5 minut 4 kwarty trafił tylko Napier.
UsuńByłby center pod koszem to coś by wepchnął. Tyle.
Nie chce mi się tu pluć w monitor już, ale nie ma czegoś takiego jak "po zawodach" na kilka minut do końca. To jest NBA - tu się rzuca 12 punktów w 30 sekund. Powtarzam, to nie liceum, że jest po zawodach, więc gramy na pałę.
OdpowiedzUsuńNie było grania na pałę, po drugiej stronie nie miałeś powietrza tylko extra obronę. Tak się gra, jak...murowany kandydat do tytułu pozwala
OdpowiedzUsuńOczywiście nie odbieram nic obronie GS. Przy takiej obronie ważnym jest nie wpadać w panikę. Stotts nie potrafi wpłynąć na zespół w tych momentach. Trochę to jego wina, a trochę ma pecha.
OdpowiedzUsuńAminu panikuje zasadniczo w każdej akcji. Widać było, że zapamiętał sobie, że ma nie ceglić trójek. W zamian robił wjazdy w tłum.
Turner ma naprawdę fajny ballhandling, ale czasem zaczyna kozłować jak Funky Koval - sam przeciw wszystkim. Podczas tego ataku możesz być pewien, że już nie odda piłki do końca akcji.
Harkless - mam wrażenie, że ten gość ma własny świat i żyje poza zespołem.
Moim zdaniem to wina trenera. Nie potrafi ogarnąć tych małolatów. Zespół uparcie nie dokłada weteranów. Chociaż jednego. Skoro trener nie potrafi nakrzyczeć na biednego Mayersa i spółkę, może jakiś weteran by dał radę. Nie mamy Greena. Golden bez Greena oddałoby ten mecz walkowerem w połowie.
Reasumując - zagraliśmy końcówkę na pałę. (Lill i CJ odpoczywali tydzień. Byli zmęczeni w 4 kwarcie pierwszego meczu? Błagam)
Byli. McCollum np. wypruwał flaki po obu stronach parkietu. Grałeś kiedyś w kosza?
UsuńIle masz lat Behemot?
UsuńEvan Turner a.k.a. Funky Koval -super:) Idąc dalej tą drogą to skończyło się w IV kwarcie - "Bez oddechu",niestety.
UsuńClydeSzamoT
Za dużo ;-)
UsuńWyjaśnię dla tych co nie zrozumieli. Jak się w 4 kwarcie daje odjechać Warriors na 10 pkt to jest po zawodach. By to nadrobić trzeba rzucić 3 razy za 3 + raz za 2 + wybronić 4 akcje Warriors + w pozostałych akcjach robić 1 do 1. Dla przypomnienia - 2 najlepszych zawodników grało maksa przez 3 kwarty a reszta prezentuje poziom co najwyżej 6 zawodnika Warriors
UsuńBył taki gracz o nazwisku McGrady. Jemu powiedz, że się nie da. Nie po to grasz w NBA, żeby poddawać się, bo masz 10pkt w plecy.
UsuńBehemot - ci goście mają po 25 lat i faszerują się karmą dla świń, więc nie opowiadaj, że się zmęczyli. A jeżeli nawet ta teoria była prawdziwa, to jak oni będą wyglądali w trzeciej rundzie? Jak będą wyglądali za osiem lat na przykład. Bredzicie Hipolicie.
Zmęczony to mogę być ja, albo Ty chłopie, a nie dwudziestoletni zawodowcy w 21wieku, w USA, po tym, jak odpoczywali tydzień, specjalnie na playoffs.
Nic nie kumasz chłopie, ale trudno. Pozostańmy przy swoich zdaniach.
UsuńCoś wiadomo w kwestii losowania tiebreaker'ów przed draftem? W zeszłym roku o tej porze już były wylosowane...
OdpowiedzUsuńdo konca miesiaca powinni wylosowac, taki ponoc zwyczaj. konkretnej daty jeszcze nie widac, wg ludzi od draftu, ktorych o to pytalem
UsuńMożesz odpoczywać i rok, ale poziom zmęczenia zależy od tego jak angażuje się w tym konkretnym meczu. A RBros zapieprzali ostro, po 30 MIN takiej harówy ręce miały prawo drzeć i drzały.
OdpowiedzUsuńPanowie, ja tu jestem od obsrywania i narzekania nie Wy!
OdpowiedzUsuńZatem, moim zdaniem zagraliśmy najlepszy mecz w sezonie.
Poza tym do grona niekoszykarzy, dołączył dla mnie Aminu. Ten jego kozioł i pomysły na grę, były podobne podczas sezonu. Wtedy jednak myślałem, że to mogą być powikłania po Malarii i na PO się wyleczy. Niestety się myliłem.
Gdybyś mnie Stotts zechciał słuchać, to dawaj minuty Napierowi (cały czas, cały sezon o tym Ci gadam).
To tyle, czekam na kolejny mecz. Mam nadzieję, że Nurek zagra i pokaże sztuczki Greenowi, za karę. Pachulli to już w ogóle, niech nim pozamiata parkiet. A na koniec...niech zje McGee!!!
Karol PTB
Dla ciekawskich art o tym, jak zmęczenie wpływa na drużyny i graczy: https://www.bigthreesports.com/a-word-on-in-game-fatigue/
OdpowiedzUsuńTutaj jest tabelka, która pokazuje, ile średnio Lill grał w tym sezonie:
http://www.espn.com/nba/statistics/player/_/stat/minutes/sort/avgMinutes/seasontype/2
Ja rozumiem, że są różne mecze i różnie się gra. Po pierwsze, przegraliśmy w tym sezonie tyle spotkań na styku, że gdyby tylko chłopakom chciało się grać jak z Golden, weszlibyśmy do playoffs z wyższego miejsca. Nie chciało się? Wszyscy wiemy, że się nie chciało. Czy wynika z tego, że mamy problem w drużynie? No raczej.
W pewnym momencie Turnet stwierdził, że jednak on będzie liderem. Niechże on jedzie już do Bostonu, za którym tak bardzo tęskni.
To mi już podchodzi pod urojenia. Poważnie.
UsuńMasz rację, przepraszam:) W tym sezonie daliśmy z siebie wszystko.
OdpowiedzUsuń