SPURS (1-1) @ BLAZERS (2-0) 108:121 |
San Antonio bez Leonarda, Manu, Greena oraz kontuzjowanych podstawowych rozgrywających to przynajmniej na początku sezonu spora zagadka. Nie wiadomo, czego się po nich spodziewać. Ale Spurs Grega Popovicha lekceważyć nie wolno. To wciąż zespół z dwoma All-Starami w pierwszej piątce i kolejnym na ławce rezerwowych. Do wygranej Blazers potrzebni byli skuteczni Rain Bros .
Lepiej zaczął, od trójki z Vancouver, Damian Lillard. Później trzymał równy, wysoki poziom już do samego końca. 29 punktów zdobywanych w różnorodny sposób, z daleka, po bardzo efektownych wjazdach na kosz lub do bólu skutecznych jumperach. Z 9 asystami bez choćby jednej straty. Całkowita kontrola nad meczem, dojrzałe, odpowiedzialne przywództwo.
Dużo więcej czasu do wejścia na odpowiedni dla siebie pull-up pułap potrzebował CJ McCollum. Po tym jak w pierwszej połowie trafił zaledwie trzykrotnie, w samej tylko trzeciej kwarcie zdobył 13, łamiąc obronę Spurs strzałami zza łuku albo kooperując z Nurkiciem. Nurkiciem, który dokładał wówczas swoje cenne 6 punktów masując się pd koszem z Gasolem. Starania Big3 przyniosły Blazers po 36 minutach bezpieczną piętnastopunktową przewagę.
Ostatnią część otworzyła trójka Setha Curry'ego oraz jeszcze jeden spektakularny drive Turnera. Przewaga urosła do 20 punktów. Ostatni zryw Aldridge'a i DeRozana nieco wyhamował flow, i tym razem plusowego, ustawienia ET1-Curry-Stauskas-Harkless-Collins. Ale liderzy szybko przywrócili porządek. Wjazd po kosz Lillarda i 2+1, za chwilę kopia tej akcji w wykonaniu McColluma w wersji bez punktu z linii. Na 3 i pół minuty przed końcem Zach Collins walną drugi raz tego dnia zza łuku i Greg Popovich miał dość. San Antonio poddało się.
To zaledwie drugi mecz sezonu, ale główne usprawnienie Stottsa wygląda obiecująco. Evan Turner wywiązuje się z zadań kierownika rezerwowego line-upu, kiedy "bliźniacy" odpoczywają . Dzisiaj miał 8 punktów, 5 zbiórek, 4 asysty i przechwyt. Byłby jeszcze bardziej skuteczny gdyby ograniczył ilość rzutów z dystansu na rzecz podkoszowych penetracji, na które sposobu nie mieli ani Lakers, ani też Spurs. Rzucać za to powinni Seth Curry-9 pkt oraz słabszy dzisiaj niż w debiucie Nik Stauskas- 1/5.
Na razie wygląda jakby w tej lidze chodziło wyłącznie o atak. San Antonio miało 42% z gry oraz 13 trójek. Ale mecz został wygrany, bo po drugiej stronie było jeszcze lepiej. Ponad połowa rzutów Portland doszła celu. Tym razem, w przeciwieństwie do spotkania z Lakers, także, gdy Blazers próbowali z paint. Oprócz Lillarda, McColluma czy Turnera, którzy cięli raz po raz Spurs drive'ami dobrze pod koszem zagrali wysocy.
Nurkić i Collins pudłowali tylko jeśli odważyli się robić to z dystansu. Zresztą Collins pomylił się tylko raz. Zdobył 11 punktów z 5 rzutów, znów grając w decydujących momentach i to z brzemieniem szybko złapanych fauli. Tym razem nie był tak spektakularny w defensywie, ale spójrzcie, co robi, mniej więcej w szóstej minucie 4 kwarty, z Gay'em, a potem DeRozanem. A raczej czego pierwsze "strzelby" Spurs nie mogą zdziałać mając przed sobą zaskakująco szybko przemieszczające się 7-stopowe ciało dzieciaka z Vegas. Nie za wiele dobrego dał też Spurs LaMarcus Aldridge. Tu świetna pracę wykonali Aminu z Harklessem. L-Train był często podwajany i zaliczył skromne 12 punktów , kończąc mecz , jak cała s5 gości, na grubym minusie.
Na starcie rozgrywek dostali Blazers dwie drużyny, których możliwości, z różnych powodów, było bardzo ciężko oszacować. Graz z takimi "zagadkami" nie należy do najprostszych. Bilans 2-0 musi w tej sytuacji cieszyć. Teraz pojedynek z Wizards, którzy dla wielu fachowców mają podobne problemy co Rip City. Zach Lowe twierdzi nawet, że obie ekipy mogą czekać w najbliższej przyszłości rewolucyjne zmiany. Na razie lepiej zaczęli Blazers.
What a performance by our backcourt. Take a look at the highlights. 🎥 pic.twitter.com/c75BDPHl3k— Trail Blazers (@trailblazers) 21 października 2018
Rain Bros dziś jak automaty. Poezja.
OdpowiedzUsuńNurek robi swoje, wpycha się pod kosz i rzuca haki, choć dziś skusił się na jedną bezsensowną cegłę z dystansu (3 wybaczam, niech próbuje).
Nie wiem jak wyglądamy obecnie w statystykach asyst w stosunku do poprzedniego sezonu ale piłka ładnie chodzi, zwłaszcza wśród rezerwowych.
Widać, że drużynie łatwiej się gra z Collinsem na parkiecie, dużo pracuje bez piłki w ataku, w obronie tyra i straszy pod koszem. Do tego jak już dostaje piłkę to trafia. Mam nadzieję, że Stotts kombinuje jak zmieścić Nurkicia i Collinsa razem na parkiecie bo szkoda ich trzymać na ławce.
Aminu, jak na razie, gra jak profesor. Szkoda będzie go żegnać po sezonie.
Asysty? nie chcialem jeszcze o tym pisać , bo 2 mecze to za mała próba, ale jest postęp rok temu 19.5 teraz 22.5
OdpowiedzUsuńŚwietna gra, praktycznie wychodziło wszystko co wyjść miało. Bardzo dobre podwajanie Aldridga, ruch piłki, dobra skuteczność w półdystansie. Widać, że Blazers są teraz bardziej zbalansowani, niż rok temu. Jak są punkty z ławki to nawet nie trzeba tak bardzo trzeciej opcji w ataku. Lillard grał mądrze, Leonard pewny siebie i opanowany. Stauskas jak nie rzuca to bardzo dobrze widzi swoich i wie gdzie podać. Zdrowy Turner i zmotywowany Harkless robią jednak różnicę. Jeszcze tylko żeby Collins mniej faulował, ale czuję że się szybko wyrobi.
OdpowiedzUsuńNa plus że Turner nie oddał jeszcze rzutu za 3 ,bliźniacy rzeczywiście grają mniej , Nurk gra po 20 min. a nie marudzi (wpływ nowego kontraktu ) , ławka punktuje.
OdpowiedzUsuńLillard grał jak profesor ; trochę za dużo oddaliśmy piłek na naszej desce.
Szkoda że Zach nie zagrał nic na 4.
ZC z wczorajszego meczu
OdpowiedzUsuńhttps://youtu.be/qPLozT-WE0s
Ale piękna ta trójeczka z połowy.
OdpowiedzUsuń