BUCKS (8-2) @ BLAZERS (8-3) 103-118 |
Zaczęło się mocno. Deszcz, albo grad trójek z obu stron w deszczowym Oregonie (za to róże kwitną w Moda Center). Lillard i Mc, a z przeciwka Middleton i zwłaszcza Lopez (Broooooook, nie Robin, Robin), który załapał niezły flow na rzuty z daleka. No bo Nurkić nie doskakiwał, a Aminu musiał bronić Greka. Robił to zresztą świetnie przez całe zawody, a jak nie mógł, to tam diabeł Stotts Turnera pośle. Turner zagrał w obronie na Antetokounmpo nie gorzej niż Sam Szef, toteż mogliśmy cieszyć się z kolejnej wygranej. No i McCollum dobija czterdziestki.
Dobre zawody od początku do prawie końca (wynik może nieco mylić). Gospodarze po serii bardzo celnych rzutów z dystansu prowadzili jednak cały mecz. Goście często pod kosz (jeśli Brook akurat nie rzucał za trzy) i tam skutecznie. Greak Freak atak z piłką przed sobą i serią zwodów dostaje się zazwyczaj nawet nie pod, ale nad kosz. Na szczęście nie ma rzutu z dystansu bo byłby potwór. Świetnie pilnowany przez zwrotnych na nogach (tak z nim trzeba) Aminu i Turnera nie zdominował jednak meczu, zaliczając kilka strat. Po pierwszej kwarcie bodajże 9 razy za trzy gospodarze i 7 goście. Szaleństwo.
W drugiej kwarcie grali głównie rezerwowi więc wynik się uspokoił. Tym razem Stauskas nie trafiał. Dobrze Turner prowadził i to jest jeden z głównych kluczy do wygrywania w tym sezonie - gdy Turner gra mądrze, asystuje, nie forsuje, PTB wygrywa. Nie przeszkadzał mu nawet w tym wyraźnie mniejszy ruch graczy w rezerwowym unicie. Gra Setha Curry'ego ogranicza się jak na razie do stania w rogu boiska i tu nasuwają się pytania...Kluczem jest też zastawianie własnej deski i broń cię żebyś pozwolił skakać sobie po głowie rywalom. To na szczęście się dziś nie zdarzyło, dobrze wysocy - Nurkić, Aminu, Collins, nawet Leonard.
RainBros w pierwszej połowie grali swoje, ale gdzieś tak pod koniec drugiej kwarty ogień poczuł wreszcie po raz pierwszy w tym sezonie CJ. Pociągnął wynik do przodu przed przerwą, gdy chwilę wcześniej Bucks wyrównali spotkanie. I od początku trzeciej kwarty kontynuował one man show. Trafiał w zasadzie wszystko a regularnie pull-upy i floatery, wyprowadzając TrailBlazers na kilkunasto-punktowe prowadzenie. Lillard oddał pałeczkę, ale spokojnie, przyczajony patrzył co się dzieje do końca, w razie W gotowy.
W nie było, bo w IV kwarcie McCollum pisał continuum. Co prawda zrobiło się lekko ciepło po tym, jak zaraz na samym starcie Bucks trafili trzy razy za 3 a Janek robił wsady. Jednak jakoś Stotts znajdował tym razem na wszystko odpowiedź - dobra rotacja. Siadało tylko z Currym, Laymanem, Stauskasem. Meyers nie wyglądał już tak całkiem bezbronnie jak ongiś, a Collins potencjał w tańcu z piłką ma. Nurkić solidnie bił się pod koszem, parę razy obrywając w oko. Aminu Szef. A Turner w jednym meczu trafił dwie trójki, can you believe it?
17 do 16 dla PTB w rzutach dystansowych mówi wszystko. Było sporo spacingu, mało walki pod koszem, mało rzutów osobistych . Bucks wystawiali mobilnych centrów Lopeza i Ilyasovę. Lillard za bardzo nie forsował wjazdów pod kosz. Tam mobilni obrońcy z pomocy byli w stanie zablokować większość takich rzutów. W rezultacie cichy mecz Damiana.
Nie było jednak potrzeby grania przez niego hero-ball, bo goście nie mieli dobrej skuteczności w ataku i Portland prowadziło. A CJ tak bardzo chciał ustrzelić 40-kę że mu się to w samej końcówce udało. Ostatnie trzy minuty Giannis przesiedział na ławce, więc już mogliśmy cieszyć się z kolejnego zwycięstwa. Następne mecze z Clippers i Bostonem.
PS. Pozwolę sobie obstawić wynik 15-6 do końca listopada.
PS. Pozwolę sobie obstawić wynik 15-6 do końca listopada.
Takie wygrane budują zespół.Widzieliscie minę Connaughtona po tym jak CJ skręcił DiVincenzo?:)
OdpowiedzUsuńTo rookie. Szczęściem Stottsa było że Budenholzer desygnował go w obronie w tych kluczowych minutach na gorącym Christianie Jamesie...
UsuńSuper relacja. I super mecz. Skuteczność i walka. Bucks to świetny zespół z bardzo dobrym trenerem. Mimo, że naszym dużo się udawało i gra była płynna to Bucks cały czas trzymali się blisko. Jeszcze w połowie 4 kwarty było tylko +6. Pomyślałem wtedy, że gdyby Blazers to przegrali to byłby dramat. I jeszcze w zeszłym sezonie takie końcówki przegrywali. Teraz jest agresja. Wysocy walczą pod koszem aż miło patrzeć. Aminu jest w mega formie i jest prawdziwym skarbem i kryptonitem na Jamesów i Alfabetów tej ligi. Jest super
OdpowiedzUsuńJuż dawno nie widziałem tak dobrego meczu, brawo Blazers :)
OdpowiedzUsuńmoim zdaniem najlepszy mecz Blazers w sezonie - jak do tej pory
OdpowiedzUsuńA tak w ogole, to Waszym zdaniem mieliśmy łatwy czy trudny terminarz do tej pory?
OdpowiedzUsuńKarol PTB
Terminaż o tyle dobry że większość u siebie. LAL słabe w pierwszym meczu, brak Hardena, Butlera, Davisa. Najcenniejsze zwycięstwo w Indianapolis i wczorajsze z Bucks.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony było blisko 11-0 bo Wizards wygrali fuksem. Z Miami nie szło a jak dogonili w końcówce to coś stanęło. Porażka z Lakers to chwila nieuwagi na koniec 3 kwarty i było po meczu. Terminarz łatwy + brali u przeciwników. Ale łatwe mecze też trzeba umieć wygrywać. No i wysocy mają czas się wdrożyć
Ale jeśli po kolejnych 11 meczach - na koniec listopada będziemy mieć bilans 16-6 to już będzie prawdziwy sukces.
OdpowiedzUsuń