Strony

24 lutego 2019

Środek

BLAZERS (36-23) @ 76ers (38-22) 130-115


OK. Lecimy do Filadelfi, Pensylwania. Pora dziwna jak na USA, dla nas ciekawiej, bo niektórzy mogli zebrać się przy stoliku na kibicowanie w strojach PTB. Dodatkowo 76 bez Embiida, co oznaczało szansę na zwycięstwo w tym meczu. Portland podbudowane wypełnieniem składu przez graczy nowych, z nazwiskami, lepszych? Po dwóch zwycięstwach i przerwie ASG tym razem również goście wracają z tarczą. Zaskakująco łatwe zwycięstwo, osiągnięte głównie po przerwie skuteczną III kwartą. I grą środkiem, do czego predysponuje para Nurkić/Kanter. Zwłaszcza jak rywale nie mają Embiida.

Portland bez Turnera, ale brak ten nie przełożył się na wynik spotkania.  Już poprzednio ET1 nie był sobą, teraz dowiedzieliśmy się o jego niedyspozycji. Nieco można było się obawiać o rozegranie w rezerwowych unitach - i rzeczywiście pod nieobecność Lillarda kulało. Nie ma już w składzie Baldwina, a Trent dostaje tylko śmieci w garbage time. Teraz kleili to wspólnie Hood, Curry i CJ. Nie z takim pożytkiem dla organizacji, żeby rezerwy nie złożyły się ostatecznie na rezultat minusowy w tej statystyce plus/minus. Ale były też pozytywy,  zwłaszcza skuteczny Kanter - i w post, i na linii. Nawrzucał nieco Curry, a Laymana zapamiętamy głównie z kaboooom z pierwszej kwarty po błędzie defensywy gospodarzy. 

Do przerwy remisowo i nic wielkiego się nie wydarzyło. Z drugiej strony rządził Simmons, pod nieobecność Embiida. Butler schowany, a Reddick nic nie trafiał. Środkowi szóstek ograni przez parę Nurkić/Kanter. Po przerwie PTB z pomysłem, werwą i do przodu. Sporo pick&rolli i gry w low- post. Nasi pierwszopiątkowi skrzydłowi jakby aktywniejsi od przyjścia Hooda i Kantera - duch rywalizacji? Lillard i McCollum już nie muszą żyłować tak tych kontestowanych rzutów z obwodu i mid - range z ręką obrońcy na nosie.

Ponad 40 punktów uzbierali goście w III kwarcie i to wystarczyło do zdobycia sporej przewagi, która rosła do ponad 20 pkt. 76 dziś nie byli w stanie odpowiedzieć. Zbilansowany atak Blazers - 7 zawodników z dwucyfrową zdobyczą - rzadko pamiętamy takie mecze. Pomimo 2 składu sporo minut nadal otrzymuje Layman. Aktywny, po obu stronach parkietu, często zostawał w ustawieniach na ważne minuty gry. 

I istotne - deska. Deska to klucz. A Portland ma czym straszyć - Kanter bardzo dobrze odnajduje się na atakowanej tablicy, co dawało sporo punktów drugiej szansy. W tym elemencie PTB zdominowało rywala i zapewniło sobie na tym planie zdecydowaną przewagę, dającą zwycięstwo.

Ostatecznie nie było emocji w końcówce, mecz lekki i przyjemny. Akurat - do wieczorowej "kawki" w pubie sportowym stolicy. Miejmy nadzieję, że większość gości wieczoru w koszulkach PTB odwzajemniła się pupilom wzorowym i kulturalnym dopingiem. Bo miała przecież powody, a kibice Filadelfii pewnie nie dojechali. Wojaż po East-Coast nadal trwa. Oby całkiem zwycięski.


1 komentarz:

  1. Co mi rzuciło się w oczy to duża aktywność Harklessa i Aminu. Zwłaszcza obecność Mo była uderzająca bo przyzwyczaiłem się, że on tak bardzo znika, że jakby go nie było. Mam nadzieję, że Kanter ma szansę stać się tym x-faktorem, którego tak bardzo w Portland brakowało. On ma to coś czego nie ma żaden wysoki Blazers, włącznie z Nurkiciem, bezczelne parcie na kosz. Nie czai się tylko wali siłowo w tłum, a gdy nie wyjdzie to walczy o zbiórkę w ofensywie. Fajnie może wyglądać w parze z Turnerem.

    OdpowiedzUsuń