3 marca 2019

Hornets nakryci Hoodem

BLAZERS (39-24) @ HORNETS ( 29-34) 118:108


Charlotte Hornets są ciągle w grze o playoffy. Każdy mecz jest bardzo ważny. Zwycięstwa na własnym parkiecie wręcz obowiązkiem. Blazers mogli spodziewać się trudnej przeprawy.

Zaczęli wystrzałowo. Pierwszy czas dla gospodarzy przy prowadzeniu Portland 17:7. Przy drugim jest już 26:11. Wchodziły trójki, Moe Harkless znów był wszędzie. Sielanka zniknęła kiedy w grze pojawili się rezerwowi. Kanter z Collinsem przegrywali z Biyombo i Kaminskim, Layman nie trafiał, Hood nawet nie próbował. Osobisty, floater oraz trójka Curry'ego,  pozwoliły zachować po 12 minutach 7 punktów przewagi. 

Dalej nie szło wcale lepiej. Zanim wrócili starterzy Kanter znalazł pod koszem Laymana. Layman zagrał na alleyoopa do Kantera i tyle dobrego od drugiego garnituru Stottsa. Gorzej , ze ten pierwszy nie był w stanie nawiązać do formy z pierwszej kwarty. Prawie wszystko trzymało się na barkach Nurkicia. Lillard z McCollumem bez skuteczności. Dobrze , że Kemba Walker też nie błyszczał. Najlepszy był Lamb. Blazers zachowali jednak sześciopunktową przewagę. 

Po zmianie stron było jeszcze gorzej. Nadal nie istniał McCollum i jego pull upy, Aminu mylił krok, deptał rywali w kontrataku, Moe ze zmiennym szczęściem w low-post. Gdyby nie  budzący się Lillard z trzema strzałami zza łuku i Nurkić mogło być bardzo źle. A tak było tylko źle, bo Blazers wchodzili w ostatnia część meczu z punktem na plusie.

I kiedy na początku q4 73-letni Tony Parker  rypał Portland Blazers nakrywali Hornets Hoodem. Mid-range, izolacje, lillardowska trójka z logo, lay up= 14 pkt Rodneya. Blazers jakoś przetrwali do powrotu liderów. A potem dwa uderzenia niezawodnego Nurkicia, małe co nieco od Aminu, long-two Hooda i na 3 minuty przed końcem nagle zrobiło się bezpieczne 109:98 dla Rip City.  W 60 sekund później trójka Lillarda, McColluma Hooda dobija Hornets. 



Niesamowicie istotne zwycięstwo, w końcówce morderczej trasy wyjazdowej ze zdeterminowanym rywalem. Widać było zmęczenie długim pobytem na wschodzie. Typowy mecz na "zjeździe". Kłopoty ze złapaniem rytmu w ataku, szukanie łatwych punktów poprzez ryzykowne zagrania. Niewyraźni Rain Bros. Ale dzięki znakomitemu przez cały czas Nurkiciowi- 26/15/6/2/1 oraz  Hoodowi- 21 punktów z 27 w ostatnich, decydujących 12 minutach, Portland przetrwało. 

We wtorek w Memphis finał wschodniego tournee.  Tylko zwycięstwo, hej Blazers tylko zwycięstwo!!!!


13 komentarzy:

  1. Anonimowy22:51

    Hood dziś totalnie przewiózł na plecach Blazers przez ten mecz. Arcyważne takie zwycięstwa, z drużynami, które ciągle walczą o te playoffy, kiedy nie układa się najlepszym, kiedy to zmęczenie wyjazdami jest już naprawdę duże. Jeżeli uda się jeszcze wygrać w Memphis to będzie to 200% tego, czego się po nich spodziewałem po tej serii wyjazdowej zanim ona się zaczęła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na Maxa potrzebne Hoodowi. Nadal myślę, że Curry może coś takiego zrobić w playoffach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super sprawa, że Hood wreszcie się odblokował. Fajnie, że cała drużyna grała na niego jak się zorientowali, że jet w gazie i przede wszystkim, że go Stotts zostawił na boisku. Wyglądał ostatnio, czy to w windzie czy na boisku, jakby był poza drużyną. A tu miła niespodzianka. Harkless z Aminu znowu bardzo dobry mecz, choć Aminu tak się rozochocił, że zaczyna kozłować. Nurkić też fajnie, spokojnie, bez nerwów. Lillard wiadomo. Za to CJ i Collins niestety marnie. Szkoda, że Curry tak mało gra mimo nieobecności Turnera.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hood z Kanterem na razie zamknęli mi gębę i robią różnicę.Tylko teraz chodzi o powtarzalność.Bo kto pamięta wybryki Stauskasa (kogo?) na początku sezonu i przejażdżkę po Lebronu? Apropos to ciekawe czy Meyersa czeka "The Decision"? ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Leonard jest o tyle cenny dla drużyny, że zawsze jest chętny i energiczny. Nawet jak go Stotts przyspawa do ławki na kilka spotkań to jak go potem wpuści to Meyers bez fochów będzie walczył, skakał, biegał i robił wiatr. Powinni się dogadać na dłuższy kontrakt za nieduże pieniądze co byłoby dobre dla obu stron.

    OdpowiedzUsuń
  6. pdxpl15:10

    Lillard---CJ---Curry problem polega na tym , że panowie mają podobne zalety i te same minusy. Blazers potrzebują jako back-upu na rozegraniu kogoś , kto umie lepiej bronić i kreować kogoś w typie holidaya. Curry kiedy rzut mu nie siedzi jest kompletnie nieprzydatny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie dlatego, że są tacy sami to mógłby dłużej pograć Curry a Lillard odpoczywać. Dame znowu gra dużo w okolicy ASG. Wolałbym by się pooszczędzał przed PO.

      Usuń
  7. Pdxpl17:05

    Mnie też nie podoba się to że dame gra po 12 minut w q1 i q3. Stotts goni za wynikiem w RS , reszta ma mniejsze znaczenie. Pisząc o currym miałem na myśli bardziej to , że nie jest to gracz , który odmieni ten zespół. Jest zbyt jednowymiarowy. Na PO dużo ważniejszy będzie ET1.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ważniejszy to może i będzie. Curry za to może trafić cztery trójki z rzędu i zamknąć mecz w dwie minuty.

      Usuń
  8. Pdxpl20:03

    Stary w Portland nadal mamy setha nie stepha:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak on bardzo chce dorównać bratu;)

      Usuń
    2. Anonimowy22:45

      Chcieć a móc.....

      poskus

      Usuń