17 maja 2019

G2


BLAZERS (0-2) @ WARRIORS (111-114)

 

No tak. Miało być tak pięknie. A mogło być. Po znacznie lepszym meczu Portland Trail Blazers postraszyli dzisiaj mistrzów NBA, ale nie do końca. Straszyli do przerwy (nawet plus 17), że ci włączyli swój Warrior Mode w III kwarcie, by błyskawicznie, w pół kwarty odrobić całą stratę i jeszcze objąć prowadzenie. Myślę że właśnie to siedziało w głowach wszystkich, gdy doszło do crunch-time, które Portland zawaliło strasznie. Albo przepięknie. A miało być tak pięknie, bo przecież Portland mieli wygrać ten mecz...

Dzisiaj znowu mój synek nie pozwolił mi obejrzeć meczu,  ani tym bardziej napisać z niego relacji. Wieczorem zatem miałem szansę napawać się emocjami Oracle Arena, które po raz drugi przyjmowało przybyszy (Wolnych Ludzi) z Północy. Sam początek meczu to był punkt za punkt i tym razem fan PTB miał szeroko rozpisany uśmiech na twarzy, bo wchodziły trójki. Można wyobrazić sobie zwycięstwo w meczu play NBA bez tego elementu? Nie można. No chyba że jesteś Nugget. Ale GSW to półka wyżej.

Ci nic sobie nie robili grali swoje i pierwsza kwarta bez rozstrzygnięcia. Największym zaskoczeniem zero punktów Damiana, a liderami gospodarzy byli trafiający Steph i blokujący Green.  Wynik trzymał McCollum i nie mogliśmy też mieć pretensji do wchodzącego z ławki Hooda. Historią Kantera w tej serii chyba, a może i historią Portland i całej ligi będzie Ramadan. Człowiek z chustą na głowie nie jest w stanie przed zachodem słońca, zjeść, napić się ani nic. Przy tak ogromnym wysiłku i intensywności w grze jak finały Play Off Konferencji, jest to raczej kpina z rzeczywistości. Kanter słaniał się na nogach przez cały mecz, czasem coś złapał, czasem dobił. Ale to przecież nie to. A tak mnóstwo było śmiechu o jego złych akcjach obronnych, kiedy nie doskakiwał na obwód do trapowania Currego, tylko bronił paint. On nie ma siły na takie bieganie.

Próbowali za to biegać inni, i to był bardzo dobry pomysł Stottsa ( a może nie tylko jego). Dzisiaj właśnie widzieliśmy switchowanie na szczycie i show wysokich, którzy wyskakiwali na obwód po pick&rollu. Kilka takich akcji skutecznie zatrzymało Currego. Czemu tylko kilka, pytanie do sztabu trenerskiego. Ja chciałbym widzieć cały mecz tak grany w obronie, nawet kosztem oddawania przezeń piłki do skrzydłowych z szansą na punkty z paint. Jeśli jednak tam skoncentrowana obrona i zwłaszcza!!! - zastawianie i zbiórka PTB będą funkcjonować tak jak większość tego sezonu, widzimy szansę na zwycięstwo. 

Takie granie plus punkty Hooda plus zasłony Leonarda (niesłusznie skazanego na same niekorzystne gwizdki sędziów, jak i zresztą cała ekipa PTB), plus rozkoszna obrona Setha Currego dały nam kilkanaście punktów przewagi w kwarcie drugiej. Czy wy też myśleliście, że ten mecz jest już wygrany? Wrócił Lillard i trafił kilkakrotnie. Jesli Dame trafia z downtown, szansa na zawycięstwo jest zawsze. I ja też tak pomyślałem..

Niestety przyszła fatalna kwarta nr III, która wszystko poprzestawiała. Wystarczyło pół kwarty, by nagle z d...y drużyna przegrywająca 17 punktami nie dość, że odrobiła, to jeszcze objęła niewielkie prowadzenie. Brawo Stotts! Jak można było? Nie wolno, nie wolno w meczu play-off o mistrzostwo ligi pozwalać przeciwnikowi na taki bezkompromisowy run 20-4!!! Trzeba robić wszystko, mieszać rotacje, zaskakiwać przeciwnika czymś nieszablonowym, wszystko, byle tylko na to nie pozwolić. To są kluczowe momenty w meczu, tutaj właśnie trzeba stawiać wszystko na jedna kartę, byle tylko utrzymać prowadzenie. 

Nie udało się i wkraczaliśmy w ostatnią  kwartę meczu z przekonaniem, że szansa była. O dziwo, to właśnie Blazers zaczęli punkt po punkcie, bardzo pieczołowicie budować przewagę w ostatniej kwarcie. Gdy osiągnęli plus 8, znowu zaczęliśmy mocniej wierzyć. Sprawcą najlepszej pracy w tym meczu był nikt inny tylko Curry, Seth Curry. Pięknie eliminował w obronie rozgrywających, w tym swojego brata. Walnął kilka trójek. Miał swoje show. Jednak tego nie wykorzystano.

Crunch-time niestety całkowicie dla gospodarzy. Od stanu 108-100 grała tylko jedna drużyna. Nie trafiali kilkakrotnie nic ani Lillard, ani McCollum. Złe decyzje w ataku przeplatały akcje rywali, gdy zbierali i ponawiali na naszej połówce. Obrona GSW znowu - i to jest najlepszy sposób - skoncentrowała się na trapowaniu Lillarda daleko poza linią trójek, a on nie otrzymywał niestety żadnej pomocy. Skutkowało to albo stratą albo wymuszonym rzutem pod presją czasu. 

I taki rzut oddawał nie tylko Lillard, bo McCollum też. Brakło dobrych zasłon na szczycie, niekonwencjonalnej zagrywki drużynowej, a nie tylko żyłowania liderów. GSW potrafili np rozegrać akcje na non-shootera Looneya, ale do paint  tak, że nie było czego zbierać. Naszą drużynę od tego poziomu jeszcze dzieli właśnie to coś - umiejętność rozegrania rożnych zagrywek na wielu graczy pod presją wyniku i czasu. Liczymy, że drużyna i trener nauczą się tego jeszcze w tej obecnej serii play-off. 

I jeszcze jedno, na co chciałbym zwrócić waszą uwagę. Mecze wygrywa się zbiórką. Dziś po raz kolejny to pokazano. Na miejscu Stottsa zwróciłbym na to baczenie i zastanowił się, czy nie lepiej poświęcić szwankującego frouncourtu Aminu?Harkless na zestaw 1. trzymam deskę i zastawiam (Collins?Leonard?) i 2. trafiam (Hood). Oprócz tego, że Draymond Green jest lepszym obrońcą od Aminu i znacznie lepiej kozłuje czy podaje (no doubt), to także o wiele lepiej blokuje, zastawia i zbiera. Tutaj jest duży temat do poprawki. Oby jeszcze w tym semestrze.
 


9 komentarzy:

  1. Szkoda, że kilka pięknych bloków Collinsa zakwalifikowano jako faul.On powinien dostać MIPa w tym sezonie! Cudowny dzieciak.i fuck: do tego jaki chłodny,mega cool! Mówię Wam,on Nam da mistrzostwo. In two seasons we kick their asses.ave.widzimy się w Portland a potem 2:2 w Oackland i Ken Mauer znowu pomroczność.niestety...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe :-)
    https://pamplinmedia.com/pt/12-sports/428148-334125-love-and-loyalty-the-meyers-leonard-story

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy04:25

    Kim jest ten Mlody, Przystojny Chlopak, karnacji bialej, ktorego gra jest miodem na skalane zmeczeniem oczy??? Czy to jakis trzeci syn Sabonisa, czy moze sam Bialy Denis Rodman we wlasnej osobie hmmmmmm

    KArol PTB

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy06:10

    Wnioski po meczu nr 3! Chciałoy się napisać, a nie mówiłem, tylko jakoś bardzo gorzko to brzmi wobec organizacji, z którą jest się związanym też na złe! Kiedy pisałem, że krytka to nie hejt to na tym forum wylano na nas wiadro krytyki, że się nie znamy, że sędziowie. Teraz też pojedziemy sedziów za spudłowane w koncówke FT, ZA SKUTECZNOŚC LIDERÓW na poziomie 27% i 35%!
    Napiszę jedno - tak grając i z taką formą Dame'a i CJa, którzy nie potrafią oddać piłki w żadnym przypadku, czeka Nas to samo co z Pels rok temu! Smutniejsze to tym bardziej że GSW nie grają jakiejś kosmicznej koszykówki a my sami wręczamy im kolejne wygrane na tacy! Więcej - dzis w q4 zbiły nas takie gwiazdy jak Cook, Jerebko, McKinnie i Looney - kogoś pominąłem! Na game4 raczej się nie zerwę bo nawet +16 nie Nam nie gwarantuje! I na koniec niech wybrzmi - LAC walką wyrwali 2 mecze - ja tej walki u Nas nie widzę, zwłaszcza u liderów a szkoda bo GSW są do ogrania tylko PTB grają o 50% gorzej niż w DEN i OKC!
    Raf44

    OdpowiedzUsuń
  5. Czas pozbyć się tego Lillarda, bo się nie nadaje. Brawo Meyers!

    OdpowiedzUsuń
  6. Tym razem się nie zerwałem w nocy środku. Liczyłem na poprzedni mecz, na ten już nie. Szkoda tego Lillarda. Po ostatnim rzucie z OKC zgasł zupełnie. Przed Olsheyem pracowite lato. Trener, moim zdaniem, geniuszem na pewno nie jest, ale koniec końców jesteśmy w czwórce i to jest całkiem zajebiste. Golden, jak zwykle zresztą, gra tak mocno jak musi. Gdyby trzeba było wystawić drużynę przeciwko kosmitom, to byłoby to Golden. Biadolenie po porażce z nimi WCF jest niepowazne;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, to i tak jest już świetny wynik. A Dame od gry nr 2 z kontuzją.
      GREGORY

      Usuń
  7. Rozjebać i zaorać to wszystko- kompromitujący sezon

    Najgorsze, ze niektorym trzeba dac gwiazdke iz to sarkazm

    OdpowiedzUsuń
  8. Te wszystkie spudłowane wolne świadczą o jednym - zmęczeniu. Lillardowi starczyło sił na pierwszą rundę, CJ jeszcze w drugiej miał siłę ciągnąć. W trzeciej już tylko Meyers wygląda świeżo, co akurat zupełnie nie dziwi. Trza się cieszyć osiągnięciem i wyciągnąć wnioski na kolejny sezon regularny. Więcej Simonsów i Trendów, mniej Rain Bros w RS.

    OdpowiedzUsuń