O
nowych Blazers, fascynująco zapowiadającym się sezonie 2019-20,
porozmawiałem z Piotrem Sitarzem twórcą BlazersPL dzisiaj piszącym
dla Szóstego Gracza. Dużo czytania, mnóstwo treści. Można brać
na raz, można dawkować partiami, aż do inauguracyjnego meczu,
a potem, już w trakcie sezonu, wracać i weryfikować. Róbcie
co chcecie, ale przeczytajcie.
Zbliżający
się sezon może być najciekawszym od wielu lat. Podpisałbyś się
pod tym twierdzeniem ?
Oczywiście.
Nie powstał żaden super-zespół, a kilka bardzo dobrych. W sumie
kilkanaście drużyn liczy się w walce o awans do Finałów
Konferencji, ba, już w pierwszej rundzie playoffów powinniśmy mieć
wyrównane pojedynki zakończone w nie mniej niż sześciu meczach, a
przecież sezon regularny, mimo obaw związanych ze sporą liczbą
opuszczonych meczów przez najlepszych graczy, powinien przynieść
nam mnóstwo dobrych spotkań, występów indywidualnych, kto wie,
może wyścig po nagrodę MVP będzie jednym z najlepszych w tej
dekadzie, może nagle gra w obronie stanie się równie wartościowa
jak zwiększenie tempa gry i rzutów za trzy punkty? A to przecież
nie wszystko, bo np. lutowy trade-deadline może nie tylko być
gorący, ale wręcz ustalić końcową klasyfikację i przesądzić o
niektórych matchupach. My, kibice, mamy produkt kompletny na
parkiecie, mamy świetnych graczy w prime-time, mamy młodą
generację, mamy być może historyczną klasę draftu, mamy różnice
w typach, mamy sezon, w którym niewiele da się przewidzieć.
Spodziewasz
się, że już po tym sezonie wyłoni się jakiś porządek, trwalsza
hierarchia, zespół, który w najbliższych latach zdominuje
rozgrywki czy raczej czeka nas 2-3 letni okres przejściowy bez
wyraźnego hegemona
Myślę,
że przed nami co najmniej dwa takie sezony, bo raczej żaden zespół
nie stworzy Big3 w wymianie a przyszły offseason nie zapowiada się
na offseason, który zmieni układ sił. Po pierwsze mało kto będzie
dysponował wielkimi pieniędzmi, a po drugie grono elitarnych
wolnych agentów ograniczy się do Anthony’ego Davisa. Zobaczymy co
zrobią Raptors, którzy będą mieć do wydania około 35-40
milionów dolarów, po tym jak nowy kontrakt podpisze Pascal Siakam
(i jeśli nie przedłużą żadnego z pozostałych graczy na
wygasających umowach) i Hawks będący w podobnej sytuacji
finansowej (tylko 33 miliony zobowiązań, w tym 6.5 miliona w opcji
gracza Jabariego Parkera), a którym spadną wysokie kontrakty
Parsonsa, Turnera i Crabbe’a. Czy Raptors dokoptują do Siakama
Davisa? To się raczej nie wydarzy. Czy ci drudzy stworzą Big3 z
Youngiem, Otto Porterem i Anthonym Davisem? Wątpię. Tylko
niezadowolenie którejś z gwiazd i wymuszenie wymiany do np.
Clippers, Lakers, Rockets, Warriors, Bucks, Sixers, może cofnąć
nas do lat 2017-2018.
Dwie,
trzy rzeczy w nadchodzącym sezonie , które jeśli się nie wydarzą
wywołają u ciebie zdumienie .
Zacznę
od Rockets, którym co prawda przepowiadam kłopoty w sezonie
regularnym, ale będę zaskoczony jeśli duo Harden-Westbrook nie
stanie się jednym z najniebezpieczniejszych i najcięższych do
obrony w lidze, jeśli po kilkudziesięciu meczach (a może już po
kilkunastu) nie zobaczymy rezultatu tego, co przygotował Mike
D’Antoni, tego, co przede wszystkim przygotował Westbrook i ile
prawdy jest w tym, co w ostatnich dniach mówi. Druga rzecz: jeśli
load management, zarządzaniem wysiłkiem, nie przyjmie formy jaką
myślę wszyscy dzisiaj typujemy, a więc formy, która może nam co
nieco zepsuć sezonu regularny i zatrzymać najlepszych graczy przed
osiągnięciem pułapu 65-67 spotkań - wtedy będę zdumiony. Rzecz
trzecia jest niestety niepomyślna: w związku z przyspieszeniem gry,
z coraz większym obciążeniem nakładanym na małe grupy mięśniowe,
(przede wszystkim na łydki, bo gracze wykonują coraz więcej
sprintów: sprintów zerwanych, gwałtownych, ich stopy i nogi nie
zawsze są ułożone prosto w kierunku biegu, startują czasami z
dziwnych pozycji, to się nawarstwia, mięśnie, ścięgna niszczeją,
osłabiają konstrukcję nogi, w końcu nie wytrzymują w niby
niegroźnych momentach), spodziewam się licznych urazów wśród
graczy, którzy nie będą przesadnie oszczędzani podobnie jak
najwięksi, a więc wśród zadaniowców, co przełoży się na
wzrost minut gwiazd, albo po prostu na porażki (wyobraźmy sobie, że
Lakers tracą Danny’ego Greena, Rockets Erica Gordona, Nuggets
Gary’ego Harrisa, nie są to najważniejsi gracze, ale gracze
potrzebni najważniejszym). Jeśli ten sezon, będzie sezonem
relatywnie zdrowym - będę zdumiony.
Grę
którego z zespołów będziesz obserwował ze szczególną uwagą.
Playbook którego trenera budzi twoje największe zainteresowanie ?
Na
początku sezonu na pewno Dallas Mavericks, ponieważ nie będą grać
przesadnie szybko, a więc posiadania w half-court nie rozmyją się
przede wszystkim na obfitujące w proste pick-and-rolle na szczycie,
ale też nie będą grać zbyt wolno, co mogłoby pozwolić stosować
atak pozycyjny w 90% posiadań. Myślę, że prowadzeni przez bardzo
dobrego trenera i Luke Doncića mogą być jednym z najlepiej
zbalansowanych zespołów ligi, jeśli chodzi o połączenie up-tempo
z koszykówką pozycyjną. Poza tym Rick Carlisle od lat prezentuje
swoim graczom efektywne i efektowne zagrywki, które przeplatają
koszykarskie flow, wymaga podań i ruchu, które co prawda mogą
zostać przesunięte na drugi plan przez indywidualną grę Doncića
i Porzingisa, ale w przypadku Mavs regułą jest bardzo dobre
przygotowanie pod względem koncepcyjnym. Mam nadzieję, że w tym
sezonie będzie podobnie pod względem twórczym, a więc realizacja
playbooku, w którym nie oczekuję przełomowych zmian, przez
lepszych graczy przesunie Mavs z dopiero 20. miejsca w tabeli
efektywności ofensywnej w sezonie 2018/19 do najlepszej piętnastki.
A
bardziej ogólnie, czy należy spodziewać się jakiś nowinek
taktycznych, jakiś oryginalnych rozwiązań?
Myślę
o wyższych piątkach, większej odwadze przy ustawianiu obok siebie
dwóch wysokich graczy, bo jest kilka, jak nie kilkanaście zespołów,
które mogą korzystać z tego i być w tym dobre. Jeśli jednak
nastąpi całoligowy powrót do wyższej gry, choćby w niewielkim
wymiarze, to reakcją będzie szukanie podań w pick-and-rollu,
więcej pull-upów za trzy, mniej rzutów spod obręczy, co przełoży
się na wzrost strat (12.4 na 100 posiadań, to średnia ligi z
ubiegłego roku), wzrost przechwytów i punktów z kontry, poza tym
będzie więcej zbiórek w ataku, a w tej kategorii liga znalazła
się znowu w historycznie najniższym punkcie, nieco wyższym niż w
sezonie 2017/18 (rok temu gracze zbierali 22.9% dostępnych piłek, w
porównaniu do 22.3% sprzed dwóch lat), przy czym na pewno nie
wrócimy do średniej z przełomu wieków - około 30% zebranych
dostępnych piłek. Wydaje mi się, że niektóre drużyny nie
zrezygnują z rzutów z półdystansu proporcjonalnie do wzrostu
rzutów za trzy punkty (bez względu na średni wzrost ustawień,
chociaż im wyższy tym większa szansa na wzrost prób z mid-range i
prób dalekich), który ponownie nastąpi - podobnie jak wzrost
celnych rzutów; średnio 41 na mecz to powrót do początku lat 90
XX wieku (wtedy też grało się bardzo szybko, a później nastąpiło
spowolninie; może liga żyje cyklami?). Za to wielką historią tego
sezonu byłby wzrost udziału rzutów z półdystansu w ofensywie
Houston Rockets, a zwłaszcza w przypadku Jamesa Hardena, bo w
playoffach wartość dwójek z rąk superstarów rośnie, a to tutaj
wychodzi słabość systemu D’Antoniego, wizji Daryla Moreya, a w
konsekwencji sposobu gry Hardena. Jeśli Mistrzostwa Świata i Finały
NBA miałyby coś zainspirować, to może wzrost posiadań, w których
trenerzy korzystają z obrony strefą, bo to chyba ostatni rodzaj
obrony, który jeszcze nie został właściwie pokazany i pokonany,
aczkolwiek rozumiem, że zone-defense wyklucza się w lidze pełnej
trójek. No ale zobaczymy. Dalej. W poprzednim sezonie mieliśmy
najmniejszą liczbę strat na 100 posiadań od 1972 roku, co wiąże
się z szybszymi posiadaniami, z symplifikacją gry, ze wzrostem
umiejętności graczy, ale także z wzrostem liczby izolacji z powodu
częstszych zmian krycia, a że teraz nie ma hegemona, który wymaga
przede wszystkim takiego podejścia, to może switche ustąpią
miejsca konserwatywnej obronie? Nie liczyłbym jednak na to, że w
tym sezonie coś czego dawno nie było, albo zupełna nowość (tylko
czego tak naprawdę nie widzieliśmy?) weźmie ligę szturmem.
Które
ekipy mogą spróbować grać inaczej niż dotychczas?
Te
z nowymi trenerami: Memphis, Suns, Cavs i Lakers, przy czym w
przypadku pierwszej trójki styl gry nie jest najważniejszy, tylko
rozwój, nauka i tak dalej, a Lakers mogą grać wszystkiego po
trochu. Może Minnesota, z nowym-starym Ryanem Saundersem postanowi
coś zmienić, chociaż moim zdaniem, to po stronie graczy powinien
pojawić się impuls do wprowadzenia nowinek, a zwłaszcza po stronie
Andrew Wigginsa, bo nabycie/odkrycie/wypolerowanie nowych
umiejętności czy też stabilizacja istniejących pozwoli trenerowi
zmieniać, szukać, zaskakiwać. Być może inaczej będą grać
Warriors jeśli w pierwszej piątce wychodzić będą Alfonzo
McKinnie i Omari Spellman, a więc bardziej samolubnie, Curry będzie
grał więcej izolacji, być może Draymond Green pokaże dodany
latem jakikolwiek, ale skuteczny, manewr na bloku. Zmieni się też
styl gry Utah Jazz na bardziej otwarty, szerszy i z większą liczbą
rzutów za trzy punkty. Zagadką jest dla mnie sposób gry Oklahomy,
bo czy to już jest zespół Chrisa Paula czy jeszcze nie? Luke
Walton powinien usprawnić pozostałości po Davie Joergerze, w
Waszyngtonie Bradley Beal powinien grać więcej na piłce, stać w
centrum otoczony strzelcami. Na Brooklynie pociąg generując w
ubiegłym roku 101 posiadań na mecz i 36 rzutów z dystansu może
trochę wyhamować prze dobrze znane inklinacje Kyriego Irvinga. I
napisałbym coś o Knicks, tylko nie pamiętam gry Knicks z
poprzedniego sezonu.
Jak
w tej płynnej rzeczywistości NBA znajdujesz bardzo zmienionych
personalnie Blazers? Czy nowi gracze będą musieli dostosowywać
swoje umiejętności do sprawdzonego już systemu, czy możemy
spodziewać się , że Stotts wymyśli cos nowego, na przykład, pod
Whiteside'a lub Bazemore'a
Mam
Blazers bardzo wysoko: w szerokim gronie kandydatów do zdobycia
mistrzostwa, ponieważ organizacja, Lillard i McCollum wiedzą o tym,
że nie będzie lepszego czasu na zaatakowanie Finałów NBA, a ja za
to zakładam, że obaj staną się lepsi i ten pierwszy będzie
poważnym kandydatem do nagrody MVP. Takie cele i oczekiwania wiążą
się z bardzo dobrą grą pozostałych zawodników, a więc z presją
od pierwszego dnia sezonu, co mogłoby stanowić problem, gdyby
Stotts planował poważne zmiany i gdyby do zespołu dołączył
bardzo dobry koszykarz. Oczywiście tak się nie stało, Nassir
Little, Pau Gasol, Anthony Toliver, Mario Hezonja, Kent Bazemore i
Hassan Whiteside nie są zawodnikami, wokół których należy
cokolwiek budować, dlatego trzeba ich zintegrować z tym co w
ostatnich lata pozwoliło Blazers wygrywać więcej spotkań. A że
były to system, kontynuacja, wiara w umiejętności Lillarda i
McColluma, doskonała kultura i odpowiednia klasyfikacja umiejętności
zadaniowców, to jedyne czego można się spodziewać, jeśli chodzi
o system gry, to pewnych usprawnień wynikających z lepszego
spacingu, z postępu intelektualnego Hassana Whiteside’a, który
nie zawsze wie co zrobić z piłką, z dobrego sezonu Anfernee
Simonsa, z lepszych sezonów Rodneya Hooda i Zacha Collinsa, czy z
regularności Mario Hezonji. Tak naprawdę najważniejszy będzie
czas w jakim nowi gracze zgrają się ze starszymi, w jakim Stotts
wybierze rotację na kilka pierwszych meczów i czy Blazers wzorem
lat poprzednich będą skutecznie rozwiązywać problemy związane
chodźby z rozbiciem minut Lillarda i McColluma, z rezerwowymi
piątkami, z pozycją środkowego, z minusową grą duetu
Collins-Whiteside i tak dalej.
Lillard
-McCollum to fundament, ale kto po odejściu Aminu, Harklessa, wobec
braku kontuzjowanego Nurka będzie trzecią opcją, która pozwoli
choć odrobinę odciążyć Rain Bros?
Hassan
Whiteside. Im szybciej przekona się do swoich zadań tym lepiej.
Będzie miał sporo miejsca w pick-and-rollu nie tylko ze względu na
czterech rzucających za trzy graczy obok, ale przede wszystkim z
powodu presji jaką Lillard i McCollum wywierają na obrońców i
obronę, ale również przez fakt, że ci gracz są z roku na rok
lepszymi podającymi (dlatego nie parowałbym go z Hezonją i
Simonsem, nie używałbym go w absolutnie rezerwowych ustawieniach).
Musi jednak stawiać najlepsze w karierze zasłony, sprawnie
rollować, łapać podania i kończyć pod obręczą około 70%
rzutów, musi być wartością dodaną również w zagrywkach, które
polegają na wyprowadzeniu strzelców na dystans. Pamiętajmy, że
rok temu w swoim najgorszym sezonie od sezonu 2014/15 zdobywał 1.29
punktu na posiadanie właśnie jako rolujący w pick-and-rollu. Jeśli
uda się to powtórzyć, a nawet przebić do bardzo dobrego pułapu
ponad 1.3 punktu na posiadanie i przy tym zwiększyć udział takich
akcji w jego grze (rok temu w 20.8% posiadań), a więc ustabilizować
selekcję rzutową (nie chciałbym widzieć rzutów z mid-range,
jakichkolwiek jumperów i gry na bloku), to Blazers powinni mieć
tutaj gracza na około 17 punktów na mecz, licząc się ze wzrostem
minut, ponieważ w tym sezonie Blazers są niżsi na pozycjach trzy i
cztery, i okazji do gry typowym smallballem będzie mniej. Co mnie
napawa optymizmem, to po pierwsze przywództwo liderów, którzy nie
pozwalają na pierdoły, a po drugie wejście Whiteside’a na rynek
wolnych agentów w lipcu przyszłego roku. I to jest świetna
wiadomość.
Ale
Hassan nie jest chyba najlepszym dopasowaniem do Collinsa, a to
właśnie #10 draftu z 2017 będzie startującym PF. Jak widzisz
kooperacje tego duetu?
Trzeba
grać tym, co się ma, poza tym nie wykluczam opcji, w której
Anthony Tolliver zaczyna mecze, a Collins wchodzi nie zawsze na jego
miejsce, a na miejsce Whiteside’a i tworzy z tym pierwszym duet
mogący wymieniać się pozycjami. To będzie dopiero trzeci sezon
Zacha w NBA. Budujące jest to, że w tym samym systemie rozwoju,
C.J. McCollum odpalił właśnie po dwóch latach gry spędzonych
obok zawodników lepszych, bardziej doświadczonych, ale też nie
zawsze idealnie dopasowanych. Kluczową kwestią jest to, czy Collins
poprawi rzut za trzy punkty, czy stanie się lepszym spot-up
strzelcem przy jednoczesnym wzroście prób z dystansu, bo jest to
rzecz nieunikniona nie tylko z powodu sprowadzenia Whiteside’a, ale
przez wymogi współczesnej NBA. I w sumie nie liczyłbym na nic
więcej, jeśli chodzi o kooperację między Zachem a Hassanem. Nie
rozważam gry high-low i wielu podań, nie ma co mówić o
kozłowaniu, o bardzo zaawansowanych rzeczach. Mimo, że będą grać
razem, to często osobno, jak najdalej od siebie, dlatego zawężam
sprawę do nieprzeszkadzania sobie. Powinni jednak stawiać na obu
skrzydłach jak najwięcej zasłon dla niskich graczy i to stawiać w
tym samym czasie. Odrębną kwestią pozostaje obrona i to jak
Collins będzie krył stretch-fours, graczy niższych, kozłujących,
potrafiących bardzo dużo na piłce. Obrona nowoczesnych czwórek
będzie problemem, z jakim Blazers nie mierzyli się od czasu
sprowadzenia Al-Farouq Aminu i jestem ciekawy tego, co wymyśli Terry
Stotts. Czy będzie to więcej zmian krycia w imię analityki, iż
obrona 1-na-1 Collinsa w zasadzie równa się switchom na niskich i
mismatchom, czy może wymagania stawiane przed Collinsem wcale nie
dotyczą ataku, a lepszej defensywy daleko od obręczy, przejmowania
niższych koszykarzy, regularnej obrony na takich zawodnikach jak
Rudy Gay czy Joe Ingles? Bardzo to interesujące, wielkie to wyzwanie
przed młodym graczem, zwłaszcza, że alternatyw na pozycji numer
cztery i to właśnie w stylu Aminu czy Harklessa w tym sezonie nie
ma.
Rozumiem
, że taki Mario Hezonja nie będzie w stanie nawet poudawać Aminu
czy Harklessa?
Chociaż
w sezonie 2017/18 spędził na czwórce 58% minut, a w ostatnim 34%,
to jest graczem w zupełnie innym stylu, o innym nastawieniu,
niższym, ale niekoniecznie lżejszym, którego atletyzm predysponuje
bardziej do gry w ataku, aniżeli w obronie, gdzie też ma techniczne
i mentalne braki. Nie bez powodu dał się poznać jako ofensywny
gracz, który potrzebuje piłki, który otwarcie mówi, że chce
kozłować i rozgrywać, przy czym jest graczem niestabilnym i co
jakiś czas znajdującym się “poza ligą”. Hezonja problemów
nie rozwiąże i Blazers nie zbawi, aczkolwiek cieszy bojowe
nastawienie i gotowość do zostania wszechstronnym obrońcą i do
krycia najlepszych graczy, tylko póki co Hezonja nigdy nie był
odpowiedzią na groźne matchupy. Zobaczymy. Póki co zamiast
porównań do wartościowych koszykarzy podczas runu do Finałów
Konferencji, skupiłbym się na takich rzeczach jak poprawa rzutu za
trzy punkty (35% w pierwszym sezonie, 27.6% w ostatnim), jak
ograniczenie strat (per-36 notuje ich aż 2.6), jak postęp w
podejmowaniu decyzji, jak efektywność na koźle. W ciągu czterech
sezonów SuperMario nigdy nie był SuperGraczem dłużej niż parę
spotkań. W Portland będzie musiał grać koszykówkę życia, żeby
wchodzić z ławki i cieszyć się zaufaniem, i w gruncie rzeczy nie
robi mi różnicy to, po której stronie parkietu będzie lepszy.
Na
centrze Whiteside, Collins( może Tolliver) jako silny skrzydłowy,
na "3" Hood czy Bazemore? A może Stotts , przynajmniej na
początku, będzie tu rotował?
Rodney
Hood zaczął w piątce pierwszy mecz preseasonu, ale myślę, że
rywalizacja z Bazemorem, który jest w swoim ostatnim roku kontraktu,
z tygodnia na tydzień będzie nabierać rumieńców. A że Stotts
nie ma faworytów i oprócz wiadomo kogo nie ma w Portland graczy
nietykalnych, to kwestia startera na trójce może tak naprawdę nie
zostać rozstrzygnięta aż do playoffów, aż do poznania matchupu w
pierwszej rundzie. Dzisiaj nie mam faworyta i myślę, że faworyt
nie istnieje. Natomiast ciekawą kwestią jest to, w jaki sposób
Stotts będzie zarządzał ich mentalnością i przede wszystkim
formą psychiczną, bo przypomnijmy, że Hood miewał w przeszłości
kłopoty, nazwijmy je, na tle nerwowym, aczkolwiek wynikały one ze
słabszej gry i z gry po 8-10 minut. Wtedy powiedział też bardzo
ważne słowa, że “chce być częścią naprawdę dobrego
zespołu”. Takim są Blazers i w takich Blazers może wrócić do
bycia graczem jakim był nie tak dawno w Utah od października 2017
roku do lutego 2018 - kozłującym kreatorem rzutów na ponad 16
punktów w meczu.
Hood
wyszedł w s5, ale ponownie był cichym człowiekiem w kapturze. Czy
pełen energii, bezczelny wręcz Bazemore nie jest czasami tym, czego
potrzebują bardziej momentami aż za spokojni Blazers? Podczas media
day Bazemore powiedział, że widzi się w roli czlowieka od brudnej
roboty. Ile w tym prawdy? Czy Bazemore może stać się graczem na
dwie strony?
Słowa
o brudnej robocie są dowodem na to, że poznał swoją rolę w
zespole i nie wymyśli prochu w ataku, który w jego przypadku,
przypadku 30-latka, i w połączeniu z tym czego potrzebują Blazers,
przegrywa rywalizację z obroną. I to po tej stronie jest graczem
dobrym z warunkami na bardzo dobrego obrońcę w przestrzeni, który
nie ryzykuje niepotrzebnymi wycieczkami po przechwyty, a także
obrońcą na piłce przeciwko nawet najlepszym niskim koszykarzom
rywala, co z pewnością odciąży Lillard i McColluma. To obrona
powinna go napędzać, to z niej powinien startować prowadząc
kontry, wszystko co dobre w ofensywie powinno mieć korzenie w
dobrych defensywnie posiadaniach. Nie liczę jednak na to, że przez
82 mecze będzie równym graczem po dwóch stronach, bo to nie ten
kaliber koszykarza, bo po raz pierwszym od sezonu 2014/15 może
oddawać mniej niż 9 rzutów na mecz, a przecież nigdy nie
odznaczał się efektywnością. Widzę go jako obrońcę, który w
ataku będzie trafiał rzuty z bardzo dobrych pozycji. Powinien być
przeciwwagą do tego, co daje zespołowi Hood, i myślę, że tak też
rozumuje Stotts, takie są oczekiwania względem jego gry.
Mógłbyś
wyjaśnić kogo miał na myśli Lillard mowiąc , że cieszy się z
umiejętności nowych graczy, które pozwolą kreować akcje również
ze skrzydeł, co pozwoli mu skupić się w większym stopniu na
rzutach, a mniej na rozegraniu?
Nowi
gracze, Hezonja, Bazemore, nowy-stary Hood z nieco większą rolą i
nowy-stary Anfernee Simons, który będzie występował w
ustawieniach z trzema kozłującymi guardami (on, Lillard, C.J.), są
zdecydowanie lepszymi podającymi niż Aminu i Harkless, co pozwoli w
teorii zwiększyć liczbę podań, podnieść ich jakość, upłynnić
ruch piłki, lepiej funkcjonować Lillardowi w akcjach off-screen i
dostarczać mu piłkę z większej liczby pozycji na parkiecie. To
jak Blazers w ostatnich latach polegali na kozłowaniu Lillarda
przedstawia statystyka mówiąca o tym, ile procent jego celnych
rzutów było asystowanych w sezonie regularnym - w poprzednim 28%, a
rok wcześniej 27% - a także to, że usprawnieniem po fatalnych
playoffach w 2018 roku, kiedy partnerzy asystowali aż przy 40%
celnych rzutów na fatalnej skuteczności 35%, i kiedy Lillarda od
piłki odsunięto, było zwiększenie czasu gry na niej, poprawa
pewnych elementów, naturalny postęp Damiana oraz znalezienie kontr
na podwojenia w pick-and-rollu w oparciu o kozioł: czyli splity i
izolacje, których grał dwa razy więcej niż w sezonie regularnym.
Więc dodanie lepszych podających pozwoli Blazers cieplej myśleć o
rozwiązaniach z niesławnej serii przeciwko Pelicans (użycie
Lillarda w ruchu, po zasłonach, oddanie piłki w inne dłonie) oraz
da Stottsowi sporo czasu na wdrożenie kolejnych usprawnień, które
pomogą w playoffach i przyczynią się do wzrostu skuteczności
Lillarda - przeciętnie efektywnego gracza w akcjach off-screen. Przy
czym pamiętajmy o tym, że rozprawiająć o Hezonji i Bazemorze,
balansujemy na bardzo cienkiej granicy pomiędzy “to się uda” a
“to nie wyjdzie”, bo nowi gracze albo w playoffach nie grali,
albo nikt o ich grze nie pamięta. Równie dobrze możemy nie
zobaczyć wsparcia dla playmakingu Lillarda, czy też dla Lillarda
agresywnie podwajanego.
Nie
można być pewnym doświadczonych Hezonji, Bazemore'a tymczasem
rosną oczekiwania wobec Simonsa. Co byś powiedział wszystkim tak
hype'ującym drugoroczniaka?
Rozumiem
podekscytowanie, ale spokojnie. Pojawił się w zaledwie 20 meczach,
zagrał jeden bardzo dobry i tylko w jednym spotkaniu w pełni
dyrygował zespołem. Ma dopiero 20 lat, w tym czasie Lillard i
McCollum byli jeszcze w niewielkich college’ach i mogli rozwijać
się bez błysków fleszy i całej tej aparatury hype’u. Spokojnie.
Myślę, że najważniejszym krokiem powinno być przebicie się do
rotacji i zaliczenie średnio kilkunastu minut w każdym z około 70
rozegranych meczów. Niech się ten chłopak nam przedstawi, niech
pokaże to czego nie umie, niech się wiele razy pomyli, a później
zagra dobre minuty. Niech odpowie na pytania: jak daleko mu do
osiągnięcia zadowalającej skuteczności? czy selekcja rzutowa może
stanowić w przyszłości problem? jak u niego z kreacją i z
podejmowaniem decyzji? jak z obroną? Nie przepowiadajmy przyszłości.
Obserwujmy.
Eksperci
typujący Blazers niezbyt wysoko, wskazują głownie na deficyty
defensywne zwłaszcza wśród graczy obwodowych. Szukanie dziury w
całym czy realne zagrożenie, mogące popsuć szyki Stottsowi?
W
temacie wartości obrony sporo zależy od tego czy liga
niespodziewanie wyhamuje ofensywną ekspansję, do której latem
przyłączyli się Blazers. Od paru sezonów łatwiej ukryć słabości
defensywne niż ofensywne, o czym nasz zespół przekonał się
nieraz, i generalnie wzmocnienie ataku kosztem obrony było słusznym
ruchem Neila Olsheya. Ale jak wiemy różnie to bywa i ostatecznie to
obrona, zwłaszcza elitarna, rozstrzyga o meczach, wynikach serii, o
mistrzostwie, a takiej Blazers mieć nie będą. Z drugiej strony rok
temu zajęli 16. miejsce pod względem efektywności defensywnej i
wygrali 53 spotkania, a przy schemacie obrony jaki będzie w Portland
stosowany, obrona na pozycjach 1-2 w pick-and-rollu ma mniejsze
znaczenie niż obrona na środku czy na czwórce. Podzielam obawy o
to w jaki sposób i czy uda się zastąpić Aminu i Harklessa, ale
nie zgadzam się z tym, że Blazers będą o wiele, wiele gorszym
zespołem w obronie. Okej, w poszczególnych meczach i na trudnych
matchupach - zgoda. Ale całościowo nie sądze, żeby braki
defensywne cokolwiek pokrzyżowały (a więc awans do playoffów i
zwycięstwa w seriach, w których będą faworytem), aczkolwiek wiem,
że będę odczuwał pewien niepokój przed meczami z np. Clippers,
Lakers, Sixers czy nawet Miami Heat, czyli z zespołami które mają
dobrych, bardzo dobrych i elitarnych skrzydłowych (to zresztą
będzie świetny materiał poglądowy).
Stotts
zapowiada przyśpieszenie akcji, i rzeczywiscie w pierwszych meczach
przedsezonowych widać to wzmocnione tempo. Jak podoba ci się ten
pomysł?
Jeśli
nie spowoduje lawiny złych rzutów czyli rzutów z nieodpowiednich
rąk, to będzie to decyzja jak najbardziej na plus i można
powiedzieć spełnianie standardów współczesnej NBA. Dzięki
przyspieszeniu zobaczymy nieco inny wymiar gry Lillarda i McColluma,
duetu o którym śmiało można powiedzieć, że jak na swoje
umiejętności zbyt rzadko korzystał z tzw. PUJIT’ów (pull-up
jumper in transition), czyli rzutów po koźle w kontrach. Rok temu
tylko jeden zespół zdobył mniej punktów w akcjach w transition
niż Blazers i cała masa koszykarzy, zaczynając od Russella
Westbrooka, Giannisa czy De’Aarona Foxa, a na Bojanie Bogdanovicu,
Jaylenie Brownie i Collinie Sextonie kończąc, zagrała więcej
takich posiadań niż Lillard, który na dodatek nie był efektywny
(zdobywał tylko 1 PPP). Up-tempo nigdy nie było mocną stroną
zespołów Terry’ego Stotts w Portland. Ale w tych nowych czasach
trzeba przynajmniej spróbować szybszej gry, co oczywiście wiąże
się ze wzrostem bronionych posiadań. Natomiast mogą one nie mieć
większego znaczenia jeśli jakość graczy i zespołu prezentowana w
half-court offense (a to w głównej mierze dzięki atakowi
pozycyjnemu, Blazers zdobywali prawie 114 punktów na 100 posiadań i
znaleźli się w Top3 ataków NBA) zostanie przeniesiona do
transition-offense, czego szczerze oczekuję.
Na
moment chciałbym wrócić do Zacha Collinsa. To jedyny poza Rain
Bros , Hezonje zmilczę, gracz z top10 draftu w składzie. Wobec
trudności w ściągnięciu gwiazdy z FA, kłopotów zdrowotnych
Nurkicia, wydaje się naturalnym i jedynym kandydatem do stworzenia
Big3 . Jak ocenilbys realnosc takiego scenariusza. Czy Zach może
stać się lepszym zawodnikiem niż wybrani za nim Bam Adebayo, John
Collins czy Jarett Allen?
Każdy
z tej czwórki jest innym typem koszykarza. Zach wydaje się
najbardziej wszechstronny. Rzuca za trzy (czego nie robią Adebayo i
Allen), dobrze broni (drugi Collins robi to źle, różnica między
nimi w np. Defensive Real Plus-Minus jest druzgocąca: 0.93 Zacha vs
-1.47 Johna), ale nie broni tak dobrze na dystansie - i nie podaje
tak dobrze - jak Bam. Z drugiej strony do tej pory rozegrał najmniej
minut i jeśli miałbym budować swoją opinię tylko i wyłącznie
na dowodach wizualnych, to nie odważyłbym się powiedzieć, że
będzie lepszym koszykarzem niż Bam Adebayo. Natomiast istnieje
jeszcze potencjał i progres, który nie jest liniowy, tzw.
dokładanie do swojej gry, do tej podstawy, którą obserwujemy od
dwóch lat. Jeśli Zach nagle się nie zatrzyma, rozwinie trójkę,
będzie dysponował efektywną grą w low-post (tak na wszelki
wypadek), to stanie się bardzo dobrym współczesnym wysokim.
Ponadto wydaje się mieć cholernie twardy charakter, bywał przecież
najlepszym obrońcą Blazers w playoffach, potrafi już w wieku 21
lat kończyć trudne spod obręczy i samodzielnie kreować rzut, póki
co na poziomie, który wymaga pracy, ale po to w tej lidze jest: żeby
pracować. Co do Big3. Jestem sceptyczny, że stworzy wielką trójkę
z Lillardem i McCollumem (prędzej z Simonsem po erze przyjaciół),
bo wspomniany potencjał może zostać użyty do wymiany po lepszego
gracza, który podniesie szanse Blazers na zdobycie mistrzostwa. A
takie są “niestety” priorytety przynajmniej Lillarda, który nie
zamierza oczekiwać na wyłonienie się Zacha w kolejnych sezonach
podchodzących pod SuperMaxa. Te pieniądze to zresztą presja na
organizacji i na graczach - w tym na Collinsie - żeby do 2025 roku
zdobyć mistrzostwo.
Właśnie,
transfer lepszego zawodnika, aby zrobić coś tu i teraz. Love,
Griffin, Aldridge , po któregoś z tych graczy według spekulacji
mieliby sięgnąć Blazers już w lutym. Który z nich byłby realnym
wzmocnieniem ? A może masz kogoś zupełnie innego na oku?
Kevin
Love i Blake Griffin. Obydwaj daliby kolejny wymiar ofensywie
Blazers, zwłaszcza Griffin pasowałby jak ulał dzięki elitarnej
umiejętności wyprowadzania kontr, bardzo dobrym podaniom i łatwości
zdobywania punktów. Love byłby bardziej statycznym graczem, ale
częściej wykorzystywanym na łokciach (Griffin w high-post), w
pick-and-popie i w grze tyłem do obręczy, a podczas kontr częściej
dobiegałby do linii rzutów za trzy punkty niż pod obręcz. Obydwaj
jednak nie są tytanami zdrowia, Griffin od lat nie jest w stu
procentach gotów na playoffy, Love ma za sobą ciężkie urazy.
Obydwaj zarabiają olbrzymie pieniądze. Love 31 milionów rocznie do
2023 roku, Griffin rok wcześniej będzie miał do podjęcia opcję
wartą 39 milionów. W takim wypadku duet Lillard-Griffin kosztowałby
82 miliony, a dodając do tego wartość przedłużenia McColluma w
granicy 33 milionów za sezon, otrzymamy prawdopodobnie najdroższy
zespół ligi i niestety niekoniecznie najlepszy. Na miejscu Blazers
celowałbym w tańszych graczy, co nie znaczy że mniej przydatnych,
w np. Roberta Covingtona lub w Danilo Gallinariego na schodzącej
umowie, w graczy, którzy uzupełnią skład, bo w lutym będziemy
bogatsi o nowe doświadczenia: o to jak wypadają Hezonja i zwłaszcza
Bazemore, którym i jego 20 wygasającymi milionami, można będzie
handlować. Wykorzystałbym pierwszorundowe picki, które na dzisiaj
będą w Portland do 2026 roku. A w ostateczności polowałbym na
graczy, którzy zimą zostaną zwolnieni. I może tutaj, bez
poniesienia monstrualnych kosztów, uda się doraźnie wzmocnić
pozycje 3-4.
Ten
zespół nawet bez potencjalnych wzmocnień masz i tak bardzo wysoko,
bo 2. miejscu . Myślę, że na tym nieustannie konkurencyjnym
Zachodzie dwie , trzy pozycje nizej też nie będzie porażką. A co
uznasz za rozczarowanie, i nie mam tu na myśli pozycji w tabeli, a
bardziej aspekty czysto sportowe, związane z poziomem , sposobem gry
zespołu?
W
przypadku drużyn, którym kibicuję, mam tendencję do
przereagowywania, a na pewno bardziej wpływa ta moja sympatia na
ocenę potencjału czy szans, aniżeli w przypadku innych,
traktowanych ambiwalentnie drużyn (niemniej staram się patrzeć
trzeźwo na wszystkie aspekty). Będę więc rozczarowany wtedy,
kiedy Damian Lillard nie rozegra najlepszego sezonu w karierze,
rozczaruje mnie słaby sezon C.J’a McColluma, będę zły na
kontuzje, może nawet wściekły na powrót Blazers do przewidywalnej
gry w ataku, kiedy gracze numer trzy, cztery i dalej, wpadną w dołek
i kręcić się to będzie wiadomo wokół kogo na niebotycznym
poziomie np. Usage, i marnym poziomie podań. Rozczaruje mnie słaby
sezon Terry’ego Stottsa, którego nie przewiduję, ale istnieje
możliwość, że nie tyle co zabraknie Stottsowi impulsu do pracy z
tym samym kręgosłupem zespołu, a przede wszystkim nie uda mu się
wkomponować nowych graczy w system. I chodzi mi tutaj o Whiteside’a,
dorosłego faceta, który może nie tylko mnie rozczarować swoją
postawą (czym tak naprawdę spełni oczekiwania wielu), a co za tym
idzie wyląduje na liście transferowej. Ta wyliczanka potencjalnych
zawodów zmierza do momentu, w którym wszyscy zobaczą, że ten
sezon Blazers nie wychodzi i raczej nie wyjdzie. I z tego powodu będę
smutny. I jeśli przegrają cokolwiek mają przegrać przez samych
siebie. Oby nie.
Duża wiedza, przyjemny wywiad. Wierzę, że będziemy się wiele razy zachwycać takimi graczami jak Bazemore czy Hezonja.
OdpowiedzUsuńWow, ale po byku materiał. Dzięki, zawsze miło posłuchać profesjonalisty :)
OdpowiedzUsuń