Strony

14 października 2019

Blazers i NBA 2019-20





O nowych Blazers, fascynująco zapowiadającym się sezonie 2019-20, porozmawiałem z Piotrem Sitarzem twórcą BlazersPL dzisiaj piszącym dla Szóstego Gracza. Dużo czytania, mnóstwo treści. Można brać na raz, można dawkować partiami, aż do inauguracyjnego meczu,  a potem, już w trakcie sezonu,  wracać i weryfikować. Róbcie co chcecie, ale przeczytajcie. 
 

Zbliżający się sezon może być najciekawszym od wielu lat. Podpisałbyś się pod tym twierdzeniem ?

Oczywiście. Nie powstał żaden super-zespół, a kilka bardzo dobrych. W sumie kilkanaście drużyn liczy się w walce o awans do Finałów Konferencji, ba, już w pierwszej rundzie playoffów powinniśmy mieć wyrównane pojedynki zakończone w nie mniej niż sześciu meczach, a przecież sezon regularny, mimo obaw związanych ze sporą liczbą opuszczonych meczów przez najlepszych graczy, powinien przynieść nam mnóstwo dobrych spotkań, występów indywidualnych, kto wie, może wyścig po nagrodę MVP będzie jednym z najlepszych w tej dekadzie, może nagle gra w obronie stanie się równie wartościowa jak zwiększenie tempa gry i rzutów za trzy punkty? A to przecież nie wszystko, bo np. lutowy trade-deadline może nie tylko być gorący, ale wręcz ustalić końcową klasyfikację i przesądzić o niektórych matchupach. My, kibice, mamy produkt kompletny na parkiecie, mamy świetnych graczy w prime-time, mamy młodą generację, mamy być może historyczną klasę draftu, mamy różnice w typach, mamy sezon, w którym niewiele da się przewidzieć.

Spodziewasz się, że już po tym sezonie wyłoni się jakiś porządek, trwalsza hierarchia, zespół, który w najbliższych latach zdominuje rozgrywki czy raczej czeka nas 2-3 letni okres przejściowy bez wyraźnego hegemona

Myślę, że przed nami co najmniej dwa takie sezony, bo raczej żaden zespół nie stworzy Big3 w wymianie a przyszły offseason nie zapowiada się na offseason, który zmieni układ sił. Po pierwsze mało kto będzie dysponował wielkimi pieniędzmi, a po drugie grono elitarnych wolnych agentów ograniczy się do Anthony’ego Davisa. Zobaczymy co zrobią Raptors, którzy będą mieć do wydania około 35-40 milionów dolarów, po tym jak nowy kontrakt podpisze Pascal Siakam (i jeśli nie przedłużą żadnego z pozostałych graczy na wygasających umowach) i Hawks będący w podobnej sytuacji finansowej (tylko 33 miliony zobowiązań, w tym 6.5 miliona w opcji gracza Jabariego Parkera), a którym spadną wysokie kontrakty Parsonsa, Turnera i Crabbe’a. Czy Raptors dokoptują do Siakama Davisa? To się raczej nie wydarzy. Czy ci drudzy stworzą Big3 z Youngiem, Otto Porterem i Anthonym Davisem? Wątpię. Tylko niezadowolenie którejś z gwiazd i wymuszenie wymiany do np. Clippers, Lakers, Rockets, Warriors, Bucks, Sixers, może cofnąć nas do lat 2017-2018.

Dwie, trzy rzeczy w nadchodzącym sezonie , które jeśli się nie wydarzą wywołają u ciebie zdumienie .

Zacznę od Rockets, którym co prawda przepowiadam kłopoty w sezonie regularnym, ale będę zaskoczony jeśli duo Harden-Westbrook nie stanie się jednym z najniebezpieczniejszych i najcięższych do obrony w lidze, jeśli po kilkudziesięciu meczach (a może już po kilkunastu) nie zobaczymy rezultatu tego, co przygotował Mike D’Antoni, tego, co przede wszystkim przygotował Westbrook i ile prawdy jest w tym, co w ostatnich dniach mówi. Druga rzecz: jeśli load management, zarządzaniem wysiłkiem, nie przyjmie formy jaką myślę wszyscy dzisiaj typujemy, a więc formy, która może nam co nieco zepsuć sezonu regularny i zatrzymać najlepszych graczy przed osiągnięciem pułapu 65-67 spotkań - wtedy będę zdumiony. Rzecz trzecia jest niestety niepomyślna: w związku z przyspieszeniem gry, z coraz większym obciążeniem nakładanym na małe grupy mięśniowe, (przede wszystkim na łydki, bo gracze wykonują coraz więcej sprintów: sprintów zerwanych, gwałtownych, ich stopy i nogi nie zawsze są ułożone prosto w kierunku biegu, startują czasami z dziwnych pozycji, to się nawarstwia, mięśnie, ścięgna niszczeją, osłabiają konstrukcję nogi, w końcu nie wytrzymują w niby niegroźnych momentach), spodziewam się licznych urazów wśród graczy, którzy nie będą przesadnie oszczędzani podobnie jak najwięksi, a więc wśród zadaniowców, co przełoży się na wzrost minut gwiazd, albo po prostu na porażki (wyobraźmy sobie, że Lakers tracą Danny’ego Greena, Rockets Erica Gordona, Nuggets Gary’ego Harrisa, nie są to najważniejsi gracze, ale gracze potrzebni najważniejszym). Jeśli ten sezon, będzie sezonem relatywnie zdrowym - będę zdumiony.

Grę którego z zespołów będziesz obserwował ze szczególną uwagą. Playbook którego trenera budzi twoje największe zainteresowanie ?

Na początku sezonu na pewno Dallas Mavericks, ponieważ nie będą grać przesadnie szybko, a więc posiadania w half-court nie rozmyją się przede wszystkim na obfitujące w proste pick-and-rolle na szczycie, ale też nie będą grać zbyt wolno, co mogłoby pozwolić stosować atak pozycyjny w 90% posiadań. Myślę, że prowadzeni przez bardzo dobrego trenera i Luke Doncića mogą być jednym z najlepiej zbalansowanych zespołów ligi, jeśli chodzi o połączenie up-tempo z koszykówką pozycyjną. Poza tym Rick Carlisle od lat prezentuje swoim graczom efektywne i efektowne zagrywki, które przeplatają koszykarskie flow, wymaga podań i ruchu, które co prawda mogą zostać przesunięte na drugi plan przez indywidualną grę Doncića i Porzingisa, ale w przypadku Mavs regułą jest bardzo dobre przygotowanie pod względem koncepcyjnym. Mam nadzieję, że w tym sezonie będzie podobnie pod względem twórczym, a więc realizacja playbooku, w którym nie oczekuję przełomowych zmian, przez lepszych graczy przesunie Mavs z dopiero 20. miejsca w tabeli efektywności ofensywnej w sezonie 2018/19 do najlepszej piętnastki.

A bardziej ogólnie, czy należy spodziewać się jakiś nowinek taktycznych, jakiś oryginalnych rozwiązań?

Myślę o wyższych piątkach, większej odwadze przy ustawianiu obok siebie dwóch wysokich graczy, bo jest kilka, jak nie kilkanaście zespołów, które mogą korzystać z tego i być w tym dobre. Jeśli jednak nastąpi całoligowy powrót do wyższej gry, choćby w niewielkim wymiarze, to reakcją będzie szukanie podań w pick-and-rollu, więcej pull-upów za trzy, mniej rzutów spod obręczy, co przełoży się na wzrost strat (12.4 na 100 posiadań, to średnia ligi z ubiegłego roku), wzrost przechwytów i punktów z kontry, poza tym będzie więcej zbiórek w ataku, a w tej kategorii liga znalazła się znowu w historycznie najniższym punkcie, nieco wyższym niż w sezonie 2017/18 (rok temu gracze zbierali 22.9% dostępnych piłek, w porównaniu do 22.3% sprzed dwóch lat), przy czym na pewno nie wrócimy do średniej z przełomu wieków - około 30% zebranych dostępnych piłek. Wydaje mi się, że niektóre drużyny nie zrezygnują z rzutów z półdystansu proporcjonalnie do wzrostu rzutów za trzy punkty (bez względu na średni wzrost ustawień, chociaż im wyższy tym większa szansa na wzrost prób z mid-range i prób dalekich), który ponownie nastąpi - podobnie jak wzrost celnych rzutów; średnio 41 na mecz to powrót do początku lat 90 XX wieku (wtedy też grało się bardzo szybko, a później nastąpiło spowolninie; może liga żyje cyklami?). Za to wielką historią tego sezonu byłby wzrost udziału rzutów z półdystansu w ofensywie Houston Rockets, a zwłaszcza w przypadku Jamesa Hardena, bo w playoffach wartość dwójek z rąk superstarów rośnie, a to tutaj wychodzi słabość systemu D’Antoniego, wizji Daryla Moreya, a w konsekwencji sposobu gry Hardena. Jeśli Mistrzostwa Świata i Finały NBA miałyby coś zainspirować, to może wzrost posiadań, w których trenerzy korzystają z obrony strefą, bo to chyba ostatni rodzaj obrony, który jeszcze nie został właściwie pokazany i pokonany, aczkolwiek rozumiem, że zone-defense wyklucza się w lidze pełnej trójek. No ale zobaczymy. Dalej. W poprzednim sezonie mieliśmy najmniejszą liczbę strat na 100 posiadań od 1972 roku, co wiąże się z szybszymi posiadaniami, z symplifikacją gry, ze wzrostem umiejętności graczy, ale także z wzrostem liczby izolacji z powodu częstszych zmian krycia, a że teraz nie ma hegemona, który wymaga przede wszystkim takiego podejścia, to może switche ustąpią miejsca konserwatywnej obronie? Nie liczyłbym jednak na to, że w tym sezonie coś czego dawno nie było, albo zupełna nowość (tylko czego tak naprawdę nie widzieliśmy?) weźmie ligę szturmem.

Które ekipy mogą spróbować grać inaczej niż dotychczas? 
 
Te z nowymi trenerami: Memphis, Suns, Cavs i Lakers, przy czym w przypadku pierwszej trójki styl gry nie jest najważniejszy, tylko rozwój, nauka i tak dalej, a Lakers mogą grać wszystkiego po trochu. Może Minnesota, z nowym-starym Ryanem Saundersem postanowi coś zmienić, chociaż moim zdaniem, to po stronie graczy powinien pojawić się impuls do wprowadzenia nowinek, a zwłaszcza po stronie Andrew Wigginsa, bo nabycie/odkrycie/wypolerowanie nowych umiejętności czy też stabilizacja istniejących pozwoli trenerowi zmieniać, szukać, zaskakiwać. Być może inaczej będą grać Warriors jeśli w pierwszej piątce wychodzić będą Alfonzo McKinnie i Omari Spellman, a więc bardziej samolubnie, Curry będzie grał więcej izolacji, być może Draymond Green pokaże dodany latem jakikolwiek, ale skuteczny, manewr na bloku. Zmieni się też styl gry Utah Jazz na bardziej otwarty, szerszy i z większą liczbą rzutów za trzy punkty. Zagadką jest dla mnie sposób gry Oklahomy, bo czy to już jest zespół Chrisa Paula czy jeszcze nie? Luke Walton powinien usprawnić pozostałości po Davie Joergerze, w Waszyngtonie Bradley Beal powinien grać więcej na piłce, stać w centrum otoczony strzelcami. Na Brooklynie pociąg generując w ubiegłym roku 101 posiadań na mecz i 36 rzutów z dystansu może trochę wyhamować prze dobrze znane inklinacje Kyriego Irvinga. I napisałbym coś o Knicks, tylko nie pamiętam gry Knicks z poprzedniego sezonu.

Jak w tej płynnej rzeczywistości NBA znajdujesz bardzo zmienionych personalnie Blazers? Czy nowi gracze będą musieli dostosowywać swoje umiejętności do sprawdzonego już systemu, czy możemy spodziewać się , że Stotts wymyśli cos nowego, na przykład, pod Whiteside'a lub Bazemore'a

Mam Blazers bardzo wysoko: w szerokim gronie kandydatów do zdobycia mistrzostwa, ponieważ organizacja, Lillard i McCollum wiedzą o tym, że nie będzie lepszego czasu na zaatakowanie Finałów NBA, a ja za to zakładam, że obaj staną się lepsi i ten pierwszy będzie poważnym kandydatem do nagrody MVP. Takie cele i oczekiwania wiążą się z bardzo dobrą grą pozostałych zawodników, a więc z presją od pierwszego dnia sezonu, co mogłoby stanowić problem, gdyby Stotts planował poważne zmiany i gdyby do zespołu dołączył bardzo dobry koszykarz. Oczywiście tak się nie stało, Nassir Little, Pau Gasol, Anthony Toliver, Mario Hezonja, Kent Bazemore i Hassan Whiteside nie są zawodnikami, wokół których należy cokolwiek budować, dlatego trzeba ich zintegrować z tym co w ostatnich lata pozwoliło Blazers wygrywać więcej spotkań. A że były to system, kontynuacja, wiara w umiejętności Lillarda i McColluma, doskonała kultura i odpowiednia klasyfikacja umiejętności zadaniowców, to jedyne czego można się spodziewać, jeśli chodzi o system gry, to pewnych usprawnień wynikających z lepszego spacingu, z postępu intelektualnego Hassana Whiteside’a, który nie zawsze wie co zrobić z piłką, z dobrego sezonu Anfernee Simonsa, z lepszych sezonów Rodneya Hooda i Zacha Collinsa, czy z regularności Mario Hezonji. Tak naprawdę najważniejszy będzie czas w jakim nowi gracze zgrają się ze starszymi, w jakim Stotts wybierze rotację na kilka pierwszych meczów i czy Blazers wzorem lat poprzednich będą skutecznie rozwiązywać problemy związane chodźby z rozbiciem minut Lillarda i McColluma, z rezerwowymi piątkami, z pozycją środkowego, z minusową grą duetu Collins-Whiteside i tak dalej.

Lillard -McCollum to fundament, ale kto po odejściu Aminu, Harklessa, wobec braku kontuzjowanego Nurka będzie trzecią opcją, która pozwoli choć odrobinę odciążyć Rain Bros?

Hassan Whiteside. Im szybciej przekona się do swoich zadań tym lepiej. Będzie miał sporo miejsca w pick-and-rollu nie tylko ze względu na czterech rzucających za trzy graczy obok, ale przede wszystkim z powodu presji jaką Lillard i McCollum wywierają na obrońców i obronę, ale również przez fakt, że ci gracz są z roku na rok lepszymi podającymi (dlatego nie parowałbym go z Hezonją i Simonsem, nie używałbym go w absolutnie rezerwowych ustawieniach). Musi jednak stawiać najlepsze w karierze zasłony, sprawnie rollować, łapać podania i kończyć pod obręczą około 70% rzutów, musi być wartością dodaną również w zagrywkach, które polegają na wyprowadzeniu strzelców na dystans. Pamiętajmy, że rok temu w swoim najgorszym sezonie od sezonu 2014/15 zdobywał 1.29 punktu na posiadanie właśnie jako rolujący w pick-and-rollu. Jeśli uda się to powtórzyć, a nawet przebić do bardzo dobrego pułapu ponad 1.3 punktu na posiadanie i przy tym zwiększyć udział takich akcji w jego grze (rok temu w 20.8% posiadań), a więc ustabilizować selekcję rzutową (nie chciałbym widzieć rzutów z mid-range, jakichkolwiek jumperów i gry na bloku), to Blazers powinni mieć tutaj gracza na około 17 punktów na mecz, licząc się ze wzrostem minut, ponieważ w tym sezonie Blazers są niżsi na pozycjach trzy i cztery, i okazji do gry typowym smallballem będzie mniej. Co mnie napawa optymizmem, to po pierwsze przywództwo liderów, którzy nie pozwalają na pierdoły, a po drugie wejście Whiteside’a na rynek wolnych agentów w lipcu przyszłego roku. I to jest świetna wiadomość.

Ale Hassan nie jest chyba najlepszym dopasowaniem do Collinsa, a to właśnie #10 draftu z 2017 będzie startującym PF. Jak widzisz kooperacje tego duetu?

Trzeba grać tym, co się ma, poza tym nie wykluczam opcji, w której Anthony Tolliver zaczyna mecze, a Collins wchodzi nie zawsze na jego miejsce, a na miejsce Whiteside’a i tworzy z tym pierwszym duet mogący wymieniać się pozycjami. To będzie dopiero trzeci sezon Zacha w NBA. Budujące jest to, że w tym samym systemie rozwoju, C.J. McCollum odpalił właśnie po dwóch latach gry spędzonych obok zawodników lepszych, bardziej doświadczonych, ale też nie zawsze idealnie dopasowanych. Kluczową kwestią jest to, czy Collins poprawi rzut za trzy punkty, czy stanie się lepszym spot-up strzelcem przy jednoczesnym wzroście prób z dystansu, bo jest to rzecz nieunikniona nie tylko z powodu sprowadzenia Whiteside’a, ale przez wymogi współczesnej NBA. I w sumie nie liczyłbym na nic więcej, jeśli chodzi o kooperację między Zachem a Hassanem. Nie rozważam gry high-low i wielu podań, nie ma co mówić o kozłowaniu, o bardzo zaawansowanych rzeczach. Mimo, że będą grać razem, to często osobno, jak najdalej od siebie, dlatego zawężam sprawę do nieprzeszkadzania sobie. Powinni jednak stawiać na obu skrzydłach jak najwięcej zasłon dla niskich graczy i to stawiać w tym samym czasie. Odrębną kwestią pozostaje obrona i to jak Collins będzie krył stretch-fours, graczy niższych, kozłujących, potrafiących bardzo dużo na piłce. Obrona nowoczesnych czwórek będzie problemem, z jakim Blazers nie mierzyli się od czasu sprowadzenia Al-Farouq Aminu i jestem ciekawy tego, co wymyśli Terry Stotts. Czy będzie to więcej zmian krycia w imię analityki, iż obrona 1-na-1 Collinsa w zasadzie równa się switchom na niskich i mismatchom, czy może wymagania stawiane przed Collinsem wcale nie dotyczą ataku, a lepszej defensywy daleko od obręczy, przejmowania niższych koszykarzy, regularnej obrony na takich zawodnikach jak Rudy Gay czy Joe Ingles? Bardzo to interesujące, wielkie to wyzwanie przed młodym graczem, zwłaszcza, że alternatyw na pozycji numer cztery i to właśnie w stylu Aminu czy Harklessa w tym sezonie nie ma.

Rozumiem , że taki Mario Hezonja nie będzie w stanie nawet poudawać Aminu czy Harklessa?

Chociaż w sezonie 2017/18 spędził na czwórce 58% minut, a w ostatnim 34%, to jest graczem w zupełnie innym stylu, o innym nastawieniu, niższym, ale niekoniecznie lżejszym, którego atletyzm predysponuje bardziej do gry w ataku, aniżeli w obronie, gdzie też ma techniczne i mentalne braki. Nie bez powodu dał się poznać jako ofensywny gracz, który potrzebuje piłki, który otwarcie mówi, że chce kozłować i rozgrywać, przy czym jest graczem niestabilnym i co jakiś czas znajdującym się “poza ligą”. Hezonja problemów nie rozwiąże i Blazers nie zbawi, aczkolwiek cieszy bojowe nastawienie i gotowość do zostania wszechstronnym obrońcą i do krycia najlepszych graczy, tylko póki co Hezonja nigdy nie był odpowiedzią na groźne matchupy. Zobaczymy. Póki co zamiast porównań do wartościowych koszykarzy podczas runu do Finałów Konferencji, skupiłbym się na takich rzeczach jak poprawa rzutu za trzy punkty (35% w pierwszym sezonie, 27.6% w ostatnim), jak ograniczenie strat (per-36 notuje ich aż 2.6), jak postęp w podejmowaniu decyzji, jak efektywność na koźle. W ciągu czterech sezonów SuperMario nigdy nie był SuperGraczem dłużej niż parę spotkań. W Portland będzie musiał grać koszykówkę życia, żeby wchodzić z ławki i cieszyć się zaufaniem, i w gruncie rzeczy nie robi mi różnicy to, po której stronie parkietu będzie lepszy.

Na centrze Whiteside, Collins( może Tolliver) jako silny skrzydłowy, na "3" Hood czy Bazemore? A może Stotts , przynajmniej na początku, będzie tu rotował?

Rodney Hood zaczął w piątce pierwszy mecz preseasonu, ale myślę, że rywalizacja z Bazemorem, który jest w swoim ostatnim roku kontraktu, z tygodnia na tydzień będzie nabierać rumieńców. A że Stotts nie ma faworytów i oprócz wiadomo kogo nie ma w Portland graczy nietykalnych, to kwestia startera na trójce może tak naprawdę nie zostać rozstrzygnięta aż do playoffów, aż do poznania matchupu w pierwszej rundzie. Dzisiaj nie mam faworyta i myślę, że faworyt nie istnieje. Natomiast ciekawą kwestią jest to, w jaki sposób Stotts będzie zarządzał ich mentalnością i przede wszystkim formą psychiczną, bo przypomnijmy, że Hood miewał w przeszłości kłopoty, nazwijmy je, na tle nerwowym, aczkolwiek wynikały one ze słabszej gry i z gry po 8-10 minut. Wtedy powiedział też bardzo ważne słowa, że “chce być częścią naprawdę dobrego zespołu”. Takim są Blazers i w takich Blazers może wrócić do bycia graczem jakim był nie tak dawno w Utah od października 2017 roku do lutego 2018 - kozłującym kreatorem rzutów na ponad 16 punktów w meczu.

Hood wyszedł w s5, ale ponownie był cichym człowiekiem w kapturze. Czy pełen energii, bezczelny wręcz Bazemore nie jest czasami tym, czego potrzebują bardziej momentami aż za spokojni Blazers? Podczas media day Bazemore powiedział, że widzi się w roli czlowieka od brudnej roboty. Ile w tym prawdy? Czy Bazemore może stać się graczem na dwie strony?

Słowa o brudnej robocie są dowodem na to, że poznał swoją rolę w zespole i nie wymyśli prochu w ataku, który w jego przypadku, przypadku 30-latka, i w połączeniu z tym czego potrzebują Blazers, przegrywa rywalizację z obroną. I to po tej stronie jest graczem dobrym z warunkami na bardzo dobrego obrońcę w przestrzeni, który nie ryzykuje niepotrzebnymi wycieczkami po przechwyty, a także obrońcą na piłce przeciwko nawet najlepszym niskim koszykarzom rywala, co z pewnością odciąży Lillard i McColluma. To obrona powinna go napędzać, to z niej powinien startować prowadząc kontry, wszystko co dobre w ofensywie powinno mieć korzenie w dobrych defensywnie posiadaniach. Nie liczę jednak na to, że przez 82 mecze będzie równym graczem po dwóch stronach, bo to nie ten kaliber koszykarza, bo po raz pierwszym od sezonu 2014/15 może oddawać mniej niż 9 rzutów na mecz, a przecież nigdy nie odznaczał się efektywnością. Widzę go jako obrońcę, który w ataku będzie trafiał rzuty z bardzo dobrych pozycji. Powinien być przeciwwagą do tego, co daje zespołowi Hood, i myślę, że tak też rozumuje Stotts, takie są oczekiwania względem jego gry.

Mógłbyś wyjaśnić kogo miał na myśli Lillard mowiąc , że cieszy się z umiejętności nowych graczy, które pozwolą kreować akcje również ze skrzydeł, co pozwoli mu skupić się w większym stopniu na rzutach, a mniej na rozegraniu?

Nowi gracze, Hezonja, Bazemore, nowy-stary Hood z nieco większą rolą i nowy-stary Anfernee Simons, który będzie występował w ustawieniach z trzema kozłującymi guardami (on, Lillard, C.J.), są zdecydowanie lepszymi podającymi niż Aminu i Harkless, co pozwoli w teorii zwiększyć liczbę podań, podnieść ich jakość, upłynnić ruch piłki, lepiej funkcjonować Lillardowi w akcjach off-screen i dostarczać mu piłkę z większej liczby pozycji na parkiecie. To jak Blazers w ostatnich latach polegali na kozłowaniu Lillarda przedstawia statystyka mówiąca o tym, ile procent jego celnych rzutów było asystowanych w sezonie regularnym - w poprzednim 28%, a rok wcześniej 27% - a także to, że usprawnieniem po fatalnych playoffach w 2018 roku, kiedy partnerzy asystowali aż przy 40% celnych rzutów na fatalnej skuteczności 35%, i kiedy Lillarda od piłki odsunięto, było zwiększenie czasu gry na niej, poprawa pewnych elementów, naturalny postęp Damiana oraz znalezienie kontr na podwojenia w pick-and-rollu w oparciu o kozioł: czyli splity i izolacje, których grał dwa razy więcej niż w sezonie regularnym. Więc dodanie lepszych podających pozwoli Blazers cieplej myśleć o rozwiązaniach z niesławnej serii przeciwko Pelicans (użycie Lillarda w ruchu, po zasłonach, oddanie piłki w inne dłonie) oraz da Stottsowi sporo czasu na wdrożenie kolejnych usprawnień, które pomogą w playoffach i przyczynią się do wzrostu skuteczności Lillarda - przeciętnie efektywnego gracza w akcjach off-screen. Przy czym pamiętajmy o tym, że rozprawiająć o Hezonji i Bazemorze, balansujemy na bardzo cienkiej granicy pomiędzy “to się uda” a “to nie wyjdzie”, bo nowi gracze albo w playoffach nie grali, albo nikt o ich grze nie pamięta. Równie dobrze możemy nie zobaczyć wsparcia dla playmakingu Lillarda, czy też dla Lillarda agresywnie podwajanego.

Nie można być pewnym doświadczonych Hezonji, Bazemore'a tymczasem rosną oczekiwania wobec Simonsa. Co byś powiedział wszystkim tak hype'ującym drugoroczniaka?

Rozumiem podekscytowanie, ale spokojnie. Pojawił się w zaledwie 20 meczach, zagrał jeden bardzo dobry i tylko w jednym spotkaniu w pełni dyrygował zespołem. Ma dopiero 20 lat, w tym czasie Lillard i McCollum byli jeszcze w niewielkich college’ach i mogli rozwijać się bez błysków fleszy i całej tej aparatury hype’u. Spokojnie. Myślę, że najważniejszym krokiem powinno być przebicie się do rotacji i zaliczenie średnio kilkunastu minut w każdym z około 70 rozegranych meczów. Niech się ten chłopak nam przedstawi, niech pokaże to czego nie umie, niech się wiele razy pomyli, a później zagra dobre minuty. Niech odpowie na pytania: jak daleko mu do osiągnięcia zadowalającej skuteczności? czy selekcja rzutowa może stanowić w przyszłości problem? jak u niego z kreacją i z podejmowaniem decyzji? jak z obroną? Nie przepowiadajmy przyszłości. Obserwujmy.

Eksperci typujący Blazers niezbyt wysoko, wskazują głownie na deficyty defensywne zwłaszcza wśród graczy obwodowych. Szukanie dziury w całym czy realne zagrożenie, mogące popsuć szyki Stottsowi?

W temacie wartości obrony sporo zależy od tego czy liga niespodziewanie wyhamuje ofensywną ekspansję, do której latem przyłączyli się Blazers. Od paru sezonów łatwiej ukryć słabości defensywne niż ofensywne, o czym nasz zespół przekonał się nieraz, i generalnie wzmocnienie ataku kosztem obrony było słusznym ruchem Neila Olsheya. Ale jak wiemy różnie to bywa i ostatecznie to obrona, zwłaszcza elitarna, rozstrzyga o meczach, wynikach serii, o mistrzostwie, a takiej Blazers mieć nie będą. Z drugiej strony rok temu zajęli 16. miejsce pod względem efektywności defensywnej i wygrali 53 spotkania, a przy schemacie obrony jaki będzie w Portland stosowany, obrona na pozycjach 1-2 w pick-and-rollu ma mniejsze znaczenie niż obrona na środku czy na czwórce. Podzielam obawy o to w jaki sposób i czy uda się zastąpić Aminu i Harklessa, ale nie zgadzam się z tym, że Blazers będą o wiele, wiele gorszym zespołem w obronie. Okej, w poszczególnych meczach i na trudnych matchupach - zgoda. Ale całościowo nie sądze, żeby braki defensywne cokolwiek pokrzyżowały (a więc awans do playoffów i zwycięstwa w seriach, w których będą faworytem), aczkolwiek wiem, że będę odczuwał pewien niepokój przed meczami z np. Clippers, Lakers, Sixers czy nawet Miami Heat, czyli z zespołami które mają dobrych, bardzo dobrych i elitarnych skrzydłowych (to zresztą będzie świetny materiał poglądowy).

Stotts zapowiada przyśpieszenie akcji, i rzeczywiscie w pierwszych meczach przedsezonowych widać to wzmocnione tempo. Jak podoba ci się ten pomysł?

Jeśli nie spowoduje lawiny złych rzutów czyli rzutów z nieodpowiednich rąk, to będzie to decyzja jak najbardziej na plus i można powiedzieć spełnianie standardów współczesnej NBA. Dzięki przyspieszeniu zobaczymy nieco inny wymiar gry Lillarda i McColluma, duetu o którym śmiało można powiedzieć, że jak na swoje umiejętności zbyt rzadko korzystał z tzw. PUJIT’ów (pull-up jumper in transition), czyli rzutów po koźle w kontrach. Rok temu tylko jeden zespół zdobył mniej punktów w akcjach w transition niż Blazers i cała masa koszykarzy, zaczynając od Russella Westbrooka, Giannisa czy De’Aarona Foxa, a na Bojanie Bogdanovicu, Jaylenie Brownie i Collinie Sextonie kończąc, zagrała więcej takich posiadań niż Lillard, który na dodatek nie był efektywny (zdobywał tylko 1 PPP). Up-tempo nigdy nie było mocną stroną zespołów Terry’ego Stotts w Portland. Ale w tych nowych czasach trzeba przynajmniej spróbować szybszej gry, co oczywiście wiąże się ze wzrostem bronionych posiadań. Natomiast mogą one nie mieć większego znaczenia jeśli jakość graczy i zespołu prezentowana w half-court offense (a to w głównej mierze dzięki atakowi pozycyjnemu, Blazers zdobywali prawie 114 punktów na 100 posiadań i znaleźli się w Top3 ataków NBA) zostanie przeniesiona do transition-offense, czego szczerze oczekuję.

Na moment chciałbym wrócić do Zacha Collinsa. To jedyny poza Rain Bros , Hezonje zmilczę, gracz z top10 draftu w składzie. Wobec trudności w ściągnięciu gwiazdy z FA, kłopotów zdrowotnych Nurkicia, wydaje się naturalnym i jedynym kandydatem do stworzenia Big3 . Jak ocenilbys realnosc takiego scenariusza. Czy Zach może stać się lepszym zawodnikiem niż wybrani za nim Bam Adebayo, John Collins czy Jarett Allen?

Każdy z tej czwórki jest innym typem koszykarza. Zach wydaje się najbardziej wszechstronny. Rzuca za trzy (czego nie robią Adebayo i Allen), dobrze broni (drugi Collins robi to źle, różnica między nimi w np. Defensive Real Plus-Minus jest druzgocąca: 0.93 Zacha vs -1.47 Johna), ale nie broni tak dobrze na dystansie - i nie podaje tak dobrze - jak Bam. Z drugiej strony do tej pory rozegrał najmniej minut i jeśli miałbym budować swoją opinię tylko i wyłącznie na dowodach wizualnych, to nie odważyłbym się powiedzieć, że będzie lepszym koszykarzem niż Bam Adebayo. Natomiast istnieje jeszcze potencjał i progres, który nie jest liniowy, tzw. dokładanie do swojej gry, do tej podstawy, którą obserwujemy od dwóch lat. Jeśli Zach nagle się nie zatrzyma, rozwinie trójkę, będzie dysponował efektywną grą w low-post (tak na wszelki wypadek), to stanie się bardzo dobrym współczesnym wysokim. Ponadto wydaje się mieć cholernie twardy charakter, bywał przecież najlepszym obrońcą Blazers w playoffach, potrafi już w wieku 21 lat kończyć trudne spod obręczy i samodzielnie kreować rzut, póki co na poziomie, który wymaga pracy, ale po to w tej lidze jest: żeby pracować. Co do Big3. Jestem sceptyczny, że stworzy wielką trójkę z Lillardem i McCollumem (prędzej z Simonsem po erze przyjaciół), bo wspomniany potencjał może zostać użyty do wymiany po lepszego gracza, który podniesie szanse Blazers na zdobycie mistrzostwa. A takie są “niestety” priorytety przynajmniej Lillarda, który nie zamierza oczekiwać na wyłonienie się Zacha w kolejnych sezonach podchodzących pod SuperMaxa. Te pieniądze to zresztą presja na organizacji i na graczach - w tym na Collinsie - żeby do 2025 roku zdobyć mistrzostwo.

Właśnie, transfer lepszego zawodnika, aby zrobić coś tu i teraz. Love, Griffin, Aldridge , po któregoś z tych graczy według spekulacji mieliby sięgnąć Blazers już w lutym. Który z nich byłby realnym wzmocnieniem ? A może masz kogoś zupełnie innego na oku?

Kevin Love i Blake Griffin. Obydwaj daliby kolejny wymiar ofensywie Blazers, zwłaszcza Griffin pasowałby jak ulał dzięki elitarnej umiejętności wyprowadzania kontr, bardzo dobrym podaniom i łatwości zdobywania punktów. Love byłby bardziej statycznym graczem, ale częściej wykorzystywanym na łokciach (Griffin w high-post), w pick-and-popie i w grze tyłem do obręczy, a podczas kontr częściej dobiegałby do linii rzutów za trzy punkty niż pod obręcz. Obydwaj jednak nie są tytanami zdrowia, Griffin od lat nie jest w stu procentach gotów na playoffy, Love ma za sobą ciężkie urazy. Obydwaj zarabiają olbrzymie pieniądze. Love 31 milionów rocznie do 2023 roku, Griffin rok wcześniej będzie miał do podjęcia opcję wartą 39 milionów. W takim wypadku duet Lillard-Griffin kosztowałby 82 miliony, a dodając do tego wartość przedłużenia McColluma w granicy 33 milionów za sezon, otrzymamy prawdopodobnie najdroższy zespół ligi i niestety niekoniecznie najlepszy. Na miejscu Blazers celowałbym w tańszych graczy, co nie znaczy że mniej przydatnych, w np. Roberta Covingtona lub w Danilo Gallinariego na schodzącej umowie, w graczy, którzy uzupełnią skład, bo w lutym będziemy bogatsi o nowe doświadczenia: o to jak wypadają Hezonja i zwłaszcza Bazemore, którym i jego 20 wygasającymi milionami, można będzie handlować. Wykorzystałbym pierwszorundowe picki, które na dzisiaj będą w Portland do 2026 roku. A w ostateczności polowałbym na graczy, którzy zimą zostaną zwolnieni. I może tutaj, bez poniesienia monstrualnych kosztów, uda się doraźnie wzmocnić pozycje 3-4.

Ten zespół nawet bez potencjalnych wzmocnień masz i tak bardzo wysoko, bo 2. miejscu . Myślę, że na tym nieustannie konkurencyjnym Zachodzie dwie , trzy pozycje nizej też nie będzie porażką. A co uznasz za rozczarowanie, i nie mam tu na myśli pozycji w tabeli, a bardziej aspekty czysto sportowe, związane z poziomem , sposobem gry zespołu?

W przypadku drużyn, którym kibicuję, mam tendencję do przereagowywania, a na pewno bardziej wpływa ta moja sympatia na ocenę potencjału czy szans, aniżeli w przypadku innych, traktowanych ambiwalentnie drużyn (niemniej staram się patrzeć trzeźwo na wszystkie aspekty). Będę więc rozczarowany wtedy, kiedy Damian Lillard nie rozegra najlepszego sezonu w karierze, rozczaruje mnie słaby sezon C.J’a McColluma, będę zły na kontuzje, może nawet wściekły na powrót Blazers do przewidywalnej gry w ataku, kiedy gracze numer trzy, cztery i dalej, wpadną w dołek i kręcić się to będzie wiadomo wokół kogo na niebotycznym poziomie np. Usage, i marnym poziomie podań. Rozczaruje mnie słaby sezon Terry’ego Stottsa, którego nie przewiduję, ale istnieje możliwość, że nie tyle co zabraknie Stottsowi impulsu do pracy z tym samym kręgosłupem zespołu, a przede wszystkim nie uda mu się wkomponować nowych graczy w system. I chodzi mi tutaj o Whiteside’a, dorosłego faceta, który może nie tylko mnie rozczarować swoją postawą (czym tak naprawdę spełni oczekiwania wielu), a co za tym idzie wyląduje na liście transferowej. Ta wyliczanka potencjalnych zawodów zmierza do momentu, w którym wszyscy zobaczą, że ten sezon Blazers nie wychodzi i raczej nie wyjdzie. I z tego powodu będę smutny. I jeśli przegrają cokolwiek mają przegrać przez samych siebie. Oby nie.





2 komentarze:

  1. Anonimowy00:36

    Duża wiedza, przyjemny wywiad. Wierzę, że będziemy się wiele razy zachwycać takimi graczami jak Bazemore czy Hezonja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Behemot11:38

    Wow, ale po byku materiał. Dzięki, zawsze miło posłuchać profesjonalisty :)

    OdpowiedzUsuń