Strony

17 listopada 2019

Bardzo dobrze, źle, bardzo dobrze

BLAZERS (5-8) @ SPURS ( 5-8) 121:116

Nie było to spotkanie na szczycie. Obie ekipy niedomagają, pałętając się w obcych dla siebie rejonach Zachodu.  Typowy mecz na przełamanie.

Lepiej zaczęli Blazers. Siedem trójek.  Trafiał każdy kto spróbował. 41 punktów na 72% skuteczności. Grający  dzień po dniu Spurs wydawali się rozbici. Niestety, podobnie jak w kilku  poprzednich występach rezerwowe ustawienia Stottsa nie dają rady. Patty Mills (jak prawie zawsze) i Jakob Poetl panoszyli się po Rip City. Gdyby nie gorący od startu McCollum z ponad dwudziestopunktowej przewagi do przerwy mogłoby zostać jeszcze mniej niż skromne osiem. 

Dalej  było jeszcze gorzej, ale dopóki Lillard punktował  po wymuszeniach z osobistych Blazers byli nieznacznie z przodu. Tąpnięcie nastąpiło w wydawałoby się sprzyjających okolicznościach, kiedy z gry wyleciał pyskujący sędziom Popovich. Jednak podrażnieni Spurs, prowadzeni przez Aldridge'a i DeRozana, zdobyli  od tego momentu w 9 minut 32 punkty. W Portland znów prawie wszystko wyglądało źle. Tak jak w kilku poprzednich meczach siadła skuteczność, błędy zdarzały się nawet przy wprowadzania piłki do gry. Hezonja, Labissiere, Simons im bardziej się starali, tym mniej wychodziło.  Gorzej, że przestał trafiać McCollum, a Lillard psuł nadal, zza łuku, blokowany pod obręczą. Wszędzie. 

Blazers ponownie mieli przegrać mecz, który mieli pod kontrolą. Tak było z 76ers, Nets czy w pierwszym starciu ze Spurs. Nagle nieefektywni Rain Bros w rozpaczy zaczęli polegać na innych. Lillard do Whiteside'a. McCollum i Lilltle'a paka z góry. Jeszcze raz Hassan tym razem za 3 punkty w ratach i Bazmore również w 2+1. Na 180 sekund przed końcem CJ zebrał piłkę po przestrzelonym floaterze i trafił z ponowienia. Remis.  Lillard przestrzeliwuje 8 trójkę, ale  hustle Little'a nabija piłką Gay'a. Wznawiają Blazers i Lillard, McCollum, Hood w izolacji robi łatwe punkty. Whiteside blokuje DeRozana. Spurs przegrywają challenge i cały mecz. 

Skończyli Blazers tak dobrze jak zaczęli dzięki temu wygrali pojedynek dwóch "chorych ludzi" Zachodu.  McCollum-32 pkt był dzisiaj Lillardem. Lillard- 4/19 wczesnosezonowym McCollumem. Pomogli Hood 6/8 z gry oraz świetny po dwóch stronach Whiteside i małe, ważne rzeczy od hustle Lilltle'a. 

Pierwszy mecz serii wyjazdowej za Blazers. Przed nimi jeszcze pięć. Najbliższy we wtorek z Rockets, chyba jeszcze bez Carmelo Anthony'ego.

Tak wchodzi Kent

12 komentarzy:

  1. Anonimowy12:35

    Fajny ten Nassir w obronie. Jak dołoży z 3 trójki to będzie cudownie.

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest dzik notecki. Nassir może być naszym Draymondem, czy Rodmanem. Złoto.

    OdpowiedzUsuń
  3. Racja...Tylko żeby go nie przechandlowali w jakiejś wymianie

    LaMarcus

    OdpowiedzUsuń
  4. Behemot15:15

    Albo naszym Aminu...

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak wy to widzicie to Oshley tym bardziej. On, mrówka i Zach to przyszłości . Szybciej CJ odejdzie. Hassan na wielki plus po tych oskarżeniach że się leni. Chyba czyta blogi :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak to jest możliwe że Hezonja gra jeszcze w NBA, przecież on był nawet za słaby na Knicks

    OdpowiedzUsuń
  7. Nassir - to się nazywa skorzystać z szansy. Ostatni z ławki do gracza pierwszej piątki ( Terry to tez oryginal - Vonleh wspomina do dzisiaj)

    OdpowiedzUsuń
  8. raczej chyba wszyscy się zgodzimy że dwaj najgorsi zawodnicy drużyny to Hezonja i Tolliver...Gdyvy ich zastąpic jednym PF co daje rade PTB mieliby szanse na play off

    OdpowiedzUsuń
  9. To bedzie juz trzeci nsjgorszy zawodnik druzyny

    OdpowiedzUsuń
  10. To przecież oczywiste, że jak dojdzie Melo to nie ma poffs. Jest za wolny i słaby w obronie. Nie potrzebujemy jeszcze jednego czołgu co się co chwilę psuje. Luka po Explosive mode a la Harkless jest ogromna.(Nassir trochę ją zaczął uzupełniać)

    OdpowiedzUsuń