BLAZERS (18-24) @ ROCKETS (26-14) 117:107 |
Jeden z niewielu dni w tym sezonie, w którym kibic Blazers nie ma powodów do wstydu.
Nareszcie drużyna zagrała tak jak powinno to wyglądać - z tym potencjałem kadrowym. To był najlepszy mecz w sezonie (nie licząc może tych mitycznych pierwszych pięciu). Przy okazji kwestionujący wszystkie dotychczasowe wymówki i tłumaczenia fatalnego bilansu. Okazuje się bowiem, wbrew absurdalnym tezom, że Whiteside (jednak) i Anthony (wciąż) to gracze na miarę składu wyjściowego. To oni zaskoczyli rywala w pierwszej połowie, nie tylko aktywnością w ofensywie, ale także solidną grą w obronie. Rywal tak często wykorzystujący wejścia pod kosz za wiele tam nie zdziałał. Harden musiał pogodzić się z najgorszym wynikiem w tym sezonie, żadna z jego akcji podkoszowym nie przyniosła skutku, a i sam miał w tym meczu problemy z faulami. O aktywności w grze obronnej świadczy chociażby zbilansowana statystyka zbiórek, w której pojawiają się także Bazemore i Lillard.
Damian jako lider, praktycznie niewidoczny w pierwszej połowie (ale w obronie w końcu chyba pierwszy raz w tym sezonie tyrał), wziął na siebie ciężar gry w trzeciej kwarcie. A na początku ostatniej swoje dołożył McCollum (także znakomity dzisiaj w grze obronnej).
— Portland Trail Blazers (@trailblazers) January 16, 2020Takiego rozłożenia siły nie wytrzymały Rakiety, a nie powinno wytrzymać wiele innych drużyn z którymi Blazers przegrywali od początku sezonu.
Ostatnie dwa mecze zweryfikowały również tezę o braku przydatności rezerwowych. W Houston każdy dostał solidne kilkanaście minut. Tolliver swoją przydatność wykazał samotnie ogrywając Hornets (co niektórym nie udało się przez dwa sezony gry w NBA). Także dzisiaj wykazał się aktywnością. Trójki w ważnym momencie trafili Trent i Little. Na tle rezerwowych przeciwnika wcale nie wyglądali dużo gorzej. Simons tylko raz, ale za to ładnie:
Pewnie że Collins, Hood i Labissiere by się przydali, ale już nie róbmy z ich braku głównej przyczyny błędów popełnionych w innych momentach.Nice way to end the quarter, young fella 🐜 pic.twitter.com/9oUJm2GAFs— Portland Trail Blazers (@trailblazers) January 16, 2020
Oczywiście sukces w Houston ma też swoje drugie dno. Anthony miał swoje osobiste powody aby się wykazać.
A rywal wyraźnie miał gorszy dzień (w ogóle mają ostatnio gorszy okres), może trochę zlekceważył dołującą drużynę z Portland.Have a night, 0️⃣0️⃣ pic.twitter.com/0Z7planHg5— Portland Trail Blazers (@trailblazers) January 16, 2020
Teraz czekają TrailBlazers dwie kolejne trudne próby: w Dallas i Oklahomie. Może nawet trudniejsze patrząc na dyspozycje tych rywali. Biorąc pod uwagę chimeryczność zespołu na wiele nie należy liczyć. Forma niedźwiadków z Grizzlies też odbiera sensowność zabijania się o play-offy. Ale wygrana w Houston to zawsze wygrana w Houston - pozostanie w pamięci jako miły akcent straconego sezonu.
Full team effort. Full team W. @McDonalds McDelivery Game Highlights 🎥 pic.twitter.com/gD8ScwZwt7— Portland Trail Blazers (@trailblazers) January 16, 2020
Bez Nurka, Collinsa, Hooda (nawet nie wspominając Gasola) to jest skład na max 35 zwycięstw. Wszystko powyżej będzie ponad stan. W pierwszej piątce każdy poza Bazemore jest podejrzany w obronie, nawet Whiteside. Poza pierwszą piątką i może Simonsem są gracze, którzy w normalnym zespole powinni być na granicy rotacji. Sprawna socjotechnika po udanym meczu obracać ten fakt przeciwko trenerowi na zasadzie "no patrz jaki masz skład, powinieneś tak w każdym meczu". A prawda jest taka, że jak tylko zespół (a nawet konkretny zawodnik) w danym momencie zaczyna klikać to kolejny ktoś wypada. Najpierw Collins, potem po przyjściu Melo Hood, potem Labissiere. Aż się boję czy coś się nie stanie Tolliverowi, bo odżył.
OdpowiedzUsuńnikomu nie zabronię twierdzić że zespół w składzie podstawowym Lillard-CJ-Bazemore-Anthony-Whiteside z rezerwowymi Simons-Tolliver-Trent-Little to max 35 zwycięstw, wiedząc że skład Lillard-CJ-Kanter-Aminu-Harkless z rezerwowymi Turner-Hood-Collins-Leonard wykręcił finał Konferencji, ale trudno mi z takimi absurdalnymi konkluzjami merytorycznie dyskutować
UsuńCo nie przeszkadza Ci nazwać te konkluzje "absurdalnymi", bez jakiejkolwiek merytoryki właśnie.
UsuńLillard juz chyba nigdy nie doczeka się gwizdkow dla allstara to tak na marginesie
OdpowiedzUsuńwazniejsze, czy doczeka się, że kiedyś u jego boku zagra jakiś inny all-star ( aktualny, a nie były jak Melo)
UsuńGdyby Lillard miał normalne gwizdki, już dawno bylibyśmy... eech..
Usuń@behemot cała prawda w jednym komentarzu.
OdpowiedzUsuń@andrzej "Pewnie że Collins, Hood i Labissiere by się przydali, ale już nie róbmy z ich braku głównej przyczyny błędów popełnionych w innych momentach"
gdybyś wyjasnij jakie błędy masz na mysli, bo już w kolejnym recapie o tym wspominasz.
Wiecie mam refleksję odnośnie wpisów tu i w poprzednim recapie co do nienawiści fanów Blazers wobec HR. Czy to chodzi o przejęcie Drexlera w 1995 za Othisa Thorpe czy o coś zupełnie innego? Temat powraca non stop na tym forum
OdpowiedzUsuńCrabbe w Minnesota. To już 4 blazers, który ładuje u wilków
OdpowiedzUsuńPoskus
Transfer Crabbe skłonił mnie do tego by sprawdzić jak sobie radzą byli zawodnicy Blazers w swoich nowych klubach. Właściwie tylko rolę Leonarda (!) w Miami można uznać za większą niż ta jaką odgrywał w Portland. Curry trzyma poziom pierwszoplanowego zmiennika a reszta obsunęła się w rotacji. Znamienne jest, że Harkless i Aminu, których brak jest bardzo dla nas odczuwalny w tym sezonie w swoich nowych klubach pełnią zaledwie rolę rezerwy (Mo) lub bardzo głębokiej rezerwy (Aminu).
OdpowiedzUsuńDla Laymana jest jeszcze nadzieja, tylko nie wiem czemu nie gra po niezłym starcie.
Reszta albo gorzej niż Portland albo wręcz jedną nogą poza ligą.
Czy to znaczy, że Stotts dysponował w poprzednich latach 2-3 zawodnikami godnymi S5 zespołu NBA?
Aminu i Layman chyba kontuzjowani (Aminu na pewno)?
Usuńto zależy od siły i szerokosci rosteru. Trudno przekreslać Moe , ze nie miesci się w s5 Lac z Kawhim i PG13. Ale to ciagle dobry zadaniowiec, w PO moze byc nieoceniony. Z Aminu inna historia, spadał w rotacji Magic już przed kontuzją. W sumie w obu przypadkach Olshey słusznie wyczuł, że Collins i hood to lepsze, mlodsze rozwiazanie.
Usuń