Strony

29 października 2024

Co wiemy po pierwszych meczach Blazers?

Rozegranie przez Blazers czterech meczów pozwala już na wyciągnięcie pierwszych wniosków na temat tego, jak, kim i o co będą grać w tym sezonie. Jak? Bez większego planu. Kim? Młodymi zawodnikami prowadzonymi przez Granta. O co? O jedynkę przyszłego draftu, Coopera Flagga. Nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że Portlandczycy mierzyli się ze średniakami Konferencji Zachodniej – każdy z tercetu Warriors, Pelicans i Kings będzie walczyć o play-in, a jak na razie, jeśli przeciwnik nie pochodzi z Nowego Orleanu, trudno o równorzędną walkę.

Do pozytywów początku sezonu z pewnością można zaliczyć występy Jeramiego Granta. Seria dwóch meczów przeciwko Pelicans z pewnością podbiła jego wartość rynkową – zdobył 34 punkty i 8 trójek w pierwszym meczu oraz 28 oczek w drugim. Spotkanie otwierające sezon z Warriors było bardzo słabe w jego wykonaniu – razem z Aytonem pojawili się na boisku bez większego zaangażowania. W starciach z Pelicans widać było jednak poprawę, zwłaszcza w defensywie: Grant szybciej wracał do obrony, zaliczył 7 bloków w dwóch meczach, a na dodatek zaczął walczyć o zbiórki, notując średnio 5,2 zbiórki na mecz, co średnio daje jedną zbiórkę więcej niż dotychczas w Portland. Obserwujmy go, póki jest w Oregonie, bo po trade deadline prawdopodobnie go tu już nie zobaczymy.

Niestety, rozczarowuje Anfernee Simons, który notuje jedynie 30% skuteczności zza łuku. Być może przez problemy z kostką w okresie przygotowawczym nie wszedł jeszcze w rytm, ale zarówno z piłką, jak i bez niej, nie potrafi się odnaleźć na parkiecie. Wciąż nie wiadomo, czy jest rozgrywającym, czy rzucającym obrońcą, a na dodatek nie mamy pewności, czy chce tu być, ponieważ w offseason pojawiały się doniesienia, że Simons „chce mieć możliwość wygrywania”. Jeśli nie poprawi skuteczności rzutów za trzy, Blazers będą mieli ogromne problemy ze spacingiem.

Pod koszem „rządzi” Ayton, i chociaż w każdym z meczów notuje double-double, można odnieść wrażenie, że są to puste statystyki. Poza próbą poszerzenia repertuaru o rzut za trzy (1/3 w czterech meczach), jego brak agresji i wejść pod kosz jest rażący – w tym sezonie ma na koncie tylko 3 rzuty osobiste. Pomijając fakt, że Pelicans to dobry matchup dla naszych podkoszowych, bo ekipa z Nowego Orleanu nie ma klasycznego centra, po Deandrze często widać brak zaangażowania. Wraca do obrony truchtem, a gdy za nim w hierarchii czeka Donovan Clingan, można zacząć się zastanawiać, jak długo jeszcze obowiązywać będzie obecny rozkład minut. Cling Kong dostaje aktualnie około 13 minut na mecz, co jest prawdopodobnie spowodowane brakami kondycyjnymi, ale rozwiązaniem może być stopniowe zwiększanie jego czasu gry tak, aby po All-Star Game mógł już grać w pierwszej piątce i zająć tę pozycję na kolejne lata. Donovan na parkiecie daje zespołowi ogromny spokój, wiedząc, że pod koszem stoi zawodnik o wzroście 220 cm, wadze 130 kg i potężnym zasięgu ramion. Clingan jest ogromny, inteligentny, świetnie broni pod koszem, stawia solidne zasłony, atakuje kosz po pick-and-rollu i potrafi dobrze podać. Jeśli uda mu się rozwinąć rzut za trzy, nad którym ciągle pracuje, Portland może mieć swojego Brooka Lopeza.
Ciekawostka: Z Clinganem na parkiecie Blazers zdobywają 55% wszystkich zbiórek.

Para skrzydłowych Avdija i Camara to uzupełniający się duet. Izraelczyk ma niestety problemy ze skutecznością od początku sezonu, przez co nie pokazał pełni swojego potencjału, ale poprzedni sezon był jego najlepszym pod względem rzutów za trzy, więc warto uzbroić się w cierpliwość. Mimo to wnosi na parkiet wiele innych walorów: dobry kozioł, inteligencję boiskową, świetne podania zarówno w szybkim ataku, jak i w grze pozycyjnej oraz solidną obronę – gdy zacznie trafiać będzie zawodnikiem od wszystkiego. Toumani Camara prezentuje podobny styl, choć jego obrona stoi na jeszcze wyższym poziomie. Curry, McCollum, Ingram, Zion – wszyscy mieli z nim problem. Camara potrafi kryć każdego, robi to na całej długości parkietu i podąża za przeciwnikiem jak cień. Do tego rozwinął się w ofensywie, jego rzut wygląda lepiej, a skuteczność za trzy wynosi obecnie 50%. Jest zdeterminowany, agresywny i zaczyna próbować akcji po koźle.

Mimo nienajlepszego preseason, test oka każe stwierdzić, że Scoot Henderson zaliczył progres, mimo że rubryki w box score tego nie potwierdzają. Wnosi na boisko mnóstwo energii z ławki, zwiększa tempo gry i jest generałem parkietu z piłką w rękach. Jego rzut niewiele się zmienił, ale póki co jest to rozgrywający o innej charakterystyce – jego zadanie to kreowanie akcji, tworzenie przestrzeni i rozdawanie asyst a'la Chris Paul. Scoot udowadnia, że potrafi to robić. Statystyka potencjalnych asyst (podań, po których oddawany jest rzut) plasuje go na czwartym miejscu w lidze, a faktyczna liczba asyst to „marne” 5,5 na mecz, co pokazuje, że musi być obudowany lepszymi strzelcami, którzy zaczną wykorzystywać jego podania. Scoot lepiej gra pick-and-roll, poprawił się w grze na koźle i momentami pokazuje bardzo dobrą obronę – w serii przeciwko Pelicans był prawdziwym utrapieniem dla rozgrywających rywali.

Na koniec trzeba wspomnieć o trenerze. Chauncey Billups szybko zdążył sobie nagrabić zarówno u fanów, jak i być może u zawodników. Zwolnienie Billupsa po sezonie wydaje się nieuniknione – nie bronią go ani wyniki zespołu, ani progres w grze. Słynne powiedzenie „zawodnicy go lubią” może wkrótce być nieaktualne, gdyż zrzuca całą odpowiedzialność za porażki na zawodników. Blazers po czterech meczach są 28. ofensywą ligi, a pisanie o stagnacji, braku ruchu i jakichkolwiek zagrywek staje się nużące. Chauncey dostał dużo czasu na wprowadzenie usprawnień, ale w grze zespołu niewiele się zmienia. Wystarczy spojrzeć na Lakers i J.J. Redicka, który w jeden offseason wprowadził system, który planuje usprawniać, a w razie błędów bierze za wszystko odpowiedzialność. Przegrana z Pelicans była na życzenie Billupsa – końcówka meczu była fatalna, ciągłe izolacje Simonsa, przekazanie krycia w ostatniej akcji meczu, nie wspominając o ostatniej zagrywce. Ten sezon jest ostatnim, w którym Billups ma zagwarantowane pieniądze, a bukmacherzy typują go jako jednego z głównych kandydatów do utraty pracy.

13 komentarzy:

  1. Jedna uwaga, pamiętajmy że biorąc pod uwagę liczbę rozegranych meczów to kilka lat temu byłby to nadal preseason. Nie tylko Blazers, ale większość ekip potrzebuje jeszcze chwilę czasu żeby się dotrzeć i zrzucić rdzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Milesiak17:17

    Fajnie że wróciłeś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, myślałem że to Grzesiek. Witaj z powrotem Kacper!

      Usuń
    2. Witam ponownie :)

      Usuń
  3. Pdxpl19:25

    Jest lepiej niż można było oczekiwać. A jeszcze Sharpe nie wystartowal:p
    Ps. Kacper, chcemy cie tu więcej i częściej!:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Powtórzę jeszcze raz jeśli będzie zdrowie, odpowiednia motywacja i taktyka to już teraz mamy skład na play offy a nie na tankowanie. Jeśli któryś z tych elementów zacznie szwankować to będzie powtórka z poprzednich sezonów z może większą liczbą zwyciestw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pdxpl07:34

      Cwany tekst, zawsze będziesz miał rację:D

      Usuń
  5. Dzisiejszy wynik mnie zszokował. Wygraliśmy z Clippers i to jest fajne. Pokazuje,że to nie jest drużyna na tankowanie. To już jest drużyna z potencjałem. Chciałbym dołożyć tego Flagga ,ale jak tu ta kiwać z takim składem? Kogoś musimy się pozbyć. Grant i Ayton jak dla mnie są pierwszymi do odstrzału.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mialobyc jak tu tankować a nie kiwać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wizards, Pistons, Raptors i my to na razie faworyci do odwróconej jedynki tabeli

    OdpowiedzUsuń
  9. No to czekamy na Sharpa.

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy18:37

    Hej hej blazermaniacy. 2 zwycięstwa 3 porażki to nie jest zły start. Uważam że absolutnie nie powinniśmy tankowac bo mamy zbyt dobry skład na tankowanie. Nigdy nie wiadomo który numer draftu wylosujemy a liczy się tylko nr 1 i 2 i flagg lub bailey. I trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie co jest naszym celem. Czy jest to zdobycie wysokiego numeru draftu czy wygrywanie meczów i play-off. Czy z flaggiem będą większe szanse na play off? A za kogo on by miał grać. Czy w tym roku nasz numer 7 jest gorszy od wyżej będącego sarra? Czy camaro jest rzeczywiście gorszy od 40 rookich zeszlego roku ktorzy poszli przed nim? Chyba nie. Więc wymieńmy Granta lub aytona lub Roberta Williamsa, weźmy kogoś młodego o dużym potencjale plus pick i po prostu grajmy najlepiej jak potrafimy i cieszmy się wygranymi . One przyjdą. Mamy kilku megazdolnych grajków clingana, Sharpa, camaro, scoota, jest abdiya, Murray Walker, Rupert. Tu jest kim grać

    OdpowiedzUsuń