5 listopada 2014

"Powrót" Damian Lillarda dał wygraną z Cavaliers

Damian Lillard
Cavaliers (1-2) @ Blazers 82 - 101 (2-2)

To czym martwiliśmy się przez ostatnie 48 godzin nagle wyparowało.

Blazers po oddaniu 34 punktów w pierwszej kwarcie zdecydowanie poprawili swoja obronę ograniczając Cavaliers na 48 punkach w kolejnych 36 minutach, grając w ataku na prawie 50% skuteczności wreszcie wyglądając jak team, który chcemy oglądać.

Wrócił Damian Lillard, który rzucił 27 punktów z 13 rzutów i wyglądał jakby poprzednie trzy mecze w ogóle się nie wydarzyły. Grał mądrze, nie forsował rzutów nie silił się na seryjne zdobywanie punktów i funkcjonował w obronie. Miał kilka posiadań w których nie przypominał słabego defensywnie Lillarda, a wręcz przeciwnie pokazał, że potrafi to robić plus był lepszy niż zazwyczaj w tranistion defense.

Lillard dominował na ofensywnym obwodzie trafiając 5 z 10 trójek. Oddal tylko jeden rzut z mid-range i jeden spod obręczy. Nie znaczy to jednak, że nie był agresywny. Dostawał się pod kosz i stawał na linii (10/10).

Blazers właściwie przez cały mecz switchowali pick-and-rolle ryzykując sporą krzywdę. Kevin Love mógł mieć kilka punków więcej gdyby dostawał piłkę do post z Lillardem na plecach. Podobnie Kyrie Irving, który nie potrafił wykorzystać słabego na nogach im dalej od kosza - Aldridge'a. To były najczęstsze mismatche w tym meczu, ale nie zmieniły one gry.

Defensywną dodatnią wartość Blazers zaczęli pokazywać mniej więcej od połowy drugiej kwarty, gdy Terry Stotts wrócił do gry pierwszą piątką. Frontcourt Blazers w dalszym ciągu odpowiadał za graczy na swoich pozycjach, ale dalej od kosza doszło do większych zmian.

Kyriego Irvinga na zmianą przejmowali Nicolas Batum i Wesley Matthews. Damian Lillard więcej czasu spędził kryjąc graczy mających mniejszy wpływ na ofensywę Cavs (Waiters, Dellavedova). Matthews w defensywie pracował także w grze z LeBronem Jamesem uprzykrzając mu grę w post i penetrację (0-2 pod obręczą). James po trafieniu 3 pierwszych rzutów spudłował 8 z następnych 9 i mecz skończył z 11 punktami, trafiając tylko 1 z 6 kontestowanych rzutów.

Nieco zawiódł pojedynek Aldridge - Love. Cavs nieźle bronili Aldridge'a w post. Odcinali go od piłek i prawie zawsze byli gotowi go podwoić. Niemniej jednak Aldridge wciąż był pierwszą opcją w ataku i Blazers musieli dostarczać mu piłki. Cały mecz skończył z 16 punktami z 7/15 z gry i zebrał zaledwie 4 piłki grając dalej do kosza niż zazwyczaj.

W obronie Aldridge nie wyłączył Kevina Love'a, ale też nie przegrał tego matchupu w druzgocący sposób. Love trafił 5 z 8 trójek i wykorzystywał błędy Aldridge'a. Tutaj wyszło jak groźni w zwykłym pick-and-rollu Irving/Love będą Cavs, gdy to wszystko zatrybi.

Terry Stotts musiał dostosować strategię obrony gracza stawiającego zasłonę i tego z piłką. Blazers próbowali tzw. show czyli pojawienia się wysokiego obrońcy przed ballhandlerem, ale z Kevinem Lovem na łuku to nie mogło się udać, dodatkowo Damian Lillard nie potrafił przebić się na zasłonie.

Blazers oddali tylko 32 punkty w paint. To duża zasługa Robina Lopeza, który rzadko wychodził dalej niż do linii rzutów wolnych za Andersonem Varejao.  Przyzwoici wyglądali w transition defense, ale nie ustrzegli się małych błędów.

Wesley Matthews oprócz obrony przyniósł też dużo dobrego w ataku. Po raz kolejny zagrał świetny mecz, tym razem na 21 punktów z 14 rzutów. Penetrował, rzucał za trzy i trafił ponad 71% kontestowanych rzutów. W przeciwieństwie do niego mało widoczny był Batum, który oddał tylko 6 rzutów (7 punktów), ale miał 9 zbiórek oraz 5 asyst i po raz kolejny prowadził przez znaczny czas gry ofensywę Blazers.

Po raz kolejny minuty dostał Thoma Robinson. Wniósł energię, zbiórki na atakowanej desce, faul techniczy i koszmarny ofensywny matchup z Tristianem Thompsonem. Swoje zagrał też Will Barton, ale trafił tylko 1 rzut z 5. Steve Blake zagrał swój najgorszy mecz w tym sezonie oddając tylko 2 niecelne rzuty i rozdając zaledwie 2 asysty w 20 minut na parkiecie.

Za to bardzo dobrze w ataku wyglądali centrzy Blazers. Chris Kaman zebrał 7 piłek, ale miał tylko 5 punktów, ale to Robin Lopez zamiótł grę. Miał 19 punktów (8/11 z gry) i znowu był często wykorzystywany w pierwszych fragmentach meczu. Lillard wreszcie dogrywał mu piłki w pick-and-rollu, szukał go pod koszem.

Zresztą cała drużyna dzieliła się piłką. Z 37 celnych rzutów 21 było asystowanych w tym ten, który daję nadzieję na szybki powrót Blazers Basketball.

Kolejny mecz w nocy z czwartku na piątek o godzinie 4:30 z Mavericks w Rose Garden.

10 komentarzy:

  1. Blake może słabo w ofensywie, ale w defensywie sprawował się naprawdę nieźle. Odnoszę też (laickie) wrażenie, iż niewygodny w obronie jest Barton, słabiej natomiast od dwóch meczy Kaman, ale coś tam dodaje z ławki, wczoraj szczególnie zbiorki i przynajmniej jeden wazny blok

    Z Dallas będzie trudniej, ale damy radę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy13:57

    Rękawki górą! ;) Jak tylko trójki zaczną wpadać na zeszłorocznym poziomie będzie dobrze. Obrona wygląda trochę lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Behemot15:19

    Fajnie MAC podlinkował artykuł na 6g. Miło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie daje to extra wejścia i oby kilku stałych czytelników więcej:)

      Usuń
  4. pdxpl17:21

    Wyglądało jakby każdy z zawodników Blazers dokładnie przeanalizował swoje występy w tym sezonie, bez rozglądania się na boki i szukania winnych.Bardzo zdrowa reakcja. Cavs za to chyba nie dojechali na to spotkanie- senni i apatyczni. Fajnie znów widzieć zwycięskich Blazers z komentarzem duetu Rice-Barrett;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oglądając ów mecz miałem niejasne wrażenie, że my (tj Portland Trail Blazers) musimy gonić wynik (do przerwy) w meczu, w którym możemy (ale nie musimy) wygrać... Inaczej niż wcześniej (one year ago), było widać, ze nasz oponent (Clevelend Cavaliers) gra to, co może zagrać - tzn że i tak są lepsi, wyjdzie im to lub nie, a i tak mają nas w d...głębokim poważaniu. Chciałbym bardzo i pragnąłbym takiej intensywności początku sezonu jak w zeszłym roku...

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy08:56

    Witam Panowie po dłuższej nieobecności :-),
    Nie wiem jak Wy, ale ja mam wysokie oczekiwania po poprzednim sezonie (takie na epic 2 round w PO). Obecna gra PTB mnie rozczarowuje :-(...pomimo tego, że nie gra Leonard (nawet!!).

    Najbardziej boli porażka z GSW, najmniej w sumie z SAC - najwyraźniej nie tylko my, mamy z nimi problemy :-)....


    GO GO GO BLAZERS!!!!

    K.

    OdpowiedzUsuń
  7. Behemot12:05

    Dzisiaj z Dallas, zobaczymy czy Dallas rzeczywiście takie mocne i na ile zwycięstwo z Cavs było "nasze". 200 pkt powinno pęknąć :)

    OdpowiedzUsuń
  8. pdxpl16:39

    Na Zachodzie na razie ogromny chaos, pominąwszy Texas. LAC słabo, Denver jeszcze gorzej. Początek sezonu, zobaczymy co się z tego bałaganu wyłoni. Dallas wygląda świetnie, ich backcourt Ellis, Nelson, Barea, Harris, może w tym meczu zrobić różnicę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Behemot17:12

      Na początku zeszłego sezonu te 4 nazwiska wywoływałyby co najwyżej uśmiech ;)

      Usuń