11 lipca 2016

Napier debiutuje w Vegas

San Antonio Spurs - Portland TrailBlazers 85:69

Wiem, że wszyscy pasjonują się zmianami kadrowymi, ale w rozrywkowym Las Vegas trzeci garnitur Blazers dostaje codzienne wciry. Po sobotniej porażce z Suns, tym razem pogromcą została drużyna z San Antonio, znana nam przede wszystkim z przytulenia LMA.
Pierwsza piątka Portland prezentowała się nawet silniej, z uwagi na obecność Cliffa Alexandra oraz nowego nabytku Shabazza Napiera. Zapewne to drugie nazwisko bardziej interesuje kibiców Blazers. Początek kariery w naszym zespole miał niespecjalny: straty, niecelne rzuty, złe podania. Ale pewien potencjał w nim widać. Niestety na początku drugiej połowy okazało się, że po baletach z Terrym i Damianem, Napiera łeb napier…., i musiał z ręcznikiem na głowie opuścić halę.

Trochę bardziej poważnie do sprawy podszedł Noah Vonleh, który był aktywny na deskach i zdobył najwięcej, bo 16 punktów. Pomocą służył mu jedynie w drugiej połowie Smith – zdobywca 13 punktów, w tym kilku w kuriozalnych okolicznościach.

Takiego luzu i poczucia humoru jak Blazers nie mają natomiast zawodnicy Spurs. Do trenerki wyznaczono im bowiem żonę Gregga Popovicha, która w zamian za zwycięstwo ma obiecany pierścionek z brylantem. Taka nagroda wyłącza automatycznie u kobiet poczucie humoru, stąd koledzy LaMarcusa mają rygor i nakaz wygrywania w tym śmiesznym turnieju pod karą chłosty. Wicemistrzowie NBA chcieli im się dzień wcześniej postawić i doprowadzili do emocjonującej końcówki, gracze Blazers mają więcej serca i wyrozumiałości dla kobiecej próżności.

Drugie kwarty to rarytas dla fanów Portland męczących się obserwacją letnich spotkań. Po wizycie trenera, tym razem przepytywany był Damian „nie wygrałem dla Blazers w końcówce żadnego meczu w poprzednim sezonie” Lillard. Pierwsze pytanie dotyczyło jego związku z CJ McCollumem. Na szczęście w sukurs naszej gwiazdce przyszli koledzy z parkietu, którzy tak szybko tracili punkty, że rozmowę przerwał czas na żądanie. Po przerwie Damian został zagadnięty, czy jakakolwiek drużyna jest w stanie w tym sezonie stawić czoła mocarnym Blazers. Zdumiony Lillard powtarzał tylko jak mantrę „to byłaby wielka niespodzianka”. Na koniec jeszcze ocenił obecnych na parkiecie zmienników, usprawiedliwiając ich rozrywkową koszykówkę młodym wiekiem.

We wtorek gramy z Utah, więc to nie koniec relacji z Vegas.

ptb

4 komentarze:

  1. Napier cos w sobie ma, chociaz meczu wielkiego to raczej nie zagral

    Alexander- jak go lubie to jednak nie jest poziom NBA. Niestety

    Pat- troche lepiej, ale do poprawnej gry wciaz sporo brakuje. Widac jednak iz kompleksow to on nie ma

    Vonleh- zdecydowanie lepiej niz ostatnio, kilka ciekawych mykow, ale chcielibysmy wiecej

    Montero- za 3 jako tako, reszta bardzo slaba. Nie wiem czy to nerwy czy on ogolnie jest taki cienki

    Leyman- ma przeblyski, kto wie moze za 3 lata bedzie lepszy niz The Legend

    Smith- super strzelec, ale na razie tego nie potwierdza. Raczej do odstrzalu

    Reszta to jakas zbieranina nie wiadomo czego

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie, VonleH chyba coraz lepszy?

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy21:37

    Nikt się jeszcze nie zglosil po Moe, jest zatem szansa, ze podpiszemy go za male pieniadze?
    Bardzo mi sie podobal w koncowce sezonu.

    Karol PTB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Behemot06:17

      Tak, jak nikt się nie zgłosi to będzie miał kontrakt w wysokości oferty kwalifikacyjnej, którą Blazers musieli mu dać. Tyle, że wtedy jest nasz tylko na rok, a za rok FA. No chyba, że obie strony dogadają się co do dłuższej umowy.

      Usuń