3 listopada 2016

Eric Bledsoe załatwia Blazers



Mecze dzień po dniu, to jeden z najmniej przyjemnych obowiązków koszykarza NBA,  a jeśli jeszcze grasz z rywalem zdeterminowanym  wygrać pierwszy raz w sezonie, w chwilę po przykrej porażce w prestiżowym starciu- to marzysz, aby przetrwać. I Blazers w Phoenix prawie się to udało. Prawie , bo Eric Bledsoe w ostatniej sekundzie dogrywki jednak trafił.


Przez 53 minuty tego wyrównanego spotkania, trwał twardo-toporny, nie najwyższych lotów pojedynek o zwycięstwo. 13 razy na tablicy wyników widniał remis. Ostateczne pchnięcie zadali gospodarze. Zgodnie z dobrą, tegoroczną tradycją Blazers zaczęli mecz od szybkiego prowadzenia 11:3. Trójka Lillarda (jak się miało okazać niestety jedyna w tym meczu), McColluma i Aminu napędziły ofensywę. I zgodnie z tradycją wszystko zdechło wraz z zejściem z parkietu Lillarda. Na ponad dwie minuty przed końcem pierwszej kwarty  Portland prowadziło 25:20. skończyło się remisem po 28. McCollum u boku starszego bliźniaka zdobył  12 pkt, w 120 sekund bez niego już nic. Turner zaczął od zbyt niskiego podania do Plumleego, Crabbe od bezsensownego fadeaway'a (one rzadko kiedy mają sens, jeszcze rzadziej wpadają do kosza), Meyers Leonard z Edem Davisem w obronie odbudowywali nadwątlone ego Alexa Lena. Ale ten pierwszy przynajmniej przydawał się po drugiej stronie parkietu.

Kolejne 12 minut Stotts rozpoczął tym mało przekonującym  ustawieniem McCollum-Crabbe-Turner- Leonard-Davis. Były poważne obawy, że  jak w poprzednich grach, może się nie udać. Tym razem nie wyszło to źle. Crabbe trafił trójkę, Turner dwa razy z rzędu, z tego samego miejsca (prawy połdystans) jumpera, McCollum poprawił floaterem. Odzywały się też stare zmory: Plumlee z upodobaniem nie potrafił sfinalizować z 30 cm dobrych podań rozgrywających, Davis błąkał się po parkiecie, w 8 minut wyrzeźbił 4 zbiórki i 0 pkt, w sumie miał ogromny wkład w odbudowanie formy Alexa Lena-12pkt, 6zb., 2 bl.  Blazers  doczołgali  się do przerwy z czteropunktowym deficytem.

Początek drugiej połowy swą "atrakcyjnością" przebił nawet niezbyt urodziwe pierwsze 24 minuty. 6 strat RipCity, 5 Suns, po 32% z gry, 25 % Suns za trzy i wstrząsające 1/7 gości. Z rzeczy pięknych mieliśmy efektowne podanie w kontrze Turnera do Harklessa zakończone 2+1. I tyle. Blazers przetrwali poraz drugi i nawet zmniejszyli o jeden punkt straty.


Dość szybko, m.in dzięki takim kombinacjom  Blazers dopadli Suns.
Aby w połowie kwarty w konsekwencji małych szaleństw duetu Crabbe-Leonard wyjść na prowadzenie 89:83


W decydujących chwilach Stotts przeszedł do small-ballu, gdzie rolę środkowego wymiennie pełnili Harkless i Leonard. Lillard zdobył wówczas 8 pkt po drivach i step-backach, ciągle pudłując zza łuku. Na 16 sekund przed finałem, przy stanie 101:101, chciał zrobić to samo, co udało mu się w ubiegłym tygodniu w Denver. Niestety najsilniejsza  broń, ma tę wadę, że jest dość przewidywalna dla rywala. Lillard wpadł w siadła zastawione przez obronę Suns, którzy mieli teraz 6 sekund, aby odnieść pierwszą wygrana w sezonie. I Bledsoe zrobił to, co przed chwilą nie wyszło Lillardowi, mimo solidnej obrony Turnera, wykończył skutecznie drive'a. W akcji ostatniej szansy Stotts wyszedł poza utarte schematy a Plumlee i Leonard zrobili, co swoje
Blazers przetrwali po raz trzeci. I może w dogrywce, dzięki staraniom Lillarda, obróciliby jeszcze raz wynik spotkania na swoja korzyść, gdyby nie Eric Bledsoe i jego cios w ostatniej sekundzie.

Bilans 2-3. Dość bezdyskusyjne porażki z faworytami oraz dzisiejsza z ekipą nie najsilniejszą, jeszcze rozstrojoną, ale utalentowaną i ambitną. Zanim porażki staną się powtarzalne zwróćmy uwagę na pewien niepokojący trend, którego usunięcie może tym przegranym zapobiec: punkty z paint 38:62, gdzie większość z tego żałosnego dorobku to drive'y graczy obwodowych.; zbiórki 53:59; punkty z akcji drugiej szansy 9:17, fast break points 13:25.

Mason Plumlee z pomalowanego trafił dzisiaj tylko raz, a i tak z 12 zbiórkami i 2 blokami jest najmocniejszym punktem pod koszem Blazers. Ed Davis nigdy nie był napastnikiem-2pkt, w tym sezonie nie jest już nawet średnim obrońcą- 6 zbiórek, 2 bl. w kwadrans przeciwko Lenowi. To było soft, mikrosoft. Noah Vonleh już wyleciał z rotacji. Tylko chore kolana Ezeliego utrzymują w niej jeszcze Eda Davisa. O blackoutach Aminu  innym razem, coś się nam wydaje, że będzie okazja. Skłonność do znikania z  gry, irytujące straty są zbyt pierwotne dla Nigeryjczyka, żeby usunęły się ot, tak sobie. Mo Harkless ma dużo roboty na głowie, zbyt dużo, po części nie swojej- 13pkt z 50% skutecznością wobec tego wygląda więcej niż przyzwoicie.

Wobec dziury w strefie podkoszowej gra zespołu w dość oczywisty sposób, również dla rywala, przenosi się na obwód. A tam 42 %  gry i  36% za trzy nie zawsze wystarcza do wygranej. Nie wystarcza mimo, ze rytm strzelecki łapie Evan Turner, który w 3 ostatnich występach jest już 15/23, przy  3/15 premierowych 86 minutach. Po cichej przebieżce z GSW w Pheonix z kolan wstał Allen Crabbe-14pkt w 9 próbach. Wieczór w Arizonie był tez ciosem, w tracących resztki nadziei  co do Meyersa Leonarda. 12 punktów, porządne zasłony, 3 asysty, jego pożyteczność w grze ofensywnej jest nieoceniona. Ten mecz skończyłby się dla Blazers wcześniej gdyby nie 12 prac oregońskiego Adonisa. I tego odczucia nie zmieni nawet  jego dysfunkcyjność w grze obronnej.

Wszystko wskazuje na to, że cierpliwość będzie cnotą najbardziej pożądaną tej jesieni wśród fanów RipCity. Nie od razu Golden State Warriors zbudowano. Kolejny sprawdzian naszej wytrzymałości w sobotni ranek. Blazers odwiedzą Dallas.

17 komentarzy:

  1. Behemot13:54

    "W akcji ostatniej szansy Stotts wyszedł poza utarte schematy a Plumlee i Leonard zrobili, co swoje."
    To chyba jednak ta sama akcja co w Denver, tylko tam jest kilka alternatywnych wariantów, najpierw próbuje urwać się CJ, potem Lillard, a potem wolną przestrzeń czytają kolejni, jeśli tamte dwa pierwsze warianty nie wypalą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Behemot13:57

      Sorry, jednak inaczej się na początku ustawiają, ale i tak Legend nie był tu pierwszą opcją.

      Usuń
  2. pdxpl14:11

    bardziej chodziło mi tu od odejscie od szablonu pt, "Lillard kończy wszystko" . tak byla zagrana ta pierwsza akcja. po której starcilismy piłkę. to latwe do przewidzenia i ustawienia dla rywala.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Behemot16:13

      spoko :) Wiesz, chciałem zabłysnąć ;)

      Usuń
  3. pdxpl16:35

    najwazniejsze, aby Stotts zrozumial , ze mając CJ-a, Crabbe'a czy nawet Turnera nie musi stawiać w kazdym crunch-time na Lillarda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Behemot17:37

      Właśnie. Teraz póki co jeszcze działa na niezłym procencie, ale w zeszłym roku odbijało się to mocno czkawką.

      Usuń
  4. Niech Leonardo Adonis da sobie juz spokój. ... wypad z rotacji. Niech gra Vonleh albo nawet Lehman

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pdxpl17:55

      imho Vonleh, tak jak napisalem w recapie, wypadł z rotacji, i dobrze, niewiele daje. Meyers zagral pierwszy dobry mecz po kontuzji, jest zbyt cenny, aby z niego rezygnowac. Stotts to wie, bedzie go coraz wiecej w niskich line-upach:)

      Usuń
    2. Musiałem przeoczyć ze Leo zagral dzisiaj niezły mecz :)

      Usuń
    3. doprowadził do dogrywki ;-)

      Usuń
  5. Jest gorzej niż myślałem że będzie. Duża dysproporcja obwód-kosz powoduje łatwość budowania łatwych match-upów dla przeciwnika. Przegrywamy wszystkie mecze w zbiórkach, punktach z paint i drugiej szansy. Dużo akcji granych z wysokim przez środek, gdzie dostaje piłkę pod koszem żeby łatwo zdobyć punkty, kończy się kompromitującym pudłem. Wysocy i skrzydłowi nie trafiają spod obręczy w tłoku,a atakujący przeciwnika po minięciu zwodem naszego obrońcy mają prostą drogę do kosza. Rotacja jak założył sobie trener nie funkcjonuje. Lepiej gra CJ z Lillardem na boisku niż gdy ma sam kreować akcje zaczepne. Turner i Crabbe często sobie przeszkadzają, a Davis i Aminu nie istnieją. Nie przekonuje Leonard nawet jeśli trafi coś w ataku w obronie jest czarną dziurą. Trzeba naprawdę dużo cierpliwości... i liczyć że powrót Ezelego coś zmieni. Dzisiaj wystarczyło żeby pod koszem stanął Chandler, rozłożył swe wielkie ramiona jak szpony i atak Blazers pod obręczą pękł jak banka mydlana.

    OdpowiedzUsuń
  6. Spokojnie.Zeszły sezon zaczęliśmy 4-9 i nic wtedy nie zapowiadało drugiej rundy playoffs...

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy21:02

    Kim jest Pan z Synem wstawionym na Twitterze? Wygląda na aktora z serialu Rome.
    BTW. Udziela Wam się syndrom sztokholmski. Uno, że niby Leonard ma jakąś wartość, duo..., że nic się nie dzieje bo poprzedni sezon zaczelismy gorzej :-)....

    Na blazersedge obejrzyjcie sobie wywiad z Wesleyem M. Mówi tak, jakby mu POR zwisało, ale wydaje mi się, że ma żal, że go nie podpisali. Patrząc na jego pensje wtedy a obecna Leonarda :|...

    Karol PTB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Behemot23:32

      Oni mu wtedy nic nie zaproponowali, nie dziwię się, że niekoniecznie miło wspomina takie rozstanie.

      Usuń
  8. pdxpl21:43

    To oczywisćie Jason Williams, dla wielu postać wręcz kultowa https://www.youtube.com/watch?v=Q8b0XbtpFsA

    Wartość Leonarda jest oczywista(center z rzutem za trzy, kreowanie spacingu), oslabiona brakiem spodziewanego w ubieglym sezonie postęu.Mam wrazenie, ze odbiór jego osoby bierze się przede wszystkim z kontrowersyjnego, dla wielu, wizerunku pozasportowego
    Oczywiscie, ze kazdy marzył o lepszym starcie sezonu, problemy opisujemy przy okazji kazdej relacji, ale choćby z uwagi no to, ze to poczatek nie ma co wpadac w panikę i przesadzać z krytyką.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiesz co? Lepiej popatrz na mecze PTB a nie oczywistą potencjalna wartość gracza. Prawda jest taka, że jeśli ta dupa Stotts wprowadza Leonarda na parkiet błyskawicznie tracimy całą przewagę i zaczyna się nędza. Tak samo jak zamiast Napiera zaczyna klepac McCollum. Po prostu obejrzyj mecz i policzyć punkty

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy07:53

    Nets wysłuchują ofert za Lopeza.

    MFA

    OdpowiedzUsuń