6 maja 2019

Krwawy Murray

NUGGETS @ BLAZERS 116:112 (2-2)

Szala szans na awans do finału Konferencji Zachodniej przesunęła się po czwartym meczu na korzyść Denver Nuggets. I to nie tylko dlatego, że zdobywając Moda Center losy rywalizacji rozstrzygną się na wysokogórskim terenie. Ale przede wszystkim dlatego, że zarysowała się przewaga fizyczna i psychiczna młodszej drużyny z Denver.


Blazers mają przede wszystkim problem ze swoim liderem. Szanując dokonania Lillarda z poprzedniej rundy składamy to na karb ukierunkowanej obrony rywala. Jednak trzeba przyznać, że spadek formy i rosnąca frustracja jest także widoczna w samym Damianie. Oznaką są niecelne rzuty spod kosza, a przede wszystkim niespotykane u Lillarda pudła z linii rzutów osobistych. W tym meczu okazały się kluczowe, szczególnie to z ostatniej minuty. Po drugiej stronie bezbłędnie, jak po sznureczku trafiał zimnokrwisty Jamal Murray, co ustawiło końcówkę taktycznie dla Nuggets.

Sztab trenerski próbuje jakoś zaradzić bessie Lillarda. Straty z III kwarty odrabiał samodzielnie McCollum, a Damian długo przesiedział na ławce tuż obok owacyjnie przyjętego Nurkicia (wizualnie wyglądającego na zdrowszego od Kantera).
Gdy Lillard już wszedł w połowie IV kwarty miał kilka lepszych akcji, ale nie uratował końcówki. Próbował ją za to po raz kolejny ratować Rodney Hood:

Blazers trzymali się tylko dzięki nadzwyczajnej obronie. Praktycznie w każdej akcji Denver miało problem z limitem 24 sekund. Obecnie Blazers są najlepiej broniącą drużyną wśród półfinalistów, co należy pamiętać nawet jak nie uda się wyszargać kolejnych zwycięstw.

Już pierwsza akcja meczu - absurdalne trafienie zza tablicy, wskazywała że tym razem szczęście będzie po stronie zespołu rywala.
Wpadały im potem rzuty Jokica od tablicy:
A w końcówce ważne trójki w ramach "zemsty Bartona".

Problemy Blazers pojawiły się głównie w III kwarcie, w której zdobyli jedynie 14 punktów. To był też okres "buczenia na sędziów". Czwarte faule złapali Harkless i Kanter, co pewnie przyczyni się do kolejnej porcji komentarzy o krzywdzeniu zespołu z Portland. Nie ulega wątpliwości, że sędziowanie w takiej poważnej lidze jak NBA jest wyjątkowo niepoważne, ale dotyczy to wszystkich meczów i uproszczeniem jest zwalanie całej winy na ten element rzeczywistości.

Blazers mieli swoje momenty szczególnie przed przerwą, gdy na kilka minut Seth Curry stał się swoim bratem i rozstrzeliwał rywala rzutami zza linii.
Przerwa dzięki temu w Moda Center była optymistyczna, ale jak się później okazało była to radość przedwczesna.

Nie sposób jeszcze nie wspomnieć o Aminu. To był jego wielki mecz. "Harówa" w obronie, ale również istotny wkład w ataku.
Nie sprawdziła się tym razem reguła, że jego dobra dyspozycja wystarcza do zwycięstwa Blazers.

Obiektywnie - Nuggets wyglądają dużo lepiej. Zbilansowani, wytrzymali - patrząc na Jokica nikt by nie powiedział że facet o takiej wadze miał maraton w meczu numer 3, rozsądni taktycznie. Nadzieja jednak umiera ostatnia. To życiowa szansa dla Stottsa i spółki - do Denver więc trzeba jechać z nadzieją. Może nawet na przebudzenie Damiana Lillarda.

22 komentarze:

  1. Wystarczyło wybronić jedną z 4 akcji Nuggets od stanu 99:98.

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy10:59

    Panie Ogień, okropne marudzenie. W życiu prywatnym też jesteś takim malkontentem? Chłopaki dają z siebie wszystko, jako zespół wyglądają dużo lepiej niż Nuggets - którzy bez Jokicia są zbieraniną przeciętniaków - a tu żale jakby się świat zawalił. Gramy od początku Play Offs w systemie dwa zwycięstwa, jedna porażka, więc nie ma co łamać rąk. Lillard będzie trafiał - bez obaw, a w to, że Ba(r)tonowi będzie wchodziło jak dziś pod koniec nie wierzę. Spokojne 4:2. Potem zaczynamy w systemie 2zw-1por od 0:1, 2:1, 2:2, 4:2 i finał jak w 77 z Philadelphią.

    irish

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy17:58

      agree.mało tu kibiców Blazers,raczej sfrustrowani obcy

      Usuń
  3. Gospodarskie sedziowanie (szczegolnie w 3 kwarcie) to raczej nie było delikatnie rzecz ujmujac

    Kanter coraz slabiej z ta kontuzja, dobrze Ogien napisal ze Nurkic wyglada od niego lepiej :)

    Martwi tez brak Mo w koncowce, oby nie okazalo sie iz tutaj tez mamy problem

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest lepiej niż oczekiwaliśmy, a do końca jeszcze kupa czasu. Głowy do góry i trójki z logo;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Odnoszę wrażenie że ta seria sprowadzi się do tego że kto wygra Game 5 skończy cała serie 4-2. My potrzebujemy jednego człowieka. I jest nim Lillard w formie z serii z OKC. A nie ten którego mamy teraz. Był przebłysk w Game 1. Game 2 cisza, Game 3... 28 punktów w 4 dogrywki? Przeciętnie. Game 4 kompletnie mu nie wyszedł. Błędów tyle ile Curry w Game 3 (może nie tak absurdalne jak miss dunk ale celność z gry podobna niestety). A jest nam bardzo potrzebny. W normalnej dyspozycji.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pytam na zapas - z Houston jak coś to mamy przewagę parkietu ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. A czemu mielibysmy nie miec?
      Najpierw trzeba z Grubym wygrac...ehhh
      A było tak blisko Misia.... w tym roku.

      Usuń
    2. No np Houston wygrało dywizje ?

      Usuń
  7. Mecz w Denver, jeśli Stotts znów zagra tą samą piatką, to będzie znowu rzeź, albo dostaniemy blowouta. Kanter powinien mieć przerwę, Harkless powinienieć przerwę. Ja bym w tym meczu zaryzykował Laymana od początku, bo tak naprawdę nie ma nic do stracenia. Jak przegramy to Kanter i Hark będą lepsi w G6 i łatwiej wyciągniemy ten mecz u siebie. Jeśli Stotts nie zaryzykuje, to Malone będzie rysował to, co działa do tej pory, Kanter oderwie sobie rękę i mecz w domu i tak dostaniemy w dupę. Tym bardziej, że Jokic bezkarnie napieprza Turka w ramię, nawet bez piłki. Oczywiście piszę to jako kibic w kapciach, nie znający istoty koszykówki, a Stotts na bank to czyta;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak sie Damian nie obudzi, to dostaniemy w dupe z Kanterem czy bez.
      Kluczem do sukcesu jest Damian Mode. Obawiam się, ze ten mode się wlącza tylko przeciwko RW, SC, CP3

      Usuń
  8. Lillard gra swoje. Nie ma mowy o przesypianiu serii. Nuggets są ustawieni w obronie specjalnie pod niego. Lillard zmądrzał, nie pałuje rzutów, nie wjeżdża na ślepo pod kosz. Daje grać innym i ułatwia im grę absorbując obrońców. A jak trzeba pociągnąć to i to robi. Wystarczy zobaczyć jak Curry meczy się z Rockets by zobaczyć, jak trudno mają zawodnicy o takiej specyfice.

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy08:23

    Niektórzy chyba myślami w domach.

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy08:53

    Albo już na wakacjach

    MFA

    OdpowiedzUsuń
  11. Behemot08:53

    Nie chcę mówić, że po serii, bo nie wiadomo jak się potoczy następny mecz, ale brakuje niestety jakości bez Nurkica.

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimowy09:03

    Brakuje. Nie mamy odpowiedzi na Jokica i Milsapa. Nie wiem czy z Lillarda nie zeszło już powietrze.

    MFA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mamy przede wszystkim odpowiedzi na sędziów. Z każdego by powietrze zleciało.

      Usuń
  13. Kiepsko to wyglądało. Nie ma porządnego PF a Kanter niestety z Jokiciem sobie nie radzi. Obrona siedzi na Lillardzie więc Mo i Aminu zamiast walczyć pod koszem muszą pokazywać mu się na obwodzie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Widać zmęczenie materiału. W meczu nr. 5 mam nadzieję oglądać więcej Simonsa i Skala bo widać u nich chęć pokazania się. A i Colinsa na centra w s.5. Chociaż taki pożytek że grubasa się nie boi a kanter będzie wychodził na Plumle. Ta seria już jest przesądzona mam nadzieję że może w siedmiu grach przegramy. Turner powinien już jechać na wakacje.
    Gregory

    OdpowiedzUsuń
  15. Anonimowy11:55

    Zaczęły się już spekulacje co z Aminu i reszta. Twardy orzech do zgryzienia. Przydałby się lepszy PF. To wszyscy wiedzą. Aminu inni dadzą więcej to pewne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Behemot12:17

      Oddać Turnera z pickiem i spróbować zatrzymać Aminu i Hooda.

      Usuń
    2. O tym samym myślałem .

      Usuń