4 maja 2019

Pudło Jokica

NUGGETS @ BLAZERS 137:140 4OT (1-2)

Gdy zanosiło się na 5 (słownie: piątą) dogrywkę w trzeciej bitwie wojny pomiędzy Portland i Denver przebywający na parkiecie ponad godzinę czystej gry Nikola Jokić nie wytrzymał nerwowo. Spudłował pierwszy rzut osobisty i ten jeden punkcik wystarczył, aby Blazers wyszli na prowadzenie w serii. Po meczu, który przejdzie do historii NBA. 

Nic bardziej emocjonującego w tegorocznych play-offach już się nie wydarzy. Na cztery dogrywki w meczu o taką stawkę NBA czekała 66 lat. A i piąta wisiała w powietrzu. Blisko cztery godziny walki i gry taktycznej pomiędzy trenera obu ekip. To jest wojna wyniszczająca. A za dwa dni trzeba stoczyć kolejną bitwę.

Trzeba obiektywnie przyznać, że to Nuggets byli w końcówkach bliżsi wygranej, szczególnie w regulaminowym czasie gry i w trzeciej dogrywce. Rozważna taktyka i świetna defensywa spowodowała jednak, że kluczowe rzuty Jokić i Murray oddawali z trudnych pozycji.

To był mecz rekonwalescentów. Tych którzy w ogóle nie mieli zagrać. Murray prowadził gości przez całą pierwsza połowę, a w i końcówce był groźny. Po stronie Portland świetny mecz rozegrał Moe Harkless.

W Moda Center czekano na przebudzenie Lillarda, ale ten skutecznie został zneutralizowany przez obronę Denver. Trafił dzisiaj ledwie dwie "trójki" i jego 28 punktów w tak długim meczu wygląda miernie.
W dogrywkach ciężar gry, ze zmiennym szczęściem, brał na siebie McCollum.

Jokerem okazał się Rodney Hood - to jego trójka ustawiła decydującą dogrywkę.

W Denver na wyróżnienie zasługuje również "nasz" Will Barton, przez moment można było się obawiać ze to on skradnie czwartą dogrywkę.

Blazers wygrali, bo wyciągnęli wnioski z poprzedniej rywalizacji. To wielka mądrość analizować także wygrane mecze - kolejny plus w tych play-offach dla trenera. A chcieliśmy go zwalniać już dwieście razy. Na atakowanej tablicy tym razem był remis 24:24. To ofensywne zbiórki w takich stykowych końcówkach często są kluczowe. Aminu, Harkless i Kanter mieli ich po sześć.

Wkład Turka w tej rywalizacji także jest nie do przecenienia. Co prawda dzisiaj Jokić uważał z faulami, ale nie przewidział że mecz będzie trwał tak długo. Gdy na początku pierwszej dogrywki złapał piąty (pytanie czy nie "flagrant") jego siła rażenia zmalała prawie do zera. A Kanter gra najlepsze mecze w swojej karierze. Podobno miał nie nadawać się na play-offy.

Wszystko wskazuje na to, że w tej serii jeszcze wiele może się zdarzyć, a o końcowym rozstrzygnięciu zadecyduje przygotowanie fizyczne i myśl taktyczna. Przewaga jest po stronie Blazers, jednak na chłodzenie szampanów to zdecydowanie za wcześnie. Kolejny mecz z niedzieli na poniedziałek o 1 w nocy polskiego czasu. Może do rana się skończy.

22 komentarze:

  1. Ostatnie zdanie kapitalne ;)

    w ofensywnych zbiórkach był remis ? Wydawało mi się ze Denver dalej zbiera dwa razy lepiej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak sobie popatrzyłem ze przegraliśmy dzisiaj w
    Skuteczności za 2
    Skuteczności za 3
    Zbiórkach defensywnych
    Blokach
    Asystach

    Wygraliśmy w przechwytach i rzutach wolnych ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. W pierwszej rundzie do historii przejdzie gra i decydujący rzut Lillarda , w drugiej 4 dogrywki .
    Ciekawe co dalej, 30 razy za 3 ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Behemot12:03

    Ten wielki Jokic 65 minut i jeszcze dawał radę biegać. Szacunek. Hood, CJ, Lillard, co za mecz!

    OdpowiedzUsuń
  5. Halo halo. Jest szansa na jakiś odcineczek Radia Blazers? Bo dawno niczego ciekawego nie słuchałem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraaaaaz zarazzzzz. Najpierw moja prośba o rozpisanie pary finalowej GSW-POR i potencjalnych match-upow!

      Usuń
  6. PrzemoW13:06

    Miałem kilka razy stan przedzawałowy .. co za mecz co za emocje !!! Brawo za walkę... Kanter i CJ + Hood uratowali dziś wygraną.

    OdpowiedzUsuń
  7. Obawiam się ze co prawda mecz wygraliśmy ale w Game 4 będzie już trzeba sobie radzić bez Kantera

    OdpowiedzUsuń
  8. W siódmym meczu będziemy musieli liczyć na Laymana i Leonarda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leonard powinien wystarczyc na pełzającego Jokicia.

      Usuń
  9. Mecz powinien się skończyć wcześniej.Flagrant(brak) Jokica na Lillardzie!!! Wtf??? Ciekaw jestem co jeszcze "przeoczą" sedziowie (Ken Maurer&co)

    OdpowiedzUsuń
  10. Pewnie kibice Nuggets też hejtują sędziów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nikt tu nie hejtuje.takie sa realia.gdyby było rzetelnie nie mielibyśmy takich problemów.nie wiem czy wieksza szkodę robią nam dziwne gwizdki czy ich brak w naszych akcjach.Lillard wciąż nie ma statusu u sędziów jak np.Harden czy Curry.. żeby coś w końcu na nim odgwizdali musi się facet nieźle poturbować.a gdzie 2+1 przy penetracjach?? to skandal i totalne chamstwo.ale.taka nasza rola/dola Portland-ambitnego ale jednak Radomia (bez urazy). Go Blazers!!!

      Usuń
    2. Jedno jest pewne. Gdyby był jakiś magiczny sposób na grę bez sędziów, mecz byłby mniej irytujący. Ciężko się ogląda chamskiego Jokica, któremu sędziowie nic nie gwiżdżą. Ale były też sytuacje w drugą stronę, na przykład "blok" Aminu gdzieś pod koniec meczu, gdzie potłukł kogoś po łapach bez gwizdka - fani Denver na pewno ciężko to przeżywali. Ogólnie sędziowanie ciężkie do oglądania.
      Druga rzecz ciężka do oglądania to Lillard. Rozumiem, że jest dobrze pilnowany i przez to oddaje więcej piłek, ale jest jeszcze coś innego. Wygląda jakby jego pewność siebie gdzieś uleciała. Niby podchodzi, żeby rzucić trójkę, ale waha się jak Meyers. Gdzieś zginął pazur. Mnie się to dziwnie ogląda.

      Usuń
    3. Pdxpl20:07

      A może to wahanie, to rozsądne rozważanie czy oddawc trudne rzuty przez ręce obrońców, czy lepiej odegrać do partnerów, którzy mają więcej swobody. Rok temu z Pels rypal na siłę i wiadomo czym to się skończyło.

      Usuń
    4. Może być, bo nie ma łatwo, ale waha się też na czystych pozycjach. Tak mi się przynajmniej wydawało. Na pewno też by chciał grać lepiej, więc jemu zostawię tę zagadkę.

      Usuń
    5. Anonimowy21:18

      Przecież Lillard jest super w tej serii pod względem rozsądku. Nie pałuje rzutów, rozgrywa mądrze. Wiadomo, że jesy mega kryty, że nie siedzi dobrze, ale i tak gra na procencie przyzwoitym (42% w ostatnim meczu), On odpali jeszcze, ale musi być po prostu uwolniony, tak to nie ma co ryzykować

      Usuń
    6. Anonimowy02:38

      tak to jest dla kibica w kapciach,że chce od Lillarda już non-stop rzutów z logo i w ogóle trzymania tej nieziemskiej formy non-stop .istota koszykówki jest jednak inna
      {RCityRUReady?}

      Usuń
    7. Jasne, że jestem kibicem w kapciach:) Mimo to przyzwyczaiłem się ostatnio do wstawania o 4:30. Dzisiejszego meczu nie widziałem i nie wiem dlaczego Damian nie trafiał osobistych na swoim normalnym procencie. Stawiam na to, że go znowu poobijali. I to się trochę zamyka: Presja na nim jest dwa razy większa niż w pierwszej rundzie, a sędziowie pozwalają obronie na dużo więcej niż pozwalaliby na Currym, czy innym gwiazdorze. Damian jest, moim zdaniem, przygaszony przez wiele czynników, ale jestem pewien, że on też, tak jak kibic w kapciach, chciałby znowu przenieść zespół na plecach.
      W G1 była taka sytuacja, że był wolny na linii za 3 i zrobił pumpfake, kiedy nikogo nie było w okolicy. To był wtedy overthinking i z tego wyciągnąłem wniosek, że może trochę przesadził z Sun Tzu. W kolejnych meczach nie było już na to czasu, przy intensywności na parkiecie. Poza tym nigdzie nie napisałem, że gra nierozsądnie. Napisałem, że zginął mu pazur.
      I tak, jako kibic w kapciach myślę, że powinien odpalić kilka trójek z logo, żeby spróbować złapać momentum.
      Koniec końców, jeśli chodzi o "istotę koszykówki", to myślę, że równie dobrze moglibyśmy rozmawiać o tym, co się zdarzy w kolejnym odcinku gry o tron. NBA to rozrywka, a nie sens życia, a Damian zagra tyle, na ile pozwolą mu sędziowie.

      Usuń
  11. Do zachwytu to chyba dużo brakuje.
    Jeśli dobrze pamiętam to CJ pierwsze trzy dogrywki zapomniał co to gra zespołowa no i strasznie męczył oko forsując rzuty z nieprzygotowanych pozycji. Na szczęście trenejro w końcu wprowadził hooda i to było to czego było potrzeba dużo szybciej. Brakowało mi Currego choć na minutę i akcji na niego a Aminu był tego wieczoru niepełnosprawny w ataku.
    Wszyscy widzieli, że to goście byli bliżej wygranej na szczęście pojawił się wspomniany Robin hood😀
    Nie patrząc na okoliczności radocha wielka i zasnąć po meczu nie mogłem.
    Nadal...tylko PTB!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak tylko a propos tego wejścia Hooda, to Stotts powiedział, że nie miał zamiaru nikogo zmieniać, ale Moe się wykolebał:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń