30 października 2013

Preludium

Piękny dzień. Allen Iverson wygląda na konferencji prasowej jak w 2002 roku, Blazers grają za kilka godzin z Suns, a Eminem siedzi w Detroit i szuka na Twitterze gości, którzy puścili MMLP2 sześc dni przed premierą do sieci. Cytat na nadchodzące godziny i uroczyste pożegnanie AI: "He made me want to play basketball". Dodam tylko, że na YouTube "great move" Iversona z HE ma ponad 2 miliony wyświetleń. Hall of Fame.

*

Wracając do crème de la crème dzisiejszej nocy lub jak kto woli wczesnego, chorego poranka. Blazers spróbują wygrać pierwszy poważny mecz od 22 marca tego roku. Easy. Jedyni Polacy w hali będą na trybunach, a największym niebezpieczeństwem może być Eric Bledsoe, który w towarzystwie Carona Butlera uśmiechnął się kilka razy, a w czwartej kwarcie był WTF? przy okazji derbów Los Angeles. Dzisiaj pewnie WTF? skieruję się w stronę hmm... swojego teamu. Stawiam dyszkę, albo dwie, że mówił to Ryan McDonough. Panie Silver czekam na ruch.

*

Wesley Matthews przeskoczył już problemy z sercem i dzisiaj wraz z Lillardem, Batumem, Aldridgem i Lopezem powinien wyjść w pierwszej piątce. Allen Crabbe jest już zdrowy, C.J McCollum ma kulę i garnitur, Thomas Robinson zagra dzisiaj pierwszy oficjalny mecz w normalnych okolicznościach (Houston się nie bawią) a Victor Claver dostanie dzisiaj w nagrodę garbage time. Terry Stotts nie będzie szczęśliwy, widząc jak obwód Suns Dragic/Bledsoe pogrywa z Willem Bartonem i Allenen Crabbem na pozycjach jeden-dwa, wjeżdżając pod kosz jak Wipler na policję. Bez polityki. Paradoksalnie problemem Meyersa Leonarda może być brak frontcourtu Suns. Markieff Morris jest out, a na piątce minutami podzielą się Plumlee i Len więc Joel Freeland może chillować w obronie przez 15-20 minut gry dostając kolejne plusy za defensywę. Chyba, że rookies będą na tyle głodni i bezczelni, że nawet Robin Lopez może być jeszcze większą ofermą niż w kilku meczach w preseason. Czekam. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz