21 listopada 2013

10-2, 8-0, nudy w Milwaukee

Mark L. Baer - USA TODAY Sports

Blazers (10-2) @ Bucks (2-8) 91-82

Blazers wygrali ósmy mecz z rzędu. Mecz nudny, bez historii, fleszów oraz z mamą i babcią Wesleya Matthewsa na trybunach. Są 10-2 przed cięzkim back-2-back na zachodzie. W piątek grają w Rose Garden z Chicago Bulls, a dzień później z Warriors w Oakland gdzie padanie rekord trójek. Mark my words. Chciałem wczoraj napisać małą zapowiedź dzisiejszego meczu połączoną z pieśnią pochwalną na cześć tego co robi w tym sezonie Wesley Matthews, ale - pamiętając co stało się w pierwszym meczu z Suns - wyłączyłem komputer. Blazers zrobili sweep na anemicznym wschodzie męcząc sie w Toronto i w pierwszej kwarcie na Brooklynie zostawiając Milwaukee z 2-8 i przybitym Larrym Drew

Blazers przez 48 minut wyglądali na zmęczonych i chcieli wygrać ten mecz jak najmniejszym nakładem sił, co przejawiało się brakiem punktów z kontr aż do czwartej kwarty. Bucks zrobili tej nocy jedną dobrą rzecz. Bronili i odcinali od podań graczy z Portland czekających na piłkę na obwodzie. To spowodowało, że Blazers oprócz dwóch szybkich trójek Matthewsa, nie byli sobą na łuku. Wymusiło to na nich przeniesienie ciężaru gry bliżej kosza i większej roli Aldridge'a. Gęściej zrobiło się także w paint  po obu stronach parkietu. Ten pomysł na defensywę długo nie wytrzymał, bo Blazers zdołali swoim spacingiem i ruchem piłki otwierać czyste pozycje, ale trafili tylko 11 rzutów za trzy na 31 oddanych (35.5%). W mid range klasycznie szalał Aldridge (21 punktów, 10-22, 7 zbiórek), który trafił 5/10 z półdystansu. W obronie nie dawał pograć Udohowi (on chyba sam siebie eliminuję z gry), Hensonowi oraz wracającemu po kontuzji Ilyasovie. Blazers przez pierwszą połowę pozwalali Bucks na 50% skuteczność z gry, a w pierwszej i drugiej kwarcie na całkowitą hegemonie w pomalowanym. W całym meczu w paint TrailBlazers znowu byli gorsi: 28-42. Na szczęście Terry Stotts po pierwszej połowie zrobił małą poprawkę w defensywie. 

"In the first half, there were three or four times where we had a chance to really nail down a defensive possession and it seemed like (Milwaukee) came up with the ball and finished the play."

Przy pick-and-rollach Bucks wysocy Blazers zostawali na czwartym-piątym metrze. Prosty trik, który zmusił Bucks do grania dystansowego i uniemożliwiał mismatche. Dzięki temu Blazers przesunęli swoją obronę bliżej kosza, jednocześnie zostawiając trochę więcej miejsca na rzut Bucks, którzy przez 48 minut trafili tylko 5 na 14 za trzy. Cały mecz skończyli na 43.8% z gry.

Blazers wymusili 19 strat, sami popełnili ich 16. Trzecią kwartę zaczęli od runu 8-0 wychodząc na 10 punktów przewagi, ale Bucks po cichu dążyli do remisu i na koniec trzeciej ćwiartki przegrywali tylko 6 punktami. W ostatnich 12 minutach Blazers ponownie odjechali na dychę po trójkach Williamsa i Wrighta (3x3), ale Bucks trzymali się w grze i na 3:30 do końca byli -6. Wtedy przechwyt zaliczył Batum (8 punktów, 8 zbiórek, 8 asyst) po którym punkty zdobył Lillard (19 punktów, 7-18). Chwilę później Lillard miał blok na Luke'u Ridnour i trafił trójkę w transition po podaniu od Matthewsa (40% z gry). 89-78 dla Blazers. Po meczu.

Terry Stotts znowu grał 9 osobową rotacją. Tym razem z ławki zawiedli Williams i Robinson, Dorrell Wright miał 3-6 z gry (3x3), a Joel Freeland zebrał 4 piłki na atakowanej tablicy i miał hustle play, po którym Matthews trafił za trzy. 

W piątek o 4:00 TrailBlazers grają z Bulls, a w następną noc już w Oracle Arena z Warriors (4:30).




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz