Bill Simmons miał w październiku
Blazers w playoffach przed Minnesotą, a były gracz Pacers Jalen –
mam swój kij - Rose stawiał na Timberwolves. Przegrał homara. W
kręgu fanów Blazers na blogu w komentarzach, polskim forum,
Blazersedge i w każdej strefie czy to internetu czy prywatnych
rozmów na żywo – serio zazdroszczę jak masz w pobliżu fana
Blazers (big markets...) - dominowały opinie o podobnym początku
sezonu do ubiegłorocznego z lepszym zakończeniem w playoffach. Już
bez wymuszonej serii 13 porażek z rzędu. Nie dowierzaliśmy po
wygranej ze Spurs, byliśmy w domu po porażce z Rockets, a podczas
11 zwycięstw w listopadzie większość dziękowała lidze za
dogodny terminarz z bardzo łatwą trasą po ztrollowanym przez
każdego już wschodzie. Nikt się nie spodziewał.
Team urósł przez offseason i ci
potężni optymiści już po udanym preseason mogli typować górna
połowę w tabeli zachodu. Jednak nikt, nawet coaching staff, nie
przewidział życiówek Wesleya Matthewsa i Nicolasa Batuma,
natychmiastowego progresu Damiana Lillarda, wygrania rywalizacji
Freeland – Leonard przez Brytyjczyka oraz rzeczy na chwilę obecną
najważniejszą – formy LaMarcusa Aldridge'a. Oprócz czterech
graczy, którzy już w tamtym sezonie byli najlepszymi starterami w
lidze, Blazers wyciągnęli z Pelicans Robina Lopeza, z Rockets
Thomasa Robinsona i podpisali Mo Williamsa, Dorrella Wrighta i
wiecznie uśmiechniętego Earla Watsona, który chemię w zespolezaczął budować już po podpisaniu umowy. Skład i poznawanie
nowych zawodników mamy już za sobą, bo po wygranej z Thunder
jednym zdaniem Aldridge upewnił nas, że atmosfera w zespole jest.
Do tego koncert Drake'a w Rose Garden i skarpety Mo Williamsa zrobiłrobotę. Jest pięknie vol.2.
Trójki, które wygrywają mecze
Blazers są w grudniu 16-3. Do świąt
pozostało im dziewięć spotkań. Dość łatwy terminarz w
porównaniu z końcówką roku gdzie do Rose Garden przyjadą
Clippers i Heat, a Thunder będą próbowali rewanżu w Oklahomie. W
dotychczasowych 19 spotkaniach Blazers 14 razy zdobywali 100 lub
więcej punktów. Przegrali tylko dwa mecze gdy mieli na swoim koncie
+100 punktów (Rockets na początku sezonu i Suns na zakończenie
streaku). Terry Stotts wypracował system, który jest najlepszą
ofensywą ligi ze 111.5 punktami na 100 posiadań. Dodatkowo średnio
zdobywają 105 punktów na mecz co stawia ich na czwartym miejscu w
lidze. Są w TOP5 powyższych kategorii statystycznych, ale prawdziwa
siła ataku Blazers opiera się od początku sezonu na rzutach za
trzy. Stotts w każdym meczu wystawia na boisko trzech graczy, którzy
mają rzut zza łuku. Podstawowy lineup, który gra, podobnie jak w
ubiegłym sezonie, bardzo dużo minut – mniej tylko od piątki
Timberwolves (408-368 minut) – oddał 170 rzutów za trzy (tylko
Lillard, Matthews i Batum), trafiając 41.2% (70-170). Spośród
piątek, które przebywały na parkiecie dłużej niż 150 minut w
tym sezonie wyłącznie pierwsze piątki Warriors i Mavericks mają lepsze
procenty za trzy. Na korzyść Blazers działa jednak fakt, że oddali
oni druga największą liczbę rzutów (znowu Minnesota). Próby za
trzy stanowią ponad 25% wszystkich akcji skończonych rzutem na
przestrzeni ostatniego miesiąca. Sukcesem kończy się natomiast 41%
rzutów zza łuku– drugie miejsce w lidze, lepsi są tylko Splash
Brothers - przede wszystkim dzięki Wesowi Matthewsowi, który
pomimo 2-6 za trzy w dwóch ostatnich meczach wciąż utrzymuję 50%
skuteczność w trójkach i w tym sezonie jest fe-no-me-nem. Trafia z
każdej pozycji. Lewy róg (48%), prawy róg (69%!!!), środek boiska
i mid-range (48%), ale rzadziej niż w ubiegłym sezonie wchodzi pod
kosz i z pewnością jest to konsekwencja dużych minut spędzonych
na obwodzie wymuszonych przez ofensywny system.
Ogólnie gra w paint
jest chyba głównym problemem Blazers w ataku (w obronie także, ale
o tym niżej), bo zarówno Lillard, Batum jak i rezerwowy backcourt
starają się grac dalej od kosza. Oczywiście to nie tak, że Stotts
całkowicie wyeliminował grę w pomalowanym, bo np. Lillard, który
czasami chce zrobić dunk nad głowami Ibaki, Howarda czy każdego wysokiego obrońcy, wciąż wchodzi pod kosz z tym, że nie
jest to jego najczęściej wykorzystywana droga do zdobywania
punktów. Identycznie jak w przypadku Wesleya Matthewsa, Lillard w
ataku więcej oddaje rzutów z dalekiego dystansu. Póki co to się
opłaca, ale prawdziwą zmorą Lillarda wciąż pozostaje
skuteczność. Niby jest to średnia oscylująca w granicach ligowej
przeciętności, ale na tle Batuma (46%), Matthewsa (53%)i Aldridge'a
(47.6%) ma on najgorsze procenty z gry – zaledwie 39.1%. Jest to problem i trenerzy muszą pracować z Lillardem nad poprawieniem
selekcji rzutowej. Co prawda w tym sezonie zdarzały mu się mecze z 46% z
gry, ale wciąż przeplata je one ze skandalicnym 1-15 w Sacramento czy
28% w meczu z Thunder.
LaMarcus Aldridge i jego prime (?)
Otwarte pozycję, które Blazers zwykle
wykorzystują umożliwia bardzo dobry ball-movement i spacing na
pozycjach 1-4. Small-ball, którym regularnie grali kilka meczów
wstecz z powodu dyspozycji Aldridge odszedł trochę w zapomnienie.
Jasne, Dorrell Wright wciąż gra kilkanaście minut, ale częściej
na trójce, chociaż sporadycznie zdarzają się minuty gdzie to
Aldridge gra – umownie – jako center, a czterech strzelców (np.
Williams, Lillard, Matthews, Wright) skupia się na rzutach za trzy.
Wspomniany ruch piłką jest bardzo dużym plusem i korzyścią
Blazers w ataku, gdyż wymusza on przy tym ustawieniu na obrońcach
większą uwagę na obwodzie, przez co Aldridge ma często otwarte
pozycję z półdystansu. Zostańmy przy tym na chwilę. Mid-range
wykorzystywane jest przez Blazers aż miło. Trafiają tam niezłe
43% głównie właśnie za sprawą LMA, ale też po pull-up jumperach
Mo Williamsa, Lillarda, Matthewsa, stepbackach Batuma, czy rzadkich
rzutach Robinsona, Freelanda i Lopeza. Aldridge w tej strefie na
boisku to inna bajka nie tylko na tle własnego zespołu. W 19
meczach z odległości 15-19 stóp (około 4-6 metrów od kosza)
oddał on aż 139 rzutów. Trafił 64 czyli 46%. Lepszy jest tylko
Dirk Nowitzki, ale miał mniej prób.
Aldridge bazuje w ataku na
podaniach w pick-and-roll, po których robi najczęściej dwie
rzeczy. Gdy LMA stawia zasłonę daleko od kosza gra pick-and-pop
najczęściej, z racji minut z Lillardem. Wtedy rzuca bądź robi
pompkę i zmniejsza dystans czy to robiąc krok w przód czy też
wchodzi pod kosz. Aldridge lubi też grać w post. Według
SynergySports akcje te stanowią, aż 43% jego ofensywy. Rzuty z
obrońcą na plecach – głównie z lewej strony – oglądamy
bardzo często, ale też Aldridge nie opiera się tylko na rzucie z
odejścia. Gdy ustawi sobie obrońcę w post podczas gry 1 na 1
schodzi do środka i oddaje trudny rzut. Blazers grają tę akcję od
ubiegłego sezonu, ale dopiero teraz mogą tę zagrywkę rozwinąć o
oddanie piłki na obwód, gdy Aldrdge nie poradzi sobie z obrońca.
Ma w tym sezonie 2.6 asysty na mecz z season high w meczu z Thunder,
gdzie na pięć asyst jedną miał właśnie po oddaniu piłki na
rzut za trzy do Mo Williamsa. Póki co gra najlepszy sezon w swojej
karierze notując 23.5pts/9.7reb/2.6as w 37 minut na parkiecie.
Pozostaje pytanie czy LaMarcus Aldridge właśnie wszedł w swój
prime?
Przeciętność w obronie
Tutaj zaczynają się schody. Blazers
przejechaliby się na słabości defensywy, gdyby Kevin Durant trafił
wczoraj trójkę na kilkadziesiąt sekund przed końcem. Coach Nick wciąż ma to na YouTube. Przy takim bilansie ludzie raczej
nie poświęcają swojego czasu na dywagacje o obronie. Myślenie
na zasadzie póki wygrywasz wszystko jest OK, może skończyć się
źle w nowym roku. Stotts to wielka głowa od ataku, ale defensywnie
jest hmm... przeciętnie, szaro. Na 100 posiadań oddają swoim
przeciwnikom 106.1 punktów, per mecz 99.9 punktów. Względem
ubiegłego sezonu jest poprawa, bo w rozgrywkach 2012/2013 Blazers
mieli jedną z najgorszych defensyw ligi z J.J Hicksonem w
pomalowanym, pozwalającą przeciwnikom na 107 per 100 posiadań.
Brakuję agresji w obronie na przestrzeni całego spotkania, co
objawia się najmniejszą liczbą wymuszonych strat przeciwników.
Tylko 12. Blazers czasami potrafią bronić, ale czy średnia obrona
wystarczy aby po pierwsze utrzymać się w TOP4 brutalnie silnego
zachodu i po drugie przejść przynajmniej pierwszą rundę? Po 16-3
liczymy na więcej. Kolejny problem z obroną to punkty w paint. Robin
Lopez bez dwóch zdań lepiej chroni kosz niż J.J Hickson, ale
Blazers wciąż tracą tam sporo punktów. Dysproporcja między
obroną na obwodzie, a w pomalowanym jest gigantyczna. Blazers pod
koszem pozwalają swoim przeciwnikom na blisko 58% skuteczność. Są
na całe szczęście w połowie ligi więc obejdzie się bez płaczu,
jednak na tle rzutów za trzy jest blado. W 19 spotkaniach średnio
ograniczali trójki przeciwników do 33%. TOP3 ligi za Celtics (och
Brad Stevens) i zaskakującymi Suns. Wesley Matthews jest w tej
chwili najlepszym graczem w lidze łączącym tak dobrą kombinację
obrony i rzutów za trzy. Na dowód niech wystarczy wczorajszy mecz z
Thunder i przejęcie Russella Westbrooka chociażby w ostatnich
kilkunastu sekundach, gdy pod wpływem Matthewsa stracił istotną piłkę.
Szach mat.
Co dalej?
Pisałem wcześniej,ze Blazers mają
dość łatwy terminarz do świąt. Dwa mecze z Jazz i kolejna trasa
po wschodzie z 76ers, Pistons i Cavs nie powinna sprawić większego
problemu, szczególnie, że wciąż nie wiemy na co stać Cavaliers i
czy Pistons przesuną wreszcie Smitha na czwórkę. Powtórzenie w
grudniu fantastycznego bilansu z listopada będzie zdecydowanie
trudniejsze, ale my tu gadu gadu, a Blazers w ostatni miesiąc roku
weszli od 3-0 i dwiema wygranymi z kontenderami.
Na Twitterze C.J McCollum spodziewa się
powrotu zaledwie: „hopefully soon” oraz „all in good time”.
Wciąż nic nie wiemy. Zaraz po kontuzji poszła informacja, żebędzie pauzował przez około 6-8 tygodni i nie zostanie poddany operacji więc możemy dostać fantastyczny prezent pod choinkę.
Mniej optymistycznie – na Nowy Rok. Dzisiaj Jazz. 4:00. Śpijcie.
p
Świetna analiza. Jeśli można moje trzy grosze (albo trzy po trzy jak kto woli).
OdpowiedzUsuńCo do Lillarda to TS% ma już na poziomie .546 (sporo trójek i często trafia na linię), więc nie jest tak źle, choć niczego to oczywiście nie urywa. Te ważne rzuty jednak trafia (co ciekawe jest świetny w dogrywkach, a w drugiej połowie nie wiem czy spudłował do tej pory jakikolwiek rzut wolny), więc ja go biorę takim jaki jest. Gdyby może tylko rzadziej, albo mądrzej, pchał się pod kosz, bo to tam tkwi cały jego problem z procentami i dodam, że nie chodzi tu o AA.
Co do obrony to tracone punkty w pomalowanym i dobra obrona łuku to dwie strony tego samego medalu. Jedno wynika z drugiego, jak choćby braku pomocy w paint "kosztem" pilnowania za wszelką cenę obwodu. Innymi słowy taki jest plan i tu raczej nic się nie zmieni (Asik z tego co wiem nadal w Houston ;P).
W play offs zobaczymy, najwyżej szybko dowiemy się czego brakuje i co trzeba uzupełnić na przyszły rok. Hej, czyżbym właśnie założył, że to 8 miejsce już nasze?
Wyjazdy do Clevland i Detrioit będą cieżkie. Te zepoły powinny coraz lepiej grać i siła podkoszowa tam duża. Co dla Nas jest niebezpieczne...vide mecz z Houston.
OdpowiedzUsuń