6 grudnia 2013

Blazers Basketball


Bill Simmons miał w październiku Blazers w playoffach przed Minnesotą, a były gracz Pacers Jalen – mam swój kij - Rose stawiał na Timberwolves. Przegrał homara. W kręgu fanów Blazers na blogu w komentarzach, polskim forum, Blazersedge i w każdej strefie czy to internetu czy prywatnych rozmów na żywo – serio zazdroszczę jak masz w pobliżu fana Blazers (big markets...) - dominowały opinie o podobnym początku sezonu do ubiegłorocznego z lepszym zakończeniem w playoffach. Już bez wymuszonej serii 13 porażek z rzędu. Nie dowierzaliśmy po wygranej ze Spurs, byliśmy w domu po porażce z Rockets, a podczas 11 zwycięstw w listopadzie większość dziękowała lidze za dogodny terminarz z bardzo łatwą trasą po ztrollowanym przez każdego już wschodzie. Nikt się nie spodziewał.


Team urósł przez offseason i ci potężni optymiści już po udanym preseason mogli typować górna połowę w tabeli zachodu. Jednak nikt, nawet coaching staff, nie przewidział życiówek Wesleya Matthewsa i Nicolasa Batuma, natychmiastowego progresu Damiana Lillarda, wygrania rywalizacji Freeland – Leonard przez Brytyjczyka oraz rzeczy na chwilę obecną najważniejszą – formy LaMarcusa Aldridge'a. Oprócz czterech graczy, którzy już w tamtym sezonie byli najlepszymi starterami w lidze, Blazers wyciągnęli z Pelicans Robina Lopeza, z Rockets Thomasa Robinsona i podpisali Mo Williamsa, Dorrella Wrighta i wiecznie uśmiechniętego Earla Watsona, który chemię w zespolezaczął budować już po podpisaniu umowy. Skład i poznawanie nowych zawodników mamy już za sobą, bo po wygranej z Thunder jednym zdaniem Aldridge upewnił nas, że atmosfera w zespole jest. Do tego koncert Drake'a w Rose Garden i skarpety Mo Williamsa zrobiłrobotę. Jest pięknie vol.2.

Trójki, które wygrywają mecze

Blazers są w grudniu 16-3. Do świąt pozostało im dziewięć spotkań. Dość łatwy terminarz w porównaniu z końcówką roku gdzie do Rose Garden przyjadą Clippers i Heat, a Thunder będą próbowali rewanżu w Oklahomie. W dotychczasowych 19 spotkaniach Blazers 14 razy zdobywali 100 lub więcej punktów. Przegrali tylko dwa mecze gdy mieli na swoim koncie +100 punktów (Rockets na początku sezonu i Suns na zakończenie streaku). Terry Stotts wypracował system, który jest najlepszą ofensywą ligi ze 111.5 punktami na 100 posiadań. Dodatkowo średnio zdobywają 105 punktów na mecz co stawia ich na czwartym miejscu w lidze. Są w TOP5 powyższych kategorii statystycznych, ale prawdziwa siła ataku Blazers opiera się od początku sezonu na rzutach za trzy. Stotts w każdym meczu wystawia na boisko trzech graczy, którzy mają rzut zza łuku. Podstawowy lineup, który gra, podobnie jak w ubiegłym sezonie, bardzo dużo minut – mniej tylko od piątki Timberwolves (408-368 minut) – oddał 170 rzutów za trzy (tylko Lillard, Matthews i Batum), trafiając 41.2% (70-170). Spośród piątek, które przebywały na parkiecie dłużej niż 150 minut w tym sezonie wyłącznie pierwsze piątki Warriors i Mavericks mają lepsze procenty za trzy. Na korzyść Blazers działa jednak fakt, że oddali oni druga największą liczbę rzutów (znowu Minnesota). Próby za trzy stanowią ponad 25% wszystkich akcji skończonych rzutem na przestrzeni ostatniego miesiąca. Sukcesem kończy się natomiast 41% rzutów zza łuku– drugie miejsce w lidze, lepsi są tylko Splash Brothers - przede wszystkim dzięki Wesowi Matthewsowi, który pomimo 2-6 za trzy w dwóch ostatnich meczach wciąż utrzymuję 50% skuteczność w trójkach i w tym sezonie jest fe-no-me-nem. Trafia z każdej pozycji. Lewy róg (48%), prawy róg (69%!!!), środek boiska i mid-range (48%), ale rzadziej niż w ubiegłym sezonie wchodzi pod kosz i z pewnością jest to konsekwencja dużych minut spędzonych na obwodzie wymuszonych przez ofensywny system. 

Ogólnie gra w paint jest chyba głównym problemem Blazers w ataku (w obronie także, ale o tym niżej), bo zarówno Lillard, Batum jak i rezerwowy backcourt starają się grac dalej od kosza. Oczywiście to nie tak, że Stotts całkowicie wyeliminował grę w pomalowanym, bo np. Lillard, który czasami chce zrobić dunk nad głowami Ibaki, Howarda czy każdego wysokiego obrońcy, wciąż wchodzi pod kosz z tym, że nie jest to jego najczęściej wykorzystywana droga do zdobywania punktów. Identycznie jak w przypadku Wesleya Matthewsa, Lillard w ataku więcej oddaje rzutów z dalekiego dystansu. Póki co to się opłaca, ale prawdziwą zmorą Lillarda wciąż pozostaje skuteczność. Niby jest to średnia oscylująca w granicach ligowej przeciętności, ale na tle Batuma (46%), Matthewsa (53%)i Aldridge'a (47.6%) ma on najgorsze procenty z gry – zaledwie 39.1%. Jest to problem i trenerzy muszą pracować z Lillardem nad poprawieniem selekcji rzutowej. Co prawda w tym sezonie zdarzały mu się mecze z 46% z gry, ale wciąż przeplata je one ze skandalicnym 1-15 w Sacramento czy 28% w meczu z Thunder.

LaMarcus Aldridge i jego prime (?)

Otwarte pozycję, które Blazers zwykle wykorzystują umożliwia bardzo dobry ball-movement i spacing na pozycjach 1-4. Small-ball, którym regularnie grali kilka meczów wstecz z powodu dyspozycji Aldridge odszedł trochę w zapomnienie. Jasne, Dorrell Wright wciąż gra kilkanaście minut, ale częściej na trójce, chociaż sporadycznie zdarzają się minuty gdzie to Aldridge gra – umownie – jako center, a czterech strzelców (np. Williams, Lillard, Matthews, Wright) skupia się na rzutach za trzy. Wspomniany ruch piłką jest bardzo dużym plusem i korzyścią Blazers w ataku, gdyż wymusza on przy tym ustawieniu na obrońcach większą uwagę na obwodzie, przez co Aldridge ma często otwarte pozycję z półdystansu. Zostańmy przy tym na chwilę. Mid-range wykorzystywane jest przez Blazers aż miło. Trafiają tam niezłe 43% głównie właśnie za sprawą LMA, ale też po pull-up jumperach Mo Williamsa, Lillarda, Matthewsa, stepbackach Batuma, czy rzadkich rzutach Robinsona, Freelanda i Lopeza. Aldridge w tej strefie na boisku to inna bajka nie tylko na tle własnego zespołu. W 19 meczach z odległości 15-19 stóp (około 4-6 metrów od kosza) oddał on aż 139 rzutów. Trafił 64 czyli 46%. Lepszy jest tylko Dirk Nowitzki, ale miał mniej prób. 

Aldridge bazuje w ataku na podaniach w pick-and-roll, po których robi najczęściej dwie rzeczy. Gdy LMA stawia zasłonę daleko od kosza gra pick-and-pop najczęściej, z racji minut z Lillardem. Wtedy rzuca bądź robi pompkę i zmniejsza dystans czy to robiąc krok w przód czy też wchodzi pod kosz. Aldridge lubi też grać w post. Według SynergySports akcje te stanowią, aż 43% jego ofensywy. Rzuty z obrońcą na plecach – głównie z lewej strony – oglądamy bardzo często, ale też Aldridge nie opiera się tylko na rzucie z odejścia. Gdy ustawi sobie obrońcę w post podczas gry 1 na 1 schodzi do środka i oddaje trudny rzut. Blazers grają tę akcję od ubiegłego sezonu, ale dopiero teraz mogą tę zagrywkę rozwinąć o oddanie piłki na obwód, gdy Aldrdge nie poradzi sobie z obrońca. Ma w tym sezonie 2.6 asysty na mecz z season high w meczu z Thunder, gdzie na pięć asyst jedną miał właśnie po oddaniu piłki na rzut za trzy do Mo Williamsa. Póki co gra najlepszy sezon w swojej karierze notując 23.5pts/9.7reb/2.6as w 37 minut na parkiecie. Pozostaje pytanie czy LaMarcus Aldridge właśnie wszedł w swój prime?

Przeciętność w obronie

Tutaj zaczynają się schody. Blazers przejechaliby się na słabości defensywy, gdyby Kevin Durant trafił wczoraj trójkę na kilkadziesiąt sekund przed końcem. Coach Nick wciąż ma to na YouTube. Przy takim bilansie ludzie raczej nie poświęcają swojego czasu na dywagacje o obronie. Myślenie na zasadzie póki wygrywasz wszystko jest OK, może skończyć się źle w nowym roku. Stotts to wielka głowa od ataku, ale defensywnie jest hmm... przeciętnie, szaro. Na 100 posiadań oddają swoim przeciwnikom 106.1 punktów, per mecz 99.9 punktów. Względem ubiegłego sezonu jest poprawa, bo w rozgrywkach 2012/2013 Blazers mieli jedną z najgorszych defensyw ligi z J.J Hicksonem w pomalowanym, pozwalającą przeciwnikom na 107 per 100 posiadań. Brakuję agresji w obronie na przestrzeni całego spotkania, co objawia się najmniejszą liczbą wymuszonych strat przeciwników. Tylko 12. Blazers czasami potrafią bronić, ale czy średnia obrona wystarczy aby po pierwsze utrzymać się w TOP4 brutalnie silnego zachodu i po drugie przejść przynajmniej pierwszą rundę? Po 16-3 liczymy na więcej. Kolejny problem z obroną to punkty w paint. Robin Lopez bez dwóch zdań lepiej chroni kosz niż J.J Hickson, ale Blazers wciąż tracą tam sporo punktów. Dysproporcja między obroną na obwodzie, a w pomalowanym jest gigantyczna. Blazers pod koszem pozwalają swoim przeciwnikom na blisko 58% skuteczność. Są na całe szczęście w połowie ligi więc obejdzie się bez płaczu, jednak na tle rzutów za trzy jest blado. W 19 spotkaniach średnio ograniczali trójki przeciwników do 33%. TOP3 ligi za Celtics (och Brad Stevens) i zaskakującymi Suns. Wesley Matthews jest w tej chwili najlepszym graczem w lidze łączącym tak dobrą kombinację obrony i rzutów za trzy. Na dowód niech wystarczy wczorajszy mecz z Thunder i przejęcie Russella Westbrooka chociażby w ostatnich kilkunastu sekundach, gdy pod wpływem Matthewsa stracił istotną piłkę. Szach mat.

Co dalej?

Pisałem wcześniej,ze Blazers mają dość łatwy terminarz do świąt. Dwa mecze z Jazz i kolejna trasa po wschodzie z 76ers, Pistons i Cavs nie powinna sprawić większego problemu, szczególnie, że wciąż nie wiemy na co stać Cavaliers i czy Pistons przesuną wreszcie Smitha na czwórkę. Powtórzenie w grudniu fantastycznego bilansu z listopada będzie zdecydowanie trudniejsze, ale my tu gadu gadu, a Blazers w ostatni miesiąc roku weszli od 3-0 i dwiema wygranymi z kontenderami.

Na Twitterze C.J McCollum spodziewa się powrotu zaledwie: „hopefully soon” oraz „all in good time”. Wciąż nic nie wiemy. Zaraz po kontuzji poszła informacja, żebędzie pauzował przez około 6-8 tygodni i nie zostanie poddany operacji więc możemy dostać fantastyczny prezent pod choinkę. Mniej optymistycznie – na Nowy Rok. Dzisiaj Jazz. 4:00. Śpijcie.
p

2 komentarze:

  1. Behemot17:23

    Świetna analiza. Jeśli można moje trzy grosze (albo trzy po trzy jak kto woli).
    Co do Lillarda to TS% ma już na poziomie .546 (sporo trójek i często trafia na linię), więc nie jest tak źle, choć niczego to oczywiście nie urywa. Te ważne rzuty jednak trafia (co ciekawe jest świetny w dogrywkach, a w drugiej połowie nie wiem czy spudłował do tej pory jakikolwiek rzut wolny), więc ja go biorę takim jaki jest. Gdyby może tylko rzadziej, albo mądrzej, pchał się pod kosz, bo to tam tkwi cały jego problem z procentami i dodam, że nie chodzi tu o AA.
    Co do obrony to tracone punkty w pomalowanym i dobra obrona łuku to dwie strony tego samego medalu. Jedno wynika z drugiego, jak choćby braku pomocy w paint "kosztem" pilnowania za wszelką cenę obwodu. Innymi słowy taki jest plan i tu raczej nic się nie zmieni (Asik z tego co wiem nadal w Houston ;P).
    W play offs zobaczymy, najwyżej szybko dowiemy się czego brakuje i co trzeba uzupełnić na przyszły rok. Hej, czyżbym właśnie założył, że to 8 miejsce już nasze?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyjazdy do Clevland i Detrioit będą cieżkie. Te zepoły powinny coraz lepiej grać i siła podkoszowa tam duża. Co dla Nas jest niebezpieczne...vide mecz z Houston.

    OdpowiedzUsuń