24 kwietnia 2014

Drugie zwycięstwo w Houston! Idziemy po sweep?



Blazers (2) @ Houston (0) 112-105

Blazers 2 - 0 Rockets. 
Czy ktokolwiek spodziewał się takiego wyniku po pierwszych spotkaniach tej, najlepszej jak dotychczas, serii PO?
To był fantastyczny pojedynek pomiędzy Aldridgem i Howardem. Jeśli miałeś któregoś z nich we wczorajszym wyborze w DriveToTheFinals to naprawdę gratuluję. ( LaMarcus może już nie być w stanie wykręcać takich kosmicznych cyferek przeciwko Spurs, więc lepiej chyba brać póki gorący.)
Obaj panowie rozpoczęli ten mecz mocnymi akcentami. Center Rockets, wykorzystując przewagę fizyczną nad Robinem Lopez zdobył pierwsze 13 punktów drużyny, robiąc ze środkowym Blazers naprawdę straszne rzeczy.

W pierwszej połowie zdobył łącznie aż 25 punktów (z 53 całej drużyny) i zebrał 8 piłek ( 4 w ofensywie).
Blazers nie starali się nawet specjalnie powstrzymywać Howarda w pierwszej części meczu - brakowało podwojeń, słabo spisał się tutaj nie tylko Lopez, ale także Aldridge, desygnowany do krycia DH12, gdy Stotts próbował grać small-ballowym ustawieniem z Thomasem Robinsonem i LMA na C. Co jednak oddawaliśmy w obronie, z nawiązką odbieraliśmy w ataku, a motorem napędowym, był oczywiście Aldridge. 
Kevin McHale nie odrobił pracy domowej. Po tym, jak w pierwszym meczu Aldridge ukradł spotkanie w Toyota Center, zdobywając 46 punktów i 18 zbiórek, Rockets nie zrobili absolutnie żadnego kroku w stronę zatrzymania gwiazdy Portland. Znów do krycia wysłany był najpierw  Jones, który kompletnie nie radził sobie z większym od siebie skrzydłowym PTB, a następnie wolny Asik, dający się łatwo zwodzić Aldridge'owi. Spore minuty grano tutaj duetem Asik-Howard, który nie dość, że nie przynosił efektu w obronie, to na dodatek mocno ograniczał manewry po atakowanej stronie parkietu. A już samo ustawienie Beverly-Lin-Harden-Asik-Howard było jedną z najdziwniejszych rzeczy jakie widziałem w tym sezonie, choć należy im oddać, że w 4 minuty wspólnej gry byli +3.
Co jednak przysłowiowo rozróżnia prawdziwych mężczyzn? Nie ważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz.
Howard po świetnej I połowie meczu, wyraźnie spuchł. Blazers nieśmiało próbowali go podwajać, Lopez dodał do swojego arsenału nieco agresywności i starał się wypychać środkowego Rockets z paint ,zanim ten otrzyma piłkę. Dzięki lepszej grze w obronie pozwolili mu w drugiej odsłonie spotkania na 2/5 z gry i ledwie 5 punktów. Zupełnie inaczej radził sobie Aldridge, który kontynuował swój fantastyczny występ i do 23 punktów, zdobytych w I połowie, dołożył kolejnych 20 w drugiej.
 






Kevin McHale ma teraz naprawde twardy orzech do zgryzienia. Jak poskromić LaMonstera w meczu nr 3? (piątek 3:30).
1. Próbować iść na wymianę ciosów i pozostawić rotację w obronie tak jak jest, wraz z Jonesem i Asikiem na Aldridge'u. Rockets grają w tej serii fatalną obronę, tracąc 112,5 punktów na 100 posiadań, a James Harden trafia 29% swoich rzutów. Howard miał 2 fantastyczne występy, i tylko dzięki temu Rockets mogli w obu meczach walczyć o zwycięstwo do końca. Ale czy uda mu się powtórzyć ten występ raz kolejny w Rose Garden i liczyć, że Aldridge, nagle przestanie trafiać z czystych pozycji, grając na własnych śmieciach? Mocno wątpliwe.
2. Podwajać Aldridge'a. A to z kolei otworzy pozycje dla strzelców obwodowych. Lillard, Matthews, Batum już zacierają ręce. 37,2% zza łuku w sezonie zasadniczym,  Szach-mat.

Całe szczeście - to nie problem kibiców Blazers.
My możemy się radować, że po tym, jak w sezonie regularnym daliśmy się ograć Rocks 3-1, udało nam się wywieźć aż 2 zwycięstwa z Teksasu i stoimy przed ogromną szansę awansu do drugiej rundy, a nawet zesweepowania Rockets.
Play-Offy wracają do Rose Garden - już nie mogę się doczekać tej atmosfery w hali!

@jjmirowski

12 komentarzy:

  1. Behemot14:13

    Ja się boję takich prognoz. Za bardzo mi zależy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To może czarnowidztwo i skrajny pesymizm, ale myślę, że w tej serii wszystko jest jeszcze możliwe. Wystarczy, że Harden powróci do formy z RS i Blazers mogą mieć ogromne kłopoty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Behemot08:54

      Zbyt duża przewaga na ławce trenerskiej. McHale póki co kompletnie sobie nie radzi. Gracze musieliby naprawdę zagrać piach.

      Usuń
  3. Anonimowy15:17

    Nie mogę się doczekać naszych trybun. Znając kibiców w Rose to dziś będzie kocioł. Mam nadzieje że to poniesie naszych. Dziś bardzo ważny mecz, jak wygramy to pozamiatane, ale jeśli nie to może być różnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Behemot15:40

    Kto dziś ogląda na żywo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 4:30 to zupełnie nie moja pora - należę do tych, co wolą późno się kłaść, niż wcześnie wstawać. Ja raczej jutro z odtworzenia na LP, ale niedzielny mecz o 3:30 wygląda już bardziej atrakcyjnie, by live łyknąć :]

      Usuń
    2. Behemot16:51

      Ja wstanę na drugą połowę. Także od 6 jestem w przerwach na czacie gdyby ktoś chciał.

      Usuń
  5. tak na 80% bede od poczatku

    OdpowiedzUsuń
  6. ale z was fani... żeby nie wstać na mecz swojej ulubionej drużyny ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy06:29

    Ja jestem all the time,
    K. ;)

    Ladny dzis koncert trójek. Troche sie boje Beverlyego bo mu wszystko dzis siedzi.

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy06:53

    Chcialem ponarzekac i napisac, ze Mo Williams gra piach. Wybaczam mu i sobie. Odpalil teraz tak, ze...szok.
    3pkt + 1, 2pkt w przeciagu niecalej minuty i znow w grze jestesmy!!

    GO BLAZERS!!
    K.

    OdpowiedzUsuń