(0) BLAZERS 103-118 SPURS (3)
Na Zachodzie bez zmian, w serii Blazers- Spurs bez zmian. To było okrutne deja -vu dla wszystkich sympatyków Portland. T. Parker wydaje się być ponad wszystko to, co dzieje się na parkiecie. Liderzy Blazers Lillard i Aldridge stanowią cień samych siebie. Jest 0:3 i znikąd nadziei.
Pierwsza połowa nie różniła się właściwie niczym od tych rozegranych w Teksasie. Od początku SAS przejęło kontrolę, a Blazers mieli kłopoty ze złapaniem odpowiedniego rytmu. Prowadzenie Blazers 13:12 osiągnięte mniej więcej w połowie pierwszej kwarty było zbyt krótkotrwałe , aby miało znamionować odwrócenie kart w tej grze. Ginobili, Parker i Belinelli przywrócili naturalny porządek, wyprowadzając SAS na prowadzenie 28:18. Niemal każde posiadanie Blazers oznaczało chaos(10 strat przy jednej Spurs), a punkty zdobywane były z wielkim trudem. I gdyby nie trzy potrójne zdobycze Matthewsa mogło być jeszcze gorzej, bowiem po drugiej stronie nie do zatrzymania był T. Parker. Bez litości, ale sprawiedliwie obdzielił kryjących go obrońców. Zdobył po 9 punktów na Lillardzie i Matthewsie i 2 kolejne na kimś tam jeszcze. W sumie 20 punktów, 9/12 fg, dające Spurs... dwudziestopunktową przewagę.
Początek 3 kwarty, to był jedyny moment tej serii kiedy kibice w Rose Garden mogli przypomnieć sobie wspaniałe chwile ze starć z Houston. Postacią numer jeden był Batum. Trafił 3/3 i w końcu to on zajął się Parkerem. Ten nie był już tak skuteczny jak w pierwszych 24 minutach. Run Blazers 12:0 i po sześciu minutach zrobiło się tylko 60:68! Time out dla San Antonio, pogadanka Popovicha, jak prawie zawsze, przyniosła wymierny skutek. Blazers zostali wybici z rytmu, którego nie odzyskali już do końca meczu. Może gdyby choć jeden zawodnik rezerwy PTB stanowił jakąkolwiek równowagę dla swego odpowiednika po stronie przeciwnej, ten mecz i cała seria nie miałyby tak jednostronnego przebiegu. Niestety kiedy Parker, Duncan, Leonard zrelaksowani przyglądają się poczynaniom Millsa, Ginobiliego czy Diawa starterzy Portland ganiają bez wytchnienia po parkiecie. Dzisiaj ławka Blazers wykrztusiła 6 punktów przy 40 Spurs. Do końca meczu, tak jak zresztą, nie licząc tego krótkiego interludium w 3 kwarcie, zwycięswto SAS nie zostało zagrożone. Wyeksploatowana do granic fizycznych możliwości pierwsza piątka Blazers, nie była w stanie szarpnąć cuglami. Najbardziej wyrównana kwarta meczu zakończona wynikiem 35:34 dla gości utrzymała status quo,, oznaczające dla Portland trzecią porażkę.
The dream is over. Nie, grając w pięciu przeciwko trzynastu. Nie, z tak słabą defensywą, no bynajmniej nie z tym rywalem. W tej chwili wydaje się jakby koszykówka Blazers stanęla na głowie.
Kiedy nic nie wychodzi pozostaje gra o honor i uniknięcie miotły. To był naprawdę fantastyczny sezon. Dziękujemy i prosimy o jeszcze trochę. Warto pojechać na piąty mecz do San Antonio, zobaczyć co tym razem grzechocze w szafce, czyt. pobrać kolejną lekcję w najlepszej z możliwych, w tej chwili, szkół basketu.
D. Lillard- 21pkt, 9as, ale ani jednej trójki! W całej serii trafił tylko raz na 12 prób!!! Organizm odmawia posłuszeństwa, czy rzeczywiście warunki postawione przez obronę SAS są zbyt twarde?
W. Matthews-22pkt. Waleczne serce, mentalny lider ekipy. Gdyby nie jego trójki w 2 kwarcie to już przed przerwą byłby blowout do sześcianu.
N. Batum-20pkt, 7as, 9zb.- chyba najlepszy wśród Blazers. Autor runu, który pozwolił zachować złudzenia. Kiedy przejął Parkera ten nie był już tak dobry( choć wtedy akurat już nie musiał).
L. Aldridge-21pkt, 12 zb. Solidne statystyki, ale nie w przypadku lidera ekipy i jednego z najlepszych graczy tego sezonu. Zawód.
R. Lopez-13pkt, 7zb. - prawdopodobnie robi i tak więcej niż pozwala mu na to stan zdrowia, o którym się teraz nie mówi głośno, a po sezonie można spodziewać się informacji o konieczności wykonania jakiegoś zabiegu bądź nawet operacji
ławka rezerwowych-... ale czy to winna tylko samych zawodników?
Dobrze dobrane zdjecie :]
OdpowiedzUsuńNiestety - brakuje nam zawodników w tej serii. Nie wiem, czy to wina słabości ławki, czy tego, że w trakcie sezonu Stottts nie próbował wprowadzać do gry i zwiększać roli niektórych rezerwowych.Może obu, bo jedno wynika z drugiego.
Blazers grali najlepiej, gdy egzekutorem w ataku byli drugoplanowi zazwyczaj Batum i Matthews. Lillardowi zwyczajnie dzisiaj nie wpadało, a LMA nieco przesadzał z selekcją rzutów.
Chciałbym zoabczyć w końcu crunch-time w tej serii. Niczego więcej już nie oczekuję - dajcie mi Lillarda trafiającego za 3 przez ręce w ostatniej minucie zaciętego spotkania i zakończę ten sezon w pełni szczesliwy
Właśnie obejrzałem ten mecz, chyba nawet nie dodam nic o czym już nie było powiedziane. Nie wiem o czym myślał Stott biorąc z ławki Watsona, Wrighta i Clavera, od którego już ja lepiej rzucam osobite, 0/5 to chyba jakieś żarty !!!! Lopez to chyba ma jakieś buty posmarowne klejem, że stoi jak wmurowany po tych zaslonach. Nie mamy już nic do stracenia i mam nadzieję, że w końcu Barton dłużej pogra i McCollum dostanie jakieś normalne minuty. Obyśmy tylko znowu nie zobaczyli szkolnej koszykówki ze strony Blazers.
OdpowiedzUsuńLekcja pokory. Mam nadzieję, że wzmocni ekipę na przyszłe lata.
OdpowiedzUsuńPrzy tak grającym San Antonio to jutro kończymy sezon, ale wierzę że im się noga powinie i jeszcze z nimi powalczymy, wiecie coś tu jest nie tak bo widziałem wszystkie mecze w RS z San Antonio i w żadnym nie widziałem tak dobrze ich grających (może w jednym).
OdpowiedzUsuńSan Antonio złapało formę w siódmym meczu z Dallas, i trzymają to cały czas, a my bijemy głową w mur, wg mnie na takie San Antonio może poradzić tylko Durant lub Trio z Miami innej opcji nie widzę.
Szkoda że w lutowym okienku nikogo nie złapaliśmy być może to jedno wzmocnienie to jest to czego brakuje na San Antonio.
Jedno wzmocneinie to za mało, trzeba minimum jeszcze dwóch lub trzech rezerwowych grających równo i bez kontuzji, czyli centra, skrzydło i obrońcę.
OdpowiedzUsuńWygralismy kwartę z SA, to mi wystarczy, moje zycie jest spełnione :D
OdpowiedzUsuńAle ich tłuczemy, chciałbym zobaczyć wasze miny jak zobaczycie końcowy wynik rano :)
OdpowiedzUsuńJeśli SAS będą dalej mieć tyle czystych pozycji za 3, to mecz nr 5 będzie kolejnym "116:102". Ale brawo za walkę, 4:0 wyglądałoby słabo.
OdpowiedzUsuń