Damian Lillard |
Cavaliers (1-2) @ Blazers 82 - 101 (2-2)
To czym martwiliśmy się przez ostatnie 48 godzin nagle wyparowało.
To czym martwiliśmy się przez ostatnie 48 godzin nagle wyparowało.
Blazers po oddaniu 34 punktów w pierwszej kwarcie zdecydowanie poprawili swoja obronę ograniczając Cavaliers na 48 punkach w kolejnych 36 minutach, grając w ataku na prawie 50% skuteczności wreszcie wyglądając jak team, który chcemy oglądać.
Wrócił Damian Lillard, który rzucił 27 punktów z 13 rzutów i wyglądał jakby poprzednie trzy mecze w ogóle się nie wydarzyły. Grał mądrze, nie forsował rzutów nie silił się na seryjne zdobywanie punktów i funkcjonował w obronie. Miał kilka posiadań w których nie przypominał słabego defensywnie Lillarda, a wręcz przeciwnie pokazał, że potrafi to robić plus był lepszy niż zazwyczaj w tranistion defense.
Lillard dominował na ofensywnym obwodzie trafiając 5 z 10 trójek. Oddal tylko jeden rzut z mid-range i jeden spod obręczy. Nie znaczy to jednak, że nie był agresywny. Dostawał się pod kosz i stawał na linii (10/10).
Blazers właściwie przez cały mecz switchowali pick-and-rolle ryzykując sporą krzywdę. Kevin Love mógł mieć kilka punków więcej gdyby dostawał piłkę do post z Lillardem na plecach. Podobnie Kyrie Irving, który nie potrafił wykorzystać słabego na nogach im dalej od kosza - Aldridge'a. To były najczęstsze mismatche w tym meczu, ale nie zmieniły one gry.
Defensywną dodatnią wartość Blazers zaczęli pokazywać mniej więcej od połowy drugiej kwarty, gdy Terry Stotts wrócił do gry pierwszą piątką. Frontcourt Blazers w dalszym ciągu odpowiadał za graczy na swoich pozycjach, ale dalej od kosza doszło do większych zmian.
Kyriego Irvinga na zmianą przejmowali Nicolas Batum i Wesley Matthews. Damian Lillard więcej czasu spędził kryjąc graczy mających mniejszy wpływ na ofensywę Cavs (Waiters, Dellavedova). Matthews w defensywie pracował także w grze z LeBronem Jamesem uprzykrzając mu grę w post i penetrację (0-2 pod obręczą). James po trafieniu 3 pierwszych rzutów spudłował 8 z następnych 9 i mecz skończył z 11 punktami, trafiając tylko 1 z 6 kontestowanych rzutów.
Nieco zawiódł pojedynek Aldridge - Love. Cavs nieźle bronili Aldridge'a w post. Odcinali go od piłek i prawie zawsze byli gotowi go podwoić. Niemniej jednak Aldridge wciąż był pierwszą opcją w ataku i Blazers musieli dostarczać mu piłki. Cały mecz skończył z 16 punktami z 7/15 z gry i zebrał zaledwie 4 piłki grając dalej do kosza niż zazwyczaj.
W obronie Aldridge nie wyłączył Kevina Love'a, ale też nie przegrał tego matchupu w druzgocący sposób. Love trafił 5 z 8 trójek i wykorzystywał błędy Aldridge'a. Tutaj wyszło jak groźni w zwykłym pick-and-rollu Irving/Love będą Cavs, gdy to wszystko zatrybi.
Terry Stotts musiał dostosować strategię obrony gracza stawiającego zasłonę i tego z piłką. Blazers próbowali tzw. show czyli pojawienia się wysokiego obrońcy przed ballhandlerem, ale z Kevinem Lovem na łuku to nie mogło się udać, dodatkowo Damian Lillard nie potrafił przebić się na zasłonie.
Blazers oddali tylko 32 punkty w paint. To duża zasługa Robina Lopeza, który rzadko wychodził dalej niż do linii rzutów wolnych za Andersonem Varejao. Przyzwoici wyglądali w transition defense, ale nie ustrzegli się małych błędów.
Wesley Matthews oprócz obrony przyniósł też dużo dobrego w ataku. Po raz kolejny zagrał świetny mecz, tym razem na 21 punktów z 14 rzutów. Penetrował, rzucał za trzy i trafił ponad 71% kontestowanych rzutów. W przeciwieństwie do niego mało widoczny był Batum, który oddał tylko 6 rzutów (7 punktów), ale miał 9 zbiórek oraz 5 asyst i po raz kolejny prowadził przez znaczny czas gry ofensywę Blazers.
Po raz kolejny minuty dostał Thoma Robinson. Wniósł energię, zbiórki na atakowanej desce, faul techniczy i koszmarny ofensywny matchup z Tristianem Thompsonem. Swoje zagrał też Will Barton, ale trafił tylko 1 rzut z 5. Steve Blake zagrał swój najgorszy mecz w tym sezonie oddając tylko 2 niecelne rzuty i rozdając zaledwie 2 asysty w 20 minut na parkiecie.
Za to bardzo dobrze w ataku wyglądali centrzy Blazers. Chris Kaman zebrał 7 piłek, ale miał tylko 5 punktów, ale to Robin Lopez zamiótł grę. Miał 19 punktów (8/11 z gry) i znowu był często wykorzystywany w pierwszych fragmentach meczu. Lillard wreszcie dogrywał mu piłki w pick-and-rollu, szukał go pod koszem.
Zresztą cała drużyna dzieliła się piłką. Z 37 celnych rzutów 21 było asystowanych w tym ten, który daję nadzieję na szybki powrót Blazers Basketball.
Kolejny mecz w nocy z czwartku na piątek o godzinie 4:30 z Mavericks w Rose Garden.
Kolejny mecz w nocy z czwartku na piątek o godzinie 4:30 z Mavericks w Rose Garden.
Blake może słabo w ofensywie, ale w defensywie sprawował się naprawdę nieźle. Odnoszę też (laickie) wrażenie, iż niewygodny w obronie jest Barton, słabiej natomiast od dwóch meczy Kaman, ale coś tam dodaje z ławki, wczoraj szczególnie zbiorki i przynajmniej jeden wazny blok
OdpowiedzUsuńZ Dallas będzie trudniej, ale damy radę :)
Rękawki górą! ;) Jak tylko trójki zaczną wpadać na zeszłorocznym poziomie będzie dobrze. Obrona wygląda trochę lepiej.
OdpowiedzUsuńFajnie MAC podlinkował artykuł na 6g. Miło :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie daje to extra wejścia i oby kilku stałych czytelników więcej:)
UsuńWyglądało jakby każdy z zawodników Blazers dokładnie przeanalizował swoje występy w tym sezonie, bez rozglądania się na boki i szukania winnych.Bardzo zdrowa reakcja. Cavs za to chyba nie dojechali na to spotkanie- senni i apatyczni. Fajnie znów widzieć zwycięskich Blazers z komentarzem duetu Rice-Barrett;)
OdpowiedzUsuńOglądając ów mecz miałem niejasne wrażenie, że my (tj Portland Trail Blazers) musimy gonić wynik (do przerwy) w meczu, w którym możemy (ale nie musimy) wygrać... Inaczej niż wcześniej (one year ago), było widać, ze nasz oponent (Clevelend Cavaliers) gra to, co może zagrać - tzn że i tak są lepsi, wyjdzie im to lub nie, a i tak mają nas w d...głębokim poważaniu. Chciałbym bardzo i pragnąłbym takiej intensywności początku sezonu jak w zeszłym roku...
OdpowiedzUsuńWitam Panowie po dłuższej nieobecności :-),
OdpowiedzUsuńNie wiem jak Wy, ale ja mam wysokie oczekiwania po poprzednim sezonie (takie na epic 2 round w PO). Obecna gra PTB mnie rozczarowuje :-(...pomimo tego, że nie gra Leonard (nawet!!).
Najbardziej boli porażka z GSW, najmniej w sumie z SAC - najwyraźniej nie tylko my, mamy z nimi problemy :-)....
GO GO GO BLAZERS!!!!
K.
Dzisiaj z Dallas, zobaczymy czy Dallas rzeczywiście takie mocne i na ile zwycięstwo z Cavs było "nasze". 200 pkt powinno pęknąć :)
OdpowiedzUsuńNa Zachodzie na razie ogromny chaos, pominąwszy Texas. LAC słabo, Denver jeszcze gorzej. Początek sezonu, zobaczymy co się z tego bałaganu wyłoni. Dallas wygląda świetnie, ich backcourt Ellis, Nelson, Barea, Harris, może w tym meczu zrobić różnicę.
OdpowiedzUsuńNa początku zeszłego sezonu te 4 nazwiska wywoływałyby co najwyżej uśmiech ;)
Usuń