Blazers (17-6) @ Chicago (14-8) 106-115
I kwarta meczu to Aldridge show. 21 pkt i 10/12 z gry. Duże WOW. Z drugiej strony szalał D. Rose, który kozłem mijał Lillarda jak chciał i potem w obronie nie było już pomocy. Tak czy inaczej przy skuteczności Aldridge'a Blazers powinni prowadzić więcej niż 4 pkt na koniec kwarty...
Zapaść objawiła się szybko, bo już w drugiej kwarcie. Nie trzeba było dużo, wystarczy wypuścić na parkiet Meyersa Leonarda.. To była idealna lekcja tego, jak nie należy grać w koszykówkę. 5 minut na parkiecie i -16 w rubryce +/-. Uff, tak potrafi tylko boski Meyers... Nie mógł nawet złapać piłki...
Aldridge odpoczywał, a reszta drużyny w tej części gry nie pokazała nic ciekawego. Batum nie trafiał, Ro Lo nie mógł nic dobić, a Lillard czyste trójki przeplatał prostymi stratami. Ładnie Wes w ofensywie i jego akcji, zwłaszcza tych w post, nieco mi brakuje. Brakowało także ścięć pod kosz zawodników obwodowych. Zmiennicy nie dodali nic, a Aldridge po powrocie zgubił rytm rzutowy. Efekt to -8 pkt do przerwy.
W III kwarcie Blazers zabrali się do odrabiania strat,ale szło to opornie.W ataku OK- Aldridge nadal punktował, podobnie Lillard. O dziwo, trafiać zaczął Batum, choć w I połowie miał 0/7 z gry. Ładnie pokazał się Blake na 8 pkt w tej kwarcie. Blazers nie włączyli jednak obrony i przy jej biernej często postawie Bulls rzucali swoje łatwe punkty spod kosza.
W IV kwarcie na zmianę zamiast Leonarda wszedł Freeland i teraz można było zobaczyć różnicę. Zbiórka w ataku, punkty, rzut, punkty... Jednak Chicago wciąż grali dobrze i skutecznie w ataku. Każdą próbę odrabiania strat niwelowali swoją ofensywą i wymuszali straty gości. Chicago uzyskało w trakcie meczu taką przewagę i grali tak uważnie, że nic nie zapowiadało. iż Blazers mają choć cień szansy na sukces w tym meczu. Cały mecz czekałem, że PTB zaczną bronić, ale nic takiego się nie stało. Grali tak, jakby nie wierzyli, że mogą wygrać.. Zabrakło ognia, intensywności, energii z ławki...
Wielkie trójki oddawał Lillard. ale to było za mało, Oprócz liderów reszta drużyny zawiodła. Grający na wysokiej skuteczności Matthews rzucał za mało, grający na niskiej skuteczności Batum rzucał za dużo, za krótko na parkiecie był Freeland, a Leonard to nieporozumienie. Słabo wygląda gra RoLo w ataku i na tablicy. Przegraliśmy deskę i pomimo naprawdę dobrej skuteczności (często PTB wygrywało mecz przy znacznie niższej) ani przez chwilę nie zbliżyliśmy się do zwycięstwa.
Moim zdaniem mecz przegraliśmy w chwili, gdy Aldridge'a przy wyniku +7 (28-21) zastąpił Leonard. Wtedy przez 5 minut PTB mieli jeden celny rzut z gry i wynik spadł do -10. Tak, Bulls w 5 minut rzucili 19 punktów, a Mirotić zniszczył i wdeptał w ziemię naszą obronę. -17 przez niecałe 5 minut drugiej kwarty przy nieocenionym wkładzie Leonarda spowodowało, że Blazers przez cały praktycznie mecz byli w deficycie, cały czas musieli gonić i nie dogonili. A Bulls grali spokojnie swoje. Już wtedy czułem, że mecz jest przegrany,a wypuszczenie Meyersa na parkiet odebrałem jak sabotaż. Sorry, Terry, wake up, soldier...
Jutro Indiana back-to-back i jak trener nie pokombinuje z ustawieniem to ja tego meczu nie widzę...
Piszcie coś, bo ja takiego meczu z takim występem liderów drużyny NBA (obaj po 35 pkt i porażka) w ogóle nie pamiętam... Może trzeba przewietrzyć skład, może trzeba nauczyć się bronić, a może w końcu trener Stotts (którego ktoś nominował do rankingu najlepszych trenerów) ogarnie ten skład i pozbędzie się kilku zgniłych jajek...
OdpowiedzUsuńmysle ze poczulk sie za pewnie. aldridge nawet pomimo zmeczenia powinien grac bo byl niesamiwity. wygladalo mi tez na to ze pau gasol na srodku byl za szybki i za dobry dla lopez. chyba nie ma sie czym przejmowac oprocz tego ze to kolejna porazka z kandydatem do finalow konferncji ( thunder i cavs nie licze., bo wiemy co przezywali i na jakim etapie budowy zespolu sie znajdowali)
OdpowiedzUsuńDokładnie zgadzam się z clydetheglide. Z taka obroną w PO nie ma czego szukać ... Dam88
OdpowiedzUsuńMoże bez paniki. Tak jak w serii 14 zwycięstw w 15 meczach nikt nie okreslilby Blazers wspanialą druzyną, tak też teraz po dwoch porazkach z zrzędu bez sensu jest wszytko krytykowac. Ta druzyna ma dziury i to wiadomo od dawna. Zapaść rzutowa Batuma. Lopez miękki w obronie i nieskuteczny spod obręczy... Pewnie dałoby się te mecze wyciagnac grajać liderami po + 42 min. tak jak w ubieglym sezonie. Tylko po co? Pod presją to jest OKC. Blazers powinni spokojnie realizowac swój plan czyli zdobyć przewagę wlasnego parkietu.
OdpowiedzUsuń