Hawks (25-8) @ Blazers (26-8) 115-107
To nie był dzień Portland. To w ogóle nie był dobry dzień dla Blazers. Byli ociężali, wolni, sceptyczni i zaspani - tak mniej więcej jak my wszyscy po świąteczno-noworocznym maratonie. Tylko że dla naszych pupili skończyło się to bolesną porażką.
Początek w ofensywie niezły. Ładnie pokazał się Nick Batum (który nomen omen zaraz potem schował się - pomimo fizycznej obecności - i do końca już nie wrócił). Jednak obrona w tym meczu - zwłaszcza pomalowanego - to był dramat. Horford i Millsap robili z naszym koszem co chcieli. Zresztą nie tylko oni. Caroll, Antic i Teague też, a Korver kąsał trójkę za trójką. Sefolosha - znacie go z ofensywy? Ja tez nie - ale teraz 13 pkt i 12 zb z ławki. Co to znaczy??? Blazers zapomnieli w tym meczu, jak się broni... Dawno też nie widziałem tak dużo spudłowanych open shots... Wychodzą bekony, bigosy, kiełbasy i gołąbki... (a może hamburgery??? co za szajs...)
Weszli zmiennicy, ale wcale nie było lepiej... Kaman wciąż jeszcze myślami jest przy rodzącej żonie, Blake -jak to Blake - nie trafia i nie asystuje. CJ i T-Rob tym razem nic nie dali z ławki...Pozytyw to skuteczność Wrighta w ataku z dystansu - może powinien dostawać więcej szans? Do przerwy -3 i to był najmniejszy wymiar kary.
Jednak po przerwie to, czego wszyscy oczekiwaliśmy - przebudzenie i radosny festiwal, któremu na imię incredible shots Lillarda i do bólu skuteczny Matthews - nie nastąpiło. Kiełbaski i bigosu efekt wciąż dalszy. W pewnym momencie przewaga Atlanty osiągnęła 20 pkt i było już po meczu - przynajmniej w naszych domach... Co prawda coś tam Lillard próbował szarpać, LMA był skuteczny, ale co z tego, jak nie mamy obrony... Na dodatek Freeland zszedł z kontuzją barku i nie wiadomo, jako to się dalej potoczy. Dramat o nazwie kontuzje jedzą Blazers w toku... odcinek 376...
Czy coś z tego meczu wynika??? Absolutnie nie... Ofensywa OK, zagrywki grają, rotacja chodzi jak od początku sezonu. Tylko... jak nie chce ci się bronic, to nic w NBA nie osiągniesz. Ale to już wiemy...
Lakers, Miami i Orlando - koleni goście zawitają w progi RG. Nie możemy się spodziewać niczego innego jak nadrobienia statystyki i dystansu do GSW (jak oni grają.... no jak?). Na początek zafundowałbym - tak jak nam wszystkim - nieco noworocznego potu na treningu. Aha - potrzebujemy centra, który przypominałby z nazwy rim protector.
Chciałem napisać "Free Myers", ale się powstrzymam ;)
OdpowiedzUsuńBrak Lopeza w tym meczu ewidentny. A gdybysmy tak mieli Millsapa-nawet za Batuma...i paczkę ciastek;-) RIPCITIZEN
OdpowiedzUsuńKiedys do niego (Millsapa) były przymiarki.Moim zdaniem Batum powinien zostac tylko sciągnąc kogos konkretnego na zmiane i centra bo z Ro-Lo ani BritishBuldog-iem a tym bardziej Leonardem nie przejdziemy drugiej rundy.
OdpowiedzUsuńKogo niby w tej drugiej rundzie nie przejdziemy? Wg mnie w pełni zdrowia wszyscy są do ogrania (choć z każdym na zachodzie można również w I rundzie przegrać).
UsuńWłasnie...na Zachodzie z kazdym mozna odpasc nawet w 1R dlatego powinni sie wzmocnic
UsuńW tym sezonie mamy lepsza ekipę niż w poprzednim. Progres zaliczyły GSW, Rockets, Dallas, Memphis.Regres maja OKC, Spurs, Clippers.
OdpowiedzUsuńAle CJM to tak zlej zmiany nie dal.... nie wiem czy nie powinien zgarac w tym meczu wiecej
OdpowiedzUsuńA ja uważam,że mentalność jest kluczowa.Trafiamy bronione rzuty,by potem pudlowac czyste pozycje.do tego odpuszczanie obrony trumny-no ok,ale aż tak??? Strategia wygrywania meczy trojkami jest tyle efektowna,co karkołomna.Oczywiście jest super-nie spodziewałem się takiego bilansu,raczej myślałem,że znaczniemy sezon cienko.Apetyt rośnie w miarę jedzenia i chciałbym widzieć tabelę 1.Por2.Gsw...;-)RIPCITIZEN
OdpowiedzUsuń