Blazers (44-22) @ Heat (31-36) 104 - 108
Po bardzo dobrej pierwszej połowie, podczas której Aldridge trafiał ciężkie rzuty nad Udonisem Haslemem, Blazers w następnych dwóch kwartach z minuty na minutę przechodzili z och do wyjdź stąd, aż do crunch-time, gdzie po ostatnim wznowieniu piłki z boku nie podałbym im ręki. Blazers przegrali mecz z drużyną Konferencji Wschodniej po game-winnerze Dwyane Wade i opadli tak jak nasze głowy na czwarte miejsce na zachodzie.
Aldridge był cały w ogniu przez każdą swoją minutę na parkiecie. Trafiał z lewej, prawej strony nad niższymi obrońcami, swoje super ciężkie rzuty z samego nadgarstka. Przy tym odpoczywał w obronie, bo najpierw big-ball Heat z Haslemem pozwolił mu zostawać w paint, a później gdy Eric Spoelstra grał niższą piątką, po parkiecie biegali Kaman i Leonard.
Arron Affalo trafił 4 z 6 rzutów za trzy, ale tylko 1 z 7 z pozostałej części boiska. Nie uciekniemy od jego gry w post-up i fadeaway'ów be like Mike, ale Terry Stotts łapie się za głowę, gdy ogląda takie rzeczy u kogoś innego niż LaMarcus Aldridge. Różnica pomiędzy Afflalo i Matthewsem, to właśnie podpalanie się na nieefektywne rzuty. Drużynie oglądającej fragmenty trwającego meczu na iPadach, to po prostu nie przystoi i przeszkadza.
Być może Stotts przegrał ten mecz grając całe spotkanie wysokim składem, obniżając go dopiero w ostatnich posiadaniach, ale Blazers tak naprawdę do strasznych rzeczy w ostatnich parunastu sekundach nie wypadli z meczu.
Na przełomie pierwszej i drugiej kwarty, z Meyersem Leonardem i Stevem Blakiem na parkiecie zrobił nam się pick-and-roll mecz. Blake prowadził atak zupełny stosując Leonarda jako wabik na obronie Miami. Ci oglądali Blazers i Leonard nie miał tak dużo miejsca jak w poprzednich meczach. Oddał 1 rzut za trzy i trafił tylko 25% swoich czterech rzutów w 11 minut na parkiecie.
Blazers mieli problem z Heat w transition offense jak za najlepszych lat. Tyle, że w mini-LeBrona zamienił się Goran Dragić, który oprócz kończenie penetracji był problemem dla Lillarda w pick-and-rollach.
Do trzeciej kwarty Blazers spokojnie kontrolowali przebieg meczu, ale po przerwie Udonis Haslem trafił za trzy, Wade wyglądał jakby nigdy przenigdy się nie skończył, ball-movement Heat był za dobry dla obrony Blazers i na 1:32 Stotts-gang prowadził tylko 1 punktem. Na sekundę do końca Goran Dragić wielką trójką zatrzymał mini-mini run 4-0 Blazers i rozpoczął swój własny.
Ostatnią cześć zaczął od asysty do Denga, później dostał się na linie i Heat prowadzili 4 punktami pierwszy raz od pierwszych punktów w tym jakże frustrującym meczu.
Stotts tak jak w poprzednich kwartach trzymał wysoki - tym razem rezerwowy - skład przez pierwsze trzy minuty czwartej kwarty. Gracze Blazers indywidualnie kreowali własne pozycję do rzutu, bo na wpół rezerwowy lineup nie mógł znaleźć rytmu w ataku. I tak C.J McCollum trafił ciężki step-back z lewej strony, następnie Steve Blake rzut za trzy po odegraniu Kamana i Blazers ponownie objęli prowadzenie, ale w szerszej perspektywie ten zły fragment, w którym wychodziły im tylko zbiórki w ataku, zmusił Sttotsa do powrotu podstawowej piątki.
Po MVP minutach D-Wade'a, LaMarcus Aldridge trafił ciężki rzut z faulem, ale spudłował rzut wolny. Blazers byli -6, ale go-to-guy Aldridge (34 punkty) dostał piłkę i zdobył punkty z prawej strony na 4 punkty straty na 4 minuty do końca meczu.
Blazers już w crunch-time trafili trzy duże trójki w trzech kolejnych posiadaniach, trzymając tempo Dwyane Wade, który spudłował dopiero rzut za trzy na 1:50 do końca. Aldridge zagrał w post-up i trafił ze środka paint na remis po 102 na ponad minutę na zegarze.
Blazers w kolejnej akcji ponownie zagrali do Aldridge'a. Heat podwoili go, lecz na tyle bierne, że odegrał na przeciwne skrzydło do Arrona Afflalo. Ten nie trafił rzutu za trzy, ale dobra przez cały mecz praca wysokich na tablicach przyniosła punkty Aldridge'a po ofensywnej zbiórce.
Heat w kolejny pick-and-rollu Wade-Whiteside zdobyli (D-Wade) dwa punkty na remis 104-104 i nie wyglądało no to że zamierzają przestać.
W kolejny posiadaniu Blazers mieli piłkę z boku i mogli rozpisać lepszą akcję niż izolacja Aldridge'a, ale power-forward palił się całą noc więc dlaczego nie? Udonis Haslem zagrał bardzo dobrą obronę i rzut Aldridge'a zakończył się airballem. Heat mieli ponad 30 sekund na zdobycie punktów i zrobili to w pick-and-rollu, do którego obrona Blazers będzie miała wstręt.
Blazers po przerwie na żądanie mieli piłkę z boku. Najpierw dobra obrona Heat wymusiła kolejny timeout na Portland, a później gracze Stotts wspólnie zrobili przysłowiową kupę, którą zobaczysz tutaj:
Wade trafił dwa rzuty wolne, wziął mecz i zaniósł tam gdzie zanosi się wygrane z 15 punktami w 4 kwarcie.
Druga przegrana na wschodzie z rzędu i Blazers przed kluczowymi meczami z Memphis i Golden State mają o czym myśleć.
Kolejne spotkanie w piątek w Orlando.
Masz rację, wprowadzenie piłki w ostatnich sekundach to nasza pięta (nie Matthews-owa) Achillesowa... przegraliśmy tak z GSW na początku sezonu...
OdpowiedzUsuńAle, ale - mam nieodparte wrażenie, że wygralibyśmy, gdyby Wade'a bronił plaster Wes - nie dałby mu oddawać tak łatwo bez presji tych jego rzutów. Wystawianie wysokiego Batuma na Wade'a było błędem, bo Francuz nie będący tak szybkim na nogach nie nadążał
Dokładnie w pełni się zgadzam
Usuńjeśli Afflalo oddaje tyle samo rzutów co Lillard to cos tu jest nie tak. Za dużo akcji idzie przez niego, za dużo wymuszonych rzutów. Sttots ma nad czym glowkowac. Ma miesiąc aby wyczarowac optymalne line-upy
OdpowiedzUsuńTak patrzę na tego Afflalo i nadziwić się nie mogę... jaki on suaby... bosze, jaki suaby on...
OdpowiedzUsuńTo już wolę ceglącego na potęgę Batuma, 100 razy, on przynajmniej może coś więcej oprócz ceglenia dać drużynie (PS Wes wróć!!!)
oj, źle się dzieje
OdpowiedzUsuń