Niewielkim nakładem sił Portland Trail Blazers odnieśli kolejne zwycięstwo w pogoni za Amy play-offs. Tym razem do Oregonu przyjechali Knickerbockers bez Melo i Rose'a, co zapowiadało łatwe zwycięstwo Portland. I tak też było. Duet litewsko-łotewski w drużynie Knicks nie wystraszył gospodarzy, nadto przewaga PTB uwidoczniła się aż nadto w pozycjach guardów. Kolejne bardzo dobre zawody rozegrał łapiący flow Lillard. Chasing Denver w toku.
Od początku inicjatywę przejęli Blazers, grając hand-offy, pick&rolle z Nurkiem, floatery po zasłonie do środka z kolanka, a pod koszem rozpychał się coraz silniejszy Vonleh. Knicks za bardzo nie przeciwstawili się defensywą. Hernangomez bezradny był w starciach z Nurkiciem. Poprosimy więcej pick&rolli kończonych pod obręczą przez Nurka. Aktywne wsparcie dał z ławki Chief. W ten sposób przez pierwszą połowę Portland kolekcjonowali skalpy na głowach przeciwników aż do ponad 20-punktowej przewagi.
Portland do niedawna, gdy siedział rzut dystansowy, często odpalali i dużo trafiali trójek przez 3-4 graczy rotacji. Teraz widać lekką zmianę w akcjach obrońców. Do ilości rzutów za trzy oddawanych np przez Rakiety dużo brakuje. Mniej piłka rotuje po obwodzie, więcej gramy zza zasłony. Bliźniacy rain-brothers nie naparzają już trójka za trójką, choć dziś np mieli dobrą skuteczność - 50%. Obecnie raczej ich firmowym znakiem jest czyściutki floater z kolanka po zbiegnięciu zza zasłony na wprost kosza. No i Lillard wkręca się umiejętnie raz po raz jak śruba pomiędzy rękami przeciwnika. Gdyby jeszcze wysocy mieli taką umiejętność kończenia lay-upów...
Temperatura meczu nie porażała, jak kawa zaparzona o 7 rano pita w południe. TrailBlazers szybko pokazali, że interesuje ich tylko zwycięstwo, a Knicks, że tankowanie. Gdzieś w połowie 3 kwarty gospodarzom przestało się chcieć i NYK zeszli ze stratą do kilkunastu punktów. Uaktywnił się Porzingis w obronie i w ataku. Potem w zasadzie wiele ciekawego się nie działo i można było wyłączyć smartfony, tablety, palmtopy, laptopy, desktopy, telewizory i projektory do końca meczu.
Ach i jeszcze w końcówce Damian podrażniony czy to uderzeniem w nos czy malejącą stratą gości do 10 punktów machnął ręcznikiem, wytarł zakrwawiony organ, wrócił na parkiet i zasunął drive'a, daleką trójkę, znowu highlightowego drive'a, w moment zrobiło się 20 pkt przewagi i mecz się skończył.
Nie wyciągajmy z niego żadnych pochopnych wniosków. Wszystko co najważniejsze rozstrzygnie się niebawem. Portland ma więcej atutów w końcówce sezonu od Denver, którym jednak też się chce. Ogrywajmy odnowiony skład, grajmy akcje dwójkowe z Nurkiciem. Przydałoby się więcej grania Turnerowi, który pomimo powrotu na parkiet wciąż wygląda jak połamany.
Co tam u ciebie, mr Festus?
ciężki mecz do oglądania, ale "na przewiajniu" jakoś poszło. teraz czekamy na odpowiedź DEN w Idnianie
OdpowiedzUsuńraczej na choke Denver w Indianie ;)
Usuńmożna też odpowiedzieć źle. i na to liczymy;) btw, ale ten NY jest paździerzowaty, aż mi sie ich zal zrobilo. Jak nie trafią z wyborem w drafcie, to nie widzę dla nich nadziei
UsuńNajpierw trzeba podziękować Philowi 'grajmy trójkąty' Jacksonowi.
UsuńMarkannen dziś w NCAA pokazał dlaczego go nie wybrać.
OdpowiedzUsuńPS za to Josh Jackson,mmm
choć przez 9/10 sezonu pokazywał, że ten wybor moze byc jak najbardziej zasadny
Usuńa ja głupi wstałem o 3
OdpowiedzUsuńNY to kiedyś był NY a teraz....
Jak na złość Denver wygrywa wszystko :(
OdpowiedzUsuńWszystko moze zdarzyc sie u nas. Boje sie ze moze braknac np jednej wygranej.
UsuńMFA