Czy postawiliśmy naszym graczom zbyt wysokie wymagania? Półfinałowy rywal - Memphis Grizzlies wygrał wszystkie mecze Ligi Letniej, ale w ćwierćfinale niemiłosiernie męczyli się z Miami. Jednak od początku meczu to Blazers wyglądali na bardziej zmęczonych ...
Pierwsza połowa była słabiutka, czego wyrazem niech będzie 15 strat. W połowie II kwarty, akurat gdy udzielający wywiadu telewizyjnego (to zawsze nam przynosi pecha) Neil Olshey był najbardziej "uchachany" zrobiło się już -19. Dopiero jak Olshey poszedł na trybuny Blazers, a dokładnie Layman wzięli się w garść. Do przerwy przegrywali, mimo tych strat, tylko 7 oczkami. Wyglądało to jednak słabo i zapewne tylko najwięksi optymiści nie poszli o 1 w nocy polskiego czasu spać ....
Bóg Koszykówki wynagrodził jednak tych wytrwałych. Obie drużyny wyszły po przerwie z ogromnym zapałem ... fakt, było jeszcze dużo chaosu i strat - w końcu to tylko Summer League, ale też coraz więcej ciekawych akcji. A co najważniejsze dla blazermaniaków już po 4 minutach II połowy na pierwsze prowadzenie w meczu wyszła drużyna ze stanu Oregon. Szału dostał Cleveland: rzucił trójkę, a w obronie był nie do przejścia. Swanigan pudłował, ale Stokes zbierał. Niedźwiadki zorientowały się, że to nie przelewki i też zaczęły gryźć parkiet. Przed ostatnią fazą gry zrobiło się -2, tylko dlatego że Blazers dośrubowali do 21 strat - dla porównania w wygranym ćwierćfinale ze Spurs mieli w całym meczu 9.
Można było więc rozkoszować się zaciętą walką o finał Summer League. Twarda obrona niczym w siódmym meczu półfinałów Play Off. Ze skutecznością może gorzej, ale nie wymagajmy za dużo. Layman na ten przykład perfekcyjnie opanował rzut w tablicę, który nawet nie dotyka obręczy, że o znalezieniu drogi do kosza nie ma co marzyć. Sprawę w swoje ręce wzięli więc podkoszowi i zrobiło się +6. Jak ktoś poszedł spać przy -19 powinien zostać karnie obudzony. Stokes się rozszalał tak bardzo, że siedzący na ławce Zach Collins rozważał opuszczenie hali, ale poprzestał jedynie na biciu braw swojemu koledze z drużyny. Niedźwiadki próbowały się odgryźć, ale akurat próbkę swoich umiejętności pokazał Gutierrez: po jego efektownej asyście do Swanigana, Caleb dokładnie na 3 minuty przed końcem wyprowadził Blazers na solidne 8-punktowe prowadzenie. Mieli nad czym dumać na ławce Memphis. Wymyślili szybkie akcje i twardą obronę. Trochę poskutkowało, ale tylko trochę, bo Gutierrez już wiedział, że to jego mecz. Sprawę załatwili podkoszowi: Stokes trafił, Swanigan przechwycił, Stokes rzucił osobistego, a trener z Memphis ręcznik na środekringu parkietu. Swanigan przykleił sobie plasterek na policzek jako znak zwycięstwa, a było -19! Ale w IV kwarcie Blazers mieli już tylko jedną stratę. Layman pudłował, ale jego banda dała radę. A akcje Stokesa, Clevelanda i Gutierreza z pewnością znajdą się na liście najefektowniejszych zagrań tegorocznej Summer League.
Mecz finałowy w nocy z poniedziałku na wtorek o godz. 4.00. więc można jeszcze obczajać połączenia lotnicze do Las Vegas. Druga okazja żeby zobaczyć Portland TrailBlazers w finale może się nie powtórzyć. Rywalem odwieczny rywal w finałach: Los Angeles Lakers.
Można było więc rozkoszować się zaciętą walką o finał Summer League. Twarda obrona niczym w siódmym meczu półfinałów Play Off. Ze skutecznością może gorzej, ale nie wymagajmy za dużo. Layman na ten przykład perfekcyjnie opanował rzut w tablicę, który nawet nie dotyka obręczy, że o znalezieniu drogi do kosza nie ma co marzyć. Sprawę w swoje ręce wzięli więc podkoszowi i zrobiło się +6. Jak ktoś poszedł spać przy -19 powinien zostać karnie obudzony. Stokes się rozszalał tak bardzo, że siedzący na ławce Zach Collins rozważał opuszczenie hali, ale poprzestał jedynie na biciu braw swojemu koledze z drużyny. Niedźwiadki próbowały się odgryźć, ale akurat próbkę swoich umiejętności pokazał Gutierrez: po jego efektownej asyście do Swanigana, Caleb dokładnie na 3 minuty przed końcem wyprowadził Blazers na solidne 8-punktowe prowadzenie. Mieli nad czym dumać na ławce Memphis. Wymyślili szybkie akcje i twardą obronę. Trochę poskutkowało, ale tylko trochę, bo Gutierrez już wiedział, że to jego mecz. Sprawę załatwili podkoszowi: Stokes trafił, Swanigan przechwycił, Stokes rzucił osobistego, a trener z Memphis ręcznik na środek
Mecz finałowy w nocy z poniedziałku na wtorek o godz. 4.00. więc można jeszcze obczajać połączenia lotnicze do Las Vegas. Druga okazja żeby zobaczyć Portland TrailBlazers w finale może się nie powtórzyć. Rywalem odwieczny rywal w finałach: Los Angeles Lakers.
Tego Stokesa chętnie bym widział za Pata. Piękna pogoń.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBlazers ladnie pocisneli. Tak jak wczesniej pisalem, miedzy ta trojka jest chemia. Wiem ze to tylko SL, ale jesli wcisniemy Stokesa za Pata i okaze sie kolejnym stealem, to chcialbym pozniejzobaczyc miny pdxpl i Lucero :P
OdpowiedzUsuńCJ kusi Melo ;) Byłoby fajnie jakby to wyszło i nawet mu pasuje nasz trykot :)
OdpowiedzUsuńZe sportowego i finansowego względu melo byłby lepszym rozwiązaniem niż Ryan Anderson. Mam nadzieję, że Olshey zachowa zimna krew
OdpowiedzUsuńLA bez Balla w finale ... idziemy po mistrza :)
OdpowiedzUsuńWyrownany mecz, ale z Ballem dostalibysmy baty. Kuzma 4-6 za trzy i 19pkt po pierwszej polowie.
OdpowiedzUsuń