Blazers zaczęli mecz agresywnie na deskach, czym zaskoczyli Spurs, którzy kilka dni temu widzieli dużo mniej walecznego rywala. Jak jeszcze do waleczności doszła skuteczność przewaga Blazers przekroczyła 10 punktów. Ławka rezerwowych dowodzona przez kontuzjowanego Pata żyła meczem nie tylko ze względu na masaże ładnej blondynki.
Ostrogi zorientowały się, że awans do półfinału wymyka im się z rąk szybko doprowadziły do remisu trzema akcjami: 3+1, 3+0, 2+1 i o losach awansu miała zadecydować, jak w prawdziwym NBA ostatnia kwarta.
Rozgorzała walka: Blazers zbiórki i trójki Laymana, rywal głównie trójki. Najskuteczniejszy do tej pory gracz Summer League Forbes tak zirytował się wizją porażki, że spadł za faule. Bez niego Spurs nie byli już tacy groźni.
Mecz zrobił się brzydki: faule, faule, faule, ale najważniejsze że Portland utrzymywało bezpieczną przewagę.Gdy nawet Stokes trafił trójkę, a chwilę później poprawił Layman, najpierw trójka potem wsadem - zrobiło się +14pkt i było pozamiatane. Spurs musieli przełknąć gorzką pigułkę, a Blazers czekają na półfinałowego rywala: w nocy w niedzieli na poniedziałek o północy polskiego czasu zmierzą się z Memphis.
Blazers wygrali ten mecz ofensywnymi zbiórkami: 21:6 robi różnicę. Brawa dla rezerwowego Scotta za te zbiórki, bo do Swanigana i Stokesa już się przyzwyczailiśmy.
Layman co prawda na słabej skuteczności rzucił 23 punkty, ale jego aktywność w kluczowych momentach przeważyła. Zawiódł lider gości, ale to nie nasz problem. Może jednak wygramy tą Summer League?
Borsuki w Oregonie ćwierkają, że Olshey idzie po Melo. Chcemy?
OdpowiedzUsuńZależy za kogo.
UsuńPrzynajmniej myślimy chociaz niektórzy mowia tu że nie
Usuńwzmacnianie konkurencji jest bez sensu
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie oglądałem meczu, ale cieszy mnie fakt, że Layman trzyma formę i pierwszy mecz SL nie był przypadkiem. Fajnie wyglada nasza trójka czyli Stokes, Swanigan i Layman razem na parkiecie. Może jednak Olshey zdecyduje się na Stokesa i wypróbuje ich wspólnie w RS, byłoby ciekawie.
OdpowiedzUsuńJeśli udałoby się ściągnąć Melo i jeszcze podpisać jakiegoś weterana za minimum to z miejsca stalibyśmy się faworytem. Blazers zaczęliby przypominać tą ekipę z 2000 roku, gdzie na każdej pozycji mieliśmy kogoś mocnego i jeszcze na ławce utalentowani rookies. Jeśli jeszcze byłaby chemia to Blazers staliby się maszyną do wygrywania. To byłby naprawdę piękny scenariusz.
Niestety to się nie stanie, więc możemy już wrócić do kolejnych postępów Legenda :)