10 grudnia 2017

Trud, który nie pójdzie na marne?


ROCKETS (20-4) @ BLAZERS (13-12) 124:117


Bez kontuzjowanych Nurkicia i Harklessa musieli Blazers zagrać przeciwko najlepszej aktualnie drużynie w lidze. Rockets przyjechali do Portland po 8 wygranych z rzędu i mało kto dawał, tym zawodzącym na całego w Rose Garden Blazers jakiekolwiek szanse. Tymczasem przez co najmniej 36 minut tego spotkania Lillard i całe reszta grali koszykówkę, której Oregon nie widział od wiosny.


Grzech numer jeden tego sezonu-atak, w końcu wyglądał, tak jak wyobrażają go sobie najbardziej wymagający fani RipCity. Damian Lillard w „trójkowym” sztosie jak za dawnych lat. Trafiał i z downtown w Portland, z toalety na dworcu w Spokane, i z Vancouver, oraz , pamiętacie, jak w 1977, chwiejąc się na języku kolibra gdzieś z  Karaibów. Zanim pod koniec trzeciej kwarty kontuzjował kostkę chłostał Rockets skąd chciał. 


W końcu  zobaczyliśmy piłkę krążącą między zawodnikami, a nie tylko klepaną bez sensu przez tego, który ma ją aktualnie w rękach. Lillard do Turnera ten ze szczytu do wchodzącego w paint Leonarda, odrzut na skrzydło, a tam McCollum i czysta trója. ET1 z tym swoim, już zapomnianym ostatnim podaniem, i Meyers pakuje z góry. Kombinacja CJ-Chief - Ed , gdzie ten ostatni wychodzi sam na sam z koszem i zdobywa łatwe punkty. Cała sekwencja, w której to właśnie ball-movement dał Blazers po trzech kwartach aż 14-punktową przewagę.

Damian Lillard w symbiozie z Meyersem Leonardem. Większość punktów zdobytych przez tę dwójkę miała źródło właśnie w  ich poprawnej kooperacji. Lillard lubi zasłony od Meyersa. Meyers trafia z półdystansu po pick-n-rollu z Lillardem. Mała próba, ale wyglądało to znacznie lepiej niż nerwowa i pełna strat współpraca Lillard- Nurkić. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę koszty jakie ponosi drużyna z Leonardem w obronie, dla odbudowy mocy w ataku, warto zestawiać ten duet obok siebie.

Tym bardziej, że w defensywie są Ed Davis i … Zach Collins. Debiutant zagrał najlepszy mecz w NBA, będąc jedyną skuteczną odpowiedzią Blazers na Jamesa Hardena. Potwierdziły się przypuszczenia- tych, którzy dostrzegali instynkt obronny Collinsa. Czucie na bloku, ale tez wiele jakości w wysokiej obronie, gdzie kontestował, ale tez blokował rzuty z dystansu Rockets. Do tego obiecujący strzał zza łuku, walka na atakowanej desce. Blisko 19 efektywnych minut, w tak naprawdę pierwszej poważnej szansie jaką otrzymał od Stottsa. On wygląda jak postać z westernów- niepozorny neurastenik  o twarzy dziecka , który na końcu okazuje się bezwzględnym, płatnym mordercą. 

Za sprawą Aminu odżyły też skrzydła, ta śmiercionośna broń współczesnej NBA. Szkoda tylko że do 5 trójek Aminu nie dołożył się już żaden z pozostałych. Evan Turner miał zapieprz w obronie przy Hardenie, a rzut Jake Laymanna czeka na lepsze czasy. I tylko Pat Connaughton punktował, atakując obręcz, będąc tym starym, atletycznym Patem, który wespół z Jerianem Grantem rozgrzewał campus Notre Dame.

To był dobry, biorąc pod uwagę skalę rywala, może najlepszy, mimo że przegrany, występ Blazers w sezonie. Stotts zaczął odważnie, s5: Lillard-McCollum-Turner-Aminu-Leonard. I jak rzadko w tym sezonie rywal nie odjechał Blazers, więcej to Lillard&co wygrali pierwszą kwartę, rzucając rekordowe 37 punktów. Potem działy się rzeczy równie niespotykane : Wysoki line-up z Davisem i Collinsem okazał się najbardziej plusowym w meczu, CJ McCollum trafiał w kontrataku, cała drużyna zagrała z ponad 50% skutecznością, atak wreszcie płynął, estetyką, pomysłem oraz sposobem wykonania nie przypominał już,  tego dewastującego psychikę ostrzenia ołówków na krajzedze. 

Być może gdyby nie kontuzja Lillarda cieszylibyśmy się ze spektakularnego zwycięstwa. Może Stotts powinien zastąpić go Napieram. A tak w trzech pierwszych posiadaniach q4 McCollum potwierdził, jeszcze raz, że „ nie umie” w grze na koźle. Harden i Rockets zdołali odrobić straty, zanim na parkiet powrócił utykający Lillard .

Portland przegrało, ale ta porażka wyglądała znacznie lepiej niż zdecydowana większość z ich 13 dotychczasowych zwycięstw. Czy byliśmy świadkami przełomu, czy wylany dzisiaj pot nie pojdzie na marne przekonamy się w kolejnych odcinkach. Blazers ruszają na Wschód, zaczynając od mistrzowskiego Oakland. 

Ps. Nie , nie wolno krytykowac obrony wyłącznie pod kątem tego jak zagrała przeciwko Hardenowi. On robi co chce z prawie każdą defensywa w tej lidze. Czyni to od lat, a w tym sezonie z jeszcze większą wprawą i okrucieństwem. 



  

19 komentarzy:

  1. Natomiast można krytykować pisanie o "przełomie" co trzy mecze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pdxpl11:33

      wiesz, takie kibicowskie chciejstwo adekwatne to gry i bilansu druzyny. prędzej Blazers odpalą, niz ktos w tej lidze znajdzie sposob na izolacje Hardena;)

      Usuń
    2. Collins sobie radził przyzwoicie

      Usuń
    3. pdxpl11:49

      co podkreslilem w relacji, ale koniec końców:) https://twitter.com/matbabiarz/status/939789730396459008

      Usuń
  2. po takim meczu możemy mieć na blogu słabszą oglądalność, ale warto było
    można było poczuć klimat z wiosny 2014
    Meyers, Ed, Pat, Zach - to jest przyszłość Portland

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy12:27

      Wszyscy młodzi to taka jedna wielka enigma, nie wiadomo czy się cieszyć, czy martwić tą perspektywą ;)

      blazers4ever

      Usuń
  3. Anonimowy12:19

    Ten mecz to bardzo dobry przykład, że nie trzeba mieć super utalentowanej drużyny gdy piłka chodzi. Także i sama gra jest przyjemna dla oka. Mam nadzieję, że kostka Lillarda ma się dobrze. Ten koleś jak poczuje moc to jest prawdziwym mordercą.
    Na pochwałę też zasługuje zaangażowanie młodych. Już prawie zapomniałem kto siedzi na końcu ławki Blazers. Na minus to wstawienie Pata i Vonleha na krycie Hardena. Pierwszy jest słabym obrońcą, a drugi jest za wolny do krycia szybkich obrońców. Wiem, że Hardena praktycznie nie da się zatrzymać, ale gdyby Turner krył go do końca na zmianę z Aminu to byłaby większa szansa, że zdobycz Hardena zatrzyma się w okolicach 30pkt, a nie 50.
    Ogólnie fajny mecz, było widać zmianę, ale coś takiego już widzieliśmy wcześniej. Niby znaczny postęp w grze całego zespołu, a po kilku meczach wszystko wraca do normy, szczególnie po po powrocie kogoś po kontuzji. Dlatego tym razem biorę to na chłodno i z dystansem będę obserwować czy Stotts będzie dalej konsekwentny w swoich decyzjach. Jeszcze mam nadzieję, że nie dojdzie do tego że regularnie zaczniemy się cieszyć z "dobrych przegranych".

    blazers4ever

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy13:45

    Świetny mecz do oglądania po obu stronach parkietu, miła dla oka ofensywna koszykówka. Więcej zaufania do Meyersa, a będą z tego dobre owoce.

    ~Danio

    OdpowiedzUsuń
  5. Praca na hali zdobędziesz po przez trenera personalnego. Koszt klas fitness jest nie wysoka. Motywacja to podstawa udanego treningu. Wysiłek jest podstawa treningu dietetycznego który poprowadzi dla ciebie trener personalny. Poza tym ważna jest dieta nasz dietetyk pomoże ci twoimi fitnessem. Dobry plan treningu robiony dzięki naszemu specjaliście od treningu indywidualnego.Kim jest wykwalifikowany instruktor? Bieganie to ciekawy ale kontuzyjny s

    OdpowiedzUsuń
  6. Panowie mecz prawie wygrany przegrany został przez posadzenie kontuzjowanej kostki Damea w 4 kwarcie i oczywiscie znoowu ten sam błąd popełnił Terry każąc przez pół kwarty "rozgrywać" czyli klepać w ataku McCollumowi przez co stalo sie cale zlo. Zeby byla jasnosc nie mam nic do CJ a to strzelec a o rozgrywaniu nie ma pojęcia wi3c never ever nie wolno wystawiać rotacji z nim na 1. A wystarczylo wtedy wypuscic Napiera albo Turnera. Wlasnie wtedy Rockets z minus 14 zbudowali plus i bylo po meczu. Wielbłąd Stottsa z zestawieniem line-upu po raz kolejny. Czy naprawde sztab nie widzi ze never ever nie wolno wypuszczac CJ3 na rozegraniu?

    OdpowiedzUsuń
  7. Behemot17:30

    Legend jak zasłonę postawi to wióry lecą.

    OdpowiedzUsuń
  8. Fala krytyki jest tak duża, że w niedługim czasie można spodziewać się zmiany trenera i GM.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy08:41

      Ale opierasz się na wysokiej temperaturze naszego bloga czy masz informacje z innych źródeł?

      poskus

      Usuń
    2. Fala krytyki przedewszystkim przez fanów a różne źródła od oregonu poprzez blazeredge itd napominają ciągle o błędach trenera i GM. Coś musi się stać wreście. Brak Begiego dobrze że chociaż Zacha wpuszcza. Dziś czarę goryczy przelał mój numer jeden rookie Bell, o którym co jakiś czas wspominam . Oshlei jak można było być tak ślepym.

      Usuń
  9. Te porażki to nie taka znowu trauma.Teraz trzeba wstać i skalpować. GSW można zaskoczyć aktywnością na deskach i obroną.
    GO BLAZERS!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy08:15

    Chyba widzimy ostatnie chwile z Panem Stottsem

    OdpowiedzUsuń
  11. Behemot08:42

    Zdziwiłbym się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo to ameryka. Tam ciężko i mozolnie sprawy transferowe itd idą. Nie śpieszą się z niczym. Palenie marysi spowolniło ich proces myśleniowy.

      Usuń
  12. No cóż, szkoda, że to idzie tak jak idzie, ale pozostaje mieć nadzieję, że kiedyś jeszcze będzie lepiej.

    OdpowiedzUsuń