16 października 2018

Już bez Paula Allena


Na kilkanaście godzin przed inauguracją sezonu przeciętny kibic NBA, nie mogąc się  doczekać nowego otwarcia swojej ulubionej drużyny zajmuje się na ogół przewidywaniami, sprawdzaniem składów drużyn i  całą resztą właściwą dla przedstartowej gorączki. I kiedy niejeden z fanów Blazers zastanawiał się po raz setny czy jedną z najmłodszych ekip w NBA, paradoksalnie z najbardziej doświadczonym fundamentem  (kwartet Lillard-McCollum, Harkless, Aminu rozpocznie właśnie  4 rok wspólnej gry), stać będzie na dokonanie przełomu, zza oceanu przyszła tragiczna wieść o śmierci Paula Allena.  Z oczywistych powodów polski kibic  nie zna innych  niż Allenowskich Blazers. Ci starsi pamiętać będą zespół Clyde'a Drexlera i Terry'ego Portera w finałach  1991-1992, nieco młodsi  epickie zmagania z Lakersami w 2000 roku oraz konsekwencję tamtej przegranej, czyli erę JailBlazers, w której bardziej niż sportowe popisy graczy liczyły się ich zakulisowe występki. Wraz z przyjściem Brandona Roya i LaMarcusa Aldridge'a zakończył się  oregoński "Sturm und Drang" Wybór w drafcie  z nr. 1 Grega Odena miał przywrócić Portland miejsce w elicie NBA. Tak się nie stało.  Wkraczamy właśnie w kolejny rok oczekiwań związanych z Blazers Lillarda i McColluma. Niestety już bez Paula Allena, który według prawie wszystkich źródeł miał osobisty wpływ na wybór przez RipCity akurat tych graczy.  Odejście właściciela, postaci tak charyzmatycznej prawie zawsze rodzi poważne zmiany organizacyjne. Wiele wskazuje na to, że Jodi siostra Paula Allena  nie jest zainteresowania przejęciem klubu. Nie wiadomo, kto zostanie nowym właścicielem i czy będzie skłonny utrzymać organizację w Portland. To, co dzięki Allenowi było zagwarantowane, koszykówka NBA w Oregonie, teraz nie  wydaje się już tak oczywiste. 


Bez niego [Paula Allena] koszykówka NBA  już dawno opuściłaby północny zachód. Howard Schultz przypieczętował los Seattle Supersonics sprzedając klub do Oklahomy. Tymczasem Allen zaangażował się w utrzymanie Blazers w Portland. Dzięki temu liga jest o wiele lepsza. 
                                                                                                                                        Adrian Wojnarowski

Nie wiemy jak potoczą się sprawy właścicielskie. Pewne jest, że za 2 dni Blazers otworzą meczem z Lakers sezon 2018/19. Pierwszy od 1988 bez Paula Allena. Trudno przewidywać, jaki wpływ na postawę drużyny będzie mieć fakt, że miejsce na trybunach, to bezposrednio za linią końcową parkietu, zwyczajowo zajmowane przez BOSSA, pozostanie teraz  puste.  Zanim z USA dotarły do nas  smutne wieści, jak co roku, od 5 już  lat,  pokusiliśmy się o typy związane z czysto sportową przyszłością Trail Blazers. 



1. Czy w tym składzie osobowym zespół stać na postęp, na przełamanie bariery 50 wygranych i konkurowanie z najlepszymi na Zachodzie?

Piotr Sitarz: Nie. W poprzednim sezonie regularnym wygrali 49 spotkań i żadnego w playoffowej serii z niżej rozstawionym zespołem. Wniosek - Blazers nie byli w gronie najlepszych. A jeśli sobie owe grono chcemy ustalić, no to do drużyn poza zasięgiem możemy dodać Jazz, Spurs, Lakers i dlaczego nie Pelicans. Jeśli po takich porażkach, gdzie różnica była miażdżąca, myślimy o odkuciu w następnym roku, no to prędzej dokonujemy znaczących zmian, a nie korekt. A za takie uważam postęp wszystkich graczy, lepsze sezony wszystkich graczy, i lepsze decyzje trenera. To w mojej ocenie nie wystarczy do wygrania 50 meczów, a co dopiero do przejścia pierwszej rundy.

Andrzej Tropaczyński: Zespół jest ciągle młody, więc postęp w grze poszczególnych zawodników, jak i całego zespołu jest możliwy. To jednak wcale nie oznacza przełamania bariery 50 zwycięstw, bo zachód w tym roku będzie jeszcze bardziej wyrównany niż w poprzednich latach i chyba nie trzeba nikogo do tego przekonywać. Nawet zatem w optymistycznym wariancie nie widzę Blazers powyżej 50 zwycięstw. Do czołowej dwójki na pewno się nie zbliżą, podobnie zresztą jak reszta zachodu.

Grzegorz Parzych: Paradoksalnie drużyna może nie złamać bariery 50 zwycięstw, a wejść do playoffs z dobrej pozycji, tak, jak zrobiła to rok temu. Postęp będzie oznaczał jedno- przebrnięcie 1. rundy, jeśli rywalem nie będą GSW czy też Rockets. Każde inne rozwiązanie będzie interpretowane jako stagnacja i być może koniec ekipy w tym składzie personalnym. Ciągle wierzę, że ambitne  teoretyczne zapewnienia Lillarda i McColluma znajdą praktyczne zastosowanie na parkiecie. Wierzę w rozwój Nurkicia, postęp Collinsa oraz odpowiedzialność weteranów: Aminu i Turnera. 


2. Jak oceniasz sens i szanse realizacji planów Stottsa, dotyczących oszczędzania Rain Bros w RS poprzez m.in. ograniczenie ich roli w rozgrywaniu piłki.
Piotr Sitarz: Myślę, że jest to pomysł bardziej pod kątem kolejnego roku przygotowań do defensywnych schematów, które od lat wyjmują Damian Lillarda z playoffowych serii. Sama idea jest dobra i im mniejsze obciążenia tym lepiej, tylko że Blazers mogą być zbyt słabym zespołem, żeby pozwalać sobie na grę bez Lillarda na piłce, i oddawać ją np. Sethowi Curry’emu w dłuższym wymiarze niż tych kilka-kilkanaście minut na mecz. Zobaczymy, początek sezonu może ułożyć się dość tragicznie i przed grudniem zapomnimy, że ktoś tutaj miał kogoś oszczędzać.

Andrzej Tropaczyński: Nie bardzo wiem, z czym tak naprawdę miałoby się to wiązać. Dobrze na pewno oceniam pomysł większego ruchu piłki, bo stagnacja w ataku i „izolacyjne” granie bardzo irytowały mnie w zeszłym sezonie. Tym bardziej teraz, gdy przynajmniej w teorii dodano kilku strzelców ruch piłki powinien wreszcie stać się ważnym elementem ataku Blazers. Nie chodzi mi tu jednak wcale o ograniczenie roli CJ’a i Lillarda w „rozgrywaniu” (zresztą CJ i rozegranie widzą się w tym samym zdaniu chyba po raz pierwszy), bo zawodnicy o takim talencie muszą mieć odpowiednią ilość czasu piłkę w rękach, co o bardziej dojrzałej grze, również wymienionej dwójki. Mam natomiast przy okazji nadzieję, że lekkiemu ograniczeniu ulegnie liczba minut Lillarda i CJ’a na parkiecie. Zbyt wiele razy widziałem, gdy w dawno przegranych (lub wygranych) meczach schodzili z parkietu na półtorej minuty przed końcem. Co się dzieje potem w play off wszyscy wiedzą.

Grzegorz Parzych: Każdy kto widział, jak Stotts trzyma "bliźniaków" prawie do końca w meczach, gdzie wynik był już dawno przesądzony, a potem obserwował ich "fizykę" na tle hydry Holiday-Rondo-Moore, nie ma raczej wątpliwości, ze  pomysł z oszczędzaniem ich sił ma sens. Pytanie, czy Blazers dysponują takimi zasobami, aby móc pozwolić sobie na taki komfort. Turner? Curry? To naturalni i chyba jedyni kandydaci. Pierwsze tygodnie sezonu powinny nam sporo wyjaśnić. Jeśli bilans będzie negatywny, Stotts  nie zawaha się wrócić do modelu " cała gra w ręce Rain Bros". Znów wygra zgubna  filozofia,  nakazująca awansować do playoffów za wszelką cenę. 


3. Czy trakcie sezonu Blazers powinni dokonać/dokonają zmian personalnych?

Piotr Sitarz: Powinni, ale nie dokonają, a jeśli już to marginalnych wymian w lutym i może sprowadzą kogoś po buy-oucie. Nie wydaję mi się, żeby w trakcie sezonu wymienili C.J’a McColluma, chyba że wspólnie z Lillardem stwierdzą gotowość do rozstania. Chętnych na Evana Turnera i Meyersa Leonarda nie ma i raczej nie będzie. Na Moe Harklessa tylko jeśli wyleczy się w stu procentach. Może ktoś chciałby sprowadzić Al-Farouq Aminu, ale szkoda z perspektywy cap-space’u oddawać 6 milionów dolarów, które po tym sezonie zejdą z napuchniętej listy płac. I tyle. Gramy tym co jest.

Andrzej Tropaczyński: Zależy jak ten sezon będzie się do ASG układał, na ten moment za wcześnie na takie prognozy. Mam tylko nadzieję, że jeśli będą w lutym jakieś ruchy personalne to nie będą one polegały wyłącznie na przesunięciu kontraktu Aminu w celu ponownego uniknięcia podatku od luksusu.

Grzegorz Parzych: Sytuacja finansowa determinuje od dwóch  lat politykę personalną klubu. To przez zapchane salary cap nie doczekaliśmy się latem znaczących ruchów. Raczej oszczędzano niż inwestowano. Z tych samych powodów nie spodziewałbym się wielkich zmian w sezonie. Nie sądzę, aby w końcu udało się pozbyć kontraktów Leonarda czy Turnera. Z punktu widzenia innych drużyn najciekawszą postacią jest Aminu, którego kończący się kontrakt oraz sportowa jakość mogłaby skusić jakiegoś kontendera. Tylko, czy walczący o playoffy Blazers  byliby zainteresowani  oddawaniem swojego two-way playera?


4. Który z nowych graczy okaże się największym wzmocnieniem?

Piotr Sitarz: Seth Curry. Opuścił ostatni sezon, ale rok wcześniej zdobywał prawie 13 punktów na mecz na 48% skuteczności z gry i trafiał 42% rzutów za trzy punkty. Nie potrzebuje piłki w rękach aby być efektywnych, ale ta nie sprawia mu kłopotu. Jest dobrym graczem w pick-and-rollu, dobrym off-screen shooterem, i Blazers chyba nie mogli lepiej wydać trzech milionów dolarów. Powinien być lepszy w ubiegłorocznej roli Shabazza Napiera.

Andrzej Tropaczyński: Naturalnym kandydatem jest Seth Curry. Jeśli wróci do poziomu z Dallas sprzed roku Blazers będą mieli z niego sporo pożytku. Fajną historią byłoby, gdyby ofensywny talent dał, któremuś z rookies więcej minut niż tylko garbage time.

Grzegorz Parzych:  Seth Curry w formie z Dallas byłby pewniakiem, ale ja liczę na to, ze Nik Stauskas zrobi wszystko, aby wykorzystać, prawdopodobnie, ostatnią szansę na zaistnienie w tej lidze. Kanadyjczyk może grać na pozycji niskiego skrzydłowego, gdzie poza niedysponowanym aktualnie Harklessem Rip City ma jedynie Laymana. 


5. Miejsce i bilans drużyny na koniec sezonu?

Piotr Sitarz: Miejsce numer dziewięć. 41 zwycięstw i 41 porażek.

Andrzej Tropaczyński: W tym roku naprawdę nie mam pojęcia. Od 3 do 11. Proszę sobie wybrać.

Grzegorz Parzych: 4. miejsce, z bilansem gdzieś między 45-50 wygranymi

Kamil Szuleko- ZKrainyNBA: 6. miejsce. Bilans 48-34
Uzasadnienie:
Portland Trail Blazers grają w playoffs nieprzerwanie od 5 lat i ten rok tego nie zmieni. Mają dobrego trenera i wystarczającą ilość talentu na pierwszą ósemkę Zachodu. Jednakże, kto się nie rozwija ten się cofa. W obliczu wzmocnień na Zachodzie i braku większych zmian kadrowych, ten sezon nie może być równie dobry (w RS) co poprzedni. Ponownie awans do playoffs i ponownie porażka w 1 rundzie.

NBA Labs: Między 6. a 12. miejscem. Bilans między 35 a 47 wygranymi

Szósty Gracz: 9. miejsce 


W komentarzach oczekujemy rzecz jasna na Wasze przewidywania i typy na Blazers w sezonie 2018-2019. Go Blazers!!!!



13 komentarzy:

  1. 44-38 6-8 miejsce

    OdpowiedzUsuń
  2. PrzemoW23:34

    45-37 poz nr 5

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy07:15

    42-40.8miejsce

    poskus

    OdpowiedzUsuń
  4. Idziemy na mistrza nie ma innej opcji

    51-31

    P.S

    Czy ktos z Was moze pisac komentarze uzywajac telefonu jablkowego? Bo ja oczywiscie nie (wypisuje komentarz i idzie w kosmos bez zadnej reakcji strony)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pdxpl07:52

      Ja mam czasami ten sam kłopot pisząc ze zwykłego tel. Nie mam pojęcia od czego to zalezy

      Usuń
  5. Anonimowy12:37

    44-38
    miejsce miedzy 6 a 10


    MFA

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy13:51

    Witam

    Przepraszam, że nie na temat, ale może kogoś zainteresuje:

    Transmisja meczu:

    piątek, 19 października

    4:30 CANAL+ Sport: Portland Trail Blazers – Los Angeles Lakers (na żywo)
    9:00 CANAL+ Sport: Portland Trail Blazers – Los Angeles Lakers
    17:55 CANAL+ Sport 2: Portland Trail Blazers – Los Angeles Lakers
    23:00 nSport+: Portland Trail Blazers – Los Angeles Lakers

    ClydeSzamoT

    OdpowiedzUsuń
  7. Rezerwy są i to spore. Po pierwsze cały czas będę bronił Evana Turnera, który miał pełnić rolę rozgrywającego SF odciążającego od rozegrania Lillarda i McColluma a do tej pory Stotts nie bardzo wcielał ten pomysł w życie. Teraz jeszcze Curry ma w tym pomóc. Gra nie powinna się kręcić wkoło Lillarda przez cały mecz. Przepis na wygraną z Blazers jest od lat ten sam: obrońca wiszący na Lillardzie i wysoki, grożący blokiem pod koszem. A Stotts od lat nic z tym nie robił, choć podobno w końcu to zauważył. Poprawił defensywę przed poprzednim sezonem więc może teraz popracował nad schematami i pomocą dla lidera w ofensywie. Już samo to powinno zaprocentować w czwartych kwartach a zwłaszcza w PO. Po drugie Nurkić i Collins mają rezerwy. Obaj mogą być duuuużo lepsi niż w poprzednim sezonie. Z całej grupy niespełnionych i słabiaków jak Layman, Leonard, Swanigan, Baldwin, Stauskas, Curry ktoś powinien odpalić na poziom chociażby Harklessa.
    Blazers są zabetonowani z kontraktami na najbliższe 2 sezony a jedynym prawdopodobnym i w miarę łatwym do przeprowadzenia ruchem jest pozbycie się Aminu w okolicach stycznia-lutego za pick. Do tego czasu miejmy nadzieję ustabilizuje się już rotacja wysokich i strata Aminu nie odbije się na jakości gry.
    Nie liczę, że Curry okaże się kimś więcej niż Napier. Zresztą mając Rain Bros nie ma czasu na jakąś wielką eksplozję z jego strony a nie zakładam, że będą grać w 3. Największym wzmocnieniem powinien być zdrowy, ograny w nowej posturze i ustabilizowany finansowo Nurkić a solidne, regularne minuty dla Collinsa, Swanigana i Leonarda powinny zaprocentować odpowiednim wzrostem ich produktywności.
    50-32 choć na takim zachodzie będzie ciężko. Ale na pierwszą 4 jak najbardziej liczę.

    OdpowiedzUsuń
  8. PrzemoW10:26

    Sędziowie pomagali Lakersom jak mogli ,na szczęście mieliśmy dziś duzo opcji w ataku , nie licząc Leonarda, ten bez zmian ;) Miło się oglądało ten mecz . Go Blazers !!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Odejście Paula Allena wyszło na dobre drużynie!

    OdpowiedzUsuń