11 października 2018

Koncert Laymana

Nieobecność duetu Lillard-CJ, którzy dostali wolne po zaledwie trzech meczach przedsezonowych(sygnał, że w trakcie sezonu też będą bardziej oszczędzani?), wykorzystał Jake Layman odwdzięczając się za zaufanie, jakim jest wystawianie go w wyjściowym składzie.

W pierwszej kwarcie samotnie zremisował z rywalem po 18, a że koledzy dosypali karciane "oczko" losy rywalizacji były rozstrzygnięte. Layman grał skutecznie i pod koszem, i na dystansie, będąc poza zasięgiem sennej słonecznej obrony.
Duet Braci zastąpili Seth Curry i Nik Stauskas.
Nie wykazali się co prawda skutecznością (tę skradł wszystkim Jake), jednak to jednoznaczny sygnał, że na nich zacznie spoczywać ciężar drugich kwart w sezonie regularnym (Turnerowi to tak chyba średnio życzymy powrotu do pełnej dyspozycji).
Ze zmienników próbował wykazać się Caleb, co szło mu ze zmiennym szczęściem, jego przydatność do zespołu w poważnych grach wciąż pozostaje problematyczna.
Swoje robi, czyli pokazuje się, Meyers. Już oczyma wyobraźni widzę jego przyszłoroczny transfer i przejęcie pałeczki lidera w jakimś słabeuszu z końca stawki, pewnie Konferencji Wschodniej.
Atrakcje na ostatnią kwartę zachowali Baldwin Czwarty, a przede wszystkim Payton Drugi - prawie jak poczet królów.

A Słońca zagrały może z jedną ładną akcję w całym meczu:
Kolejny mecz z Sacramento w nocy z piątku na sobotę.

1 komentarz:

  1. Pdxpl07:45

    W ostatnim meczu z kings Chciałbym zobaczyć więcej minut cama Olivera. Jeśli chodzi o potencjał i koszykarskie umiejętności nie jest to gracz gorszy niż Swanigan.

    OdpowiedzUsuń