31 października 2018

Spacerek w Houston

BLAZERS (5-2) @ ROCKETS (1-5) 104:85

Łatwe zwycięstwo, pomimo długiej podróży z Indiany do Houston. Ale jak będący w kryzysie, pozbawiony lidera, rywal rzuca ledwie co trzeci rzut i to bez specjalnie agresywnej obrony - to nie mogło się inaczej skończyć.

W odróżnianiu od wczorajszej konfrontacji z Pacers tym razem o wygranej zdecydowali pierwszopiątkowicze. Lillard na 80% skuteczności z CJ na 50% zza łuku - to gwarancja powodzenia. Nurkić nie miał rywala pod koszem i trochę się odbudował po słabszych występach.

Stotts przypomniał sobie (głównie dzięki sędziom gwiżdżącym w Indianie faule z kosmosu) o istnieniu Swanigana. Tym razem zadziałało to słabiej, jednak para Zach-Caleb będzie w najbliższym czasie ćwiczona także na bardziej wymagających rywalach.

Losy meczu rozstrzygnęły się na początku drugiej połowy gdy przewaga Blazers sięgała nawet 30 punktów. Kryzys kryzysem, ale zawsze to miło tak zdominować Rockets. Chociaż nastroje u nich nieszczególne.
Nawet Aminu bezkarnie eksplorował senną obronę rywala.
Czwarta kwarta to już udoskonalanie ustawienia Zach-Caleb.

Zwycięstwo pozwoliło wyjść z twarzą z wyjazdowej mini-eskapady. W Moda Center nie będzie jednak łatwo - już pojutrze czeka nas kwietniowa trauma - Pelikany.


PS. Layman też trafiał

4 komentarze:

  1. Pewnie mało kto zauważył ale Simons zaliczył debiut :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. pdxpl15:38

    wygrana 3w4b2b, zawsze na propsie, zwłaszcza z Hou, nawet jesli nie zagrał Harden. Nie mam jakis specjalnych antypatii w tej lidze, ale Houston gra mi na nerwach od paru lat bardzo poważnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Komentarz Drexlera do meczu tez niezbyt adekwatny... tak rozchichotanego komentatora to ja w całej lidze nie słyszałem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pdxpl17:34

      cała trojka komentatorów HOu skrajnie irytuje, a cLyde, no coż, przyklad wybitnego gracza i ... dziwnego czlowieka

      Usuń