26 listopada 2018

STOtts LAT - sto punktów


CLIPPERS (13-6) @ BLAZERS (12-8) 104:100

25 listopada trener Portland Trail Blazers świętował 61 urodziny. Szkoda, że nie kilka dni wcześniej gdy jego drużyna przodowała stawce, a po dwóch dotkliwych porażkach. Jako chyba najbardziej krytyczny serwis życzymy Terry'emu wszelkiej pomyślności, dużo zdrowia oraz trafnych decyzji. Dzisiaj powstrzymamy się więc od złośliwości, szczególnie że miał wyjątkowo trudne orzechy do zgryzienia.

Do Moda Center przyjechał nowy lider, który już kilka tygodni temu sygnalizował dobra dyspozycję. Wzmocniony polskim centrem wykorzystał coraz bardziej rozpadający się kolektyw Portland. Do pierwszej piątki powrócił co prawda Moe, ale tylko momentami przypominał tego gracza, którego pamiętamy z ubiegłych sezonów.

Ciężar ofensywy oparty był na Nurkiciu i Lillardzie, co pozwoliło objąć niewielkie prowadzenie.
Po 10 minutach w roli zmienników weszli Collins z Leonardem. Ten pierwszy ponownie zagubiony. Ten drugi tryskający dawno nie widzianą energię.
Już pierwsza donkichotowska konfrontacja sam na sam z koszem zapowiadała niezłą zabawę. Nawet sędziowie przychylnie na niego spoglądali gwiżdżąc wydumany faul, a następnie zaliczając blok przy wyraźnie już opadającej piłce. Akcja z drugiej kwarty w trakcie której Meyers wywalczył dwie ofensywne zbiórki, zakończona wsadem Turnera - trafi na kasetę, którą na emeryturze będzie puszczał wnukom w odpowiedzi na pytanie: "Dziadku, a dlaczego mówili na ciebie - legenda?".
Żarty żartami, ale okres pobytu na parkiecie Meyersa, wzmocnionego Sethem Curry i Stauskasem zaowocowała wypracowaniem przewagi nad przeciętnie wówczas grającym rywalem.
Utrzymali ją również pierwszopiątkowicze i do szatni Blazers schodzili z bilansem +13. I tam wszystko się pokrzaczyło.



Na drugą połowę zespół solenizanta wyszedł rozbity mentalnie, w dodatku osłabiony brakiem kontuzjowanego Nurkicia. Meyers jak to Meyers - nawet dobry w ofensywie, w grze obronnej nie jest specjalnie trudną przeszkodę.
Goście szybko odrobili straty, a gdy na parkiecie pojawił się Zach "nie wiem co się ze mną stało" Collins zaczynali wyraźnie odjeżdżać. Żeby nie było tylko na wysokich Blazers - to również był słaby okres gry graczy obwodowych (zmęczenie, czy regres formy?). W efekcie trzecia kwarta to wynik: 16:38!!!! Dramat. Clippersi niespodziewanie chyba dla samych siebie już witali się z gąską.

Zach został na początek ostatniej kwarty, na przełamanie. Od początku wsparł go Lillard - ładną asystę próbując podbudować młodzieniaszka.
Na niewiele się to zdało - kilka punktów Collinsa nie rekompensuje jego serii faulów. Na 8 minut przed końcem meczu Stotts został już tylko z samym Meyersem na centrze. Marcin Gortat mógł sobie spokojnie przebieg wydarzeń obserwować z ławki rezerwowych. Nadzieję w serca kibiców wlali: CJ - kilka razy w końcu trafił, ale przede wszystkim Turner, który grał jeden z lepszych meczów w sezonie (ktoś złośliwie powie, że przez niego przegrany, ale o tym za chwilę). Przewaga stopniała do punktu i czekaliśmy na Lillarda - który do tej pory pudłował i robił rzeczy głupie.
Tak irytujące już wszystkich, że Leonard po jednej ze swoich licznych zbiórek (16 w całym meczu, w tym aż 6 na atakowanej tablicy - naprawdę wywalczonych, a nie jakiś farfocli, które same wpadają w ręce) zamiast podać do stojącego tuż obok, tradycyjnie wyciągającego wyzywająco ręce Damiana, poszukał trudniejszego podania do McColluma. Może to, może nie to, rozsierdziło Lillarda - trafił dwie trójki, w tym jedną z faulem.

Zrobił się remis. Po sto, jakby drużyna chciała zaintonować trenerowi staropolskie "sto lat".
Tylko na tym skończyło się punktowanie. Kolejne dwie akcje Lillarda nieudane. Do tego doszedł błąd przy wyprowadzaniu piłki, przez co zmarnowano ostatnią dostępną przerwę na żądanie, a przede wszystkim nie złapanie piłki przez Turnera - w kluczowej akcji meczu. Clippersi nie byli aż tak przywiązani do okrągłej setki, dorzucili 4 punkty, co zapewniło im zwycięstwo w Moda Center.

Trzecia kolejna porażką nie nastraja optymistycznie. Kontuzjowany Nurkić. Zagubiony w IV kwarcie Lillard. Collinsa już lepiej przemilczmy. Nie będzie trenerowi smakował dzisiejszy tort z szampanem. Oj, nie będzie. 



8 komentarzy:

  1. Behemot12:48

    Relacja znacznie lepsza niż mecz. Tyle dla nas.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem jak można to było przegrać. Rezerwy znowu zaskoczyły i odjechały w pierwszej połowie a potem jakiś dramat. Niby w zespole tylu strzelców a jak przeciwnik odjeżdża to nie ma komu rzucać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się nazywa deficyt talentów. Można się ciągle oszukiwać tym, że Blazers grają lepiej niż w poprzednim sezonie, że mamy potencjał, że ławka lepsza niż rok temu itd Prawda jest jednak taka, że Blazers to tylko Lillard i CJ. Już nawet nie winię za to Stottsa, bo chyba i ja nie miałbym już pomysłu na ten szrot. Za każdym razem jest to samo, ktoś przez chwilę się pokazuje, a po kilku meczach gaśnie i kończy na skraju ławki. Jeśli ma się coś zmienić to tylko w przypadku gdy trafi do Blazers ktoś kto zacznie kur** bronić pod tym koszem. Ciekawe ile jeszcze lat musi minąć lub ilu musi się przewinąć managerów, zanim trafimy na prawdziwego bangera. Jeśli większości pasuje być tylko sezonową drużyną to taki układ może zostać, ale jeśli Blazers chcą walczyć o coś więcej to przebudowa jest obowiązkowa.

      Usuń
  3. tylko 7 minut dla Stauskasa, ktory wchodzi pod kosz kreując sporo miejsca innym, grozi rzutem z dystansu, zwlaszcza wobec mizerii Moe i AMinu musi trochę dziwić.
    Nie jechałbym tak z Collinsem, jako jedyny bronił i to dzięki niemu udało się trzymać w tym meczu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ZC jak gra na C to idzie mu świetnie jak PF to totalny piach. Stotts rusz głową.

      Gregory

      Usuń
  4. Patrzę na Memphis i tam graja gasolem na C i jjj jako pf. I tak sobie myślę dlaczego stotts nie spróbuje tego u nas z nurkiciem i zachem, a aminu na trójce.

    OdpowiedzUsuń
  5. Liczyłem, że skoro wrócił Mo to będzie wychodził z drugim składem na PF a Zach na C. Fajnie, że Leonard złapał wiatr w żagle ale 2 trójki to zdąży cisnąć nawet jak wejdzie na 3 minuty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy17:59

      Od kiedy Myers zlapal wiatr w du..w zagle znaczy sie, jestesmy 2-5...
      To ja wole Mariusza bez ... formy, machajacego recznikiem niz grajcego.

      Karol PTB

      Usuń